W tym odcinku pokazujemy swoją ludzką twarz i ujawniamy kulisy naszego upadku. Co nas zgubiło? Gdzie widzimy potrzebę wprowadzenia zmian? Co możemy zrobić, by wrócić na właściwą ścieżkę i jak ty możesz do tego dołączyć? Dziś światło dzienne ujrzą nasze dietetyczne wzloty i upadki. Posłuchaj też o wyzwaniu, które mamy przed sobą.
Podcast: Odtwórz w nowym oknie | Pobierz
Zosia: Aniusia, nagrajmy ten podcast, potem to ogarniemy. Zapisz teraz szybciutko i nagrywamy. Raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa… Raz-dwa! Ustaw sobie tak, żeby ci było wygodnie, i rozmawiaj ze mną.
Cześć, tu Ania i Zosia. Wspólnie tworzymy Akademię Płodności, w której towarzyszymy parom starającym się o dziecko.
Ania: Dzień dobry, dzień dobry!
Z.: Dzień dobry.
A.: Poczekajcie, bo mi skrzypi. W kolanach mi skrzypi.
Z.: Starość nie radość.
A.: Starość mi skrzypi. Dzień dobry, dzień dobry.
Z.: Siema, ludzie! Czeka nas bardzo trudna rozmowa – chciałam zrobić taki wstęp. Czeka nas podsumowanie ostatnich miesięcy, tego, co zrobiłyśmy źle w swoim życiu i gdzie skręciłyśmy w niewłaściwe ścieżki. Chciałam od razu zrobić taki klimat, gdyż musimy się tu spotkać na poważnej rozmowie. I na takim rachunku sumienia.
A.: Zosin z grubej rury.
Z.: No tak! A co?
A.: Ja chciałam zapytać, co tam słychać.
Z.: Nie, Aniusia, nie rozmawiamy o pierdołach, gdy są ważne rzeczy do omówienia.
A.: Dzień dobry, dzień dobry. Jak zatytułujemy ten podcast?
Z.: Jeszcze nie wiemy.
A.: „Wielki upadek”.
Z.: No, wielki upadek to na pewno, niestety.
A.: Taki podcast nieco od kulis, ale jednocześnie mam nadzieję, że wspólnie wymyślimy coś dobrego i dojdziemy do świetnych rzeczy, które razem zrealizujemy.
Z.: Wielki wdech – dla ludzkości, dla Zosinka. O co chodzi? Czemu upadek, Aniu?
A.: To ty mi powiedz, czemu upadek!
Z.: Chcesz wiedzieć, co się stało?
A.: Co się stało?
Z.: Nie wiem, dojdziemy też do tego wspólnie. Ale dlaczego nazywamy to upadkiem? Co się źle zadziało w naszym życiu?
A.: Mamy wrażenie, a właściwie my to wiemy, że doszłyśmy do momentu, w którym najwyższy czas, aby się wziąć za siebie. Znowu wpadłyśmy w wir odkładania siebie na ostatnią półeczkę, wykorzystując swoją wiedzę do wszystkiego innego niż do opieki nad sobą. Tak bym powiedziała.
Z.: Bardzo ładnie.
A.: A zaraz będziemy…
Z.: Bardzo ładnie… Ja nie mam dla siebie tyle miłości, żeby tak mówić o tym, że się zaniedbałam. Ja jestem na siebie zła. Ale to wynika zawsze z odkładania siebie. Niestety za każdym razem mi się wydaje, że ja w ten wir wpadam na chwilę i mam nad tym kontrolę. Rozumiecie? Że mogę sobie na to pozwolić, bo teraz zjem czegoś za dużo albo coś nielegalnego i jutro tak nie będzie. I to „dzisiaj” trwa od trzech miesięcy. Nie mogę z tego wyjść, mając takie poczucie, że mam nad tym kontrolę i mogę zjeść burgera czy kebsa, bo przecież to tylko dzisiaj, a od jutra już będzie dobrze. I sama się tak oszukuję.
A.: Czyli po tym przydługim wstępie wiemy, że dzisiejszym tematem będą dietetyczne wzloty i upadki Ani i Zosi.
A.: Mamy takie przemyślenia z Zosią, że… Zresztą już któryś raz, bo ta sytuacja zatacza koło. Za jakiś czas pewnie będzie dobrze na naszych talerzach i w naszych głowach pod kątem diety, a później na pewno będą się pojawiać po drodze jakieś fakapy. Tym podcastem chciałybyśmy pokazać, że my też mamy ludzką twarz i wiemy, jak to wygląda od kulis, zza Instagrama, bo to się tak średnio kilka. My też jesteśmy ludźmi i zdarzają nam się dietetyczne wzloty i upadki, które trwają czasami miesiąc, dwa, trzy, cztery miesiące. Później nagle coś się dzieje: „O kurczę, chyba tak to nie może wyglądać”.
Pomyślałyśmy, że fajnie byłoby podzielić się tym z wami, bo może wśród was również są osoby, które tak mają i myślą, że fit życie wygląda tak, jak nam to serwuje Instagram i podpowiada nam nasza głowa, a może nie do końca tak to u wszystkich wygląda.
Z.: Ech…
A.: Dziękujemy za to.
Z.: Cóż mogę powiedzieć… Dziękujemy, że wysłuchaliście nas, do usłyszenia w następnym podcaście… Powiem wam z czego to wynika, bo ja wiem. Mogę powiedzieć wprost: z mojej miłości do jedzenia. Kropka. Ale zdarzyło się tak w życiu mym, że jak byłam w ciąży drugiej z Barbarą, to ona była – część z was pewnie wie – okupiona taką fest cukrzycą ciążową. Oprócz bardzo restrykcyjnej diety musiałam sobie jeszcze podawać insulinę i wtedy się naprawdę trzymałam. To było dziewięć miesięcy życia na restrykcyjnej diecie. Pamiętasz, jak tu stały talerze z ogórkami, gdy chciałam sobie coś przegryzać?
A.: Tak, pamiętam to.
Z.: To był niesamowity czas. I był nawet basen pięć razy w tygodniu. To był Zosin „Fit larwa”.
A.: Tak.
Z.: Teraz mam wrażenie, że chyba musiałam sobie to trochę odbić. Rzeczy, których nie jadłam przez dziewięć miesięcy, nadrabiałam później z nawiązką. Miałam wrażenie, że bardzo brakuje mi tych nielegalnych rzeczy i że chyba w końcu mogę sobie na nie pozwolić. Byłam na diecie tyle czasu, że teraz po prostu mogę. Dodatkowo bardzo mnie zgubiło to, że wpadliśmy w wir pracy wszelakiej, domowo-korporacyjnej, i ciągle chodziłam po domu w dresach, które dają uczucie komfortu i wrażenie, że tam jest jeszcze sporo miejsca do zapełnienia. I później się zdarzyło, że musiałam się wbić w jeansy i miałam tak: „Matko kochana! Gdzie są moje spodnie? Kto mi tu podłożył inne jakieś?”.
A.: W suszarce się zbiegły.
Z.: I wtedy miałam takie: „O, damn it, Zosinek. Chyba trochę zbyt hedonistycznie podchodzisz do życia”. Nie chcę opowiadać o prywatnej stronie tego, z czego to wynikało, natomiast jeśli mamy bardziej stresujący czas w życiu, kiedy inne rzeczy schodzą na drugi plan, to wtedy można się trochę zapędzić w tym, że nie zwracasz uwagi na to, co zamawiasz, albo że np. nie jadłeś przez cały dzień, więc nadrabiasz wieczorem lub kończysz z pudełkiem zamówionej pizzy. Daję sobie w tym wszystkim dużo zrozumienia, mimo że mnie to bawi, bo zataczam koło po raz kolejny. Ale w skrócie: przyszedł ten moment, kiedy trzeba się ogarnąć once again.
A.: Yeee! I właśnie się bierzemy za siebie.
Z.: Ania ma teraz ostro przesrane, bo i ja jestem na diecie, i jej stary jest, więc ona jest biedna, bo my z Misiem lubimy jeść. A teraz bardzo nie chcemy sobie pozwalać, aby jeść tak jak dotąd, i to przejście na inne życie jest takie… Powiedziałbym… trzeba spaść z wysokiego konia. Aniusia i w pracy, i w chacie ma to samo. Teraz minuta ciszy dla niej, bo musi dużo nieść na swych barkach.
A.: Tak. Otaczają mnie tacy ludzie i tak sobie myślę, że jestem zupełnie innym typem. Aczkolwiek też miałam wrażenie, że ostatnio mój styl życia nie do końca mi się podobał, ale ze względów zdrowotnych. Latka lecą, to już nie jest dwudziestoletnia Ania i po prostu muszę o siebie zadbać. To znaczy chcę to zrobić, aby organizm służył mi do pracy, do czerpania z życia. I muszę mieć do tego siłę.
Razem z moją żoną Zofią postanowiłyśmy wspierać się w tej dietetycznej zmianie, ponownie nawzajem wysyłać sobie zdjęcia. Jednocześnie chcemy wam powiedzieć, że my też tak mamy i u nas też jest tak, że jest dobrze, znajdujemy siłę na działanie, a później coś nas zaczyna przytłaczać. To są różne rzeczy związane z życiem osobistym, problemami, które nas otaczają, z tym, że czasami człowiek zwyczajnie nie ma siły stać przy garach, bo toczy się życie, komuś trzeba pomóc, muszę pojechać do mamy załatwić jej jakieś sprawy i to pochłania moje myśli.
Czasami było tak, że wstawałam rano i nie bardzo chciało mi się jeść. Tak naprawdę mogę nie jeść cały dzień, ale wieczorem, kiedy już znajdę chwilę wytchnienia, zaczynam nadrabiać. Może nie jest to nic niezdrowego, ale jedzenie raz dziennie też nie jest do końca okej, więc zaczęła się praca z odkręcaniem nawyków. A wiem, że wszystko można odkręcić i mam nadzieję, że wspólnie będziemy to robić.
Z.: Nie mamy jeszcze pomysłu, w jakiej formie możemy was do tego zaprosić, ale czujemy, że ten nasz zryw, że sobie meldujemy, że Ania poszła na zumbę albo że ja jem taką i taką owsiankę i zdajemy sobie z tego fotorelację, jest fajny, bo tworzymy grupę wsparcia, aby nie tracić motywacji. Wiemy, że wy też macie z tym problem. Często wysyłacie takie wiadomości na zasadzie: „Hej, laski, mam wasze diety, ale czy można zrobić jeszcze coś, żebym je stosował?”. Często się przy tym uśmiechamy, bo gdybyśmy znalazły taki sposób, to byłoby super. Ale może uda nam się coś wymyślić. Może wam przyjdzie coś do głowy, żeby zrobić taką wymianę doświadczeniowo-wspieraniowo-wyzwaniowo-nie wiadomo co.
A.: Aby razem się motywować do działania i wspierać każdego dnia. I nie katować się przy tym, że jak noga nam się podwinęła, to wypad z grupy – nie, to nie o to chodzi.
Z.: Chodzi o prawdziwe wsparcie.
A.: Chodzi o stworzenie kręgu otaczającego się wzajemną miłością i wsparciem na tej dietetycznej drodze, abyśmy chcieli tam być, a nie byli tam za karę. Ta zmiana ma nas do czegoś doprowadzić. Zosiu, ty masz jakieś cele wyznaczone, po coś to robisz, ja też po coś chodzę na tę zumbę i wiem, po co to wszystko jest.
[nuci melodię]
Z.: Teraz muzyczka. I już wszyscy jesteśmy w tym miejscu, w którym chcemy być za kilka miesięcy.
A.: To się tak nie dzieje, wiadomo.
Z.: No i już…
A.: No tak, to nie jest wszytko tak, że się dzieje z dnia na dzień. Trochę po tym świecie chodzimy. No, może nie aż tak długo, ale wiemy, jak jest.
Z.: Aniusiu, powiedziałaś o wysyłaniu zdjęć. Czy będziesz mi wysyłała wreszcie swoje nudeski? To będą zdjęcia na golaska z „Gazetką Wyborczą” codziennie, abym mogła monitorować postępy? Czy jednak ciągle jakaś głupia owsianka?
A.: Myślałam o owsiance i o plackach.
Z.: Nuda! Wysiadam!
A.: Myślałam o owsiance i o zielonych plackach z diety na lato dla kobiet, bo je uwielbiam, ale nie wiadomo, stara, dokąd nas to wyzwanie zaprowadzi.
Z.: Mnie będą motywować nudeski. Czy mogę ci wysyłać swoje? (śmiech) Trochę się tu podśmiechiwamy.
A.: Takie jajca.
Z.: Zdecydowanie, chociaż bardzo bym chciała. Teraz sobie z tego żartuję, ale chciałabym dojść do takiego momentu, kiedy mogłabym stanąć i zrobić ci zdjęcie w gaciach i to jest spoko, że możesz zobaczyć mój brzuch. Może kiedyś. Wyślę ci zdjęcie przed i po – zobacz, stara, mam odwagę, aby ci to pokazać.
A.: Trzymam kciuki.
Z.: No, dzięki. Czekaj na te zdjęcia, czekaj.
A.: Trzymam kciuki. Ja nie mam problemu ze zdjęciami w stroju kąpielowym, ale np. myślę o tym, co ta dieta robi dobrego w środku, w organizmie. Bo wygląd to nie jest ten cel, który chcę osiągnąć. W pewnym wieku (wiem, jak to głupio zabrzmi) zmienia się styl życia dla zdrowia, dla wydolności fizycznej. Kiedy siedzę przy komputerze, bolą mnie plecy. Jak mogą mnie boleć plecy w takim wieku? Aktywność i dieta są mi bardziej potrzebne do tego, co jest w środku, do tego, aby mój mózg był odżywiony, abym potrafiła się skupić, żebym odżywiała swoje ciało i po prostu była zdrowa. Ale nie zawsze miałam taką motywację. Pewnie każdy z nas ma inną. Każdy robi to z innego względu, bo niektórzy będą czerpać przyjemność właśnie z tego, że wrzucą sobie fotę na Insta.
Z.: Jezu! Ale czekaj, bo ja chcę coś wyjaśnić. W ogóle mnie nie motywuje to, aby wysłać ci zdjęcia w stroju kąpielowym, tylko jestem na takim etapie życia, że nawet mi to nie przejdzie przez myśl, że mogłabym, że jestem na to otwarta, czaisz? Ja bym chciała ci się pokazywać, żeby to porównywać, no.
A.: No wiem, wiadomo, o co chodzi.
Z.: Fajnie by było dodatkowo.
A.: No pewnie, że byłoby fajnie.
Z.: Gdyby te włosy tak mi nie leciały – to jest moja motywacja. I żebym nie była ciągle senna i zmęczona.
A.: Dużo jest tego wszystkiego, prawda? Jednak ta zmiana żywienia i stylu życia wprowadza nas w zupełnie inny vibe.
Z.: A miałam bardzo dużo energii – pamiętam to. Pamiętam, jak mi to mówił Dudek.
A.: Energiczny Zosin.
Z.: Tak! Chodziłam pięć razy w tygodniu na basen i miałam energię! Rozumiesz to?! Gdybym teraz tak zrobiła, tobym umarła. Nie miałabyś mnie tu.
A.: Słuchajcie, jak kręciłyśmy Reelsa, to ciężko nam było nogi podnieść.
Z.: Trzeba też przyznać, że było do niego bardzo dużo powtórek, więc to był wstęp do niezłego treningu, bo się ciągle chichrałyśmy i nie mogłyśmy tego zrobić. Nagrywałyśmy Reelsa, w którym się tak wysoko skacze z podniesionymi nogami. Przez pierwsze trzy nagrania to nas wyśmiewał mój Dudek, bo mówił: „Laski, wy tych nóg nie podnosicie do góry, tylko skaczecie jak połamańce”. Dramat! Nie jestem jeszcze na tym etapie, ale niewiele nas od niego dzieli, więc niebawem do niego dojdę. Chcę tylko, aby mnie plecy nie bolały…
A.: Jeszcze dwa lata temu cisnęłyśmy dietę z innych powodów. Każdy z nas będzie to robił z innego powodu, ale razem może będzie lepiej.
Z.: Nie może, tylko na pewno, bo to będzie fajna grupa wsparcia.
Z.: Plus muszę jeszcze na koniec dodać, że w ogóle mnie to nie obchodziło, że mam PCOS. Wydawało mi się to istotne tylko w momencie starania się o dziecko, mimo że dobrze wiedziałam, z jakimi konsekwencjami długofalowymi PCOS przyjdzie mi kiedyś żyć. Chciałabym też otworzyć wam oczy.
Być może większość z was będzie z nami stosować tę dietę po to, żeby zajść w ciążę, i to jest super, bo po to tu jesteśmy. Ale jak jesteśmy już po tej drugiej stronie, to nie jesteśmy zwolnieni z dbania o swoje zdrowie przez masę innych rzeczy, które wynikają z PCOS, dyslipidemii, nadciśnienia tętniczego czy z niewydolnej gospodarki węglowodanowo-insulinowej albo z tego, że cierpimy na insulinooporność, jesteśmy bardziej predysponowani do wystąpienia cukrzycy typu drugiego.
Jest tyle rzeczy, o które powinnyśmy zadbać odpowiednią dietą, nawet nie tylko wtedy, kiedy jesteśmy w wieku prokreacyjnym, tylko po to, żeby za chwilę (bo to minie jak mrugnięcie oczkami) czuć się po prostu super. W ogóle nie ma wymówek. Nie ma, że nas plecy bolą czy coś, tylko wszyscy z nami do kółeczka – zapraszam.
A.: Zapraszam, będziemy sobie stękać.
Z.: Najpierw tak, a potem już będziemy, człowieku… Kupiłam sobie zegarek, żeby mnie mobilizował, i on mi mówi: „Wstań i pochodź teraz”. I dlaczego nie wstaję? Bo jestem w pracy, nie mogę, tak? Co to ma być? Jak webinar będziemy robić, to też będę chodzić w trakcie, jak mi powie, że trzeba wstać.
A.: To będzie po webinarze.
Z.: Pewnie tak, ale kiedyś jakiś webinar będziemy robić, rozumiesz? Jakbym wstała i poszła, to dlatego że mi zegarek kazał.
A.: To przeproszę. Zrobię minę i powiem: „Przepraszam was najmocniej, teraz ja będę was tutaj…”.
Z.: „…zabawiać, bo mój zegarek nie mówi”. A jak nam powiedzą jednocześnie, to już… sayonara.
Z.: Okej, żeby nie przedłużać, bo oczywiście to miał być taki wstępik, a my już gadamy i gadamy.
A.: To Akademia od kulis.
Z.: Tak. Chciałybyśmy tyko dać cynk, że jesteśmy tylko ludźmi i że zdarzają nam się dietetyczne wzloty i upadki, te drugie może nawet częściej, niż wam się wydaje. Ale gdy już odpadną te rzeczy, które nas absorbowały, to dostrzegamy to, co np. dostrzegłyśmy teraz i zauważamy potrzebę zmiany. Mamy nadzieję, że wprowadzi ona zdrowy, letni powiew w naszym życiu i że ten wiatr doleci również do was i że w was tchniemy taki fresh.
A.: Bardzo ładne słowo – „fresh”.
Z.: Czy chcesz coś dodać, Aniusiu?
A.: Przyłączam się do słów Zofii.
Z.: Wspaniale, że się przyłączasz. Już jesteś przyłączona! To już się dokonało, okej! To dziękujemy bardzo, zapraszamy do przyłączenia.
A.: Dziękujemy, zapraszamy.
Z.: I życzymy wam miłego weekendu.
A.: Wzajemnie. Wzajemnie? (śmiech)
Z.: Przyłączenie nastąpiło za mocno, musisz się już odłączyć ode mnie. Ściskamy was. (śmiech)
A.: [kaszle] Zadławiłam się… brokułem!
Z.: Ściskamy was bardzo i życzymy wam udanego tygodnia. Pozwólcie, że dokończę, bo moja stara dogorywa.
A.: Już. Dziękuję wam bardzo. To były zdrowe babeczki.
Z.: Mam nadzieję, że ta dieta nas nie zabije.
DIETY https://sklep.akademiaplodnosci.pl/
NEWSLETTER https://akademiaplodnosci.pl/newsletter/