×
W górę
×
Akademia Płodności / O nas
Bądźmy w kontakcie...
×
Poznaj nas

Dzień dobry!

Nazywamy się Anna Mazur-Gajo i Zofia Mazurek-Dudek. Od lat wspieramy płodność dietą.
Na naszą skrzynkę każdego tygodnia przychodzą zdjęcia USG oraz podziękowania za to, że odważyłyśmy się mówić o ogromnym wpływie diety na powodzenie starań. Za każdą historią stoją ludzie, którzy nam zaufali i wypróbowali nasze wskazówki. Zdjęcia pozytywnych testów, pierwsze USG, każde bijące serce, pierwsze kopniaki i podziękowania, które składacie na nasze ręce, dają nam siłę, a my przekazujemy ją dalej – do tych, którzy nadal walczą, głęboko wierząc w to, że niepłodność to nie wyrok.

Z wykształcenia jesteśmy dietetyczkami, a w Akademii Płodności dzielimy się wiedzą z zakresu żywienia w leczeniu niepłodności. Tworzymy płodnobooki (książki elektroniczne) wypełnione po brzegi płodnymi wskazówkami. Cyklicznie wydajemy również diety sezonowe, które pomogły już wielu parom spełnić marzenie o posiadaniu dziecka, czasami nawet po wielu latach starań.

Anna Mazur-Gajo

Moja historia jest podobna do historii wielu z Was. Tylko ogromna wiara w powodzenie oraz nadzieja pozwoliły mi przetrwać ostatnie lata i wygrać z PCOS. O dziecko starałam się przez trzy lata, które były jak wyrwa w moim życiu. To czas pełen płaczu, smutku, żalu do świata, nieporozumień w związku, izolacji od otoczenia, braku radości z życia, ale także czas, kiedy narodziłam się na nowo. Wyrwałam się z sideł starań i zaczęłam poszukiwać w życiu szczęścia bez dzieci.

Ale udało się! Jestem mamą Anielki i Frani. Patrząc na nie, wiem, że warto było doznać każdego bólu po kolejnym nieudanym teście ciążowym. Warto było podnosić się z ziemi, pomimo że wiara ledwo się tliła. Warto było szukać osób, które tę wiarę rozpalą od nowa, i walczyć, ciągle walczyć, również o swój świat i o siebie.

Po kilkudziesięciu miesiącach paranoicznych starań zdałam sobie sprawę, jak bardzo się zaniedbałam, jak bardzo lekceważyłam świat, który mnie otaczał, oraz swoje ciało, które przecież miało się stać domem i schronieniem dla mojego dziecka. Kto chciałby zamieszkać w tak nieszczęśliwym otoczeniu? – pomyślałam. Rozpoczęłam walkę. Nie o dziecko, ale o siebie, stawiałam małe kroki na drodze do zdrowia, do zdrowego żywienia, do czerpania 100% przyjemności z każdej chwili w moim życiu. Nie było łatwo, ale podjęłam wyzwanie!

Przeszłam na dietę, podczas której zobaczyłam, jak wiele moich nawyków żywieniowych wymagało zmian. Podczas gdy ja stosowałam dietę, moje jajniki wreszcie zareagowały na leki! Dzięki swojemu wykształceniu mogłam poświęcić się zawodowo zagadnieniu diety, która przywraca płodność. Wszystkim tym dzielę się z Wami wspólnie z Zosią w Akademii Płodności.

Zosia Mazurek-Dudek

Jednym z moich sposobów, idealnie wpisujących się w zasadę robienia dobrej miny do złej gry, jest odpowiedź na pytania odnośnie do moich chorób (a musisz wiedzieć, że padają one dość często). Gdy ktoś pyta: „Aaa, no tak, bo ty też chorujesz na PCOS, prawda?”, zwykłam odpowiadać: „Właściwie możesz wymieniać w ciemno choroby i pytać, czy je mam, a jest wielce prawdopodobne, że na każde z tych pytań moja odpowiedź będzie twierdząca. W tym trudnym konkursie wygrywa każda!”.

Kiedy ktoś zapyta mnie, na co jestem chora, odpowiem mu: „Lepiej zapytaj, na co nie jestem!”. To trochę śmiech przez łzy, ale taka jest prawda: gdy zapytasz mnie o Hashimoto, PCOS, endometriozę, insulinooporność, hiperprolaktynemię, za każdym razem przytaknę. Jedni zbierają znaczki, inni kubki czy pocztówki, ja kolekcjonuję schorzenia, które usilnie utrudniają mi spełnienie największego życiowego marzenia. Tego o zostaniu mamą. W tej całej beznadziei, kiedy niejednokrotnie słyszałam: „Tu potrzebny jest cud”, mogłam się poddać, zgorzknieć, odpuścić i przestać walczyć. I tak, na jakiś czas dokładnie tak zrobiłam. Ale nie potrafiłam tak długo żyć, wybrałam walkę – o siebie i każdą z Was, która też kiedyś usłyszała, że „to się nie uda”. Postanowiłam zagrać na nosie tym wszystkim, którzy przekreślili mnie i moje marzenia, którzy nie zechcieli dać mi nawet cienia szansy. Czy się opłacało?

Nie wiem, jakich słów mam użyć, by pokazać , jak bardzo było warto…

Mój wymarzony, mały Człowiek pojawił się wbrew tym wszystkim: „Nie widzę dla pani rozwiązania, przykro mi”. Wierzę, że jest tutaj, w miejscu, w którym jestem, bo wybrałam walkę i nie poddałam się.

Całą tą nieszczęsną litanię dodatków, które utrudniają spełnienie marzeń o zostaniu rodzicami można pokonać! Jestem tego żywym przykładem, zarówno ja jak i setki naszych pacjentów, którzy kiedyś byli w tym miejscu, w którym Ty jesteś dziś.

Czy łatwo osiągnąć w tej materii sukces? Skądże! Jest zupełnie przeciwnie – szalenie trudno. Trzeba podjąć wyzwanie zmiany swojego życia: diety, aktywności fizycznej, suplementacji.

Czy warto? Nie jestem w stanie podać tu innego celu, dla którego starania byłyby warte podjęcia równie mocno.

W Akademii Płodności historii takich kobiet jak my jest bardzo wiele – często tym historiom towarzyszy heroiczna walka również o poprawę parametrów nasienia. Mnóstwo razy udało nam się wspólnym wysiłkiem odwrócić złe zaklęcie i „NIE” zamienić na „TAK”, a jedna kreska na teście ciążowym zyskiwała wyczekaną towarzyszkę.

Pozwól nam napisać Waszą historię. Z happy endem i kolejnym USG, dla którego warto podjąć każdą, nawet tę najcięższą próbę!

Trzymamy mocno kciuki, aby to właśnie dieta była tym brakującym elementem w tej całej staraniowej układance.

Do zobaczenia,
Ania i Zosia