×
W górę
×
Akademia Płodności / Cudeńka /
– nadczynność tarczycy
– żylaki powrózka nasiennego
– ivf (2 transfery)
Historia Staraczki
PAŹDZIERNIK 2022
Na dwa miesiące przed największymi zmianami w naszym życiu czas podzielić się naszą historią starań (6 lat po ślubie i 3 lata starań – od momentu zielonego światła od mojego endokrynologa, bo o dzieciach marzyliśmy od samego początku), ale do brzegu. Była miłość od pierwszego spotkania po latach, ślub w przeciągu 2 lat, w czerwcu, no chwilę poczekamy, nacieszymy się sobą i co, w 2017 roku zdiagnozowano u mnie nadczynność tarczycy w przebiegu choroby Gravesa-Basedova, załamka totalna bo jak o dziewczynach z Hashi wiem, że mogą być problemy, ale na lekach można się starać, tak w przypadku choroby Gravesa dopóki nie osiągnie się stanu eutyrozy (zaleczenia), tak o staraniach o dzidziutka można zapomnieć. U mnie stan ten miał miejsce ponad 3 lata i tak po badaniach wrześniowych w 2019 roku dostaliśmy zielone światło na dzidziutka. Nie próżnowaliśmy długo i rozpoczęliśmy staranie dosłownie w dniu, w którym miała miejsce wizyta u endo i tak jeden, drugi, trzeci miesiąc i nic…
Zrobiłam badania hormonalne, nawet dostałam skierowanie na hsg – no przecież ja położna, to sobie wszystko ogarnę, zapomniałam o podstawowym parametrze – badaniu nasienia męża. Podczas zapisu na hsg Pani w rejestracji powiadomiła mnie, że do zabiegu muszę mieć wynik badania nasienia partnera. Stwierdziłam, że spoko, mój mąż nie miał również problemu. Jakież było nasze zdziwienie, jak odebraliśmy wynik, a tam ciężka oligozoospermia. Wtedy już jako pacjent przeprosiłam nas ze zdrową dietą i trafiłam na akademię, od razu rozpoczęliśmy diagnostykę w połączeniu z dietami od dziewczyn, nie codziennie co do posiłku ale kiełki, czarnuszka i sok pomidorowy (przysmak mojego męża 🤣) wjechały na grubo. Kolejne badania nic nie pokazywały, hormony, ogtt, krzywa insulinowa, kariotyp wszystko w normie, dopiero na jednej z ostatnich wizyt okazało się, że mąż ma żylaki powrózka. Szczęśliwi, że mamy punkt zaczepienia, że wystarczy zapisać się na zabieg i będzie git, to akurat rozszalała się pandemia😐
Na zabieg czekaliśmy ponad rok, cały czas dbając o dietę, aktywność fizyczna, a mąż całkiem zrezygnował nawet z okazjonalnych drinków. Zabieg odbył się w maju 2021 roku, niestety prócz ilości plemników, ich jakość specjalnie znacząco się nie poprawiła i po 6 miesiącach od zabiegu zdecydowaliśmy się na zabieg ivf z docytoplazmatyczną iniekcją (nasze plemniki prawie w ogóle się nie ruszały). Pamiętam jak dziś rozmowę na pierwszej wizycie w klinice, że decyzja o zabiegu była rewelacyjna, a decyzja o zdrowych nawykach, nawet tych małych krokach na pewno wpłynęła bardzo na uzyskanie chociaż prawidłowej ilości plemników. Dzięki temu nie musieliśmy przechodzić jeszcze przez biopsję jąder. Opisuje to, aby zwrócić uwagę na to jak te małe kroki mogą mieć pozytywny wpływ na przygotowanie obu organizmów (nawet jeżeli przyczyna niepłodności leży po stronie jednego z partnerów) do zabiegu, w moim przypadku do stymulacji i transferów (sukces ciąży to 2 transfer).
Podczas starań mocno zadawalam sobie pytania „a po co mi ta dieta”, „a po co mi te ćwiczenia”, „po co suplementacja co do minuty”. Dziś wiem po co, po to żeby moje ciało tak dobrze sobie poradziło ze stymulacją, punkcją, transferami, a także po to żeby (i tu moja nieskromność) tak cudownie się czuć i wyglądać w ciąży jak wyglądam i się czuję. Już wiem, że będę tęsknić za tym stanem, bo zostały nam 2 miesiące ciąży, a z drugiej wiem jak bardzo nie mogę się doczekać przyjścia na świat tej małej upragnionej, wywalczonej istotki. Mam nadzieję, że nasza historia podniesie na duchu wszystkich, którzy zmagają się z azo lub oligospermią. Aby nie tracili nadziei.”
Dziś Maluch jest już ze swoimi rodzicami. Dziękujemy za piękną i pokrzepiającą historię. ❤️🥹
___
Akademiowe diety i ebooki podczas starań ⬇🥑https://sklep.akademiaplodnosci.pl/