×
W górę
×
Akademia Płodności / Cudeńka /

Tulimy naszą Jagódkę po 8 latach starań…

„Cześć,
nasza historia jest długa, ciężko wracać do niej myślami, ale postanowiłam choć po krótce opisać jak w końcu po 8 latach dzięki Wam, dzięki naszej walce i mojej wierze, że jak już nic nie działało to może dieta, może zmiana stylu życia, żywienia sprawi, że uda nam się spełnić to nasze największe marzenie. Po przeczytaniu historii udostępnianych na Akademii Płodności zawsze podnosiłam się jeszcze bardziej do walki, słuchając podcastów wiele razy łzy leciały same po policzkach, bo to tak bardzo dotyczyło mnie i naszej historii, wtedy czułam, że ktoś też tak walczy i się nie poddaje więc dodało mi to tylko siły by spróbować zrobić już kompletnie wszystko w tym kierunku żeby się udało.

Może zacznę od początku, 8 lat temu, rok po ślubie pomyśleliśmy o naszym maleństwie. Od zawsze kochamy dzieci, mamy pięcioro ślicznych chrześniaków. Myśleliśmy, że marzenie o naszym własnym dzidziusiu spełni się bardzo szybko, jednak to największe marzenie było tak odległe. Początkowo podchodziliśmy do tego ze spokojem i staraliśmy się nie myśleć dlaczego się nie udaje. Po dwóch latach coś w nas pękło postanowiliśmy udać się do Kliniki Niepłodności. (…)

Po bezskutecznych próbach stymulacji cyklu w końcu się poddaliśmy. Zrezygnowani, na jakiś czas odpuściliśmy. Teraz wiem, że nie da się odpuścić. W naszych głowach cały czas był jeden cel. Po drodze spełnialiśmy oczywiście inne nasze marzenia, ale jednak to o czym cały czas myśleliśmy się nie spełniało.
Po wynikach męża usłyszałam od 4 lekarzy, do których co jakiś czas udawaliśmy się z nadzieją, że może właśnie ten nam pomoże, że jedyna szansa to In vitro. Nie ma nadziei nawet na inseminację. Załamani tymi przykrymi wiadomościami uznaliśmy, że życie biegnie dalej a my nigdy nie zdecydujemy się na tę metodę zapłodnienia. Kolejny raz coś w nas pękło, nasze myśli nadal przepełniał smutek i żal, oczywiście nie obyło się bez kłótni i niezrozumienia. W między czasie mąż miał usuwane żylaki powrózka nasiennego, a ja laparoskopię z histeroskopią. Zabieg ten tylko delikatnie poprawił wyniki męża. Wspólnie zdecydowaliśmy, że musimy zawalczyć. Podeszliśmy z nadzieją, że metoda którą początkowo odrzucaliśmy jednak odmieni nasze życie i sprawi, że będziemy tulić nasze dzieciątko. Jednak tak się nie stało…

Rok 2021 to chyba najcięższy rok w naszym życiu. Wszystko szło nie po naszej myśli. Kiedy wreszcie doszło do punkcji dostałam hiperstymulacji, ciężko ją przeszłam, okazało się, że z 3 zapłodnionych komórek powstał tylko jeden zarodek z drugiej doby. Transfer odroczony o 2 miesiące więc kolejne przeszkody. Kiedy już w maju 2021 doszło do transferu byliśmy pełni nadziei, że może to ta jedyna szansa i że tym razem się uda. Jednak się nie udało. Długo dochodziłam do siebie, mąż wspierał mnie jak tylko mógł, ale my kobiety zawsze analizujemy i czujemy wszystko bardziej.

Usłyszałam od lekarza, że trzeba odczekać przynajmniej 4 miesiące by podejść do kolejnej procedury. Wiedziałam już wtedy, że zrobię wszystko co w mojej mocy żeby się przygotować a raczej żeby przygotować nasze organizmy.
Zaczęliśmy działać!
Słuchaliśmy podcastów, ja wszystkie, mąż te dotyczące jego.
W sierpniu wykupiliśmy dietę letnią dla par, wjechał sok pomidorowy mojej produkcji i czarnuszka.
Zaczęliśmy brać witaminy- duże ilości witamin.
Wdrożyliśmy projekt żyćko – udało nam się dwa razy wyjechać w nasze ukochane Bieszczady, planowaliśmy kolejne wyjazdy. Postanowiliśmy zbadać immunologię, dowiedzieliśmy się, że jest problem z implantacją zarodka, że potrzebny będzie lek kiedy już w końcu zobaczymy upragnione 2 kreski na teście ciążowym. Cieszyliśmy się, że coś ruszyło, że wiemy co robić podchodząc do kolejnej procedury. Po 4 miesiącach zdeterminowani udaliśmy się do kliniki, po wstępnych badaniach okazało się, że mam bakterie w moczu, wiedzieliśmy, że znowu wszystko się przesunie o kolejne miesiące, bo musiałam zacząć brać antybiotyk, musiał minąć czas aż on zadziała. Wiele razy wracając z kliniki czułam się fatalnie, płakałam, nie rozumiałam dlaczego to wszystko nas spotyka. Oboje zaczęliśmy się po mału poddawać, zwłaszcza mi brakowało już sił.

Cały czas walczyłam, jednak czasem przychodziły te gorsze dni kiedy zastanawiałam się nad tym ile jeszcze zniosę i ile jeszcze potrwa ta walka. Nagle z dnia na dzień zaczęłam źle się czuć, zrobiłam się senna, zaczął boleć mnie kręgosłup i odrzuciło mnie od kawy, gdzie w tym momencie ta kawa w pracy była moim ukojeniem.

Oczywiście, jak co miesiąc miesiączka się spóźniała, starałam nie robić sobie nadziei, nawet nie dopuszczałam myśli, że mogło się udać zwłaszcza wtedy, kiedy okazało się że jest coś nie tak z moimi wynikami. Pamiętam ten piątek – 22 października jakby to było wczoraj! W pracy ciężko mi było się skupić, czułam się okropnie. Miesiączki nadal nie było, każdy test do tej pory był negatywny a po nim pojawiała sie miesiączka więc nawet nie myślałam by go zrobić. Jednak nie dały mi spokoju te objawy i postanowiłam po pracy w tajemnicy przed mężem pojechać do laboratorium by wykonać test Beta HCG z krwi.

Nawet nie wiecie jakie było moje zaskoczenie kiedy po dwóch godzinach zadzwoniła koleżanka z tego laboratorium z wiadomością, której się nie spodziewałam. Tyle razy się nie udawało, tyle razy żyłam nadzieją, że tym razem pojechałam tylko żeby utwierdzić się w przekonaniu, że okres nadejdzie całkiem niedługo. Wynik bety – 869! Cud! ❤️ Radość, łzy, lęk o to czy wszystko będzie dobrze! Było dobrze! Wszystkie objawy znosiłam nie narzekając, bo to przez co przeszłam wcześniej było dużo trudniejsze dla mnie.

Dziś chciałabym podziękować Wam – Zosiu i Aniu, że jesteście, że przekazujecie swoje historie, swoją wiedzę i doświadczenie! Za Akademię Płodności jaką stworzyłyście!

Tulimy naszą Jagódkę już równe 5 miesięcy (18.11.2022). To najszczęśliwsze miesiące w naszym życiu! Dzięki Wam i naszej determinacji się udało, wtedy kiedy już prawie się poddawałam! Bez procedury! Całkiem naturalnie, gdzie nikt nie dawał nam szans!
Chciałabym, by nasza historia dawała nadzieję kolejnym parom, które tak jak my walczą! Warto walczyć, warto robić wszystko co w naszej mocy by spełnić marzenia! Dziękujemy z całego serca❤️

Dziękujemy za Waszą piękną historię, jesteśmy szczerze wzruszone.
Gratulujemy z całego serca. ❤