×
W górę
×
Akademia Płodności / Cudeńka /
Przerobiliśmy pokoik dla dziecka na garderobę, bo przecież wciąż się nie udawało… 🤰
Podejrzewam, że historii takich jak nasza przeczytałyście już mnóstwo… o dziecko postanowiliśmy się zacząć starać w lipcu 2017 roku, czyli nasza walka trwa już nieco ponad 3 lata.
MAIL SIERPIEŃ 2020
Przez pierwszy rok (tak jak zapewne większość par) niczym się nie martwiliśmy, jednak gdy w lipcu następnego roku okres spóźniał mi się o tydzień postanowiłam wykonać test, który okazał się negatywny, a nieco później przyszedł spóźniony okres. Postanowiłam wtedy udać się do ginekologa, który skierował mnie na badania, z których wynikało, że wszystko jest w porządku. Ten sam doktor przeprowadził również monitoring cyklu, ale ze względu na brak ciąży zasugerował badania nasienia u męża i tak też trafiliśmy do kliniki leczenia niepłodności. Wyniki męża nie były rewelacyjne: morfologia 2% oraz żylaki moszny. Androlog wprowadził suplementację i tak wyniki morfologii wynosiły od 6 do 8% (wyniki z badań na przestrzeni roku)!
Pomimo poprawy parametrów ciąży nadal nie było, więc ponownie zostałam objęta opieką tym razem już w klinice- po wykonaniu badania drożności jajowodów i wielu innych badań (wszystkie wyniki były prawidłowe) lekarze skierowali nas do zabiegu inseminacji.
Podchodziliśmy do niej dwukrotnie, niestety za każdym razem bez powodzenia. Androlog zasugerował mężowi operację laparoskopową żylaków, więc zdecydowaliśmy się przeprowadzić ją w prywatnej klinice. Te wszystkie działania bardzo nadszarpnęły nasz budżet. Ze względu na pandemię nie mieliśmy możliwości sprawdzić parametrów nasienia po 3 miesiącach od operacji.
Wtedy też dzięki akcji mamyginekolog trafiłam na profil Akademii Płodności na Instagramie. Kupiliśmy z mężem e-book 28 dni do płodności, a podczas promocji dietę wiosenną. Udało się nam również zapisać na badania i wyniki męża są w tym momencie wzorowe, ponownie ja trafiłam „na dywanik” i usłyszałam, że ze względu na prawidłowe wyniki i niepowodzenia inseminacji powinniśmy zastanowić się nad procedurą invitro.
Ta rozmowa odbyła się dokładnie tydzień temu, a ja… do tej pory nie potrafię się otrząsnąć. Jestem 30 letnią, zdrową kobietą, aktywną, bez nałogów, bez wszystkich dolegliwości, o których tak często czytam na Waszym profilu. Wraz z mężem wdrożyliśmy w życie wiele Waszych rad oraz rad i wskazówek lekarzy (m.in.: ruch, brak sauny, odpowiednia bielizna, dieta) i nie mam w sobie zgody na invitro! Tak, właśnie teraz pierwszy raz „powiedziałam” to na głos. Chcę poznać przyczynę- dlaczego nam się nie udaje, a nie pójść „na skróty”. Nie pasuję do osób, które w ubiegłym tygodniu widziałam w klinice- osób dużo starszych od siebie, osób z nadwagą, osób z różnymi dolegliwościami.
Aniu, Zosiu, jestem teraz w bardzo trudnym momencie, czuję, że mój mąż też zaczyna tracić nadzieję… ale obiecuję przed sobą i przed Wami, że zrobię wszystko, aby zajść w ciążę naturalnie- ponieważ mój 28 dniowy cykl, wzorowe wyniki badań, drożne jajowody, okienko bmi i ogromna wiara w czytane u Was historie sprawia, że mam jeszcze siłę.
Niedawno kupiłam dietę letnią, jednak przepisy z wiosennej tak weszły mi w krew, że nie miałam jej kiedy wypróbować. Więc kiedy jak nie teraz?!
Dodam tylko, że mam również ogromną motywację, ponieważ niedaleko miejsca z którego do Was piszę rośnie przepiękny domek, w którym musimy z mężem zapełnić kilka pokoi 🙂
Dziękuję Wam za to, że jesteście, za to co robicie- jesteście moim wsparciem, którego tak bardzo brakuje mi w najbliższym otoczeniu. Kiedyś, podczas live’a zadałam Wam pytanie: co jest najtrudniejsze w Waszej pracy? Życzę sobie, abym kiedyś, na innym live’a mogła napisać Wam: udało się!
Pozdrawiam Was mocno i jeszcze raz dziękuję za wszystko co robicie!
MAIL GRUDZIEŃ 2020
Droga Zosiu, Droga Aniu,
żeby napisać tę wiadomość, wróciłam do przeczytania poprzedniej i zarazem pierwszej, jaką napisałam do Was 13 sierpnia. Bardzo dziękuję za Waszą odpowiedź!
Ciąg dalszy tej historii wygląda tak…
Po wiadomości do Was udało się nam z mężem wyjechać jeszcze na krótkie wakacje, podczas których zdecydowaliśmy, że jeden z pokoi dla dziecka w naszym budującym się domku zamienimy na ogromną garderobę, o której zawsze marzyłam. Po wakacjach rzuciliśmy się w wir codziennego życia, budowania domu, a ja przygotowywania do powrotu do pracy.
Pamiętam dokładnie moment, w którym siedziałam przed marketem budowlanym w samochodzie, czekając na męża, który kupował (wybaczcie, ale nie wiem co 🙂 ) i spojrzałam w niebo, z którego od 27 lat patrzy na mnie mój tata i ze łzami w oczach powiedziałam, że nie było go w moim życiu i że nigdy go o nic nie prosiłam, więc proszę ten jeden jedyny raz żeby pociągnął za odpowiednie sznurki i żeby wreszcie nam się udało…
Potem nastąpił powrót do pracy, aż 9 września (dzień przed spodziewaną miesiączką) coś mnie tknęło i postanowiłam zrobić test. A musicie wiedzieć, że jestem osobą, która naprawdę nie robiła testów ciążowych. Przypadek sprawił, że do jakiegoś aptecznego zamówienia dwa testy dostałam w gratisie. Jakie było moje zdziwienie kiedy pojawił się cień drugiej kreski, szybko obudziłam męża i obydwoje patrząc na te dwie kreski nie wiedzieliśmy co dalej. Zaskoczenie i zdziwienie ścięło nas z nóg, oczy wyszły z orbit i chyba bardziej byliśmy przerażeni niż szczęśliwi. Pojechałam do pracy i sprawdziłam kiedy powinnam zapisać się do lekarza, dla pewności wizytę miałam umówioną na 2 tygodnie później.
Przez te dwa tygodnie baliśmy się cieszyć, pierwszy raz po 3 latach i 2 miesiącach starań coś się zmieniło… kiedy w końcu pojawiłam się u lekarza, który potwierdził ciążę odetchnęliśmy z ulgą- wreszcie mogliśmy się cieszyć! Najmagiczniejszą rzeczą w tym wszystkim jest termin porodu wyznaczony przez lekarza- jest to dokładnie data śmierci mojego taty, niesamowite, prawda? Gdybym wiedziała wcześniej, że to takie proste 😉
Teraz jestem już w 17 tygodniu ciąży, wiem, że urodzi się nam wymarzona córeczka! Ciąża przebiega prawidłowo, ja czuję się wspaniale, tylko mamy mały problem… jak powiedzieć ekipie budowlanej, żeby garderobę znowu zamienić na pokój dla dziecka?! 🙂
Kiedy patrzę z perspektywy czasu na nasze starania wiem, że znacznie bliżej było mi do staraczki „Optymistki Oli” z Waszego podcastu, nasze starania nie przeczołgały mnie na tyle mocno, żebym chciała o tym czasie zapomnieć i wymazać go z pamięci. Nie zapomnieliśmy o życiu i o sobie, żeby musieć wdrażać projekt żyćko. Jedyne czego żałuję to kilka osób, którym pozwoliłam na zranienie siebie i mojego męża, ale nie chcę do tego wracać i pielęgnować w sobie żalu czy krzywdy.
Bardzo Wam dziękuję za miejsce, w którym odnalazłam wiele wskazówek, wsparcia i porad. Oprócz diet, stosowaliśmy również porady z ebooka, webinarów czy filmów. Bardzo pomógł mi również cykl wizyt u urofizjoterapeuty.
Wiem, że zawsze będę obserwować Akademię i Wasze profile, bo jesteście (może nawet nieświadomie) moimi bliskimi przyjaciółkami, z którymi mam bardzo dużo wspólnego. No może poza jednym… nigdy nie piłam kawy i aperolka… serio są jeszcze na świecie takie osoby. Do kawy mnie nie ciągnie, a na zasmakowanie aperolka przyjdzie mi jeszcze trochę poczekać 😉
Życzę Wam dziewczyny, żeby całe dobro, które dajecie wracało do Was! Trzymam kciuki za Wasze prywatne i zawodowe wyzwania i spełniajcie się najpełniej w każdej roli jaką postawi przed Wami życie (Zosiu szczególnie trzymam kciuki za budowę domu, my jesteśmy już na finiszu, jednak mam jedną radę: uważajcie z decyzjami o wyburzaniu ścian!).
Ps. Dołączam do historii dwa zdjęcia: zdjęcie pierwszego testu, wykonanego 9 września, a drugie to świeżutkie zdjęcie mojej małej Myślicielki, która tak jak rodzice cały czas zastanawia się jak będzie miała na imię. 🙂
Pozdrawiam Was serdecznie,
____
Akademiowe diety i ebooki znajdziesz tutaj:
https://sklep.akademiaplodnosci.pl/