×
W górę
×
Akademia Płodności / Cudeńka /
➡ obniżone parametry nasienia
➡ endometrioza
➡ projekt żyćko
„Cześć!
Bardzo długo zbierałam się żeby cokolwiek napisać, nadal nie znalazłam odpowiednich słów – jednak wiem jak mi samej każda z tych historii dawałam kopa do działania. Napisze krótko – DZIĘKUJEMY! ❤️
~za wiarę,
~za siłę,
~za nadzieję,
~za cud!
Teraz, kiedy nasz cud urządza sobie drzemkę, postanowiłam napisać cokolwiek – może którejś mamie tak jak mi kiedyś, dodaje to skrzydeł.
Nasza historia jak wiele innych zaczęła się niewinnie, nic nie wskazywało na to, że historia będzie tak długa i skomplikowana, że można będzie napisać książkę 🙈
Oboje z mężem jesteśmy sportowcami, dbaliśmy o siebie, zdrowo się odżywialiśmy a jednak…
Początkowo zwyczajnie czekaliśmy, może to nie ten moment, ale z każdym kolejnym miesiącem mój instynkt był coraz silniejszy i lampka w głowie zapalała się coraz mocniej. Niestety na swojej drodze trafiłam na różnych lekarzy, którzy nie potrafili nas pokierować na odpowiednie tory i kazali odpuścić i się uda.. odpuścić!? Łatwo się mówi komuś kto ma dzieci lub zwyczajnie dzieci mieć nie chce. My NAJBARDZIEJ NA ŚWIECIE w tym momencie naszego życia pragnęliśmy dziecka. Jak można komuś kazać odpuścić!? Bardzo się załamałam, każda kolejna miesiączka była dla mnie ciosem, mimo że starałam się trzymać twardo i nie pokazywać słabości przy mężu żeby go nie dołować. Wreszcie trafiliśmy na lekarza który zaczął robić to co powinien. Początkowo wszystko się pięknie układało do czasu sprawdzenia drożności, tutaj kolejny cios w twarz – podejrzenie całkowicie niedrożnych jajowodów….!!!!! Nie muszę mówić co działo się w mojej głowie…
Ale dusza sportowca nie opuszczała mnie na moment i wiedziałam, że tak łatwo się nie poddam słuchałam lekarza i nie trafiłam nadziei. Na tablice tym razem wyniki męża – kolejny samobój – morfologia praktycznie 0% podejrzenie żylaków… czy coś jeszcze może się przytrafić?! Oczywiście, nie ma to jak wywołać wilka z lasu – na drodze „do babci domku” stanęła nam endometrioza. Lekarze rozłożyli ręce, nic już nam nie może pomóc ostatnia szansa to ivf. W międzyczasie dowiedziałam się o Waszym profilu, stwierdziłam że już gorzej być nie może a chociaż nie będę musiała głowic się co gotować na obiad, zaczęła od zakupu e-booka na niskie parametry nasienia. I tak zaczęła się nasza przygoda, zakupiliśmy diety i zaczęliśmy działać. Kiedy mąż powtórzył badania, może nie było jakiś wielkich cudów ale dla nas ujrzeć w badaniu morfologii 1% a nie zero… było ogromnym szczęściem… nigdy nie zapomnę dumy w oczach mojego męża – mimo, że przecież go to nie rusza prawda??!! Diety zaczęliśmy od stycznia, mój mąż już nie mógł patrzeć na czarnuszkę, gdyż dodawałam ją do wszystkiego w ilościach bardzooo dużych 😂 gdy przyszła wiosna postanowiliśmy wdrążyć w życie projekt żyćko i koniec z odkładaniem pieniędzy i wszystkiego na później – pojechaliśmy i kupiliśmy rowery takie wypasione i zaczęliśmy przygodę z kilometrami. Przynosiło nam to ogromną satysfakcję i odbijaliśmy się wtedy od wszystkiego.
Zrobiliśmy wszystkie badania i w sierpniu mieliśmy mieć pierwszy transfer. Dostałam leki na wyciszenie jajowodów i z dniem miesiączki miałam zacząć je brać. Ale halooo!? Halo?!! Czy mój organizm znowu płata mi figla!? Kiedy ja tak bardzo wyczekiwałem pierwszy raz w życiu miesiączki ona postanowiła nie przyjść!? O co chodzi. Przecież w prost powiedzieli mi, że w ciąży być nie mogę. Mąż kazał mi się uspokoić i nie cieszyć, to na pewno stres i mi się wszystko przesunęło… tez tak sądziłam, ale w głębi duszy powiem Wam jedno – czułam, że tym razem jest inaczej, ale oczywiście bałam się tej myśli dopuścić do siebie. Pojawiły się plamienia, wiec już usiadłam na tyłku i czekałam az się rozkręci miesiączka. Ale dalej były to tylko plamienia.. bałam się wziąć jakiekolwiek leki i w tajemnicy przed wszystkimi poszłam kolejny raz na betę.. pani pielęgniarka już mnie dobrze znała, ale ja jej powiedziałam, że tym razem nie ujrzę tam 0, że czuje to w kościach. Popołudniu przyszedł SMS, że mogę już sprawdzić wyniki.
Weszłam i wiecie co?!! Nie było 0 – Beta wynosiła 109 a ja siedząc koło męża na kanapie nie wiedziałam co robić, odrazu zauważył moje łzy i pyta co się dzieje, ja mówię tylko przeczytaj ile tam jest – on 109 a co?! A ja No to chyba jestem w ciąży. Mimo, że od dawna planowałam sposób w jaki poinformuje go o naszym maleństwie to był najpiękniejszy dzień w naszym życiu. Oboje siedzieliśmy i płakaliśmy. Nasza córeczka przyszła na świat w lutym, w 33 tygodniu ciąży, ale jest tak waleczna jak jej rodzice. Dziś ma pół roku i nikt nie chce uwierzyć, że tyle przeszła i jest wcześniakiem.
Także podsumowując moją krótką wypowiedź,
CUDA SIĘ ZDARZAJĄ !!!!!
A marzenia się nie spełniają, tylko marzenia się spełnia.
Aniu Zosiu dziękujemy za wszystko. ❤️W załączniku nasza czarnuszka. 🙈
Dziękujemy Wam za piękną historię i życzymy wszystkiego dobrego. ❤