Dzień dobry, nazywamy się Anna Mazur-Gajo i Zofia Mazurek Dudek i zapraszamy Cię do naszego akademiowego świata . Dowiedz się, jak powstała Akademia Płodności.
Pomysł na Akademię Płodności narodził się w naszych głowach w 2017 roku. Obie zmagałyśmy się przedtem z problemem nieudanych starań o dziecko. To właśnie te nasze doświadczenia pozwoliły nam nawiązać nić porozumienia, która po pewnym czasie stała się na tyle mocna, że pozwoliła na stworzenie tego, co tutaj widzicie.
Moja historia jest historią wielu z Was i tylko ogromna wiara i nadzieja pozwoliły mi przetrwać przez te wszystkie lata i wygrać z PCOS. O dziecko starałam się 3 lata, które były jak wyrwa w moim życiu. To 3 lata pełne płaczu, smutku, żalu do świata, nieporozumień w związku, izolacji od świata, braku radości z życia ale także doświadczenie narodzenia się na nowo, wyrwania z sideł starań i poszukiwanie szczęścia bez dzieci. Poczułam, że można widzieć promienie słońca przez to zachmurzone niebo, jeżeli się na to sobie pozwoli.
Gdyby kilka lat temu ktoś powiedziałby mi, że ten wielki ból, którego doznawałam w tym czasie, jest początkiem czegoś pięknego, powiedziałabym, że dla mnie piękno ma inną definicję. Tymczasem teraz widzę, ile dały mi te długie starania i jak stały się bardzo przydatną lekcją pokory oraz cierpliwości. To była bardzo potrzebna lekcja i wejście w dorosły świat, który wyobrażałam sobie jako świat bez przeszkód. Dziś wiem, że życie to jedna wielka niewiadoma, i akceptuję jego pełną paletę barw, i tych szarych, i tych kolorowych.
Moja pierwsza córka kończy w tym roku 4 latka. Patrząc na nią, widzę, że było warto doznać każdego bólu po kolejnym nieudanym teście ciążowym, było warto wstawać z ziemi, pomimo że wiara ledwo się tliła, było warto szukać osób, które tę wiarę rozpalą od nowa i walczyć, ciągle walczyć, również o swój świat i o siebie.
Po kilkudziesięciu miesiącach starań zdałam sobie sprawę, jak bardzo się zaniedbałam, jak bardzo lekceważyłam o świat, który mnie otaczał oraz swoje ciało, które miało się stać domem i schronieniem dla mojego dziecka. Kto chciałby zamieszkać w tak nieszczęśliwym otoczeniu? – pomyślałam. Rozpoczęłam walkę, nie o dziecko, a o siebie, stawiałam małe kroki na drodze do zdrowia, do zdrowego żywienia, do czerpania 100% przyjemności z każdej chwili.
Przeszłam na dietę, na której zobaczyłam, jak wiele moich nawyków żywieniowych wymaga zmian. Podczas stosowania tej diety jajniki reagowały na leki! Endometrium rosło, paznokcie były twarde i wytrzymałe jak kamienie, poprawiły się cera, kondycja – to była dla mnie prawdziwa rewolucja. Dzięki wykształceniu medycznemu i z zakresu żywienia mogłam poświęcić się zawodowo zagadnieniu diety, która przywraca płodność. Od kilku lat dzielę się zdobytą wiedzą na swoim blogu www.towsrodku.pl, a teraz również w ramach Akademii Płodności.
Dwie kreski pojawiły się dopiero, kiedy uporządkowałam wiele spraw w swoim ciele i swojej głowie. Wierzę, że gdyby nie dieta – nie byłabym mamą. O drugie dziecko starałam się już tylko na diecie – wiedząc, co muszę zrobić, nie czekałam tyle lat na kolejne serce. Zadbałam o siebie, dostarczyłam ciału tego, co mogło pomóc moim komórkom jajowym i organizmowi – wystarczyło, aby po raz drugi zostać mamą.
Toczę tę walkę nieustannie – moje góry do pokonania to PCOS, Hashimoto, insulinooporność, hiperprolaktyneia i endometrioza. Jestem wciąż po tej drugiej stronie – nie udało mi się zobaczyć 2 kresek na teście, ale wciąż wierzę, że to się kiedyś odmieni. Z tą niepłodnością to mam tak, że kiedy o niej myślę, to przetacza się przeze mnie fala uczuć i doznań – od głębokiej nienawiści, przez złość, rozczarowanie, zawód, brak spełnienia, po zrozumienie, wsłuchanie w siebie, mnóstwo empatii; mogę nabrać oddechu, zwracam uwagę na rzeczy, których się wcześniej w ogóle nie widziało.
W pewnym momencie, po kilku latach podążania tą trudną drogą, zapytałam samą siebie: „Moje cierpienie jest po to, żebym cierpiała i tyle?! Nic więcej ma z tego nie wynikać?!”
W ogniu walki z niepłodnością spaliłam za dużo. Spaliłam siebie. W odpowiednim momencie przyszło otrzeźwienie. Takie wielkie wiadro lodowatej wody wprost na moją głowę. Halo! Z tego cierpienia trzeba zrobić coś więcej niż tylko bicie rekordów w ilości wylanych łez. Muszę przekuć to w coś dobrego. Od dłuższego czasu robię to codziennie – między innymi pomaga mi w tym Akademia Płodności.
Dziś jestem wdzięczna za niepłodność – choć wiem, jak może to brzmieć w pierwszej chwili. Wdzięczna za empatię, której mnie nauczyła i nieustannie uczy. Dzięki niej znów potrafię cieszyć się z małych rzeczy i doceniać codzienne małe sukcesy, przyjemności. Czuję wdzięczność, kiedy w gabinecie podczas konsultacji słyszę „Pani Zosiu, ja już naprawdę doszłam do ściany”. I tak bardzo to rozumiem, że wręcz fizycznie to odczuwam!
A później, gdy dostaję telefon, maila, smsa, a w nim „Pani Zosiu, nawet nie wiemy, jak Pani dziękować za pomoc. Pani nie rozpisuje tylko diet, ale daje Pani nadzieje, przesyła dobrą energię i udowadnia, że w najgorszej sytuacji może się udać. Proszę dalej pomagać ludziom takim jak my, bo robi Pani CUDA!”, siedzę i płaczę z radości.
Dzięki własnej niepłodności doskonale zdaję sobie sprawę z tego, czego potrzebuje ktoś, komu przychodzi zmierzyć się z tą górą, jakie po drodze czekają zasadzki i choć nie mam złotych rad, to wiem, co zrobić, by zdarte kolana nie bolały za bardzo, kiedy zdarzy nam się upadek.
Od kilku lat obserwuję po sobie i swoich pacjentkach, jak ogromny wpływ na nasze zdrowie i na naszą płodność ma dieta. Każda próba przechytrzenia samej siebie, gdy pozwalałam sobie odpłynąć na odległe wody złego odżywiania, leżenia na kanapie i wmawiania sobie, że „przecież ten jeden kawałek pizzy niczego nie zmieni” kończyła się fiaskiem. Swoją gromadkę chorób jestem w stanie opanować TYLKO dobrym życiem – przekonałam się o tym już wielokrotnie.
Dobrą, spontaniczną owulację, ładne endometrium czy śluz płodny udaje mi się uzyskać wyłącznie, gdy trzymam dietę i uprawiam sport (a uwierzcie, że niejednokrotnie próbowałam to obejść, łapiąc się przeróżnych kombinacji leków). Nie mogę tego trzymać tylko dla siebie – na świecie jest wiele Zoś i Ań, znajdujących się w tym punkcie, od którego my zaczynałyśmy. Moją misją jest pokazanie im, jak mogą zadbać o siebie w najlepszy sposób – to dla Was powstała Akademia Płodności.
Poznałyśmy się przez internet. Znasz to uczucie, kiedy spotykasz jakiegoś człowieka i nagle czujesz, że to Twoja bratnia dusza? Tak dokładnie było z Nami. Sięgając pamięcią do naszego poznania, mamy wrażenie, że to nasze Anioły zrobiły sobie burzę mózgów i zdecydowały, że jakoś nas trzeba połączyć ze sobą. Chyba wiedziały, że z tego połączenia może wyjść coś wartościowego. I wyszło.
Doświadczyłyśmy cudów. Bo jak inaczej nazwać te nasze maluchy, których jesteśmy ciociami, i te zmiany, które często dokonują się w Waszym życiu? Zmiany dające Wam siłę oraz zdrowie, aby walczyć dalej. Doświadczyłyśmy ich wielu.
Cudami były ciąże – po wielu latach starań. Lepsze parametry nasienia – kiedy testosteron nie pomagał. Przywrócenie spontanicznych owulacji – kiedy jajniki od zawsze nie chciały współpracować. Regulacja cykli, które niegdyś regularne, po odstawieniu antykoncepcji zaczęły żyć własnym życiem. Cudem był też płodny śluz, który dzięki naszym wskazówkom nareszcie się pojawiał. Poprawa cienkiego endometrium, które na diecie rosło w siłę. Radość, która po wielu latach wkradała się w życie endokobiet, pierwszy raz życie bez bólu! Zaskoczenie przy idiopatycznej przyczynie niepłodności i ciąży na diecie.
Takie miejsce, które nam samym było potrzebne podczas starań?
Ruszyła prawdziwa burza mózgów. Zastanawiałyśmy się, jak ma wyglądać Akademia, co będzie wnosić w życie innych, ile musimy w nią zainwestować i ile jesteśmy w stanie przeznaczyć na jej stworzenie. Kogo musimy zatrudnić, a ile możemy zrobić własnymi rękoma? Wykorzystując przy tym całe nasze internetowe doświadczenie zdobyte w ostatnich latach.
3 miesiące – tyle trwały prace nad organizacją Akademii Płodności. Piękna strona to tylko wisienka na torcie i jeden z wielu efektów tych kilku miesięcy pracy. Tak naprawdę ogrom spraw urzędowych, z którymi musiałyśmy sobie poradzić, przytłoczył nas już na samym początku. Poszukiwania księgowego, stworzenie sklepu, podpisywanie umów, znalezienie prawnika, który przeszkoli z nas RODO, i wiele innych papierkowych spraw, od jakich nie mogłyśmy uciec… A przecież to wszystko musiało być zrobione i zdarzały nam się przy tym pomyłki.
Przez ten czas kilka razy w tygodniu robiłyśmy po 120 km, żeby móc razem pracować. Rozpisywałyśmy, z czym możemy ruszyć od stycznia na milionie kartek, jak widzimy Akademię i co możemy w niej zrobić. Wciąż wydawało nam się, że otworzenie Akademii Płodności jest bardzo daleko.
W grudniu oficjalnie zadeklarowałyśmy w social mediach, że szykujemy niespodziankę. To dało nam jeszcze większego kopniaka do tego, aby spiąć cały plan, w którym nadal coś się psuło. Wtedy też odebrałyśmy nasze LOGO w którym znalazła się kiełkująca roślinka. Wykonał je Bartosz Szabaciuk i serdecznie polecamy każdemu jego usługi.
Słowo się rzekło, idziemy na żywioł. Tuż po świętach wystartowała Akademia Płodności i została ciepło przyjęta przez wszystkich. <3
W styczniu ruszyłyśmy również z naszym pierwszym webinarem, na który zapisało się ponad 400 osób! Akademia Płodności wystąpiła w tym samym miesiącu 2 razy w „Dzień Dobry TVN”.
Anna Mazur-Gajo z psychiatrą Mają Herman poruszały temat:„Jak długie starania wpływają na psychikę”
Zofia Mazurek-Dudek. Terapia małżeńska podczas starań – reportaż.
Akademia Płodności okazała się być bardzo potrzebna. Od początku jej istnienia pomogłyśmy już wielu kobietom i mężczyznom wspomóc swoją płodność. Przywróciłyśmy wiele owulacji, wyedukowałyśmy ponad 2000 osób na naszych webinarach o diecie płodności. Poprzez webinar zadbałyśmy również o Wasze emocje, którymi zajęła się psycholog Justyna Kuczmierowska. To autorka książki „Nadzieja na nowe życie”, którą Akademia Płodności objęła patronatem medialnym – logo Akademii znalazło się na okładce.
Pierwsza połowa roku minęła nam na tworzeniu treści i spotykaniu się z Wami online. To była momentami bardzo ciężka praca, co odbiło się niestety na naszym zdrowiu. Wspomniane półrocze stanowiło dla nas próbę – był to test, czy damy radę prowadzić naszą Akademię.
Skoro czytasz ten wpis, to znak, że przetrwałyśmy.
Na Dzień Matki stworzyłyśmy wspólnie z Czytelniczkami wyjątkowy film, który poruszył tłumy. Ilość wylanych łez podczas montażu nie znała granic. Dziękujemy Wam Dziewczyny za udział. Pamiętajcie, że #nieplodnosctoniewyrok
Film ma 39 000 wyświetleń.
Został udostępniony 222 razy!
Niepłodność to nie wyrok- Dzień Matki 2018/ AKADEMIA PŁODNOŚCI
Ty też będziesz mamą. ❤Nigdy nie przestawaj walczyć! #nieplodnosctoniewyrok ➡UDOSTĘPNIJ i daj siłę innym <3Dłuższa wersja filmu👉 https://youtu.be/yCmI7jqqhcw_______Kevin MacLeod: Friday Morning – na licencji Creative Commons Attribution (https://creativecommons.org/licenses/by/4.0/)Źródło: http://incompetech.com/music/royalty-free/index.html?isrc=USUAN1100224Wykonawca: http://incompetech.com/
Gepostet von Akademia Płodności am Samstag, 26. Mai 2018
W maju postanowiłyśmy, że w wakacje zorganizujemy pierwsze kilkudniowe spotkanie na żywo! Warsztaty z Akademią Płodności były niesamowitym doznaniem, które naładowało nasze przepracowane głowy. Relację i podsumowanie tego niezwykłego spotkania znajdziecie w następnym wpisie. To było spotkanie, które pokazało nam, ile radości czerpiemy ze spotkań na żywo! Jesteśmy oczarowane Uczestniczkami i tym, co wciąż dzieje się po tych warsztatach.
Kolejne spotkanie zaplanowałyśmy za rok. Jednak ilość pozytywnej energii, jaką możemy Wam dać podczas takich zebrań, sprawiła, że planujemy spotkać się o wiele szybciej. Na warsztatach uczyłyśmy Uczestniczki, jak mają się prawidłowo odżywiać. Każda z Dziewczyn otrzymała ogromną ilość wskazówek, które zostały wcielone w życie. Jesteśmy z Was dumne.
Na warsztatach Dziewczyny mogły oddać się w ręce fizjoterapeutki Moniki Romanowskiej. Monika tłumaczyła, co może zmniejszać ich płodność i co powinny zrobić, aby z tym walczyć. Dziewczyny spod rąk Moniki wstawały z oczami pełnymi łez. Nasze warsztaty stanowiły również moment, w którym wszystkie złe emocje zostały wyrzucone! Mistyczne – to słowo doskonale oddaje całą atmosferę.
W sierpniu w magazynie Chcemy Być Rodzicami ukazał się przeprowadzony z Nami wywiad – przeczytacie w nim, jak dokładnie wygląda nasza praca od kulis. Dziękujemy redaktor naczelnej Jolancie Drzewakowskiej za rozmowę.
Kibicujemy każdej osobie, która stara się o dziecko, jak najmocniej tylko możemy. Wierzymy, że nadzieja i wiara potrafią pokonać największe góry.
Ściskamy Was serdecznie,
Ania i Zosia