×
W górę
×
Akademia Płodności / Blog / Podcasty / #085 – Czy wiesz, że możesz źle robić siku? Intimiterapeutka, fizjoterapeutka uroginekologiczna
czym jest Akademia Płodności
23.11.2023
#085 – Czy wiesz, że możesz źle robić siku? Intimiterapeutka, fizjoterapeutka uroginekologiczna

Kim jest fizjoterapeutka uroginekologiczna? W jaki sposób może nam pomóc podczas starań? Jakie znaczenie dla płodności mają nasze codzienne nawyki, to, jak oddychamy, albo jak zachowuje się nasza blizna po operacji sprzed wielu lat? Dlaczego warto śpiewać w toalecie? Tego wszystkiego dowiesz się z naszej rozmowy z Karoliną Wójcik, Intimiterapeutką.

Plan odcinka

  1. Czym zajmuje się fizjoterapeutka uroginekologiczna?
  2. Jak fizjoterapeutka uroginekologiczna może pomóc staraczce?
  3. Jakie mamy złe nawyki toaletowe?
  4. Jak fizjoterapeutka uroginekologiczna może pomóc przed in vitro?
  5. Jak wygląda wizyta u fizjoterapeutki uroginekologicznej?
  6. Historie, które dają nadzieję
  7. Fizjoterapia jako jeden z puzzli

Transkrypcja podcastu Akademii Płodności

Cześć, tu Ania i Zosia. Wspólnie tworzymy Akademię Płodności, w której  towarzyszymy parom

starającym się o dziecko.

Zosia: Co za przewrotna zamiana miejsc. Zamieniłyśmy się kwestiami. Stwierdziłyśmy, że się za bardzo zastałyśmy w tych szufladkach mózgowych. Ale słuchajcie, mamy dzisiaj gości. Jest z nami dzisiaj Karolina. Karolino, witamy cię serdecznie.

Karolina: Cześć, dziewczyny. Cześć, wszyscy!

Z.: Właśnie, bo może zdarzyć się tak, że nie tylko dziewczyny będą nas słuchać. Karolina jest z nami, ponieważ ma wiele wspólnego z niepłodnością i z pomocą osobom, które są w trakcie starań o dziecko. Jest ona fizjoterapeutką, ale taką specjalną. Fajnie by było, Karolina, gdybyś nam powiedziała o sobie kilka zdań.

K.: Bardzo mi miło, że mogę z wami rozmawiać. Jestem Karolina, jestem fizjoterapeutką uroginekologiczną z Gdańska. Zajmuję się zdrowiem kobiet na absolutnie każdym etapie życia, jeżeli dziewczyny tej pomocy potrzebują. Oczywiście jednym z obszarów, w których działam, jest temat niepłodności i przygotowania do transferu in vitro czy endometrioza i wszystkie schorzenia, które mogą prowadzić do niepłodności albo jej towarzyszyć.

Ania: Okej, super. Bardzo nam miło cię gościć tutaj. Może zaczniemy sobie od pytań, które przygotowałyśmy. Mamy nadzieję, że się w międzyczasie urodzą kolejne, bo już chciałabym poruszyć ten wątek transferu i przygotowywania do in vitro.

Czym zajmuje się fizjoterapeutka uroginekologiczna?

A.: To może na początek zaczniemy sobie od tego: staram się o dziecko, ale nie wiem, jak taka fizjoterapeutka uroginekologiczna mogłaby mi pomóc. Kto w pierwszej kolejności powinien się do ciebie udać?

K.: Hmm… To jest bardzo dobre pytanie. Myślę, że jeszcze kilka lat temu powiedziałabym: jeżeli czujesz, że coś ci dolega, masz jakieś dolegliwości bólowe, np. przy współżyciu, w obrębie brzucha, bolesne miesiączki, nietrzymanie moczu – to wtedy się zjaw u fizjoterapeuty. Ale po kilku latach w zawodzie muszę powiedzieć z całą mocą, że myślę, że nadejdzie taki czas, że każda dziewczyna powinna trafić do fizjoterapeutki uroginekologicznej na jedną wizytę typowo check-upową. Czyli cześć, jestem Marta. Nic mi nie jest, może się będę starać o dziecko, może nie. Chciałabym zobaczyć, czy wszystko jest okej. I czy zwróciłabyś na coś uwagę, co mogłoby mi pomóc być dziewczyną bez dolegliwości, dobrze sobie radzącą w codziennym życiu.

Z.: Jak mam taką świadomość, że w ogóle istnieje ktoś taki jak fizjoterapeutka uroginekologiczna, to będę miała taką żarówkę w głowie. Jeszcze jak wysłucham np. takiego podcastu czy przeczytam jakiś artykuł, to sobie pomyślę: okej, to jest jeden z tych gabinetów, w których powinnam się pojawić, jeszcze przed okresem starań o dziecko.

K.: Jasne.

Z.: Ale jak nie mam o tobie pojęcia, to co może się okazać, że mi dolega, jeśli nie mam dolegliwości?

Jak fizjoterapeutka uroginekologiczna może pomóc, jeśli nic mi nie dolega?

K.: Jasne. Z drugiej strony też nic się nie stanie, jak się nie zobaczymy. Oczywiście. Natomiast tempo naszego życia dzisiaj jest absolutnie fatalne. Tak bardzo odbiega ono od poczucia zdrowia, spokoju. Tempo, w jakim żyjemy, stawia nasz organizm w bardzo trudnej sytuacji i każe naszym tkankom pracować w takich warunkach, których one nie ogarniają. Więc bardzo często dziewczyny przychodzą na wizytę kontrolną, bo np. przyjaciółka poleciła, bo siostra poleciła, bo słyszały, bo ginekolożka zaleciła. I okazuje się, że oczywiście, wszystko jest w porządku. Natomiast zwrócenie uwagi na pewne mechanizmy, które robimy codziennie, będzie pomocne, żeby czuć się lepiej w codziennym życiu.

Na przykład od razu zwracamy uwagę na to, jak oddajemy mocz, jak się wypróżniamy, jak się czujemy podczas współżycia. Nagle się okazuje, że robię wywiad z dziewczynami, zadaję im podstawowe pytania, np. czy twoje miesiączki są bolesne, czy czujesz jakiekolwiek dolegliwości bólowe podczas współżycia, i słyszę od nich: no tak, ale tak, wiesz, 5/10 – to chyba normalne. Jesteśmy w 2023 roku, a nadal mamy w pełni superogarniające codziennie dziewczyny, które myślą, że ból przy miesiączce czy ból przy współżyciu, jeżeli nie jest wykańczający, jest czymś normalnym. A przecież nie jest.

A.: To jest bardzo ciekawe. Myślę, że też wiele dziewczyn już tak mogło przywyknąć do tych dolegliwości i nauczyło się z nimi żyć, że nawet nie zwraca uwagi, że można funkcjonować bez nich. Czyli mamy te bolesne miesiączki.

K.: Dokładnie tak.

Jak fizjoterapeutka uroginekologiczna może pomóc staraczce?

A.: A w kontekście starań? Przychodzę na pierwszą wizytę i co fizjoterapeutka uroginekologiczna może powiedzieć? Co może być przeszkodą, tym puzzlem, który dokłada właśnie fizjoterapeutka uroginekologiczna, która może coś zrobić, żeby wesprzeć płodność? Jakie są przeszkody? Jak dział, którym się zajmujesz, może pomóc? Co możesz zniwelować?

K.: Jak przychodzi do mnie pacjentka, to zawsze staram się sprawdzać te przeszkody na sam koniec. Zawsze pacjentkę bierzemy pod uwagę całościowo. Mimo że jesteśmy fizjoterapeutkami uroginekologicznymi, czyli teoretycznie skupiamy się przede wszystkim na dnie miednicy, czyli na miednicy w ogóle, to musimy pamiętać, że traktujemy zawsze pacjentkę całościowo. Czyli będziemy badać wszystkie staraczki od stóp do głów.

Ale jeżeli już mówimy o takich dolegliwościach czy przeszkodach, które mogą się pojawić na drodze do zajścia w ciążę, to na pewno będziemy zwracać uwagę na rozkład napięć w ciele, na wszystkie nadmierne napięcia, z którymi nie możemy sobie poradzić. Na pewno też na blizny, które możemy mieć zewsząd. Nie tylko to muszą być np. klasyczne blizny po laparoskopii zwiadowczej, ale również blizny po artroskopii kolana w 1993 roku. Blizny to będą zawsze te elementy badania, których nigdy nie pominiemy. Na pewno sprawdzimy sobie pracę całego brzucha, tkanek w obrębie brzucha, napięcia brzucha.

Oczywiście zwrócimy uwagę na moją ukochaną przeponę oddechową, która jest naszym centrum i z którą pracujemy praktycznie zawsze. Nawet jeśli nie pracujemy, to zawsze ją sprawdzamy. Oprócz tego – oczywiście to, z czym dziewczynom najczęściej kojarzy się fizjoterapeutka uroginekologiczna – dno miednicy. Czyli wszystkie dolegliwości w obrębie miednicy, które mogłyby powodować problem z zajściem w ciążę. Do tego problemy z pęcherzem, wypróżnianiem, często z nietrzymaniem moczu, bolesnymi stosunkami. I oczywiście – tutaj dochodzimy do tego, co myślę, że już wszyscy kojarzą jako korelujące – endometriozę, zespoły bólowe miednicy mniejszej.

Fizjoterapeutka uroginekologiczna a osteopatka

A.: Czyli to są te przypadki, w których możemy coś zrobić. A czy fizjoterapeutka uroginekologiczna może pracować z pacjentkami, które borykają się z niepękającymi pęcherzykami?

K.: Tutaj na pewno skierowałabym pacjentkę do osteopatki/osteopaty. Może nie dla wszystkich to jest takie oczywiste, więc od razu powiem kim ona/on jest. Skierowałabym taką staraczkę do osteopaty, ponieważ osteopata to albo fizjoterapeuta, albo lekarz, który po cztero- lub pięcioletnich studiach osteopatycznych zajmuje się już bardziej głębokimi połączeniami w ciele niż fizjoterapeuta. I tutaj osteopata przypuszczam, chociaż musiałabym się spytać moich koleżanek, z którymi współpracuję, pogłębiłby temat i na pewno poprowadziłby pacjentkę.

Jakie mamy złe nawyki toaletowe?

Z.: Okej. Jak zaczęłaś wymieniać te rzeczy, Karolino, to też sobie pomyślałam, że niektóre są dla mnie tak oczywiste, że w ogóle nie zamierzam połową swojego neurona ich zakwestionować. Ale jak np. mówisz mi o tym, że możesz chcieć zwrócić uwagę na moją bliznę na kolanie, którą mam po jakiejś operacji w 1993 roku, to myślę sobie, że takich rzeczy, o których bym nie pomyślała, jest mnóstwo. Więc chciałabym ci zadać tutaj przewrotnie pytanie, o którym już w sumie wspominałam lekko przed wejściem na wizję. Czy są takie rzeczy, które jakaś duża część z nas robi nieświadomie, a może to wpływać negatywnie na nasze kobiecie dolegliwości i na płodność? Jest coś takiego?

K.: Myślę, że takich rzeczy jest naprawdę bardzo dużo. Z takich gabinetowych, o których myślę jako o pierwszych, które się praktycznie zawsze przewijają, to są wszystkie nasze nawyki dotyczące mikcji, czyli oddawania moczu. To, o czym myślę, to na pewno oddawanie moczu na zapas, przed każdym wyjściem z domu, przed każdym ważnym spotkaniem, mimo że pęcherz nie chce się jeszcze wcale opróżnić. Druga rzecz: parcie na toalecie przy wypróżnianiu. Jesteśmy nauczone tego chyba już z czasów dzieciństwa, wczesnego odpieluchowania, kiedy wypróżniałyśmy się na zawołanie naszych rodziców: szybciej, teraz, brawo, kochana! Kupka w nocniku – cudownie. Gdzieś tam mamy wgrane niestety, że przy wypróżnianiu mocno przemy, że przed wyjściem z domu oddajemy mocz, żeby – nie daj Boże – nie musieć się zatrzymywać na stacji benzynowej. A tak naprawdę zobaczcie, jaka to jest ingerencja w czucie naszego ciała.

Jak te nawyki nam szkodzą?

K.: Pęcherz moczowy pracuje jak taki worek. I powinien w zdrowych warunkach dawać nam sygnał do opróżnienia się w sytuacji, kiedy jest wypełniony – i tylko wtedy. A kiedy my go trenujemy do tego, że powinien się opróżniać przed każdym wyjściem, ważnym spotkaniem, to koniec końców on tak właśnie będzie reagował. No a idąc dalej – taki pęcherz na pewno zmniejszy swoją objętość. A to już może generować wyższe napięcie nawet w obrębie całej jamy brzusznej.

To samo z wypróżnianiem. Droga przyczynowo-skutkowa. Jeżeli bardzo mocno przemy na toalecie i każde nasze wypróżnienie kojarzy nam się z dużą pracą, to na pewno będziemy mogły wywołać tym powstanie hemoroidów. Hemoroidy są uważane za jeden z czynników, który będzie zwiększał napięcie w obrębie dna miednicy. Zwiększone napięcie w obrębie dna miednicy będzie nam powodować zupełnie inne ukrwienie w niej. Zobaczcie, to są takie rzeczy, które naprawdę często robimy. I mogłoby się wydawać, że są tak daleko od zajścia w ciążę, a jednak nie.

A.: I tu chciałabym dalej pociągnąć sznureczek. Zwiększone napięcie, mniejsze ukrwienie narządów, czyli m.in. również macicy.

K.: Jak najbardziej.

A.: Czyli tak naprawdę możemy połączyć ukrwienie z grubością endometrium?

K.: O wow. Tutaj niestety nie przytoczę żadnych badań, więc nie mogę się na tym oprzeć, ale myślę, że jesteśmy blisko. Jeżeli zobaczymy, że nasza miednica w takim podstawowym znaczeniu jest wypełniona pęcherzem moczowym, obok macicą, obok odbytnicą i to są nasi trzej sąsiedzi, to jak najbardziej możemy się na tym oprzeć. Zobaczcie też, że wszystkie te narządy wewnętrzne są połączone ze sobą strukturami więzadłowymi i powięzią. Jeżeli jedna struktura wiązadłowa wpływa na drugą, to korelacja jest bardzo prosta.

Fizjoterapeutka uroginekologiczna: śpiewaj podczas oddawania moczu

Z.: Kurde blade, laski. Jestem tym równocześnie zafascynowana i przerażona, jak już wiem, że mogę źle robić siku i kupę. A robię to na pewno, bo oczywiście wszyscy żyjemy w tych czasach, o których, Karolino, wspominałaś, czyli że wszystko jest na wczoraj. Ja nie mam czasu w ogóle robić siku, a co dopiero, żeby robić je wolno. Jak znajdę chwilę, żeby wreszcie się wysikać, to cudownie. Najlepiej w 10 sekund z myciem rąk i wypad z tej łazienki, żeby robić kolejne rzeczy, na które już jestem spóźniona.

K.: Dobrze, że o tym mówisz, bo tutaj dwie kwestie. Możesz to zrobić w miarę sprawnie, tylko troszeczkę zamieniamy intencję. Czyli jak siadasz na toalecie, to super by było, żebyś nie parła tej tłoczni brzusznej i nie wyrzucała tego moczu z twojego pęcherza pod wpływem zwiększonego ciśnienia śródbrzusznego, bo to już jest zupełna odwrotność fizjologii mikcji. Ale jeżeli nauczymy nasze dzieci tego, żeby podczas oddawania moczu otworzyć buzię, westchnąć, wzdychać, śpiewać i będziemy tego uczyć nas, to koniec końców siadanie na toaletę będzie nam się kojarzyło z rozluźnieniem. To w efekcie będzie usprawniać oddawanie moczu. To wcale nie musi być długi proces. Paradoksalnie bardzo często nasz zacisk podczas oddawania moczu znacznie je przedłuża. Bo cewka moczowa jest tak zmęczona tym napięciem, że nie jest w stanie wydusić tego moczu z siebie. Więc chyba o to też chodzi – o sposób.

Włącz radyjko!

Z.: Bardzo to jest dla mnie ważne, bo ja na pewno robię siku źle, jestem przekonana. I mimo że mam już taką świadomość, to muszę ciągle mieć taką autokontrolę.

K.: Spróbuj sobie faktycznie włączyć radyjko. Włącz sobie radyjko w toalecie i śpiewaj. Naprawdę ten mocz będzie fajnie wypływał. Tak jak powinien, na luzie.

Z.: To jest kolejne 10 sekund mojego życia, żeby włączyć to radyjko.

K.: Dobra, dobra, racja.

Z.: Żartuję.

K.: To piosenka z głowy.

Z.: Ale to wiecie: dokładamy 10 sekund do 10 sekund, z czego wychodzi nam minuta więcej czasu na poświęcenie na autokontrolę, która może się przełożyć na to, że w przyszłości będą mniejsze problemy z czymś. Ja to więc obracam w żart, bo muszę być tym złym policjantem, który próbuje od was wyłudzić 10 sekund.

K.: Dobrze!

Z.: Ale zdaję też sobie sprawę, że wymagałoby to ode mnie jednak minimalnego nakładu czasowego. To nie zmienia mojego życia na zasadzie: teraz musisz poświęcić 15 minut rytuału na zrobienie siku, tylko postaraj się o tym pamiętać.

K.: Dokładnie tak.

Z.: Zrób sobie jakąś kropkę na ścianie i pamiętaj.

Nie biczuj się dlatego, że robisz coś źle

K.: Tutaj chciałabym jeszcze powiedzieć o tym, co powiedziałaś wcześniej. Zwróciłaś uwagę, że wszyscy robimy coś źle, że wszyscy mamy tendencję do jakichś złych nawyków. Trochę tak jest, ale z drugiej strony mam wrażenie, że jak staraczki zaczynają się fiksować na tym, co do tej pory robiły „źle”, to zaczynają wpadać w spiralę dużego stresu. To tak nie działa. To nie jest tak, że jak robimy te nawyki źle, to wyrządziłyśmy sobie jakąś krzywdę albo sprawiłyśmy, że ostatnie sześć lat starań to na pewno to. No nie.

To się na szczęście zmienia, ale mam wrażenie, że fizjoterapia kiedyś była bardzo mocno restrykcyjna – to robisz źle, zmienisz to, a będzie w porządku. Musisz to zmienić, bo inaczej… No właśnie co? Na spokojnie. Te wszystkie zalecenia, o których mówimy w gabinetach, są dla nas. Ale my nie możemy się absolutnie biczować, że coś robimy fatalnie, bo to nie o to chodzi.

Z.: Warto to wiedzieć, bo wtedy schodzi z ciebie taki ciężar. Skoro zakładamy, że wszyscy robimy coś źle…

K.: Robimy.

Z.: …a też podkreślamy, że robimy to nieświadomie. Ja nie robię tego celowo, na zasadzie: a teraz zrobię siku najgorzej, jak tylko potrafię, bo tak. Tylko sikam na zapas, bo mama mi tak kazała przed drogą, przed wycieczką, przed wyjściem gdzieś. I to jest tak we mnie zakorzenione, że robię sobie to siku na zapas, żeby nie trzeba było się zatrzymywać na stacji. Ale nawet przez chwilę się nie zastanowię, że fajnie by było, gdyby to dopiero mój pęcherz powiedział mi: hej, zróbmy siku teraz.

K.: Otóż to.

A.: Czyli podsumowując: prawidłowe wypróżnianie może pomóc w ukrwieniu narządów. A super by było, aby podczas starań były one doładowane dobrymi składnikami.

K.: Jak najbardziej. Odżywienie, ukrwienie, cyrkulacja – zawsze.

Jak fizjoterapeutka uroginekologiczna może pomóc przed in vitro?

A.: Kolejne pytanie, jakie przyszło mi do głowy. Padło tutaj od ciebie podczas naszej rozmowy, jak fizjoterapeutka uroginekologiczna może pomóc staraczkom przygotować się do in vitro. Jak to działa?

K.: Superpytanie. Oczywiście, jak się pewnie domyślacie, nie ma jednego trybu, algorytmu postępowania. Ale to jest bardzo fajne, bo znowu wracamy do tego, że każda z nas jest inna i potrzebuje czegoś innego.

Ogólnie mówiąc, jak dziewczyna, która myśli o zajściu w ciążę czy ma jakiekolwiek trudności, przychodzi do gabinetu, to po pierwsze zwracamy uwagę na wywiad. Wywiad to cała historia danej dziewczyny plus do tego jest bardzo duże badanie, tak jak wam już mówiłam – od stóp do głów. Kiedy u fizjoterapeutki zbadacie swoją postawę ciała, rozkład napięć w waszym ciele, sprawdzicie wszystkie blizny, zobaczycie, jak oddychacie, jaki jest wasz indywidualny mechanizm oddechu, jak pracujecie nawykowo każdego dnia, czy znacie swoje dno miednicy i czy umiecie nim pracować, jak pracuje wasz brzuch, kręgosłup – to na tej matrycy możemy utworzyć algorytm postępowania. Czyli trzeba nazbierać bardzo dużo informacji o sobie z naszego pewnie około trzydziestoletniego życia i za tym podążyć, tj. iść w nasze mocne strony i wiedzieć, że je mamy. I ewentualnie chwilę popracować nad tymi słabszymi, które wymagają uwagi.

Co fizjoterapeutka uroginekologiczna potrafi wyłapać w trakcie badania?

Dajmy sobie jakiś przykład życiowy. Jeżeli przychodzi pacjentka, która nie zna się za bardzo, nie wie, z czym ma problem, nie mówi w wywiadzie o żadnych specjalnych dolegliwościach współtowarzyszących, które mogłyby zwrócić naszą uwagę od razu, to na podstawie badania jesteśmy np. w stanie wyłapać, że: ma barki ustawione bardzo mocno w protrakcji (czyli w takim zamknięciu), bardzo mocno pracuje górną klatką piersiową podczas oddechu (czyli bardzo mało używa przepony), bardzo dużo wdechu pakuje w górne żebra. W badaniu brzucha okazuje się, że jej mięśnie nie wchodzą w ogóle w fazę rozluźnienia, a w badaniu dna miednicy – że nie rozdziela w ogóle fazy skurczu od fazy relaksu. No to my już wiemy, że będziemy z tą pacjentką pracować od otwarcia klatki piersiowej i zmiany trybu oddechowego po dopiero prawidłową pracę mięśni dna miednicy w codziennym życiu.

I u takiej pacjentki, mimo że do tej pory nie odczuwała ona żadnych dolegliwości, może to wpłynąć na łatwość czy w transferze, czy nawet w zapłodnieniu naturalnym. Ale też to jest prewencja ewentualnych dolegliwości na przyszły czas.

Z.: Mam w głowie taką analogię, że to trochę jak z naszymi pacjentkami. Ja też bardzo chciałabym móc odpowiedzieć każdemu. To by było superłatwe i dawałoby taką świadomość, ile jeszcze muszę biec do tej mety, żeby dobiec.

K.: Dokładnie tak.

Jeden z puzzli w układance

Z.: Na zasadzie, że jesteś w stanie mi powiedzieć: każdą pacjentkę wyprowadzę w trzy miesiące. Dziewczyny nas też pytają np. o to, ile muszę stosować dietę, żeby się udało. A to tak bardzo zależy od sytuacji wyjściowej i od tego, czy jest dużo bałaganu, czy trzeba tylko zetrzeć powierzchowny kurz i poprzestawiać trochę na półkach i już jest nowy dom. To bardzo podobnie jak u nas. W zależności od tego, od czego zaczynamy, to ten proces terapeutyczny może wyglądać inaczej i na mniejsze bądź większe ustępstwa możemy wtedy pozwolić.

K.: Jasne.

Z.: Bo nie u każdej pacjentki małe grzeszki będą tak małe jak u tej drugiej.

K.: Oczywiście, że to jest tak jak u was. Wszystkie te działania są ze sobą połączone. Dlaczego ona ma ten brzuch tak napięty? Dlatego że go wciąga czy dlatego że stosuje dietę, która wprowadza ją ciągle w stan zapalny? A dlaczego ma barki w protrakcji? Dlatego że tak je ustawiła, będąc dzieckiem, czy dlatego że jest w stanach lękowych i po prostu się zamyka? To nigdy nie będzie sama fizjoterapia. To zawsze będzie fizjoterapia w połączeniu z dietetyką, psychoterapią, medycyną, sportem. I jak pacjentki się mnie pytają na pierwszej wizycie czy przez telefon: no dobrze, ile spotkań pani przewiduje? To ja im powiem, że może jedną, może trzy, a może 10. A może w ogóle nie musimy się spotykać, bo już sama rozmowa sprawi, że zmieni się jakiś inny tor, który doprowadzi do tego, że zajdziesz w ciążę. Przede wszystkim współpraca.

Z.: My na to mówimy puzzelki. Trzeba składać dużo różnych puzzli, żeby się udało złożyć całą układankę. Nie fiksując się na żadnym z nich i nie faworyzując np. jednego, że tylko on jest main, bo zaniedbane np. trzy mniejsze nie doprowadzą nas do celu. Więc bardzo podobnie.

Jak wygląda wizyta u fizjoterapeutki uroginekologicznej?

Z.: No dobra, Karolino. Siedzę i słucham tego, co opowiadasz. Już prawie się czuję przekonana jako przedstawiciel tych, którzy mogą nas słuchać i mogą nie mieć pojęcia o tym, że ktoś taki jak fizjoterapeutka uroginekologiczna istnieje. Albo mogę zaprzeczać, że tego nie potrzebuję, bo np. nie miałam operacji, nie mam dolegliwości, więc w sumie i tak przecież bardzo dużo robię w tych staraniach i tak bardzo dużo pieniędzy na to wydaję, że nie szukam kolejnych specjalistów. Ale jakbym chciała się wybrać, to chciałabym czuć się bezpiecznie.

Od razu wyobrażam sobie, że może to być kolejna wizyta, na której będę się wstydzić. Albo że może być to kolejna wizyta, która będzie dla mnie niekomfortowa i żeby do niej tak najlepiej się przygotować, to chciałabym znać jej przebieg. Na przykład, czy będziesz chciała mnie oglądać w samej bieliźnie? Czy terapia, którą zechcesz wprowadzić, będzie tylko przez powłoki brzuszne, czy będziesz ją robiła przezpochwowo?

Muszę wiedzieć dużo, żeby później jak najmniej rzeczy mnie zaskoczyło i żebym nie czuła się tak: o Boże, jak bardzo stresuje mnie wizyta u ginekologa. Czy to będzie kolejny specjalista, u którego znowu będę musiała być nago, a to jest dla mnie tak bardzo niekomfortowe?

K.: Superpytanie. Bardzo ci za nie dziękuję, bo dziewczyny naprawdę się nad tym zastanawiają bardzo często. Myślę, że większość fizjoterapeutek będzie w tym ze mną. Absolutnie przebieg wizyty jest zależny praktycznie wyłącznie od pacjentki. Ja nie zrobię nic i nie muszę w powodzeniu terapeutycznym, co może pacjentkę wprowadzić w jakikolwiek dyskomfort. Mam wrażenie, że to się zmieniło w ciągu ostatnich lat. Wydaje mi się, że kilka lat temu to parcie na badanie wewnętrzne było znacznie większe. Wiecie: tylko z badaniem wewnętrznym ginekologicznym mam pełen obraz pacjentki i tylko wtedy jestem w stanie właściwie poprowadzić terapię. No nie. Absolutnie od tego odchodzimy.

Fizjoterapeutka uroginekologiczna: badanie wewnętrzne nie jest konieczne

K.: Fakt jest taki, że większość pacjentek chciałaby znać siebie od podszewki, czyli dotrzeć do badania i zewnętrznego, i wewnętrznego. I super. Natomiast jeżeli jakakolwiek dziewczyna chciałaby po prostu w spokoju przejść wizytę, w komforcie i w takich warunkach, w jakich czuje się okej, to zawsze będziemy to szanować. Zawsze. Uważam, że z niechcianego badania ginekologicznego będzie więcej szkody niż pożytku. Bo znowu wracamy do tego, że jesteśmy totalnie złożone i ten rozkład napięć, o którym cały czas mówimy, przy niechcianym badaniu wewnętrznym przecież od razu się zmieni. I znów wrócimy do punktu wyjścia. (Jeżeli go w ogóle nie pogłębimy tego naszego punktu wyjścia). Więc nie – badanie wewnętrzne nie jest konieczne.

Ale jeżeli miałabym opisać, jak taka wizyta wygląda, to zwykle u mnie to jest godzinne spotkanie. Myślę, że terapeutycznie to jest tak od 40 minut do 1,5 godziny u innych terapeutek, chociaż godzina to standard. Muszę was ostrzec, że wywiad jest strasznie długi. Ja w karcie mam z 40 pytań. Udaje mi się to często ogarnąć w 15 minut, natomiast wiadomo, że są wizyty, kiedy wywiad zajmuje większość czasu. Ale to jest bardzo ważne. Jeżeli mamy dobrze zrobiony wywiad, to badanie będzie o wiele krótsze. Bo możemy się od razu skupić na takich triggerach, o których już myślimy. Więc najpierw wywiad. I tutaj też nie bójcie się odpowiadać tak, jak faktycznie jest, bo terapeuta nie ma prawa was ocenić jakkolwiek. Fizjoterapeutka uroginekologiczna zbiera te informacje po to, żeby pomóc, a nie po to, żeby oceniać albo prawić morały.

Po wywiadzie przechodzimy do badania zewnętrznego. I tutaj, jeżeli chodzi o to rozbieranie, o które pytałyście – jasne, badanie postawy fajnie jest wykonać w bieliźnie, natomiast nie jest to konieczne. Spokojnie możemy sobie popracować w koszulce przylegającej czy legginsach. Już bardzo dużo rzeczy na tym etapie uda nam się wywnioskować.

Badanie wewnętrzne

K.: Zawsze oceniamy pacjentkę, która wchodzi. Ale znowu to słowo „oceniamy” – my jej nie oceniamy, tylko patrzymy na połączenia anatomiczne, na pracę całego ciała w perspektywie tego, co musimy dalej zrobić. Oceniamy pacjentkę, kiedy wchodzi do gabinetu. Czyli wszelkie ruchy spontaniczne, które wykonujemy, też mogą mieć dla nas znaczenie, ale absolutnie nie muszą.

Później najczęściej robimy badanie zewnętrzne już na kozetce, czyli oceniamy ruchy w stawach, pracę brzucha, stan naszego kręgosłupa, odruchy. I typowo już pod kątem starań – mobilność trzewi, pracy trzewi i całego brzucha. Właściwie w tym momencie, jeżeli pacjentka da takie przyzwolenie, przechodzimy do badania wewnętrznego ginekologicznego, ale jeżeli nie, to absolutnie po takim zebraniu informacji jesteśmy w stanie przepięknie poprowadzić pierwsze działania i terapie.

Dziewczyny zawsze interesuje, jak wygląda to badanie wewnętrzne w porównaniu do badania ginekologicznego stricte lekarskiego. Badanie wewnętrzne fizjoterapeutyczne jest zupełnie inne. Skupiamy się na zupełnie innych aspektach niż ginekolog. Przede wszystkim będzie nas interesować podstawowe napięcie mięśniowe, praca mięśni dna miednicy, które jesteśmy w stanie sprawdzić. Poszczególne napięcie każdego mięśnia, każdej struktury, napięcie więzadeł, ułożenie, ustawienie całego narządu rodnego – nasze badanie wewnętrzne jest bardzo w kontakcie z pacjentką. Zawsze kilka razy proszę ją o kaszel, poparcie, zacisk, rozluźnienie. Bardzo dużo rozmawiamy. Zawsze też pytam, jak się tutaj czuje. Jaki ten dotyk dla niej jest – czy jest bolesny, czy neutralny? A ta tkanka jak dla ciebie pracuje? Luźno, w większym napięciu? Na pewno to badanie wymaga współpracy i kontaktu z pacjentką, która z nami współpracuje.

Szukaj kogoś, komu ufasz

Z.: Czyli trochę musisz znaleźć taki comfort person. Bo jeśli wejdę do gabinetu, gdzie od progu zostanę poinformowana, że badanie wewnętrzne jest obligatoryjne, żeby stwierdzić, co mi dolega, i jeżeli na nie się nie zgodzę, to proces terapeutyczny nie będzie mógł zostać przeprowadzony efektywnie, to muszę sobie zdawać sprawę, że mogę szukać dalej kogoś, kto pozwoli mi to przeprowadzić w moich granicach.

K.: Oczywiście.

Z.: Rozumiem, że na początku buduję zaufanie do ciebie przez dwie–trzy wizyty i jeśli na czwartej czuję się okej z tym, żebyśmy spróbowały, to np. daję ci taki feedback i ty wtedy wiesz, że możesz sobie pozwolić na następny krok, tak?

K.: Cudowne! Oczywiście. Tak! Jak najbardziej.

Z.: To też ważna informacja dla dziewczyn. Żebyście szukały kogoś, przy kim poczujecie się bardzo bezpiecznie i kto was wprowadzi w taki stan zaufania. Tak to sobie wyobrażam od razu, że jeżeli wchodzę do kogoś, komu ufam i przy kim czuję się bezpiecznie, to ta terapia jakoś lepiej postępuje niż u kogoś, gdzie przed wejściem do gabinetu kolejny raz się stresuję, nastawiam się na to, że będzie dziwnie, wstydliwie, być może boleśnie. To jest kolejny etap, który zamiast wprowadzać więcej luzu do mojego życia, które jest przecież i tak przepełnione ogromem stresów w trakcie starań, sprawia, że jeszcze bardziej się stresuję.

K.: Bardzo ci dziękuję, że to powiedziałaś. Wspaniała terapeutka dna miednicy Gosia Starzec-Proserpio szeroko mówi o tym, że w badaniach naukowych jest poparcie na to, że relacja z terapeutą jest kluczowa w osiągnięciu efektów w fizjoterapii. I to jest fakt. Jeżeli będziemy chodzić do terapeutki, z którą nie nadajemy na tych samych falach, to szukajmy dalej. Mam nadzieję, że fizjoterapeuci, ale też inni specjaliści, będą mieli w sobie na tyle otwartości, żeby wiedzieć, że nie jesteśmy w stanie współgrać z każdym człowiekiem na świecie.

Pacjentka i fizjoterapeutka uroginekologiczna muszą nadawać na tych samych falach

K.: Nie będzie nic złego w tym, żeby szukać innego terapeuty – bez obrazy, urazy. I odwrotnie: żeby terapeuta nie bał się odsyłać. To nie jest nic złego. Dzięki temu jesteśmy w stanie tylko działać ku lepszemu.

Z.: Jasne. Byłabym ci wdzięczna, jakbyś mi powiedziała: czuję, że nie jestem w stanie pomóc ci tak bardzo jak np. moja koleżanka, którą mogę ci polecić.

K.: Oczywiście.

Z.: Więc to byłby fajny feedback. Ja na pewno nie czułabym się urażona. Wręcz powiedziałabym sobie, że może ta druga dziewczyna, do której pójdę, łatwiej zbuduje moje zaufanie albo będę się przy niej czuła swobodniej, bo nadajemy na tych samych falach. A jeśli od tego zależy proces terapeutyczny, to halo. Fajnie by było kumulować wokół siebie ludzi, którzy poprawiają mój komfort psychiczny. Ja absolutnie to łykam.

K.: Super.

Z.: Bez zmuszania się. Fajnie to usłyszeć. Chciałabym, żeby to wybrzmiało głośno, żeby szukać takiego fizjoterapeuty uroginekologicznego, który nie będzie was stresował. To tak jak ze zwykłym terapeutą. To wcale nie musi być tak, że zagra na pierwszej wizycie, drugiej czy trzeciej. Może się okazać, że ta pierwsza terapeutka to jednak nie dla mnie, ale nie zniechęcam się, bo wiem, że znajdę gdzieś pomoc u kogoś, kto będzie nadawać lepiej na moich falach. To też jest ważne i fajnie, że to padło.

Jak nie jestem gotowa, żeby się poddać badaniu wewnętrznemu, to mogę mieć na to czas. To skrajnie nie obniży moich szans na to, żeby ten proces przebiegł okej, bo jestem w stanie się do tego przemóc, ale np. potrzebuję czasu albo zbudowania zaufania. Albo nie wiem, czy kiedykolwiek na to pozwolę, bo to dla mnie za dużo. A i tak chciałabym wiedzieć, że wszystkie wysiłki, które poświęcam na fizjoterapię, nie idą na marne, tylko dlatego że nie zgodziłam się na to badanie.

K.: Dokładnie tak.

Historie, które dają nadzieję

Z.: Aniusia ma fajne pytanie jeszcze na koniec.

A.: Tak, na zakończenie. Chciałabym, Karolino, zapytać cię o trzy historie staraczek, w których to fizjoterapia była takim dość kluczowym elementem i które zapadły ci w pamięć.

K.: Super, bardzo lubię takie pytania. Kocham moje pacjentki! Zawsze, jak o nich myślę i o tym, że jakkolwiek mogłam się przyczynić do tego, że starania się udały, to jest to bardzo wspierające i budujące. Ale chciałabym tutaj powiedzieć przede wszystkim, że ta moja droga fizjoterapeutyczna ostatnich lat bardzo mnie nauczyła, żeby pamiętać o pokorze. I przez to, że temat starań jest bardzo otwarty z każdej strony, właśnie przez tę interdyscyplinarność, my nigdy nie wiemy, czy nasze działania to był ten puzzel, czy on miał jakiekolwiek znaczenie, czy nie. Chcę wierzyć, że tak. Są też na to badania. Natomiast bardziej lubię o tym myśleć, że znalazłyśmy się z daną dziewczyną w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie.

Mam fantastyczną pacjentkę, która urodziła kilka miesięcy temu. Jest Polką, ale już jakiś czas temu wyjechała za granicę. I pamiętam, jak przyjechała tutaj z wizytą do rodziny i spytała, czy mam dla niej termin. No i nie miałam, nie miałam, ale znalazłam. Któraś dziewczyna wyskoczyła, więc udało nam się zobaczyć. Napisała mi po 12 tygodniach od wizyty, że jest w 12. tygodniu ciąży. Starała się bardzo długi czas o bobasa. Ona zawsze podkreśla, że to po tej wizycie doszło do poczęcia. Kurczę, tak miało być. Mam nadzieję, że to właśnie poprzez polepszenie cyrkulacji płynów i zmobilizowanie tkanek. Natomiast tego nie dowiemy się nigdy. Ale jej córeczka jest już z nami i bardzo ją pozdrawiam.

Ciąża po 13 transferach in vitro

K.: Taką historią, której wynik poznam za dwa dni, bo wtedy widzę się pierwszy raz z moją pacjentką na wizycie popołogowej, jest też historia mojej pacjentki, która połowę czasu jest w Polsce, połowę za granicą. I która łącznie miała 13 transferów in vitro. Już urodziła. Nikt nie dawał jej szansy. Każda kolejna próba była przyjmowana w środowisku za zupełne szaleństwo. Zobaczyłyśmy się przed dwoma ostatnimi transferami, czyli działałyśmy na końcówce jej transferowej drogi. I też myślę o niej bardzo ciepło. Moim pierwszym odruchem, do którego się przyznaję, bo jestem tylko człowiekiem, było myślenie, czy to nie jest przegrana sprawa. Czy jestem tutaj jeszcze cokolwiek w stanie zrobić? I znowu – być może był to odpowiedni czas, odpowiednie miejsce, a być może coś jeszcze innego się zadziało.

Aha! I jeżeli pozwolicie. Przy tej pacjentce chciałabym też powiedzieć o czymś innym bardzo ważnym. Ta pacjentka, o której mówię, zmieniała kliniki leczenia niepłodności i ostatecznie trafiła do miejsca, (nie chcę zdradzać, gdzie to było, z poszanowania do jej prywatności), gdzie zupełnie inaczej wyglądały warunki transferowe. Ta koordynacja, kontakt z pacjentką i jej mężem. Samo to jak wyglądał transfer. Możliwość pozostania po transferze z partnerem, obserwacji całego procesu na ekranie USG – myślę, że te elementy mają kluczowe znaczenie. Wsparcie psychologiczne, czego ona nie doświadczyła we wcześniejszych klinikach, do których przynależała. Myślę, że to też miało bardzo istotne znaczenie.

I trzeciej historii jeszcze nie znam. Mam teraz pod opieką dwie dziewczyny, z którymi na razie się nie widzimy, bo czekamy na kolejne tygodnie. Ale muszę wam powiedzieć, że są w ciąży. Przy drugim transferze, na co nikt nie dawał im zbyt dużej szansy. Pewnie dam wam update za jakieś 27 tygodni. Mam nadzieję, że dam wam dobry update.

A.: Trzymamy mocno kciuki za te dwie dziewczyny. Za wszystkie, które wychodzą spod twoich skrzydeł.

Fizjoterapia jako jeden z puzzli

A.: Tak jak wspominałyśmy wcześniej, ja czuję tak, że po prostu te puzzelki gdzieś się zaczynają układać. I spotykamy się na drodze tych staraczek zarówno my z dietą, jak i specjalistki takie jak ty. Zaliczasz się do tego grona, jesteś na tej drodze i na tych przystankach.

K.: Mam też nadzieję, że dojdziemy kiedyś do takich czasów, że będziemy mieć podejście nie multidyscyplinarne, lecz interdyscyplinarne. Czyli że to nie będzie tak, że staraczki muszą chodzić do danego ginekologa, konsultować się z daną dietetyczką, daną fizjoterapeutką i każdy ma jakiś pomysł, który wdraża, ale bez konsultacji z innymi specjalistami. Szczerze mam nadzieję, że dojdziemy do takiego momentu, że my wszyscy będziemy wiedzieć, co nawzajem robimy u naszych pacjentek. I będzie można to niesamowicie połączyć w jedną całość.

Z.: Siedzimy tu uśmiechnięte, bo jesteś którymś ze specjalistów, który właśnie należy do puzzelków, które koniecznie składałybyśmy w tym całym procesie starań o dziecko w tę jedną układankę. Jesteś którymś ze specjalistów, który wyraża takie nadzieje, zauważa taką potrzebę. Każdy sobie rzepkę skrobie i w środku tego wszystkiego jest para, która już w sumie nie bardzo wie, kogo słuchać, bo tak bardzo już chciałaby wiedzieć, co robić, a wszyscy gadają co innego. Ja już nie wiem, co mam robić, i to zagubienie mnie przytłacza.

Kompleksowa pomoc

Z.: Chyba musimy wrócić, Aniu, do naszych korzeni. Jak się spotkałyśmy, to czułyśmy, że sky is the limit i wyobrażałyśmy sobie Akademię za 20 lat właśnie jako takie miejsce, które zrzesza najlepszych specjalistów od niepłodności i że oni wszyscy ze sobą mają meetingi, omawiają pacjentów: u tych i u tych robimy to, u tych tamto. Okej to teraz my wdrażamy coś takiego, no to wy to, to teraz działamy w tę stronę. I jeszcze w to wchodzi psycholog. I tak ich ogarniamy kompleksowo i świadczymy taką pomoc. Więc może trzeba znowu wrócić do tego.

K.: Czekam! Czekam, dziewczyny, na to. Czekam z niecierpliwością i poproszę – zamawiam. Ma tak być.

Z.: Byłoby wspaniale. Musimy zacząć grać w Jackpota.

K.: Oj, tak. Ja wiem. Ja wiem.

Z.: Ale jak zaczniemy i wygramy, to naprawdę wiedziałybyśmy, co z tym zrobić. Takie miejsce byłoby spełnieniem marzeń na tej trudnej drodze.

Bardzo fajnie było z tobą porozmawiać. Dziękujemy bardzo. Słuchajcie, od kulis to wyglądało w ogóle tak – muszę wam zdradzić – że my z Karoliną próbowaliśmy się złapać… Jak powiem, że od kilku miesięcy, to naprawdę nie będzie to przekoloryzowane. Bo to trwało.

K.: I tutaj trzeba bardzo podziękować mojemu mężowi, który dzień przed naszą ostatnią próbą nagrania zrobił sobie odmę opłucnową na rowerze. I tutaj wracamy do sportu – czy zawsze sport to zdrowie? I don’t think so.

Z.: Proszę podziękować. To nie była krzta ironii. To była nutka ironii – całe wiadro nałapie. Mam nadzieję, że twój stary miewa się już lepiej.

K.: Tak, na szczęście.

Z.: I nie zrobi nam tym razem takiego psikusa.

K.: Mhm. Już nie może. Nie pozwalam.

Z.: Okej, my również.

A.: Ale się udało.

Na zakończenie

Z.: Tak, efekt mamy. Mamy nadzieję, że tym podcastem otworzyłyśmy w waszych głowach jakieś furtki, które albo trzymałyście mocno zamknięte na kłódkę, albo już chciałyście nawet uchylić, ale nie byłyście pewne, że to ten moment. A może one się uchylą jeszcze, jak wpadnie kilka jakichś takich promyków o fizjoterapeutce uroginekologicznej. Tak że fajnie było bardzo z tobą porozmawiać. Dziękujemy ci.

K.: Ja wam bardzo dziękuję.

Z.: Ty działasz gdzieś na końcu świata. Ale myślę, że wiele dziewczyn stamtąd może nas słuchać, więc gdybyście chciały znaleźć Karolinę, to Pomorze, tak?

K.: Pewnie, zapraszam zawsze. Najwyżej odeślę.

Z.: Pomoże na Pomorzu.

K.: Tak!

Z.: Superancko. Szkoda, że tak daleko, bo mogłybyśmy to sfiniszować jakąś pyszną kawą, a tak musimy ją pić gdzieś każda w swojej lokalizacji. Ale było super się spotkać. Może za kilka miesięcy uda nam się jeszcze raz. Takie wyrażam nadzieje wielkie.

K.: Bardzo chętnie.

Z.: Jakby się np. okazało, że dziewczyny po podcaście mają jakieś pytania, to byśmy cię jeszcze chętnie przemaglowały tutaj na wizji.

K.: Ale super. Dzięki, bardzo chętnie.

A.: Dziękujemy bardzo.

K.: Superrozmowa! Dzięki za takie fajne pytania – w ogóle fantastyczne.

Z.: Dzięki bardzo i wam dziękujemy za wysłuchanie i pamiętajcie, że możecie szukać tej pomocy w komfortowych warunkach dla siebie.

A.: Ja tylko na koniec powiem, że naszym gościem była Karolina Wójcik, IntimiTerapia.

K.: To ja. Dzięki.

A.: Dziękujemy bardzo.

Z.: Pa, pa.