3 lata czekali na tego Maluszka.
ciąża biochemiczna
obniżone parametry nasienia
3 lata starań
Witajcie dziewczyny!
Piszę do Was, bo muszę wylać z siebie to co w ostatnich dniach mnie przybiło.. Mianowicie w styczniu miałam zrobione badanie drożności, o którym już Wam kiedyś wspominałam.. wszystko było ok, wszelkie moje inne badania ok. Natomiast u męża parametry obniżone
po kilku miesiącach wytchnienia które dała nam Pani Doktor by może dać jeszcze szansę na „naturalny obrót spraw” niewiele się zmieniło.. poza tym, że w maju po raz pierwszy od prawie trzech lat spóźniał mi się okres o kilka ładnych dni i zobaczyłam na teście ciążowym bardzo bladą.. ale jednak.. drugą kreskę.
Na początku niedowierzałam i nic jeszcze nie mówiąc mężowi, kazałam mu tylko kupić w aptece kolejny test. To samo, blada druga kreska. Przejęta pokazałam mężowi by utwierdził mnie w tym, że to nie jest żadna moja wybujała wyobraźnia. Oczywiście też ją widział. Niestety nie zdążyliśmy się nawet tym nacieszyć, bo już następnego dnia pojawiło się krwawienie któremu towarzyszył duży ból..
Myślałam, że pęknie mi serce
starałam się jednak pozbierać i tłumaczyliśmy sobie z mężem że może to dobry znak, że w końcu zaczyna się coś dziać.. Mąż powtórzył badanie nasienia, bym mogła jak najszybciej udać się z tym wszystkim do lekarza. Poszłam do Pani Doktor z dość dobrym nastawieniem.. Oczywiście wynik męża nie był zbyt zadawalający, morfologia spadła z 3 na 2 procent, ruch ogółem z 36 na 28, brak ruchu stanowi aż 72%. Ale pocieszaliśmy się tym że koncentracja wzrosła z 17 na 56 mln. Całkowita liczba plemników z 85 na 168 mln.
Jak się okazało na wizycie złudne były nasze pocieszenia.. Pani Doktor stwierdziła od razu, że na przestrzeni prawie roku odkąd mąż pierwszy raz udał się na badanie nie ma żadnej znaczącej poprawy.. że skoro brat męża i wcześniej ich tata zmagali się z podobnymi problemami to jest to uwarunkowane genetycznie i nie ma co liczyć na jakąś znaczną poprawę. Test był oczywiście bez wątpienia dodatni ale to nie jest za bardzo żadne pocieszenie i nie ma się już z czym ociągać.. zostaliśmy skierowani do kliniki na inseminację.
Miałam kilka dni załamki, bo nie to spodziewałam się usłyszeć.. chociaż z drugiej strony gdy tak teraz siedzę i myślę to sama nie wiem co niby innego miałabym usłyszeć.. przecież to nie koniec świata a raczej dopiero początek naszej walki. Tak więc powoli zbieramy potrzebne badania i przygotowujemy się do inseminacji..
Muszę jeszcze zaznaczyć że w dalszym ciągu cały czas staramy się trzymać dietę i stosować tipy które od Was podchwyciłam by parametry się poprawiały.
Wiara w to, że kiedyś uda nam się dietą podnieść parametry daje mi jakąś dziwną siłę i nadzieję. Przecież niewiele innego nam pozostaje..
nawet jeśli geny będą stawiały dalej taki opór to przecież zdrowe jedzonko i tak nam nie zaszkodzi..
Przeczytałam właśnie u Was o parze której udało się po 10 latach.. cudowna sprawa
Z nadzieją czytam każdy Wasz wpis i z całych sił wierzę, że kiedyś i ja będę mogła się z Wami podzielić dobrymi nowinami. Ściskam Was mocno
Jednak ja tego do końca nie czułam.. Mimo tego, że bardzo chciałam zrobić już kolejny krok, to na ten moment wywarła się na mnie dziwna presja. Wiedziałam, że jeśli pójdziemy na inseminację to urlop, który planowaliśmy dużo wcześniej nie będzie miał sensu. Równie dobrze mogłabym wgl na niego nie pojechać, bo przecież wiedziałam, że przez cały ten czas myślami będę zupełnie gdzie indziej. Ciągle będę się tylko zastanawiać czy się udało,czy dalej kicha. Skoro wytrzymaliśmy już tyle czasu to ten jeden cykl też jeszcze wytrzymamy i podejdziemy do tematu na spokojnie.
Udało się naturalnie, nie zdążyliśmy w kolejnym cyklu podejść do inseminacji
naszą ostatnią szansę udało się nam wykorzystać w 100%
mamy teraz 6,5 cm szczęścia !
Obecnie 13 tydzień i badania prenatalne za nami, które nasz mały dzielny Rycerz (tak, tak, nieoficjalne info z wczoraj, że to Rycerz
) przeszedł wzorowo
.
Tak więc Kochane Ciocie wielkie podziękowania dla Was
tak bardzo się cieszę, że na Was trafiłam, skorzystałam z Waszych diet, porad, że w trudnych momentach mogłam do Was zajrzeć, posłuchać podcastów, napisać wiadomość
i tak po 3 latach starań, jednej stracie i obniżonych parametrach doczekaliśmy się naszego małego Cudu
w który Wy też macie duży wkład
z całego serca całą naszą trójką Wam dziękujemy
Każdego dnia nasza radość rośnie (chociaż nie ukrywam, że strach idzie z nią łeb w łeb) i modlimy się, by wszystko dobrze się skończyło. W każdym razie jesteśmy na dobrej drodze
ściskamy Was mocno i odezwiemy się pewnie za jakiś czas
Dziękujemy za przesłanie pięknej historii. Rośnij zdrowo Maluszku. Czekamy na Ciebie.