×
W górę
×
Akademia Płodności / Blog / Podcasty / #059 – Płodne przepisy – starcie Zosi i Dudka
czym jest Akademia Płodności
07.12.2021
#059 – Płodne przepisy – starcie Zosi i Dudka

Zimowy jogurtowiec z makiem i jabłkami czy budyń à la brownie z makiem i malinami? Jajecznica na ostro z krewetkami, chili i oliwkami czy owsianka rozmarynowa z pieczonym grejpfrutem? Legalna pizza czy kuminowy burger z indyka? Czyje propozycje wygrają w tym starciu na płodne przepisy – Zosi czy Bartka? Sprawdź, co kryją w sobie zimowe diety, w czym mogą wam pomóc i jak przetrwać zimę bez świeżych warzyw i owoców. Pamiętaj też, aby zapisać się na newsletter – mamy dla ciebie tajny kod zniżkowy i aromatyczny bonus. Co nim jest? Posłuchaj!

Plan odcinka

  1. Challenge – ustalenie zasad
  2. Pierwszy tydzień
  3. Drugi i trzeci tydzień
  4. Kiedy płodna dieta zadziała? Historia
  5. Zimowe herbaty
  6. Czy kupować mrożonki?
  7. W czym zimowa dieta może pomóc?

 

Transkrypcja podcastu Akademii Płodności

Zosia: Musisz to robić tylko dlatego, że jesteś moim starym.

Bartek: W kopalni torfu.

Z.: Dzięki, że jesteś ze mną i siedzimy razem w tym gównie po pachy.

B.: Znów w kopalni torfu, jak codziennie.

Z.: W życiu z Zosinkiem! (śmiech) O matko, jeszcze muszę chyba wstęp nagrać sama, co?

B.: [nuci melodię z intro]

Z.: Możemy cię zatrudnić. Karolu, nie puszczaj muzy, puść starego – wystarczy.

Cześć, tu Zosia i Bartek (chwilowo w zastępstwie Ani). Wspólnie tworzymy Akademię Płodności, w której towarzyszymy parom starającym się o dziecko.

Z.: Hejos w ten grudniowy wtorek!

B.: Dzień dobry.

Z.: Wtorek grudniowy zastał nas szybko i w nieoczekiwanych okolicznościach, dlatego słyszycie po drugiej stronie mikrofonu… Zazwyczaj jest tam moja stara, a dzisiaj jest mój stary. Wypożyczyłam go…

B.: Starego starej.

Z.: Stary, starego, starej… Podczas nieobecności Aniusi staramy się wypełniać te luki. Nie chcemy was zostawić z pustą przestrzenią albo z jakimś dawnym odcinkiem. Mam nadzieję, że stary wam przypadnie do gustu. Pewnie go już znacie, jeśli słuchacie naszych podcastów, bo to nie jest jego pierwszy raz przy mikrofonie.

B.: Wtorek bez podcastu mógłby być słaby. Nie możemy wam tego zrobić.

Z.: To jest główny fan Akademii. Dudku, ludzie cię już znają. Powiedz coś o tym, bo zrobiłam już follow-up do fajnych odcinków z tobą i Michałem, razem mieliśmy też podcast małżeński, w którym się trochę spieraliśmy.

B.: Debiut na antenie podcastu Akademii miałem kilka tygodni temu.

Z.: Miesięcy, człowieku.

B.: Pierwszy raz.

Z.: „Wspominam to bardzo miło”.

B.: Natomiast dzisiaj mam debiut z moją żoną Zofią. Nieco się stresuję, ponieważ…

Z.: Tak? Pierwszy raz nagrywamy tylko we dwoje?

B.: Tak. Wcześniej miałem podcasty z Michałem i mieliśmy odcinek małżeński.

Z.: Aaa, byliśmy w parach, okej. Jakoś tak swojsko się tutaj czuję, chyba dlatego, że mi jednak towarzyszysz od tych kilku lat.

Challenge – ustalenie zasad

Z.: Przejdźmy do rzeczy. Skoro jest grudzień, to mamy dla was to, na co bardzo czekaliście. Od tego zacznijmy, bo wiem, że ekscytacja sięga zenitu. Nie wiem, ile dostałyśmy wiadomości na temat tego, kiedy będzie dieta zimowa. W końcu mogę wam powiedzieć, że już jest. Od wczoraj śmiga w sklepie. Jest to zupełnie nowa edycja. Obecność Dudka jest tu nieprzypadkowa, ponieważ mój stary towarzyszmy mi nie dość, że przy mikrofonie, to jeszcze ostatnio w kuchni. Przygotowywaliśmy razem te potrawy. Ja robiłam jadłospisy z Anią, a Dudi pomagał mi to wszystko „focić” i gotować. Zrobiliśmy sobie challenge i każdy z nas wybrał ulubione płodne przepisy z tych diet.

A jeszcze tylko wam powiem, że jeśli nas słuchacie, to po pierwsze super, a po drugie bądźcie na naszej liście zapisanych na newsletter, bo te diety, na które zaraz wam będziemy robić smaka, są dla newsletterowiczów dostępne z tajnym kodem zniżkowym. Poza tym będziemy jeszcze coś fajnego wysyłać na e-maile. Wszystko wam zaraz powiemy, a wy po prostu się zapiszcie, dobrze?

Ulubione płodne przepisy z diet zimowych

Z.: Jaki przepis wybrałeś jako swój ulubiony i z jakiej diety?

B.: Przepis? Przepisy! To było bardzo trudne, wypisałem sobie kilka.

Z.: No tak, mój stary – freak zdrowego odżywiania.

B.: W ogóle dla mnie płodne przepisy Akademii są najlepsze. To najlepsze dania, jakie kiedykolwiek w życiu jadłem.

Z.: Gdybyście mogli teraz zobaczyć moją minę…

B.: Tak, jestem tym dziwnym człowiekiem, dla którego jakość potraw i walory smakowe wzrastają wraz z ich zdrowotnością. Tak mam, tak zostałem zaprogramowany pewnie przez mój rodzinny dom, głównie przez moją mamę. Od czego zaczniemy, Zosin? Od śniadań? Będziemy omawiać poszczególne posiłki?

Z.: Ja sobie tak nie podzieliłam, bo oczywiście wiadomo, na co mi się zaświeciły oczy, raczej na słodkie rzeczy.

B.: Deserki.

Z.: Powiedz, kogo będziesz omawiał, bo wybierałeś diety dla facetów.

B.: Jadłospis męski.

Z.: Dokładnie tak. Więc Barti opowie teraz o swoich topach. Z którego tygodnia męskiego?

B.: Zacznijmy po kolei, od pierwszego tygodnia.

Z.: To zrobimy challenge. Ty mówisz przepis z diety męskiej z pierwszego tygodnia, a ja z diety damskiej.

B.: Dobrze. Postaram się to krótko omówić, żeby nie przedłużać.

Pierwszy tydzień

B.: W pierwszym tygodniu mamy wyśmienite śniadanie. Jest to gruszkowo-kardamonowy omlet z czekoladą.

Z.: O! I to bym też jadła.

B.: Smak gruszki i kardamonu tak idealnie się tu komponuje. Jeszcze nigdy nie jadłem takiego połączenia, jest naprawdę wyśmienite. Dodatkowo czekolada pokrojona w kostkę, którą dodamy do tego omletu i która rozpuści się podczas jedzenia na ciepło… A jest to śniadanie jak najbardziej legalne. Drugie śniadanie? Czy teraz śniadanie z diety kobiecej?

Z.: Chciałabym dodać taką małą gwiazdeczkę na koniec tego przepisu. Tam jest napisane: jutro zrobię to śniadanko dla swojego Zosinka.

B.: Już raz robiliśmy. W sumie to nie było w porze śniadaniowej, ale…

Z.: Już się stara rozochociła. Już raz w życiu jadłaś, tak? Wystarczy. Dobrze, powiedz, jakie wybrałeś drugie śniadanie. Ja ci zrobię.

Drugie śniadanie

B.: Drugie śniadanie, jakie najbardziej mi smakowało (przygotuję ci je bardzo chętnie), to był zapiekany zimowy jogurtowiec z makiem i jabłkiem. To kolejna rzecz, którą bardzo lubię. Myślę, że wiele osób tak ma. Sugerujemy w przepisie, jak długo to zapiekać, ale jeśli ktoś woli danie bardziej przypieczone, to może tak zrobić. Ja jestem tego zwolennikiem, jeszcze jak coś chrupie na górze, to już w ogóle…

Z.: Co mnie niejednokrotnie ratuje z opresji. Kiedy coś mi się za mocno przypali, to wiem, że stary powie, że było pyszne.

B.: I wtedy mówisz: „Kochanie, specjalnie dla ciebie przygotowałam takie bardziej przypieczone”.

Z.: „Żyćko” zdecydowało, że cała porcja jest dla ciebie. Super są tacy ludzie, którzy zjadają zakalce albo przypalone rzeczy. Polecam, to od razu poprawia samopoczucie, można szaleć w kuchni.

B.: I tak nigdy nie wygram z kokieterią gospodyni, jak ja to nazywam. „To ciasto mi nie wyszło! No nie, jest takie niedobre!”.

Z.: To jest zaprogramowane, kobiety tak mają. Ja tak mam po babci, wyssałam to z mlekiem matki. Trzeba coś takiego powiedzieć, bo domagamy się wtedy komplementów.

B.: Wszyscy wiedzą, o co chodzi, nie musimy tego tłumaczyć.

Z.: Wy mówicie, że wcale nie, jest pięknie i wtedy ja rosnę. Trochę musimy przyspieszyć.

Obiad

B.: Obiad.

Z.: Tak.

B.: Grzybowy makaron w sosie na bazie ricotty z rukolą i orzechami włoskimi.

Z.: Przyznaję, że jadłabym.

B.: Makaron, rukola, ricotta i orzechy włoskie, które jeśli nam się trafiają w kęsie i je rozgryziemy – to jest po prostu bomba smaku.

Z.: Nie no, stary, ja aż tak pięknie nie potrafię opowiadać. Już czuję, że wygrasz ten challenge. A ja też mam pyszne rzeczy.

B.: Chcę powiedzieć o orzechu. Gdy go rozgryzamy – wybucha smakiem. Orzechy mają takie właściwości, że jeżeli je dodamy np. do sałatki, to może nam się wydawać, że nic takiego w niej nie będzie, same warzywa, ale trafi się taki orzeszek i on…

Z.: Robi robotę.

B.: Bardzo fajnie się je takie dania. Tyle z pierwszego tygodnia.

Z.: Ja też mam kilka rzeczy wybranych, ale nie wiem, czy nie chcę się poddać. Trochę mi skrzydełka opadły, bo już bym poszła jeść to, o czym opowiadałeś.

B.: Oddaj fartuch.

Z.: Jeszcze się jednak nie poddaję. Kobieta, zima, tydzień pierwszy. Mamy dla pań np. takie rzeczy na drugie śniadanie (musze przełykać ślinę) – budyń à la brownie z makiem i malinami. Konsystencja typowo budyniowa, nabieracie sobie trochę łyżeczką i jeszcze macie tam malinki, które można podać na różny sposób. To mój top. Ale zbliżam się jeszcze do takiego najfajniejszego, np. na śniadanie mamy pancakes jabłkowo-cytrusowe z makiem i orzechami włoskimi, które – jak to określił mój stary – wybuchają smakiem.

Dla tych, którzy nie są w teamie Zosinek, czyli nie mogliby tak jak ja jeść wszystkiego na słodko na śniadanie, obiad i kolację, mam taką propozycję: makaron w sosie jogurtowym z kurczakiem, szpinakiem i suszonymi pomidorami. To jest bardziej team Aniusia. I na koniec moja ulubiona pozycja z drugiego śniadania – laskowy deser monte z malinami. Już nie będę nic mówić, bo się zaleję śliną i to będzie wszystko.

Drugi i trzeci tydzień

Z.: Bardzo nam długo schodzi na gadaniu o żarciu, więc musimy teraz tylko powiedzieć, co jest w drugim i trzecim tygodniu, i już możemy rozmawiać dalej.

B.: Dobrze, przyspieszamy w takim razie. Drugi tydzień męski. Śniadanie: jajecznica na ostro z krewetkami, chili i oliwkami.

Z.: Versus śniadanie top z diety dla kobiet, tydzień drugi: owsianka rozmarynowa z pieczonym grejpfrutem.

B.: Mmm… Może być pyszne. Nie może być – jestem o tym przekonany.

Z.: A co masz z drugiego tygodnia męskiego na drugie śniadanie?

B.: Niczego nie wybrałem, ale pamiętam, że jak przygotowywaliśmy te drugie śniadania, to były tam świetne smoothies. Nie wiem dokładnie, które były w drugim tygodniu…

Z.: Ja też nie.

B.: Ale pamiętam, że jak nie było cię w kuchni, to je wypijałem, bo pomyślałem, że ty już ich nie będziesz chciała. Były przepyszne. Świetnie skomponowane, a połącznia smaków tak nieoczywiste.

Z.: Mój stary – najwierniejszy fan diet Akademii. To jest to. To ja wam powiem, co jest na drugie śniadanie w dietach dla kobiet. Orkiszowo-drożdżowe racuchy z jabłkiem i pistacjami.

B.: Z pistacjami!

Z.: Przechodzimy do trzeciego tygodnia?

B.: A obiad i kolacja?

Z.: To powiedz, co masz, i lecimy do kolejnego tygodnia.

Płodne przepisy – przekonaj się do roślinnego białka

B.: Obiad: makaron z klopsikami roślinnymi w sosie paprykowo-pomidorowym. Tutaj też są orzechy włoskie.

Z.: Już nie opowiadamy!

B.: Ale krótko o roślinnych źródłach białka. Swego czasu byłem człowiekiem, który w ogóle nie przyjmował do wiadomości, że można uznać za posiłek danie bez mięsa. Zaraz robiłem się głodny.

Z.: Jezu! Pamiętam te straszne czasy!

B.: Jak sobie teraz o tym pomyślę, to…

Z.: Parówą trochę byłeś.

B.: Jakiś głupi byłem. W międzyczasie Zosia zapoznała mnie z badaniami na temat spożycia białka ze źródeł roślinnych i zwierzęcych – przekonały mnie. Zacząłem próbować różnych produktów, które stanowią roślinne źródło białka. Dzisiaj naprawdę stwierdzam, i mówię to z przekonaniem, że można z nich zrobić świetne dania i w ogóle nie odbiegają one od potraw mięsnych. Podsumowując: nie warto robić sobie w głowie blokady, że musi być mięso, bo robimy to dla własnego zdrowia. Warto zaryzykować, spróbować. Jestem w stanie powiedzieć, że tydzień, dwa tygodnie i już ten nawyk nam się zmieni.

Z.: Mój stary jest optymistą. Teoretycznie badania mówią, że na wyrobienie tego nawyku potrzebujemy trochę więcej czasu, ale może po tych dwóch tygodniach będzie już łatwiej.

B.: Spróbujcie. Kolacja.

Z.: Zaraz, zaraz, stop! „Jestem bardzo wdzięczny swojej żonie, że poszerza moje horyzonty”.

B.: Chciałem to powiedzieć.

Z.: Tak! Już chciałeś gadać o następnym przepisie.

B.: Po kolacji chciałem powiedzieć właśnie o tym, aby podsumować cały tydzień.

Z.: Nie chciał, nie wierzcie mu. On teraz robi piękne oczy i ściemnia. To jest nieprawda, nie chciał tego powiedzieć, muszę się tu łasić o każde komplementy.

B.: Drodzy słuchacze, gdyby nie moja żona, jadłbym dalej kiełbasę.

Z.: (śmiech)

B.: Na śniadanie, obiad i kolację.

Z.: Nigdy tak nie było, ale dobrze, już przesadźmy z tymi komplementami dla starej. Dajcie się przekonać do białka roślinnego – niech to będzie wniosek z tej całej historii.

Bombowa kolacja

B.: Czy mogę wjeżdżać z bombą kolacyjną?

Z.: Możesz, proszę bardzo.

B.: To jest hit. Nie wierzę, aby był ktoś, komu to nie posmakuje i kto chętnie tego nie zje. Jest to legalna razowa pizza.

Z.: [nuci melodię] Tu zamówiliśmy takie efekty, właśnie sypie się brokat, lecą balony. To jest hit, to prawda. Aż zazdroszczę, że chłopy to mają. Na bazie diety męskiej jest zbudowana także dieta dla par, więc możecie się nią rozkoszować. Zrobiłyśmy to celowo z Anią, żeby pizza była i w dietach dla par, i w męskich, bo wiedziałyśmy, że będzie na nią szał. To było specjalne zagranie, dlatego prawdopodobnie ten challenge wygrasz ty właśnie przez tę kolację. Ale jeszcze spróbujmy.

B.: Myślę, że tutaj w ogóle nic nie trzeba dodawać. Legalna razowa pizza – to wszystko.

Z.: To prawda. Pokażemy wam ją. Czy to już są twoje wszystkie płodne przepisy? Bo jeszcze mamy tydzień trzeci.

B.: Również go mam.

Z.: To ja wam szybko powiem, co w nim jest, np. podam dwie potrawy: u kobiet zjemy np. kuminowy burger z indyka, z kaszą i sałatką, ale również coś tak pysznego jak tarta lekka kurkumowa z orzechowym budyniem i gruszką.

B.: Pyszności, pyszotki. W męskim jadłospisie w trzecim tygodniu na śniadanie jest migdałowa owsianka z mango – bardzo proste śniadanie. Ten smak migdałowy z mango komponuje się świetnie… Przepyszne śniadanie – legalne, bardzo zdrowe, szybkie do przygotowania. Drugie śniadanie – mówiłem już o smoothies, ale wyjątkowo smakowało mi smoothie żurawinowe.

Z.: I kropka.

Polemika małżeńska

B.: Obiad z trzeciego tygodnia. Bardzo wspaniale wyszedł nam dorsz z dynią, kaszą i sałatką z kiszonej kapusty. Świetnie to smakowało, rewelacyjne zestawienie składników. Kolacja: bardzo męska, kolejna bomba po pizzy: rozgrzewająca tortilla meksykańska.

Z.: Kurka wodna, stary. Już mnie wnerwiasz. Skończyłeś już triumfować?

B.: Skończyłem.

Z.: Cudownie. Zostawiamy was z tym. To miał być krótki wstęp, ale oczywiście polemika małżeńska przecież musi się pojawić. Każda okazja do wzajemnego dania sobie prztyczka w nos jest dobra.

B.: Powinnaś powiedzieć: „Wygrałeś, więc w tym tygodniu już wiem, kto gotuje”.

Z.: Stary, niech tylko się to wyłączy i nie nagrywa.

Kiedy płodna dieta zadziała? Historia

Z.: Chciałabym teraz przejść do meritum naszego podcastu. Od czasu, kiedy nie ma webinarów, rzadko omawiamy różne historie. Pokazujemy wam niektóre na Instagramie, ale nie ma w tym naszej narracji. Gdy się przygotowywałam do nagrania, znalazłam przypadek z ostatniego z naszych webinarów. I tak jak wcześniej czerpaliście z nich wiedzę, tak możemy to teraz zacząć przekładać na podcasty.

Pozwolę sobie przeczytać wam jedną historię. Lubię ją o tyle, że ta nadzieja, o której pisze autorka, pojawia się u większości z was, kiedy zaczynacie stosować dietę na zasadzie: miałam nadzieję, że te diety pomogą już przy pierwszym cyklu. I często tak jest, oczywiście bardzo wam życzę, aby tak było, ale musicie sobie zdawać sprawę, że czasami potrzeba więcej czasu, żeby posprzątać trochę w organizmie. I tyle, z tym was zostawiam.

Pozwolę sobie teraz przeczytać historię małego człowieka, który już od dawna jest na świecie. Posłuchajcie.

Historia

Jak ja marzyłam, żeby zaleźć się wśród tych szczęśliwych, które do was piszą, że w końcu po latach się udało. I przyznaję – szybko zaczęłam wątpić. Miałam nadzieję, że diety pomogą już przy pierwszym cyklu. Po drugim nieudanym cyklu serio zaczęłam wątpić w te wasze piękne historie. Przestawałam wierzyć moc natury. Ciąża pojawiła się chyba przy czwartym cyklu na diecie, po roku od poronienia. Nasze szczęście nie trwało jednak długo. Okazało się, że to ciąża pozamaciczna. Po powrocie ze szpitala ciężko było znów wrócić do waszych diet.

Zdobyłam się na siłę, żeby znów zawalczyć, po wiosennym webinarze, choć w głębi duszy zaczynałam się godzić z tym, że nie będziemy rodzicami. Po latach starań zaczęłam swój „projekt żyćko”. Zainwestowałam w rozwój osobisty, odnowiłam kontakty, które urwały się przez niepłodnościowe dołki, zaczęłam na nowo żyć i cieszyć się tym, co mam. Dokładnie po roku od pierwszego webinaru, kiedy podjęłam decyzję, by zawalczyć o zdrowie wraz z waszymi dietami, chwilę po tegorocznym, jesiennym webinarze, zobaczyłam upragnione dwie kreski, a dzisiaj mamy 13. tydzień i wszystkie badania w normie.

Cieszę się każdym dniem z moim maleństwem i codziennie proszę Boga o kolejny szczęśliwy dzień. Uwielbiam czytać wasze e-maile i już nigdy nie zwątpię w prawdziwość tych historii. Tak niewiele trzeba zmienić w swoim życiu, żeby dostać tak wiele. Pozdrawiam was serdecznie.

Kilka kroków do przodu

Z.: Potem dostałyśmy jeszcze zdjęcie malucha w okolicach 10. czy 11. tygodnia, kiedy mały człowiek wygląda jak kosmonauta (tak określam to stadium, wiecie – wielka głowa, wielki brzuszek, malutkie rączki i nóżki, gdzieś sobie lata w tej przestrzeni, która wygląda na USG jak ciemnie pole).  Później otrzymałyśmy meldunki po badaniach prenatalnych i wiedziałyśmy, że dziecko rośnie jak na drożdżach. I tego wam bardzo życzę.

Byłoby super, gdybym mogła wam zagwarantować, że poprawa nastąpi po pierwszym miesiącu na diecie. Nie jestem w stanie tego zrobić, ale mogę was zapewnić, że przejście na zdrową dietę zawsze sprawia, że jesteście o te kilka kroków do przodu, niż gdybyście jej nie stosowali. Bez względu na to, z czym się mierzycie. Są takie jednostki chorobowe, na które mamy większy wpływ, a są takie, na które mamy mniejszy, ale to nie jest tak, że ta dieta nigdy nie jest pomocna.

Zimowe herbaty

Z.: Teraz przechodzimy do pięknych zdjęć, które robiliśmy do herbat zimowych, i duży udział w tym miał również mój Dudek. I to jest kolejny moment, w którym zaprosimy was do zapisania się na…

B.: Newsletter.

Z.: Dokładnie tak, bo będziemy rozdawać płodne przepisy na dwie superzimowe…

B.: Herbaty.

Z.: Dokładnie tak. Pierwsza z nich…

B.: Herbata zimowa numer jeden.

Z.: To będzie opcja ze skórką gruszki, jabłka na bazie zielonej herbaty.

B.: Od razu mogę komentować?

Z.: Możesz.

B.: Bardzo ważne, aby była to skórka, jeśli wam się uda, z całego obranego owocu. Jeden koniec skórki opieramy na krawędzi szklanki, a reszta tworzy piękną spiralę, która opada.

Z.: Oh my God! Stary!

B.: To są takie artystyczne herbatki.

Z.: Jakieś nowe pokłady artyzmu w tobie odkrywam podczas tego podcastu. Jak ty pięknie potrafisz opowiadać. Ale może to dlatego, że to był twój pomysł z tą spiralą.

B.: Przyjemnie się wtedy pije taką herbatkę, jeśli ona nie tylko pysznie smakuje, lecz także dobrze wygląda. Skórka z jabłka lub gruszki nie jest przypadkowa, ponieważ ma ona wiele aromatów. Nie ma?

Z.: No jasne, że ma. Natomiast w tej całej herbacie i wśród składników, które się w niej znajdują, są również takie, które mają działanie przeciwzapalne i wymiatają nam wolne rodniki. Ale nie będę więcej zdradzać, bo to jest przecież przepis dla osób zapisanych na newsletter.

Herbata z rozmarynem

Z.: A druga herbata (też autorstwa mojego starego, ja tylko sprawiłam, żeby była przeciwzapalna i propłodnościowa) w sumie też jest piękna. Tam jest plaster pomarańczy, w który się wbija dookoła goździki. Ładnie wygląda, jak jakaś rozeta.

B.: Rozmaryn. Zdradzę ten kolejny składnik.

Z.: Zdradź!

B.: Który podkreśla walory wizualne tej herbaty. Uwalnia się z niego i smak, i wspaniały zapach. Wiadomo, że jeżeli chcę, żeby napój był bardziej aromatyczny, to można sobie dodać więcej rozmarynu, ale jeżeli ktoś chciałby delikatnych nut zapachowych, to nie musi nic robić, tylko po prostu pić taką herbatkę. Tak wspominam jej spożywanie. Tłukłem łyżką ile się da w ten rozmaryn, bo go kocham.

Z.: Potwierdzam.

Czy kupować mrożonki?

Z.: Przejdę teraz do kolejnego aspektu, który bardzo często pojawia się w waszych wiadomościach. Skupimy się na tym, co możemy zrobić zimową dietą w waszych organizmach. Jak możemy w nich posprzątać w momencie, w którym nie ma świeżych warzyw, owoców, trzeba sięgać po mrożonki. To jest właśnie kolejne pytanie, które chciałam ci zadać. W sumie to dobry moment, żeby to powiedzieć – mój mąż jest zawodowo związany z przetwórstwem żywności. Często pytacie o to, czy mrożonki są okej, czy lepiej kupować świeże produkty, mimo że są trochę droższe, ale może właśnie bardziej wartościowe. Jak to jest?

B.: Jestem obrońcą mrożonek. Jestem zwolennikiem spożywania warzyw i owoców świeżych, jeśli akurat jest taka możliwość. Chodzi tu o produkty, które są świeże, bo urosły i dojrzały w Polsce albo w jej pobliżu, które są zebrane w sezonie właściwym dla danego gatunku. Jednak owoce miękkie nie jesteśmy w stanie przechowywać dłużej w inny sposób niż po ich przetworzeniu, np. poprzez zamrożenie. W związku z tym jestem zwolennikiem spożywania zimą truskawek mrożonych, a nie importowanych z ciepłych krajów. Stawiam na nasze polskie truskawki, które dojrzewały w szczycie sezonu, kiedy słońce grzało i wspomagało dojrzewanie tych owoców. To bardzo ważne, aby owoce, które spożywamy, były zebrane w szczycie sezonu, ponieważ wtedy są najbogatsze w składniki odżywcze, na których nam najbardziej zależy.

Mrożenie jest chyba jedną z najlepszych metod utrwalania żywności, która w najmniejszym stopniu redukuje walory odżywcze. Teraz wchodzą już nowoczesne techniki, jak zamrażanie szokowe w ciekłym azocie, liofilizacja – one też świetnie utrwalają żywność i redukują straty wartości odżywczych. Liofilizowane produkty nie są jeszcze tak dostępne, już się pojawiają na półkach w sklepach, ale nie ma ich zbyt dużo.

Z.: I są stosunkowo drogie.

B.: Tak.

Nie bój się mrożonek

B.: Podsumowując: zimą zachęcam do spożywania mrożonych owoców i warzyw, które zostały zebrane w Polsce, w szczycie sezonu, kiedy ich wartość odżywcza była najlepsza z możliwych.

Z.: I ja się muszę z moim starym zgodzić i Aniusia też, gdyby tu była, toby się zgodziła. Jeśli macie nasze diety, to wiecie dobrze, że tam jednym z podpunktów jest to, że jak najbardziej można używać mrożonek. Jest to też dość istotne ze względów ekonomicznych, bo mrożonki są po prostu tańsze w porównaniu do tego, ile gramów zamrożonych borówek będzie w paczce za 10 zł, a ile kupicie za tę sumę świeżych. To będzie mała porcja, która przyjechała skądś, gdzie słońce rozpieszcza bardziej niż Polsce.

B.: Albo słońce, albo sztuczne światło w szklarniach i halach.

Z.: To prawda. Tak że nie bójmy się mrożonek. To jest naprawdę dobra opcja, szczególnie teraz, kiedy nie można samemu sobie zebrać truskawek, malin, borówek, jagód. Jest na to krótki sezon, trzeba te owoce zamrozić. Jesteśmy wdzięczni, Dudku, takim ludziom jak ty, którzy to dla nas robią. Dziękujemy bardzo, że dbacie o to, żebyśmy mieli zimą co jeść. Kochany!

B.: Chciałbym jeszcze tylko dodać, że popieram żywność ekologiczną, certyfikowaną.

Z.: To prawda. Mój stary jest freakiem.

B.: Oczywiście jest ona droższa, ale wiem, że ludzie mają przeróżne doświadczenia, jeśli chodzi o ekologię. Moje są takie, że naprawdę warto. Wierzę w nią nie dlatego, że ktoś mi o tym powiedział albo o tym przeczytałem, tylko sam bardzo długo pracowałem z ekologicznymi produktami i w moim przypadku była to w stu procentach prawda kontrolowana bardzo ściśle. Jestem przekonany, że bioprodukcja, w której uczestniczyłem, była naprawdę ekologiczna, dopilnowana, z odpowiednimi certyfikatami.

Z.: Kropeczka.

W czym zimowa dieta może pomóc?

Z.: Trochę nam się rozciąga ten podcast, więc odpowiem jeszcze na jedno pytanie, które bardzo często pada, czyli co możemy zdziałać w waszych organizmach zimą poprzez stosowanie naszych diet.

Co daje płodna dieta?

Z.: Jednym z częstszych problemów, jaki zgłaszacie, jest to, że ciałko żółte jest niewydolne, czyli jest po prostu za mało progesteronu. Pytacie, czy jesteśmy wtedy w stanie zrobić coś dietą. Są takie przesłanki, że tak. Na przykład możemy zwiększyć ukrwienie w ciałku żółtym, co sprawia, że samo to poprawia wartości progesteronu. Ważna jest też odpowiednia podaż cholesterolu, który jest składnikiem hormonów, takich jak progesteron. Robimy to poprzez diety i nie można dać na to najlepszej wskazówki. Mogę wam powiedzieć, że warto jeść buraki i to będzie prawda, ale to jednak za mało. Bardzo się staramy, aby te diety wam w tym pomagały.

I jeszcze chcę wam powiedzieć, że coraz częściej zdarzają się szczupłe dziewczyny z PCOS. Wtedy czujecie się trochę zwolnione z obowiązku stosowania diety, bo przecież u was nie trzeba redukować masy ciała. To prawda, nie trzeba. Natomiast dieta u kobiet z PCOS bez nadmiernej masy ciała jest obligatoryjna. I niech was przekona to, co mówią badania, że kobiety z PCOS, nawet szczupłe, są bardziej niewydolne antyoksydacyjnie, czyli mają większy proces zapalny.

I kolejne badanie, które mówi o tym, że jeśli gdzieś w organizmie toczy się stan zapalny (to jest niezależne od insulinooporności i otyłości), to wtedy komórki jajników tych kobiet są stymulowane do produkcji androgenów. Może u was zachodzić taki mechanizm, a nie ten, o którym najczęściej mówimy, czyli że insulina stymuluje komórki tekalne jajników do wydzielania androgenów. Dzieje się to na zasadzie różnych mechanizmów. U pań, które mają nadmierną masę ciała, może to przebiegać trochę inaczej niż u tych szczupłych. Te mechanizmy mogą się na siebie nakładać. Wniosek jest taki, że dieta jest konieczna, koniec kropka. Ale fajna jest ta dieta, jak słyszeliście na początku. Ja już bardzo chciałabym ją stosować.

Płodne przepisy dla par

Z.: Pamiętajcie, że te wszystkie potrawy, o których opowiadał Dudek, znajdują się również w dietach dla par. To nie jest tak, że tutaj panowie tylko wygrywają. Musimy zrobić trochę remis. Gdybyście chcieli to stosować razem, bo te rzeczy zabrzmiały dla was pysznie, to wiedzcie, że te wszystkie pyszności znajdują się również tam. Da się z tego jakoś wspólnie wybrnąć – zmykać do kuchni i gotować wspólnie.

B.: I jeść wspólnie.

Z.: I radochę jeszcze z tego mieć.

B.: Coś pięknego – gotować razem, zjeść razem.

Z.: Pięknie!

B.: I muszę to powiedzieć: i jeszcze to wszystko jest zdrowe.

Z.: Okej.

B.: Pyszne.

Z.: To prawda. Życzę wam takiego podejścia do świata, jakie ma mój mąż. I sobie życzę, bo zazdroszczę mu tego. Bardzo chciałabym tak mieć. Jak się tylko dowiem, że ta nie najsmaczniejsza rzecz jest zdrowa, to jakoś chętniej ją zjem – on tak ma. Nie wiem, skąd to się bierze, skąd ona ma ten gen. Czy to się da jakoś mi przekazać? Możesz mnie tym zarazić? Chuchnąć?

B.: Powinnaś to mieć, o ile umiałoby to na ciebie przejść.

Z.: Damn it! Sprawa stracona. To niech w takim razie na was to przejdzie przez ten podcast. Rozgadaliśmy się, miało być krócej. Życzymy wam miłego wtorku, zostawiamy was z życzeniami pysznej kawusi. Tak?

B.: Pysznej kawusi i kapusi, wiadomo.

Z.: I życzymy wam udanego tygodnia. Trzymajcie się i do usłyszenia w następnym podcaście.

B.: Do usłyszenia.

________
-10% dla osób zapisanych na newsletter tylko do 09.12 do godziny 23:59 🥳
___________