Dzień dobry!
Nazywamy się Anna Mazur-Gajo i Zofia Mazurek-Dudek. Od lat wspieramy płodność dietą.
Na naszą skrzynkę każdego tygodnia przychodzą zdjęcia USG oraz podziękowania za to, że odważyłyśmy się mówić o ogromnym wpływie diety na powodzenie starań. Za każdą historią stoją ludzie, którzy nam zaufali i wypróbowali nasze wskazówki. Zdjęcia pozytywnych testów, pierwsze USG, każde bijące serce, pierwsze kopniaki i podziękowania, które składacie na nasze ręce, dają nam siłę, a my przekazujemy ją dalej – do tych, którzy nadal walczą, głęboko wierząc w to, że niepłodność to nie wyrok.
Z wykształcenia jesteśmy dietetyczkami, a w Akademii Płodności dzielimy się wiedzą z zakresu żywienia w leczeniu niepłodności. Tworzymy płodnobooki (książki elektroniczne) wypełnione po brzegi płodnymi wskazówkami. Cyklicznie wydajemy również diety sezonowe, które pomogły już wielu parom spełnić marzenie o posiadaniu dziecka, czasami nawet po wielu latach starań.
Pokonałam drogę niepłodności wraz z moim PCOS. Wracając do tamtych chwil czuję jakbym przemierzyła ocean tęsknoty za moim dzieckiem, które długo mieszkało tylko w moim sercu. Za każdym razem, kiedy test ciążowy pokazywał jedną kreskę coraz bardziej w moją głowę wkradała się niepłodność. To czas pełen płaczu, smutku, żalu do świata, nieporozumień w związku, izolacji od otoczenia, braku radości z życia, ale także czas, kiedy narodziłam się na nowo. Próba poszukiwania w życiu szczęścia bez dzieci.
Niesforne PCOS zostało pokonane. Jestem mamą moich wymarzonych Córeczek w które momentami nie wierzyłam. Myślałam, że wszyscy, tylko nie ja. Patrząc na nie, wiem, że warto było doznać każdego bólu po kolejnym nieudanym teście ciążowym. Warto było podnosić się z ziemi, pomimo że wiara momentami ledwo się tliła. Warto było szukać osób, które tę wiarę rozpalą od nowa, i walczyć, ciągle walczyć, również o swój świat i o siebie.
Po kilkudziesięciu miesiącach paranoicznych starań zdałam sobie sprawę, jak bardzo się zaniedbałam, jak bardzo lekceważyłam świat, który mnie otaczał, oraz swoje ciało, które przecież miało się stać domem i schronieniem dla mojego dziecka. Jednocześnie czułam, że robię już wszystko, przecież każda moja myśl była o staraniach. Odnaleźć siebie w tych zgliszczach? Nie było to łatwe…
Przeszłam też na dietę i muszę przyznać, że zrobiłam to dopiero w momencie w którym czułam, że z lekami, monitoringami, inseminacjami dochodzę do ściany. Na diecie zobaczyłam, jak wiele moich nawyków żywieniowych wymagało zmian. To właśnie na diecie udało mi się zajść w ciążę, a moja historia zainspirowała mnie do szerzenia wiedzy na temat diety wspierającej płodność.
Wszystkim tym, jak dieta wspiera płodność dzielę się z Wami wspólnie z Zosią w Akademii Płodności.
Jednym z moich sposobów, idealnie wpisujących się w zasadę robienia dobrej miny do złej gry, jest odpowiedź na pytania odnośnie do moich chorób (a musisz wiedzieć, że padają one dość często). Gdy ktoś pyta: „Aaa, no tak, bo ty też chorujesz na PCOS, prawda?”, zwykłam odpowiadać: „Właściwie możesz wymieniać w ciemno choroby i pytać, czy je mam, a jest wielce prawdopodobne, że na każde z tych pytań moja odpowiedź będzie twierdząca. W tym trudnym konkursie wygrywa każda!”.
Kiedy ktoś zapyta mnie, na co jestem chora, odpowiem mu: „Lepiej zapytaj, na co nie jestem!”. To trochę śmiech przez łzy, ale taka jest prawda: gdy zapytasz mnie o Hashimoto, PCOS, endometriozę, insulinooporność, hiperprolaktynemię, za każdym razem przytaknę. Jedni zbierają znaczki, inni kubki czy pocztówki, ja kolekcjonuję schorzenia, które usilnie utrudniają mi spełnienie największego życiowego marzenia. Tego o zostaniu mamą. W tej całej beznadziei, kiedy niejednokrotnie słyszałam: „Tu potrzebny jest cud”, mogłam się poddać, zgorzknieć, odpuścić i przestać walczyć. I tak, na jakiś czas dokładnie tak zrobiłam. Ale nie potrafiłam tak długo żyć, wybrałam walkę – o siebie i każdą z Was, która też kiedyś usłyszała, że „to się nie uda”. Postanowiłam zagrać na nosie tym wszystkim, którzy przekreślili mnie i moje marzenia, którzy nie zechcieli dać mi nawet cienia szansy. Czy się opłacało?
Nie wiem, jakich słów mam użyć, by pokazać , jak bardzo było warto…
Mój wymarzony, mały Człowiek pojawił się wbrew tym wszystkim: „Nie widzę dla pani rozwiązania, przykro mi”. Wierzę, że jest tutaj, w miejscu, w którym jestem, bo wybrałam walkę i nie poddałam się.
Całą tą nieszczęsną litanię dodatków, które utrudniają spełnienie marzeń o zostaniu rodzicami można pokonać! Jestem tego żywym przykładem, zarówno ja jak i setki naszych pacjentów, którzy kiedyś byli w tym miejscu, w którym Ty jesteś dziś.
Czy łatwo osiągnąć w tej materii sukces? Skądże! Jest zupełnie przeciwnie – szalenie trudno. Trzeba podjąć wyzwanie zmiany swojego życia: diety, aktywności fizycznej, suplementacji.
Czy warto? Nie jestem w stanie podać tu innego celu, dla którego starania byłyby warte podjęcia równie mocno.
W Akademii Płodności historii takich kobiet jak my jest bardzo wiele – często tym historiom towarzyszy heroiczna walka również o poprawę parametrów nasienia. Mnóstwo razy udało nam się wspólnym wysiłkiem odwrócić złe zaklęcie i „NIE” zamienić na „TAK”, a jedna kreska na teście ciążowym zyskiwała wyczekaną towarzyszkę.
Pozwól nam napisać Waszą historię. Z happy endem i kolejnym USG, dla którego warto podjąć każdą, nawet tę najcięższą próbę!
Trzymamy mocno kciuki, aby to właśnie dieta była tym brakującym elementem w tej całej staraniowej układance.
Do zobaczenia,
Ania i Zosia