×
W górę
×
Akademia Płodności / Blog / Podcasty / #062 – Jak powiedzieć o ciąży?
czym jest Akademia Płodności
08.03.2022
#062 – Jak powiedzieć o ciąży?

Byłyśmy po obydwu stronach. Wielokrotnie ktoś informował nas o tym, że spodziewa się dziecka, a innym razem to my przekazywałyśmy tę wiadomość bliskim, którzy walczyli z niepłodnością. Za każdym razem było to bardzo trudne. Taka wiadomość boli, to strzał prosto w serce. Jak powiedzieć o ciąży, gdy wiemy, że ktoś stara się o dziecko? Jak zrobić to w taki sposób, by zabolało chociaż odrobinę mniej? Ten odcinek stworzyłyśmy wspólnie z wami. Posłuchajcie, co mamy do przekazania.

 

Plan odcinka

  1. Wracamy!
  2. Jak powiedzieć o ciąży? Nasze rady
  3. Jak to przekazać, by wzmocnić relację
  4. Wasze doświadczenia

Transkrypcja podcastu Akademii Płodności

Zosia: Rozwiązać umowę korporacji chyba pójdę! (śmiech) Dzień dobry, jak tu rozwiązać działalność? Bo mojej starej odwaliło. Dobrze, teraz trzeba… Nie zapominałyśmy wstępu? Trzeba to sprawdzić, spróbujmy to pocisnąć bez przypominajek.

Cześć, tu Ania i Zosia. Wspólnie tworzymy Akademię Płodności, w której towarzyszymy parom starającym się o dziecko.

Wracamy!

Ania: Dzień dobry, dzień dobry!

Z.: Wow! Odkurzony wstępik, niezapomniany! Dzień dobry!

A.: Dzień dobry, dzień dobry. Tak naprawdę mogliście nas słuchać co tydzień, bo przypominałyśmy nasze podcasty, ale teraz jest nowy odcinek.

Z.: Powiew świeżości! Słuchajcie, życie nas wgniotło w ziemię. Spodziewałyśmy się, że spotkamy się wcześniej, żeby coś nagrać, że nie będzie tak wielkiej luki, no ale – żyćko! Bardzo się cieszymy, że wracamy i że może uda się utrzymać cykliczność. Będziemy robić co w naszej mocy, by nagrywać te podcasty z zapasem, żebyście mogli mieć coś świeżego co dwa tygodnie. I fajnie was tutaj powitać po wielu perturbacjach życiowych cały czas w takim samym składzie.

A.: Bardzo fajnie.

Z.: Wracamy z nową energią, z nowymi pomysłami po przewietrzeniu głowy.

A.: Po farbowaniu głów. Obcięciu – nie głów, tylko włosów.

Z.: Ja tylko ścięłam trzy czwarte swoich włosów.

A.: Nowy sezon w Akademii Płodności.

Z.: Nowe twarze. To prawda, wyglądamy nawet jak na nowy sezon. Dzisiaj będziemy mówić na temat, do którego współtworzenia zaprosiłyśmy was ostatnio na Instagramie. Jeśli jesteście tam z nami, to pewnie już wiecie, o czym mowa, a jeśli nie jesteście, to was tam koniecznie zapraszamy. To medium, na którym najwięcej się dzieje. Tam jesteśmy codziennie, tam publikujemy najwięcej smaczków, przemycamy trochę rzeczy z naszego życia. Nazywamy się tam – uwaga – Akademia Plodności. Czy jest to zaskoczeniem?

A.: Nie! Jest Akademia…

Z.: Podłoga, czyli taki ukośnik, co leży na ziemi.

A.: Na podłodze. Tylko ten krótszy chyba, bo są dwa.

Z.: Komplikujesz! Komplikujesz.

A.: Bo to jest bardzo ważne!

Z.: Jak wpiszecie „Akademia Plodności”, to „będzie”.

A.: Tak, dokładnie tak.

Z.: Wbijajcie na „insta”, tam będziemy mieć ze sobą stały kontakt.

A.: Jak jest coś do poinformowania, to tam najpierw leci.

Z.: No i tam jest też was najwięcej.

Jak powiedzieć o ciąży?

Z.: Ale w ogóle – dlaczego zaczęłam mówić o Instagramie, bo już oczywiście popłynęłyśmy. Dlatego że tam właśnie zadałyśmy wam pytanie i zaprosiłyśmy was do zaangażowania się w ten bardzo trudny temat. Dotyczy on tego, co zrobić, kiedy w końcu znajdziemy się tam, gdzie każda z nas chce być, czyli kiedy w końcu będziemy w ciąży, i jak poinformować o tym drugą stronę. W jaki sposób zrobić to najdelikatniej jak to jest możliwe i czy w ogóle da się to zrobić w taki sposób, żeby to nie było bolesne. Jak powiedzieć o ciąży.

Po pierwsze, jak wy chciałybyście to usłyszeć, jeśli do takiej sytuacji dojdzie, bo prędzej czy później dojdzie, to będzie dotyczyło kogoś z bliższego albo dalszego otoczenia. Biorę głęboki wdech, bo to nie jest łatwy temat. Dlatego też zapytałyśmy o wasze doświadczenia i w sumie skrzynka wybuchła.

A.: Udało się złączyć te wiadomości, nawet powtarzające się fragmenty, i pozwolimy je sobie odczytać w trakcie podcastu. Gdy przygotowywałyśmy się do tego nagrania, uznałyśmy, że nie ma jednej recepty. Aczkolwiek jest kilka elementów wspólnych, które dają pewne odniesienie do tego, jak powiedzieć o ciąży osobie starającej się o dziecko i w jaki sposób ta informacja jest przez was najlepiej…

Z.: Procesowana. Emocjonalnie i wszelako.

A.: Tak, przyjęta.

Jak powiedzieć o ciąży? Nasze rady

Z.: Ale zanim zaczniemy odczytywać te wiadomości, to może same się podzielimy radami. Jakie są twoje? Gdybyś miała uzupełnić to okienko, to co byś napisała? Jak powiedzieć o ciąży? Bo jeszcze użyłaś określenia „osobę, która wiemy, że się stara o dziecko”. A jeśli np. ona się stara, ale robi to po cichu od lat, w skrytości swojego domu? Nie każdy będzie miał to wypisane na czole. Z góry trzeba założyć, że należy to zrobić po prostu delikatnie.

A.: Tak, dokładnie tak.

Z.: To nigdy nie zaszkodzi.

A.: Dokładnie tak.

Jak powiedzieć o ciąży komuś, kto się stara o dziecko?

A.: I aby poświęcić tej informacji i temu wydarzeniu (nazwijmy to tak, aczkolwiek to nie musi być wielkie wydarzenie) chwilę uwagi. Aby to nie było rzucone w locie, np. idę na zakupy, patrzę w telewizor, puszczam bąka i mówię: „A, wiesz, Kasia jest w ciąży”. Spójrzmy tej osobie w oczy i powiedzmy – to jest taki moment, że chyba możemy nie bagatelizować tej informacji. To jest jeden sposób.

Ale też zgadzam się z tym, co odpowiedziałyśmy na jedną z wiadomości. To jest bardzo trudna sytuacja i dla kogoś po drugiej stronie może się ona okazać smutną. Mówię to w odniesieniu do wiadomości, w której dziewczyna pytała nas, jak poinformować o ciąży przyjaciółkę, która się stara. Wydaje mi się, że warto tutaj być przy tej osobie, powiedzieć jej wprost, nie ukrywać tego, nie odwlekać tej informacji, bo sama bym się źle poczuła, gdybym się dowiedziała na samym końcu i została zbagatelizowana w swoim otoczeniu. Jeśli tworzymy jakąś grupę, to dlaczego ktoś mnie traktuje jak obcą? Tak bym się poczuła, że nie zasługuję na to, żeby zostać poinformowaną, tylko dowiaduję się ostatnia, ktoś to przede mną ukrywa.

Również wiele z was przez to, że dowiedziały się o ciąży jako ostatnie ze względu na to, że nie wiadomo było jak to powiedzieć, czuły się urażone. To nie informacja o ciąży spowodowała ten smutek, tylko to, że zostaliście potraktowani w ten sposób. W tych przewijających się wiadomościach najgorsze było również to, jeżeli dowiadywaliście się gdzieś po kątach. Od kogoś, a nie od waszych przyjaciół, znajomych – osób, które powiedziały wszystkim w waszym gronie, tylko nie wam. To jest jeden z wątków, który chciałabym poruszyć.

Jak to przekazać – jakimi słowami?

A.: Drugą sprawą jest to, że ważne są słowa, jakimi zostanie przekazana ta informacja. Może nawet zacytuję fragment wiadomości, którą sobie wyobrażam. Ja bym to powiedziała w ten sposób: „Wiem, że ta informacja może cię zranić. Wiem, że jesteś w tej trudnej sytuacji. Rozumiem twój ból i rozumiem, że może nie skoczysz pod sufit i wiem, że może cię to zaboleć bardzo mocno. Wiedz proszę, że jestem przy tobie całym sercem i wiem, co teraz czujesz, wiem, że to jest dla ciebie ciężka sytuacja, ale jestem. Jeżeli chcesz płakać, to płacz przy mnie. Jeżeli chcesz krzyczeć, to krzycz przy mnie. Na to wszystko jest w moim świecie miejsce – na to, co czujesz, bo jesteś dla mnie ważną osobą”.

Wydaje mi się, że po takiej informacji, pomimo że ona może spowodować ból rozdzierający serce, będzie nam łatwiej ją przełknąć, kiedy usłyszymy, że mogę się popłakać, że ta druga osoba mnie rozumie i czuję wtedy, że nasza przyjaźń dzięki temu rośnie. Jeżeli jesteśmy przyjaciółmi, bo tutaj trzeba też rozróżnić to, kogo chcemy poinformować o ciąży i na jakim etapie relacji jesteśmy. Ale ustaliłyśmy, że robimy to delikatnie, niezależnie od tego, kto by to był.

Z.: To może być wspólnym mianownikiem dla wszystkich osób – czy to jest przyjaciółka, czy to jest znajoma z pracy. O Boże! Tu jest sporo chaosu w tych wypowiedziach, bo chcemy złapać dużo wątków.

A.: Dokładnie tak.

Z.: Miał być prosty tip, a ta wypowiedź urosła do elaboratu, ale ciężko to zebrać w taką…

A.: Jedną całość, jedne słowa.

Z.: Żeby to jeszcze było w miarę uniwersalne.

Nasze rady

Z.: Chciałam zapytać o to, jakie masz rady. To, co powiedziałaś na początku – nie odciągać tego w czasie, poświęcić uwagę na emocje, które się pojawią, nie rzucać tego w przelocie. Trzeba się też spodziewać, że po drugiej stronie może być różnie. Na zasadzie: „Jestem tu przy tobie, możesz przy mnie płakać, jeśli teraz tego potrzebujesz, ale jeśli w tym momencie nie chcesz przy mnie być, to biorę to na klatę i rozumiem. Nie czuj się zobowiązana teraz, kiedy w moim towarzystwie czujesz się niekomfortowo, bo musisz to przepracować w swojej głowie i w swoim sercu, kiedy marzysz o tym, żeby iść i to przepłakać, ale nie przy mnie – ja to też akceptuję i muszę to wytrzymać”.

Zwłaszcza jeśli wiem, że ta osoba jest ciągle po tej drugiej stronie. To jest bardzo trudne. Ważne jest to, aby nie odciągać tego w czasie. Żeby się nie zdarzyło tak, że może jeszcze się dowie od kogoś z boku – nie, że na końcu i od nas samych, ale np. od osób pobocznych.

Stanęły mi przed oczami dwa wspomnienia, kiedy czułam się najgorzej na świecie przez to, że dowiedziałam się przypadkowo. Nie będę używać imion, bo to moja bliska rodzina. Raz dowiedziałam się przez telefon od kuzyna. Na zasadzie: pójdziecie z nami na sylwestra, bo oni nie mogą, bo przecież ona jest w ciąży. I to było takie… „Kurwa, to jest niemożliwe, jak to? Przecież oni by nam na pewno powiedzieli. Dudek! Ty coś wiedziałeś?”. Jemu też było wtedy przykro. Pamiętam to. „Nie, to jest na pewno jakieś nieporozumienie. Na pewno by nam powiedzieli”. A potem jest taka cisza… „A co, jeśli nie?”. I tak było, że czekali. Zrobiła się z tego niezła chryja, bo chyba zakładaliśmy w tej relacji trochę za dużo niż otrzymaliśmy. Później było, że nie wiedzieli, jak nam to powiedzieć.

Informowanie podczas rodzinnych spotkań

Z.: A druga sytuacja, wcześniejsza, trochę już zapomniana, ale… Zobacz, wspomnienia jednak są wiecznie żywe, bo od razu sobie o tym przypomniałam, jak zaczęłaś mówić o odciąganiu w czasie. Też poczułam się wtedy strasznie. To było na jednej z imprez rodzinnych, kiedy było dużo ludzi i okazało się, że wszyscy dookoła już wiedzą, tylko nie my.

Byliśmy jak takie kołki siedzące i nicniewiedzące, a wszyscy już sobie o tym tak swobodnie rozmawiali, bo dostali informację dużo wcześniej. To było takie: „Halo, what the fuck?”. Naprawdę nie można było napisać SMS, tak aby nas nie wbić tą informacją w krzesło przy kotlecie, gdzie wszyscy siedzą i gadają o pierdołach? A my wtedy siedzimy i wiesz… „Fajnie, to super”, zakładam uśmiech numer osiem, ale tak naprawdę to najchętniej bym już stamtąd wyszła. „Kurde, dlaczego tak zrobiłaś? Naprawdę nie mogłaś mi napisać jednej wiadomości, jeżeli nie potrafiłaś powiedzieć tego w oczy?”. Wtedy dużo miałam w sobie o to żalu.

A.: Dziewczyny też w wiadomościach poruszały ten wątek, że bardzo się bały przekazywania informacji o ciąży przy stołach rodzinnych.

Z.: Kiedy jest zgromadzenie ludzi, są jakieś imprezy.

A.: Tak, jakieś śluby, zaręczyny, urodziny – spotkania rodzinne przy stole. Bardzo się tego obawiały.

Cichy dramat

A.: Jedna z dziewczyn napisała, że dostała wcześniej SMS (albo to była rozmowa telefoniczna, już teraz nie odnajdę tego na szybko, aby się nie rozpraszać). Została poinformowana z wyprzedzeniem, chyba przez swojego brata, o tym, że spodziewają się dziecka i będą ogłaszali to przy rodzinnym stole. Ale on doskonale znał ich sytuację i chciał, aby wiedzieli o tym wcześniej i żeby wiedzieli, że jest z nimi. Takie wyjście wydaje się jak najbardziej w porządku, prawda? U ciebie było odwrotnie, bo wy o tym nie wiedzieliście, ale wszyscy przy tym stole już tak. Co zrobić, gdy wszyscy się cieszą, a wy dostajecie strzał w twarz?

Z.: Robi się głupia sytuacja, bo trwa komunia czy chrzest i nie bardzo możesz wyjść przed kotletem. Czujesz się totalnie niekomfortowo, trzeba się uśmiechać i śmiać z żarcików, które…

A.: Siedzisz przy stole! Co, uciekniesz do łazienki?

Z.: Możesz na chwilę, ale to jeszcze nie jest moment na zwijanie się z imprezy, jeśli chcesz zgrywać grzeczną Zosię zaangażowaną w życie całej reszty.

A.: Zostajemy przy tym stole.

Z.: Ale twoja głowa jest już w zupełnie innym miejscu.

A.: Toczy się po prostu dramat, bo pilnujesz tylko tego, żeby nie napłakać za dużo do talerza. A tu ciotka zagaduje, a tu ktoś tam. Musisz się skupić na rozmowie, tymczasem marzysz, żeby uciec z tego miejsca.

Trudna sytuacja dla obydwu stron

Z.: Ale jest to bardzo ciężkie. Po kilku latach sytuacja się odwróciła i to ja miałam informować bliskie osoby z mojego otoczenia, które się starały. I powiem wam, że to było turbotrudne. Rozumiałam, dlaczego oni wtedy wybrali tamtą opcję. To jest naprawdę niesamowicie trudne. Nie rozumiem ludzi, którzy z tego żartują, na zasadzie jakiegoś żartu rzuconego przelotem. Tak jak jedna z was pisała: „W ogóle to wstrzeliliśmy się w majówkę” – pamiętasz tę wiadomość od jednej z dziewczyn? Gdzie ten ktoś wiedział doskonale, że oni się długo starają. Ale z drugiej strony, to jest bardzo trudna sytuacja dla obydwu stron.

Jak mi przyszło do informowania, to pamiętam, że trzęsły mi się ręce. Gdy miałam to powiedzieć, to się rozpłakałam. Najchętniej to chciałam ich przytulić, czułam to całą sobą. Z jednej strony super, że się udało u mnie, ale dobrze wiem, co oni przeżywają. Tak to wyglądało, że płakałam z nimi. Ale oni byli też za to bardzo wdzięczni. Nie wyobrażałam sobie, żeby to zrobić SMS-em. To zależy, bo są takie relacje, w przypadku których może ten SMS będzie nawet lepszy. Ale gdyby mój brat napisał wiadomość, to byłoby mi trochę przykro. Byłoby to nieco za mało. Może dlatego, że mamy taką zażyłą relację, że wyobrażam sobie, że jednak znalazłby dla mnie czas, żeby spojrzeć mi w oczy i zostać ze mną chwilę. Ale trzeba też to skroić na miarę i uszyć na konkretną osobę i na konkretny moment. Masz jakieś takie wspomnienia?

A.: Nie, nie mam. Ale chciałabym się odnieść jeszcze do twoich, jeżeli mogę.

Nie ma uniwersalnego sposobu

A.: Zobaczcie, pomimo tego, że Zosia jest w Akademii Płodności i odpowiedziała na tysiące wiadomości, jak radzić sobie z tym wszystkim, to przekazanie tego sprawiło jej trudność. Jest to megatrudna sytuacja.

Z.: Niech to wybrzmi, stara, niech to wybrzmi! Nie ma uniwersalnego sposobu i nie podamy wam gotowej recepty: słuchajcie, jak tak przekażecie wiadomość o ciąży, to ich to nie zaboli. Kuźwa, ich to zaboli zawsze – prawdopodobnie. Przez krótszy lub dłuższy moment, ale to nie będzie na zasadzie: brokat z nieba i cieszę się razem z tobą. To jest zarąbiście trudna sytuacja i tyle, trzeba to wziąć na klatę.

Jak to przekazać, by wzmocnić relację

A.: Aby zaopiekować się relacją po tej wiadomości, możecie zrobić, co w waszych rękach. Co możecie zaoferować, czyli: nieobśmianie tematu, niefrywolnie przekazanie informacji, tylko możecie spojrzeć im w oczy, powiedzieć, że jesteście z nimi. Nie gadać: „A tam, udało się”, „A, jakoś się tam udało, widzisz” – to są w tym momencie słowa sztylety. Bądźmy z nimi, możemy ich przytulić. Możecie powiedzieć: „Jeżeli masz ochotę – płacz. Jeżeli masz ochotę wyjść, to ja to doskonale rozumiem. I odezwij się do mnie, jeśli będziesz miała siłę pogadać. Jestem dla ciebie”. Jest to o wiele lepsze i łatwiejsze w tym wszystkim dla tej osoby niż to, jeżeli powiesz: „A, jakoś tam wyszło. W majówkę się wstrzeliliśmy”. Albo: „A, Kaśka jest w ciąży” i nie patrzysz w oczy, tylko gdzieś tam rozpakowujesz papier toaletowy z zakupów.

Z.: No jasne, co więcej ci powiem: dalsi znajomi, którzy wiedzieli o tym, że się staramy (bo już wtedy była Akademia, więc wszyscy o tym wiedzieli), znaleźli w sobie ten pierwiastek „zdobędę się na to” i przez to, że podeszli do nas i powiedzieli, że chcą, żebyśmy wiedzieli od nich, stali się nam automatycznie o wiele bliżsi niż rodzina, która mnie odepchnęła jak śmierdzące jajo. Bo ja do tego świata nie czułam się w ogóle zaproszona. Skoro oni nawet mnie o tym nie poinformowali, to jakby jestem wyautowana i nasze kontakty zaczęły przez to bardzo słabnąć.

Jak to ubrać w słowa?

Z.: Obydwie sytuacje były informacją spadającą na łeb jak cegła, ale szybciej się z tego pozbierałam w przypadku dalszych znajomych i to zacieśniło naszą relację i byłam im bardzo wdzięczna, że tak super nas potraktowali. A do tych najbliższych długo czułam urazę i do tych dzieciaczków… Nie towarzyszyłam przy tych ciążach, narodzinach, pierwszych latach życia, tak jakbym to zrobiła, gdyby się zebrali w sobie: „Słuchaj, rozumiemy, ale chcielibyśmy, żebyś wiedziała to od nas”. To jest rada ode mnie.

Teraz się waham, nie wiem, czy to się sprawdzi w każdej relacji, ale wydaje mi się, że tak, że jest to dość uniwersalne. Chyba powiedziałabym to w taki sposób (i tak zrobiłam): „Jest mi bardzo trudno przekazać tę informację, bo wiem, że na pewno będzie dla ciebie bolesna, ale mimo całych tych trudności zależy mi na tym, żebyście się dowiedzieli ode mnie, a nie od kogoś z boku”. I tu właśnie pada to, że jesteśmy w ciąży. I że jestem tu dla twojej każdej emocji. Możesz zrobić, co chcesz, bo wiem, że twoja reakcja może być różna. Nawet bym już chyba nie sugerowała, że jeśli chcesz płakać, wyjść – jak na każdą reakcję, to na każdą.

I tyle. Zostawić otwartą furtkę, że jeśli będziesz czuła się na siłach, żeby się odezwać, to zrób to, bo nie wiem, ile ci to zajmie, i nie mogę ci dawać deadline’ów typu „zadzwoń za tydzień”, kiedy ty wtedy nie będziesz gotowa. A może zechcesz się spotkać szybciej. Zostawiłabym tej osobie furtkę do kontaktu, żeby miała możliwość pobycia sobie z tym i odezwania się, kiedy będzie chciała.

A.: Po takich słowach, wyobrażam sobie, nie czuję się wykluczona z twojego życia ani gorsza.

Z.: To prawda.

A.: Serce mi krwawi i mogę się zastanawiać, dlaczego nam się nie udaje, ale równocześnie czuję, że jest mi z tym lepiej.

Po latach się to docenia

Z.: Po latach się bardzo docenia takie sytuacje – serio. Gdy widzisz, jak ci ludzie musieli wyjść w twoją stronę, to po prostu myślisz sobie: „Dzięki. Dzięki, że się na to zdobyłeś”. Po upływie czasu rozumiem też tamte osoby, którym było trudno to przekazać, ale to jednak bardzo zaważyło na naszych relacjach – i to na lata, to nie była chwila. Gdybym mogła im to teraz puścić, to bardzo bym chciała, żeby to wiedzieli, że moglibyśmy tego nie stracić. Chciałabym też zapukać do głowy Zosi, że pewnie kiedyś będzie o tym myślała inaczej, ale to jest niemożliwe na dany moment. Jeśli jesteście w stanie wyciągnąć z tego jakieś wnioski, to byłoby super. Te dwie strony. Żeby się postarać mimo wszystko spotkać gdzieś w połowie drogi.

Wasze doświadczenia

Z.: Myślę, że to jest dobry moment na to, żeby przeczytać kilka waszych wiadomości. Mówiłyśmy tutaj słowami naszymi, a teraz trochę wy przemówcie. Przeczytam pierwszą wiadomość od Kasi: Byłam w różnych sytuacjach, gdzie znajomi przekazywali wieści o ciąży, a jestem po stracie i najgorzej zniosłam, gdy koleżanka na wspólnych wakacjach powiedziała, że jest w ciąży i przez całe cztery dni wyjazdu relacjonowała, jakie codziennie ma parametry, jaka jest beta, jaki jest progesteron itd.

Po tych wakacjach wróciłam jak wrak człowieka. Wylądowałam u psychologa, bo sobie nie dawałam rady. Znała naszą sytuację. Chciałam się z nią z tego powodu cieszyć, ale psychicznie tak podupadłam, że nie mogę jej tego wybaczyć. W kolejnym miesiącu o ciąży informowali inni bliscy znajomi i muszę powiedzieć, że powiedzieli, że rodzina im się powiększa, i nie wchodzili w szczegóły. Pozwolili nam zadawać pytania, jeśli mamy ochotę, a jeśli nie, to rozmowa przechodziła w inne, przyjemne klimaty. Do tamtych wakacji w Gdańsku dalej podchodzę z traumą.

Trzeba być delikatnym

Kolejna wiadomość od Mileny: Trzeba być bardzo delikatnym. Sama byłam po jednej i po drugiej stronie. Pięć lat starań. Najgorszy kryzys przeżyłam właśnie po niewłaściwym przekazaniu informacji o ciąży przez znajomych, którzy dokładnie wiedzieli, w jakiej jesteśmy sytuacji. Przepłakałam cały dzień i całą noc. Nie mogłam się uspokoić. Nigdy w życiu tak się nie czułam. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego akurat ich wiadomość tak na mnie wpłynęła i po paru wizytach rozumienia tej sytuacji u pani psycholog doszliśmy do wniosku, że sposób, w jaki kolega się zachował, tak na mnie wpłynął. Mianowicie gapiąc się w TV, stwierdził: „No, w ogóle Kaśka jest w ciąży. W majówkę się wstrzeliliśmy”. Powiedział to w taki sposób, jakby mówił o puszczeniu bąka za przeproszeniem. Dla mnie to było coś megalekceważącego, strzał prosto w serce. Coś, co dla mnie było nieosiągalne, dla nich było jak pstryknięcie palcami – mówisz i masz.

Po in vitro, jak się udało, chcieliśmy poinformować kuzynostwo, które też walczy z niepłodnością, że nam się udało. Bardzo się denerwowałam na to spotkanie. Wiem, jak to jest. Wzięłam kuzynkę na stronę. Wiedziała, że się denerwuję. Ale wiedzieli też, że podchodzimy do in vitro, więc czekali na informację, jak poszło. Starałam się być jak najbardziej delikatna i stawiałam siebie w ich sytuacji. Kuzynka przyjęła to bardzo pozytywnie. Później jeszcze pisała, że niepotrzebnie się tak denerwowałam, że wszystko jest okej. Ale ja i tak uważam, że trzeba być bardzo delikatnym i starać się postawić siebie w sytuacji osób, które mają usłyszeć dobrą nowinę.

Gdy obydwie przyjaciółki się starają…

A.: Zdecydowałam się zadzwonić do przyjaciółki, która podobnie jak ja – dwa i pół roku bezskutecznych starań. Morze wypitego wina i wylanych wspólnie łez. Mnie się udało. Nie chciałam, aby musiała dusić w sobie te najgorsze emocje, bo z jednej strony wiesz, że czyjeś marzenie się spełnia, a z drugiej twoje już pokruszone serce znowu rozbija się na kolejne małe kawałki. „Jestem w ciąży, to początek, wiem, że przyjdzie czas, kiedy szczerze mi powiesz, że się cieszysz, ale dzisiaj możemy popłakać”. I płakałyśmy przez telefon. Po tygodniu była gotowa na spotkanie i widziałam w jej oczach, że naprawdę się cieszy moim szczęściem.

Trzeba dać czas

Z.: Tylko to, że ktoś przed nami ukrywa, może boleć jeszcze bardziej. Miałam taką sytuację. Dowiedziałam się ostatnia w rodzinie, bo tyle się już staram. Nie jesteśmy odpowiedzialni za słowa innych. Ja sama nie chciałam powiedzieć uroczyście na weselu brata, bo był ktoś, kto stara się dłużej niż my, a centralnie usadzili mnie koło tej osoby. Bolało mnie to bardzo, bo mi się udało. Emocje są skrajne, ale nie ma złotej recepty, kiedy, jak i komu powiedzieć. To wszystko zależy. Nie ma dobrej metody.

Teraz jestem w ciąży, więc po drugiej stronie, ale podczas starań informacje o ciążach innych zawsze bolały. Raz bardziej, a raz mniej w zależności od stanu psychicznego. Ale najbardziej bolało, jak ktoś z bliskich nam osób ukrywał ciążę, bo wiedział o naszych problemach. Takie informacje przez przypadek lub w późnej ciąży bardzo bolały i dodatkowo mnie wkurzały, że ktoś mi bliski nie podzielił się ze mną tak dobrą wiadomością.

Więc rada numer jeden: nie czekać z informacjami, zwłaszcza jeśli są to wasi bliscy przyjaciele lub rodzina. Rada numer dwa: dać parze czas na przetrawienie wiadomości o waszej ciąży. Prawda jest taka, że nie da się nie kochać maluchów rodziny lub przyjaciół. Ale ciąża i pojawienie się dziecka to bardzo duże obciążenie dla psychiki. Trzeba dać czas. I tego czasu czasem trzeba dać bardzo dużo. Ja teraz jestem w takiej sytuacji, że zaszłam w ciążę dzięki inseminacji. Mam dwie bliskie mi dziewczyny – każda po nieudanym in vitro i jeśli tylko pytają, jak się czuję, to im szczerze i z radością odpowiadam. Dlaczego? Bo sama pamiętam, jak dopytywałam ciężarnych koleżanek, jak się czują, i mało osób odpowiadało mi z radością. A przecież to powód do radości i bez urywania tematu. A przecież gdybym nie chciała wiedzieć, to bym nie pytała.

Informowanie o ciąży inaczej niż w cztery oczy

Z.: Jeszcze taka historia: Zaraz po zrobieniu testu ciążowego dowiedziałam się, że żona szwagra poroniła po raz drugi. Z uwagi na odległość rodziny praktycznie wszyscy byli poinformowani o mojej ciąży przez telefon gdzieś chyba w ósmym tygodniu. Do tego szwagra też zadzwoniliśmy i powiedzieliśmy jemu, a on przekazał to żonie. Dlaczego tak? Bo doskonale pamiętam telefon od siostry, że jest w ciąży. Pierwsze, co zrobiłam po tym telefonie, to wypłakałam się w ramię męża. Trzeba być dużo bardziej delikatnym. Wiem, że szwagier przekazał żonie tak tę informację, żeby bolało jak najmniej i jego ramię było bardzo blisko.

A.: Zosia czytała długie wiadomości, które pisałyście na skrzynkę, a w tych krótkich, z okienka na Instagramie, też bardzo często padało to, żeby powiedzieć wcześniej przez SMS lub telefon, żeby ta druga strona mogła się oswoić z sytuacją, a później spotkać się już po przepracowaniu tematu. Uznałyście, że tak jest lepiej i ta osoba również zareagowała lepiej. Tutaj mam takie wiadomości od Oli: My z przyjaciółką miałyśmy deal, że napiszemy sobie tę niezwykłą wiadomość przed planowanym spotkaniem, żeby właśnie przepłakać ten moment w domu, a potem na spokojnie wspólnie celebrować ten cud.

Mi przyjaciółka powiedziała przez telefon od razu po otrzymaniu bety, z czego jestem jej wdzięczna. Do spotkania w cztery oczy miałam czas, żeby się z tym zaznajomić i to przetrawić.

Wolę dowiadywać się o ciążach nie w rozmowach face to face, ale np. przez wiadomości SMS, Whatsapp.

Fajnie, że dziewczyny to sobie ustaliły, bo rozumiem, że to były dwie osoby starające się o dziecko.

Wcześniejsze ustalenia

Z.: Właśnie to mi teraz przyszło do głowy, że są przyjaźnie wśród staraczek i nie zdarzy się raczej tak, że zajdziemy w ciążę synchronicznie. Może tak być, ale to jest bardzo radosna wizja, że mówimy sobie razem i cieszymy się tym i po drodze jeszcze wszystko jest okej. Ale myślę sobie też o tym, że jeśli macie taką relację, w której szczerze rozmawiacie, to przegadajcie sobie też ten temat. Na zasadzie: „Słuchaj, stara, co będzie, jeśli któraś z nas zajdzie w ciążę? Jak byś chciała to ode mnie usłyszeć? Jak byś chciała, żebym ci to powiedziała?”. I odwrotnie: „Czego na pewno mam nie robić? Czego byś chciała, abym nie robiła?”. Super jest to wiedzieć.

To są niewygodne tematy, które od siebie odsuwamy, a kiedy przychodzi ta chwila, to oddałybyśmy wszystko, żeby mieć jakąś receptę, jak to zrobić. Odsuwamy np. rozmowy o śmierci, bo ona jest totalnie niewygodna, a kiedy ta nastanie, bo na pewno tak się zadzieje, to zachowujemy się jak dziecko we mgle, nie wiemy, co robić. A w tym momencie jasne komunikaty są bardzo ważne, więc może to przegadajcie, zwłaszcza jeśli wiecie o tym, że się staracie.

A.: Wiele mamy przyjaciółek, które obserwują Akademię i się starają. I też bardzo często dziewczyny do nas piszą, co robić, kiedy właśnie się udaje. Dobrze, Zosin, że powiedziałaś o tym obgadaniu tematu, to może być bardzo okej na przyszłość.

Z.: Czyli co? Na podsumowanie możemy mieć tylko to, że nie wyciągniemy wspólnego mianownika, no nie? Chyba że on będzie bardzo obszerny jak to, co zrobiłyśmy tutaj w sumie wspólnie z wami i bardzo wam dziękujemy za każdą wiadomość, a było ich wiele. To jest w ogóle super i jesteśmy pozytywnie zaskoczone, że tak nam pomogliście współtworzyć ten odcinek.

Na zakończenie

A.: Bardzo dziękujemy. Nie udało się niestety przeczytać wszystkich wiadomości ze względu na ich liczbę, ale ze wszystkimi się zapoznałyśmy.

Z.: I wybrałyśmy te, które są reprezentatywne dla konkretnych typów myślenia. Zebrałyśmy to w całość i mniej więcej widzicie, jak to wygląda. Więc jeśli przed wami teraz przekazanie takiej informacji, to przede wszystkim gratulujemy bardzo, a po drugie fajnie, że tu jesteście, słuchacie i że chcecie poświęcić trochę swojej miłości i uwagi osobom, które w najbliższym czasie pewnie będą tego bardzo potrzebować.

A.: Mam nadzieję, że to wasza miłość pomoże im przetrwać ten czas, w którym się dowiedzą, to, że ich serce może pęknąć na kawałki.

Z.: To na pewno nie będzie łatwe. Mogą wam się trząść ręce i możecie być megazestresowani, bo to naprawdę jest bardzo trudny moment, szczególnie jeśli mówimy o osobach, na których nam zależy. Nie chcemy ranić swoich bliskich – to jest oczywiste. Ale uwierzcie nam, że to w przyszłości zaprocentuje. Biorąc pod uwagę wszystkie inne metody, jakimi mogliby się dowiedzieć, wbrew pozorom coś takiego zaboli ich najmniej, nawet jeśli będą w stanie to zobaczyć dopiero z perspektywy czasu. Więc zagryzamy zęby i ku lepszej jakości relacji, robimy to z miłości do niej.

A.: Dziękujemy za odsłuchanie podcastu.

Z.: Trzymamy kciuki za wszystkich niezmiennie. One są po prostu permanentnie zaciśnięte.

A.: Już wykręcone są te nasze „kciukasy”.

Z.: Trochę tak! Życzymy wam dobrego tygodnia, bo prawdopodobnie, jeśli tego słuchacie, jest właśnie wtoreczek, więc ten tydzień dopiero nam się rozkręca.

A.: Ściskamy was mocno. Buziaki, pa!

Z.: Do usłyszenia w następnym podcaście.

________
Kliknij w link poniżej i przenieś się do płodnych diet i e-booków 🥳