×
W górę
×
Akademia Płodności / Blog / Podcasty / #082 – Czym jest Akademia?
czym jest Akademia Płodności
11.10.2023
#082 – Czym jest Akademia?

Czym jest Akademia Płodności?

Czas na update. Wracamy do podcastów i – na chwilę – do przeszłości. Pora przypomnieć, czym jest Akademia Płodności i w czym możemy pomóc. Co może dać stosowanie diety podczas starań? Od czego zacząć? Posłuchaj, jakie były nasze początki, jak waliłyśmy głowami w mur i przecierałyśmy szlaki, kiedy nikt wokół nie wierzył, że to ma sens. Dowiedz się, na czym zjadłyśmy zęby i dlaczego to wszystko, od czym trąbimy od lat, nie jest pustym gadaniem.

Plan odcinka

  1. Wracamy!
  2. Czym jest Akademia Płodności? Czas na update!
  3. Cofnijmy się do 2017 roku…
  4. Dieta płodności? A co to takiego?
  5. Coś dla niedowiarków
  6. Akademiowe diety i e-booki
  7. Początki Akademii
  8. Pierwsze wspólne działania
  9. Work-life balance? To nie u nas…
  10. Kiedy Akademia Płodności może pomóc?
  11. Byłyśmy w tym samym miejscu
  12. Brakujący puzzel
  13. Dieta a poczucie sprawczości 

Transkrypcja podcastu Akademii Płodności

Ania: Włączaj.

Zosia: Włączam. Ale ban na politykę. Proszę newralgicznych kwestii tutaj nie poruszać. Szczepionki, polityka – zero, dobrze? Umówmy się, że przez najbliższe pół godziny to tu nie pada.

A.: Nie będziemy już dalej mówić na ten temat. Nie wiadomo, która jest po której stronie barykady. Każda z nas po słusznej.

Cześć, tu Ania i Zosia. Wspólnie tworzymy Akademię Płodności, w której towarzyszymy parom

starającym się o dziecko.

Wracamy!

A.: Dzień dobry, dzień dobry.

Z.: Jak dziwnie po przerwie! Trochę przetarłyśmy te mikrofony łokciem i jeszcze coś tam działa. Słychać nas? Halo? Dzień dobry, witamy się po bardzo, bardzo długiej przerwie. Przerwa była planowana, ale nieplanowane było to, że będzie ona aż tak długa. Troszkę się zasiedziałyśmy.

A.: Dzień dobry! Miło siąść tutaj przed mikrofonem.

Z.: Przed zakurzonym mikiem. Słuchajcie, wracamy. Zobaczymy, na jak długo. Ciągle nie zaczynałyśmy nagrywać przez to, że nie wiemy, czy będziemy miały przestrzeń na publikowanie bardzo regularnie przez kolejne miesiące. Ale z drugiej strony to głupie myślenie, bo nawet jak mamy wydać nowy podcast raz na jakiś czas, to mimo wszystko lepiej to zrobić, niż myśleć: „Eh, zaczniemy publikować, dopiero jak będziemy mogły zapowiedzieć, że będzie to raz na tydzień”. To bez sensu.

A.: Tym bardziej że nie było tygodnia, i to nie skłamię, żebyśmy nie dostały wiadomości: „Dziewczyny, kiedy będą podcasty?”, „Kiedy podcasty?”, „Dlaczego jest przerwa w podcastach?”. To bardzo miłe i za każdym razem, gdy dostawałyśmy taką wiadomość, to jedna drugiej ją wysyłała, że są tutaj osoby, które nas słuchają. To jest bardzo pozytywnie nakręcające nas do tego, żeby nie robić tak długich przerw, a jednak od czasu do czasu puścić podcast.

Z.: Nawet jeśli będzie nieregularny. Więc wracamy na odbiorniki. Mamy nadzieję, że na dłużej, ale postaramy się nie fiksować, że gdyby nam się zdarzyło wypaść na jakiś czas, to już wszystko stracone.

Czym jest Akademia Płodności? Czas na update!

Z.: Długo myślałyśmy z Anią o tym, co nagrać. Jak już usiadłyśmy tutaj, na dole, to się zaczęły jakieś trudne tematy polityczne i zanim odpaliłyśmy nagrywanie, to minęło z 20 minut kolejnych rozkmin. Jesteśmy więc dobrze rozgrzane, prawie do czerwoności. Ale stwierdziłyśmy, że po takiej przerwie i po tym, kiedy wyszedł podobny odcinek o tym, czym jest Akademia Płodności, a było to trzy lata temu, nagramy taki trochę update.

A.: Mały update. A że pojawiło się u nas sporo nowych osób – witamy was serdecznie – to chciałybyśmy poopowiadać o tym, czym jest Akademia Płodności, co tu się zmieniło od ostatniego podcastu, kim jest Anna, czyli ja, kim jest Zofia.

Z.: Czyli ja.

A.: Czyli ty.

Z.: Czyli ten głos drugi.

A.: Kim są te osoby.

Z.: Co wy możecie tutaj dla siebie znaleźć w tej Akademii. Co będzie wam najbardziej w duszy grać. Bo tak wielotorowo staramy się prowadzić to korpo. To coś. Ten twór.

A.: Pieszczotliwie nazywany korpo, chociaż daleko nam do niego. Siedzimy sobie tutaj, nagrywamy w garażu.

Z.: W sentymentalnym garażu. To jest bardzo śmieszne, bo naprawdę nagrywamy w garażu, który początkowo był domkiem micry mojego dziadka, potem został naszym biurem. By the way to biuro to jeden z lepszych okresów w Akademii, nie?

A.: Zdecydowanie.

Z.: Jak przyjechało do nas Dzień Dobry TVN nagrywać o nas reportaż, to nagrywano go właśnie w tym biurze. To było bardzo zabawne. Szybko był korytarz malowany. Anka jakieś obrazy przywoziła. Kwiatki były kupowane, żeby ładniej tu wyglądało. Ale ogólnie tworzymy z garażu, gdzie kiedyś mieszkała micra dziadka Julka. Teraz to jest studio podcastowe.

A.: Mamy studio podcastowe, a nasze biuro mamy wyżej, nad micrą dziadka.

Z.: Tak. Tak że śmiesznie.

A.: Taka domowa atmosfera.

Cofnijmy się do 2017 roku…

Z.: A dzisiaj opowiesz mi o tym, czym jest Akademia Płodności obecnie dla ciebie?

A.: Dla mnie Akademia jest miejscem, które stworzyłyśmy wspólnie z Zosią wiele lat temu. Miejscem, które potrafi dodać sił tym, którzy tej siły nie mają, poprzez wiele rzeczy, które tworzymy. W Akademii zawodowo wspieramy płodność dietą. Zosia jest dietetyczką, ja jestem dietetyczką i tym się zajmujemy. Ale odłamem Akademii jest również wsparcie psychiczne, z którego jestem najbardziej dumna, bo wcale nie musiałyśmy tego robić, a to jest taką naszą cegiełką na rzecz świata niepłodności.

Z.: No ładnie powiedziałaś, podoba mi się. Ładnie, ładnie. Nawet bym powiedziała, że już prawie mnie osadziłaś całkiem nieźle w tych naszych rewirach. Akademię otworzyłyśmy w 2017 roku, więc to było bardzo dawno temu, bo w 2018 wychodziły pierwsze… Tak, Aniusiu. Aniusia nie dowierza.

A.: Tak.

Z.: 2018 to był ten ostatni rok mojej niepłodności, bo w 2019 urodziłam już Krysię. Możesz sobie przescrollować, moja droga, Instagram i zobaczyć pierwsze posty. To była końcówka roku, chyba 28 grudnia. A pamiętam to dlatego, że to jest prawie identycznie związane z moją datą ślubu.

Dieta płodności? A co to takiego?

Z.: Bardzo się zmieniłyśmy przez te lata. Natomiast nie zmieniło się to, że te dziewczynki, które kiedyś stwierdziły, że stworzą razem miejsce będące wsparciem dla niepłodnych osób, same mierzyły się z tym, że to czekanie się przedłużało. To nas chyba wyróżnia. Oprócz tego, że w pewnym momencie bardzo uwierzyłyśmy w tę dietę. To był jeszcze czas, kiedy nikt w nią nie wierzył. To był trudny okres dla nas jako dietetyków. Mam takie wspomnienie, że jak oświadczyłam, że otwieramy Akademię, to ludzie się pukali w czoło i nie wierzyli, że to ma rację bytu. Wręcz współczuli mojemu mężowi. Miałam wrażenie, że nie jestem zbyt rozsądną osobą, skoro się porywam na taki pomysł.

Nie wierzyli w to też ludzie, którzy teraz zawodowo się tym zajmują. Mam poczucie, że byłyśmy przecieraczkami szlaków. Trochę waliłyśmy głowami w mur. Większość badań była publikowana tylko na anglojęzycznych stronach. Polska jeszcze niestety za tym nie szła. Trochę coś było w temacie PCOS, ale bardzo mało. Teraz już tych badań jest więcej i wreszcie świat jakby dostrzegł potencjał diety, dzięki której możemy poprawić nasze zdrowie. Ale mam poczucie, że jednak Akademia przecierała te szlaki. I była jedną z pierwszych.

A.: Ja dosłownie czułam, że walimy głowami w mur. Naprawdę. Ta dieta to takie: „No dobra, nie zaszkodzi”. A jednak jest wiele dietozależnych jednostek i dieta może pomóc wesprzeć płodność i zwiększyć szansę na ciążę. Chociażby PCOS, otyłość…

Z.: Tak jest!

A.: …obniżone parametry nasienia – jeżeli są związane ze stylem życia, to możemy zrobić tak wiele! Ta dieta była w takich przypadkach pomijana, a my wchodziłyśmy całe na biało i mówiłyśmy: „Spróbuj. Zobacz, jak to działa”. I tak to się zaczęło.

Coś dla niedowiarków

Z.: Od tego 2017 to u niektórych staraczek mamy już dwa pokolenia dzieciaczków, u niektórych rośnie trzecie.

A.: Mamy takie przypadki.

Z.: To jest niesamowite. Towarzyszymy wam od bardzo wielu lat i coraz więcej z was idzie tym naszym nurtem i postanawia nam zaufać. Potem dostajemy cudowne wiadomości, że wow, kurczę, trzy lata nie wierzyłam, stymulacje nie wychodziły, ale stwierdziłam, że w sumie co mi szkodzi, spróbowałam i się okazało, że albo mniejsze dawki leków na stymulację były potrzebne, albo w ogóle owulacja wystąpiła spontanicznie, albo że nasienie męża jednak nie jest takie słabe. Na szczęście przez kilka miesięcy zmieniliśmy wszystko tak, że się udało, i zobaczcie – to jest nasz „kropek”.

Wiemy, że tam jesteście, niedowiarki, po drugiej stronie. Wiemy, że jeśli trafiacie na ten temat pierwszy raz, możecie w to nie wierzyć, ale zostańcie z tym, dajcie sobie czas. Wejdźcie na nasz Instagram, poczytajcie trochę historii, sprawdźcie badania, które publikujemy, zapiszcie się na nasz newsletter, bo regularnie wysyłamy maile. Jak się zapiszecie, to dostaniecie wiadomości, które stworzyłyśmy na start.

A.: Tak, zachęcające.

Z.: Nazywają się „6 kroków do płodności”. Wow, pamiętam jeszcze. Tworzyłyśmy to już jakiś czas temu.

A.: Tak, tak.

Z.: I tam jest bardzo dobre wprowadzenie. Tam też wysyłamy darmowe diety, takie próbki na start, żebyście zobaczyli, jak to jest zbudowane i czym jest ta dieta płodności. A potem towarzyszymy wam i wysyłamy wiadomości najczęściej co drugi czwartek. Średnio co dwa tygodnie jesteśmy na waszych skrzynkach z czymś nowym i tam omawiamy np. jakieś wyniki badań i się dowiadujecie różnych fajnych rzeczy o płodności, więc zapraszamy.

Akademiowe diety i e-booki

Z.: Co jeszcze robisz, Aniusiu, cyklicznie w tej Akademii?

A.: Cyklicznie wydajemy diety.

Z.: Tak.

A.: Wydajemy diety w różnych okresach roku.

Z.: Związane z porami roku najczęściej, żeby były sezonowe.

A.: Tak, żebyście mieli dostęp do tych produktów, które aktualnie się znajdują. I to już robimy od lat. Akademiowe diety to właśnie diety sezonowe. I to się nie zmienia. Nie planujemy na razie, żeby coś się zmieniło, ponieważ wiemy, że te diety mogą pomóc i są dla was drogowskazem. Dużo tworzymy też materiałów, z których można korzystać. Ale jeżeli to jest dla was niewystarczające, to zawsze zostają diety i e-booki, które też mamy w naszej Akademii.

Z.: Tutaj muszę wam zrobić wprowadzenie. Dieta to już gotowa rozpiska. Jestem gotowa na dietę, wiem, że tego chcę, czuję, że to może zadziałać (albo nie czuję, ale chcę spróbować, bo tak o tym mówicie), więc wjeżdżam w to. Tam mamy rozpisane posiłki od poniedziałku do niedzieli, gotujemy, jemy i jesteśmy pewni, że z naszej strony robimy wszystko, co możemy, dla wsparcia płodności dietą. Ale jak chcemy bardziej to zrozumieć, chcemy mieć trochę argumentów z badań, trochę poczytać, to wtedy polecamy nasze e-booki. Czyli np. jeśli cierpicie na PCOS, to mamy e-book dla PCOS-ek. Tam macie przeróżne rozdziały omówione, np. jak przywrócić owulację dietą, jakie zioła dla PCOS, jakie suplementy. Macie tam również dietę. Duże są te książki. Sprzedajemy je w formacie PDF, ale jak je sobie drukujecie, to wychodzą z tego naprawdę grube książki.

Mamy też e-book o poprawie parametrów nasienia. Tam pomagamy wam zrozumieć, jak to jest z tą produkcją nasienia i jak to jest, że możemy mieć na to wpływ dietą, i co możemy zrobić, kiedy kuleje liczebność, morfologia, ruchliwość plemników, bo z różnymi trudnościami się mierzycie.

E-book na start

Z.: I nasz bestsellerowy e-book, czyli „28 dni do płodności”. To można wdrożyć na start, kiedy jeszcze nie czujecie się gotowi, żeby pełnometrażowo zacząć dietę, bo trochę was to przeraża albo nie wiecie, czy sobie poradzicie, albo w kuchni się nie czujecie za swobodnie. Wtedy bardzo polecamy zacząć od „28 dni do płodności”. Tam są codzienne wskazówki, które nie są tak obciążające jak… Nie chcę używać określenia, że jak stosowanie diety. Dieta na początku może przysparzać trochę trudności. Najpierw wszystko ważymy, bo nie mamy pojęcia, ile to jest 40 g kaszy albo 80 g łososia. A potem to już ciśniemy na oko, więc jest łatwiej. Ale to jest mniej pracochłonne, bo zrobienie humusu czy kiełków, o których piszemy w tym e-booku, trwa krótko, a jednak codziennie macie poczucie, że robicie coś, co was przybliża np. do powrotu owulacji czy do poprawy parametrów nasienia.

Co jeszcze mamy… Fajne smoothies… Fajne rzeczy mamy w tej Akademii. Dużo by można było mówić. W każdym razie klamrą chcę spiąć to, że staramy się tę pomoc oferować na wszelkich płaszczyznach, które tej pomocy oczekują najbardziej.

A.: Popieram.

Z.: Aniusia kiwa głową, a tego nie słychać.

A.: Zgadzam się.

Z.: Muszę wam powiedzieć, że tu siedzi i kiwa głową.

Początki Akademii

Z.: Takie myślniczki tutaj mamy, żeby się za bardzo nie rozgadywać o tym, czym jest Akademia Płodności, chociaż mamy do tego tendencję. Jednym z kolejnych, który sobie wybrałyśmy do omówienia, jest… Już mi się śmiać chce na samą myśl, że mam to odczytać… początki Akademii. To temat rzeka.

A.: To przepiękna kropeczka.

Z.: I te wszystkie fakapy po drodze.

A.: O fakapach mamy oddzielny podcast. Dużo takich za nami rzeczy.

Kilka początków

A.: Początki Akademii. Od czego to się zaczęło?

Z.: (śmiech) To jest takie pytanie, które zadajesz partnerce lub partnerowi, i każdy ma inną wersję. Bo dla niej to się zaczęło trzy miesiące wcześniej, a on wtedy nawet nie myślał o nich poważnie, gdzie ona już sobie wyobrażała z nim przyszłość. Aniusiu, kiedy uważasz, że był początek Akademii? Słucham.

A.: Kilka początków było, masz rację. Jeden początek, taki moment naszego pierwszego styku, to był twój telefon do mnie, kiedy…

Z.: Ale poczekaj – jak jeszcze pracowałam w korporacji?

A.: Tak, to był pierwszy moment styku, kiedy Zosia zadzwoniła z jakąś ofertą dla dietetyków.

Z.: Tak. Pracowałam w firmie dla dietetyków i wiedziałam, że Aniusia korzysta z pewnego rozwiązania, które oferowała moja firma, i akurat byłam jej opiekunem klienta.

A.: I pamiętam, że dzieliłam się tym z mężem, że dzwoniła taka dziewczyna i ona wiedziała, że się zajmuję tą dietą. To było trochę dziwne i stresujące.

Następny moment styku to był filmik na Dzień Matki, w którym Zosia brała udział. Tworzyłam taki filmik dla kobiet, które się starają o dziecko, i Zosia jako staraczka nagrała bardzo fajne słowa w dwóch wersjach. Mój mąż był zachwycony. Pamiętam, jak powiedział, że Zosia zrobiła robotę. Oczywiście wszystkie dziewczyny zrobiły, ale widocznie miałaś tam gadane. To były bardzo ciepłe, wspierające słowa i mówiłaś też, że wierzysz w to, że kiedyś zostaniesz mamą. To był drugi moment styku – wiedziałam, jak wygląda twoja twarz.

Z.: I mój głos.

A.: Wiedziałam, co ten człowiek sobą reprezentuje.

Z.: Na filmiku to ja mogłam wiesz… Stworzyć alter ego.

A.: Kolejny moment styku to chyba był Instagram. To już nazwałyśmy początkiem naszego poznania się na żywo. Zosia przyjechała do mnie, bo się okazało, że mieszkamy 60 km od siebie. I ta historia się zaczęła. Chciałyśmy zrobić coś wspólnie.

Badanie gruntu

Z.: Ja oczywiście chciałam powiedzieć tylko o tym, jak stwierdzałam, że jednak wbijam do ciebie. Mój stary się popukał w czoło, że jadę do jakiejś obcej typiary, a moja matka pomogła mi zbierać miętę z ogródka, żebym ci przywiozła bukiecik. To jednak ja jestem tym partnerem w związku, który pominął poprzednie styki. Ale tak było, Aniusia, rzeczywiście. Trafiłaś w pulę moich klientów do obsługi. Połączyłam kropki, że to jest ta laska, którą czytam, bo Aniusia prowadziła wtedy blog, a ja byłam staraczką. Wiedziałam, że to ta twarz, to nazwisko, to imię. Połączyłam kropki, wygooglowałam i stwierdziłam, że pozwolę sobie na element prywaty podczas biznesowego calla i wspomnę o tym, że znam, dziękuję, podziwiam.

A.: To było bardzo miłe.

Z.: Aniusi to zapadło w pamięć, a potem… Zanim wymyśliłyśmy, że coś razem zrobimy, jak wpadłam na te szparagi do ciebie, to był moment obwąchiwania się, badania. Jeździłyśmy razem na jakieś kursy…

A.: Tak, o insulinooporności.

Z.: Kurde, to może nie było rozsądne, żeby jechać do jakiejś obcej baby do domu, bez nikogo – wchodzisz do bloku i tam znikasz. Ale zobacz: z każdym spotkaniem się okazuje, że jednak fajna ta laska, nic jeszcze nie odwaliła. Później zrobiłyśmy grilla, żeby nasi starzy się poznali.

A.: Tak, chyba jak otwierałaś gabinet. Czyli każda sobie coś tam działała w swoim zakresie.

Z.: Tak, bo nie było jeszcze żadnych wspólnych planów, tylko każdy sobie tworzył. Ale mieszkałyśmy niedaleko i się okazało, że jednak fajnie się spędza razem czas. Nie było red flags na zasadzie: o kurde, zapowiadało się dobrze, ale wyszło szydło z worka i trzeba zwijać manatki.

Pierwsze wspólne działania

Z.: Potem dopiero wpadłyśmy na pomysł, że skoro obydwie robimy w tym żywieniu, to zróbmy coś razem. Pamiętasz? To też nie był taki pomysł na zasadzie: tak, stwórzmy fertility center, otwórzmy je w centrum Warszawy. To było… Kilka artykułów miałyśmy razem napisać na początek?

A.: Zróbmy coś, coś, coś i to coś zaprowadziło nas właśnie tu: nagrywamy ten podcast – tak w wielkim skrócie.

Z.: Po tylu latach! Tak, ale to się rozkręcało bardzo powoli i to było najpierw badanie gruntu.

A.: Tak, jeden pomysł, realizacja, drugi pomysł, jeden niewypał, trzy kroki do tyłu…

Z.: Ale potem już pomysły powstawały pod wspólną flagą. To też jest ważne, bo gdy Akademia Płodności powstała w grudniu 2017, to ja jeszcze pracowałam indywidualnie, ty też, ale te wszystkie projekty, które tworzyłyśmy wspólnie, były już realizowane jako Akademia Płodności. Czyli to było nasze wspólne dzieło.

A.: Każda sobie coś tam robiła i wspólnie stworzyłyśmy Akademię.

Pierwsze webinary

A.: Pierwszą rzeczą, którą zorganizowałyśmy wspólnie, był webinar.

Z.: Tak, o męskiej płodności. Tak! Oczywiście, że tak! Był on tak przepastnym źródłem informacji, że udałoby się zanudzić każdego.

A.: Mogłybyśmy zrobić podcast o tym, jak nie robić webinarów.

Z.: I jak nie spędzać czasu przy ich tworzeniu. Pamiętam to. To było wyjęte życie. Przekopywanie tych badań – to był jakiś turbostres. Pamiętasz, byłam z Dudkiem w Romie, w Warszawie na jakimś musicalu i zamiast się na nim skupić, to myślałam o tym, że w nocy będę robić slajdy. Pamiętasz to?! Slajdy nudne jak flaki z olejem. Naładowałyśmy tam tyle informacji, bez sensu.

A.: To było niezrozumiałe.

Z.: Tak że gratulujemy tym, co tam wytrwali na tym webinarze. Jesteście bardzo dzielni.

A.: To była masakra.

Z.: W sensie informacyjnie – bardzo dużo, ale nie dało się tam wytrwać.

A.: Wykład.

Z.: Jak jakiś semestr studiów.

A.: Tak! Nie wiem, ile tam było slajdów.

Z.: 170.

A.: To było napakowane językiem naukowym. Miałam poczucie, że im bardziej będzie naukowo, tym bardziej ludzie się tym zajarają…

Z.: Że wiesz, o czym mówisz, widać, że się na tym znasz.

A.: A tu się okazuje, że niekoniecznie, że to było niezrozumiałe.

Z.: Po tylu latach się okazało! To był błąd. Po tylu latach człowiek doszedł do tego.

A.: Tak. Te pierwsze webinary…

Z.: Nie ma się co popisywać trudnymi słowami i ich znajomością, bo nikt nie rozumie, co pieprzysz! Człowieku, naucz się gadać!

A.: Zdecydowanie im prościej, tym lepiej. Teraz nasze webinary wyglądają zupełnie inaczej i staramy się mówić prostym językiem. Ewentualnie jak ktoś chce, to sobie pogłębi te naukowe rzeczy, chociażby doczytując w badaniach, które załączamy do omawianych slajdów.

Work-life balance? To nie u nas…

A.: Work-life balance na początku…

Z.: „Letko” kulało.

A.: „Letko”? To była jakaś masakra. Też to poruszałyśmy w którymś podcaście. Nie mogłybyśmy być twarzami work-life balance, bo zdarzało się, że… W ogóle wstyd gadać! Jak ten live o drugiej w nocy.

Z.: Boże, nie wspominajmy takich rzeczy.

A.: Niemądre to było i nie zajechałybyśmy daleko, pracując w ten sposób. Po pewnym czasie wypalenia zdrowotnego stwierdziłyśmy, że trzeba wprowadzić jakieś zasady pracy i chociaż minimalne BHP, żebyśmy nie padły.

Z.: Brawa dla dziewczynek.

A.: No masakra, przeciążenie maksymalne. Każda możliwa chwila spędzana przy kompie – tak to było na początku.

Z.: Głupie to było. Dużo głupich rzeczy robiłyśmy.

A.: Ale tylko na początku.

Z.: Tak, tak. Chociaż z perspektywy czasu za cztery lata możemy stwierdzić, że to, co robimy dzisiaj, to też niekoniecznie jest mądre. Ale wydaje mi się, że przynajmniej robimy już bardziej przemyślane rzeczy.

A.: Chociaż fakapy też się zdarzają.

Z.: Są takie pory, że częściej, ale staramy się wam pokazać, jak bardzo ta dieta wpływa na płodność.

Kiedy Akademia Płodności może pomóc?

Z.: Padło już PCOS, było o obniżonych parametrach nasienia… Warto byłoby powiedzieć, w jakich momentach życia można szukać u nas skutecznej pomocy.

A.: Kiedy borykacie się z PCOS, insulinoopornością, towarzyszą wam zaburzenia hormonalne, przygotowujecie się do in vitro, macie obniżone parametry nasienia, chcecie zrzucić nadprogramowe kilogramy. Wiele sytuacji.

Z.: Jak chcecie poprawić jakość komórek jajowych, zwiększyć klasę zarodków przed podejściem do in vitro. Dużo jest takich momentów. Kiedy nie działają na was nawet duże dawki stymulacji, to możecie spróbować je zmniejszyć dzięki diecie. To są bardzo szerokie działania.

A.: W ogóle ta dieta, abstrahując od jej wpływu na przyszłych rodziców i płód, jest dobrą rzeczą.

Z.: Tak. Natomiast warto wymienić te jednostki, bo nie chciałabym, żeby ktoś, kto nas słucha, a podchodzi do in vitro, pomyślał sobie, że u niego teraz dieta nie ma znaczenia. Rozumiesz? To duża ingerencja, która teoretycznie nie zależy od nas. Mnóstwo badań pokazuje, że dieta przed in vitro ma ogromne znaczenie dla powodzenia tego procesu, dla uzyskania lepszej klasy zarodków, dla poprawienia parametrów nasienia itd. Dlatego warto to też wymienić, żeby nie było tłumaczenia, że myślałam, że mnie to nie dotyczy, bo coś tam. I mówią to laski, które oprócz tego, że od 2017 cisną razem w temacie diety płodności, to osobno…

A.: Już wcześniej.

Z.: Tak, więc oprócz tego, że trochę na temacie niepłodności i diety zęby zjadły, to jeszcze są praktykami.

Byłyśmy w tym samym miejscu

Z.: Jak otwierałyśmy Akademię, to nie mówię już o tym, że tych naszych dzieciaczków akademiowych było o wiele mniej, ale my same nie miałyśmy dzieci. W sensie tylko Aniusia je miała, a teraz te dzieci pomnożyłyśmy. To są te laski, które dokładnie was rozumieją, bo były w tym samym miejscu. One wiedzą, z czym się mierzyliście i jak bardzo to negowaliście i jak trudno wam było do tego podejść i jak te trudy były wielokrotnie spisane na straty. Trzeba było znów otrzepać kolana, wytrzeć łzy i próbować od nowa – czaimy to. Jak czytamy wasze wiadomości, to nieraz uronimy łezkę i pomyślimy: „Boże, dokładnie to jest moja historia, byłam tam”, „Boże, jak ja cię rozumiem, jak ja bym chciała ci pokazać, że naprawdę może być inaczej, chociaż wiem, że ciężko ci w to uwierzyć. Ale byłam tam i pozwól sobie pomóc”.

A.: Tym się zajmujemy w Akademii.

Z.: Klamra. (nuci melodię) Koniec! Karol, możesz już tutaj włączyć muzyczkę.

O webinarach wspomniałaś, bo to też ważne, to robimy cyklicznie. I tyle! Człowieniu, tym się zajmujesz. Jeszcze kawę pijesz ze mną w tej pracy.

A.: Jeszcze chciałabym powiedzieć, że możecie do nas pisać. Jak sobie pomyślę, ile tych wiadomości było przez ten czas… Na ile pytań odpowiedziałyśmy, ile historii długoletnich jest za nami. Nawet nie jestem w stanie tego zliczyć. Ile wiadomości, ile łez, ile smutnych chwil dzieliłyśmy ze staraczkami, a ile tych szczęśliwych. Mam kilka takich historii, gdzie już traciłam powoli wiarę. Tak mnie one zaangażowały psychicznie i fizycznie. Masz tę dietę z newslettera, działaj, zobacz, tutaj ci wysyłam, proszę, spróbuj – wzrusza mnie to niesamowicie. Wzrusza mnie to, że za każdą taką historią stoi człowiek, stoi para, stoi dom. Niesamowite to jest. Taka to Akademia.

Brakujący puzzel

Z.: Poza tym, że wyciągamy was z czarnych dziur, o których Ania wspomniała, i z tych czeluści smutku, które są nieodłącznym etapem starań i niepłodności, to mimo wszystko zakończmy to tym, że coraz więcej osób tak bardzo odnajduje pomoc w tej diecie, że wraca po rodzeństwo dla tych „dietocudzików” małych. I wychodzą oni od razu z założenia, że zaczną od diety, bo wtedy wdrożyli ją jako ostatnią.

A.: A też tak jest.

Z.: Same jesteśmy tego świetnym przykładem. Odwracamy kolejność układania tych puzzli. Nie negujemy pozostałych, nie pomijamy natomiast tego dietetycznego.

A.: Tak, zgadza się. Wielokrotnie powtarzamy, że dieta momentami była tym brakującym puzzlem (mówię o historiach, które zakończyły się happy endem). A jak już wiecie, jest ona tym pierwszym elementem, od którego zaczynacie. Fajnie jest działać wielotorowo. My akurat działamy w zakresie dietetycznym i tutaj zachwalamy dietę, ale też nie zapominamy o innych specjalistach, którzy też mogą dodać swoją supercegiełkę do starań.

Dieta a poczucie sprawczości

A.: W moim przypadku dieta była ostatnią rzeczą, którą wprowadziłam, i jedyną, przy której poczułam, że mam na coś wpływ w tej staraczkowej historii. To było coś, co leżało w moich rękach. Wcześniej miałam wrażenie, że nie miałam wpływu. Już robiłam wszystko. Pomimo moich największych chęci, aby udało nam się zajść w ciążę, nie działo się nic. Tutaj miałam poczucie sprawczości. To dało mi pewien rodzaj ukojenia.

Z.: Uuuu! Pięknie gadasz. Muszę to ukrócić, dlatego że update historii naszych się szykuje. Bardzo długo można o tym mówić. To temat na osobny podcast, bardzo ciekawy swoją drogą. Więc zapisujemy w kajeciku i trzeba zrobić historię Ani. Ania przechodziła kilka zmian na swojej niepłodnej drodze. Tak samo zresztą jak Zosia, więc zrobimy chyba update i wam opowiemy, tym bardziej że dawno tego nie robiłyśmy. A to może być bardzo podobne do tego, co dzieje się w waszych głowach. Te dylematy, z którymi się mierzyłyśmy, i rzeczy, które negowałyśmy albo które były dla nas najtrudniejsze, mogą być również najtrudniejsze dla was. Więc chyba warto też chociażby z tej perspektywy o tym poopowiadać.

A.: Podsumowując.

Z.: Zechcesz opowiedzieć swoją historię?

A.: Bardzo chętnie. Zbiorę w jednym odcinku wszystko to, co było w tych 80 podcastach.

Z.: Dobrze.

A.: Podsumowując, mam nadzieję, że te nasze nieco kulisowe rzeczy przybliżą wam, czym jest Akademia Płodności. Dziękujemy za wysłuchanie podcastu.

Z.: Zapraszamy na kolejne.

A.: Zapraszamy na kolejne.

Z.: Bo będą.

A.: Zapraszamy w nasze DM-y. Miłego, no nie wtorku, tak jak kiedyś żegnałyśmy się z wami co wtorek. Miłego tygodnia, trzymajcie się, piszcie. Do usłyszenia.

Z.: Do usłyszonka.

DIETY https://sklep.akademiaplodnosci.pl/
NEWSLETTER https://akademiaplodnosci.pl/newsletter/