×
W górę
×
Akademia Płodności / Blog / Podcasty / #050 – Czym zaskoczyła mnie niepłodność?
czym jest Akademia Płodności
17.08.2021
#050 – Czym zaskoczyła mnie niepłodność?

Niepłodność potrafi zaskakiwać na wiele sposobów. Czym zaskoczyła nas? Z czego nie zdawałyśmy sobie sprawy, gdy rozpoczynałyśmy starania? Do jakiej czarnej doliny zawędrowała Zosia i w jaką obsesję wpadła Ania? Jakich problemów się nie spodziewałyśmy? Zapraszamy do wysłuchania kolejnego podcastu.

Plan odcinka 

  1. Ból nie tylko psychiczny
  2. Koszty nie tylko emocjonalne
  3. Samotność, wstyd i zmiana postrzegania siebie
  4. Czarna dolina
  5. Obsesja 
  6. Jak przenosić góry?

Transkrypcja podcastu Akademia Płodności

Zosia: Muszę cię zabrać na jakąś dyskotekę. 

Ania: Wiesz, że nie lubię dyskotek. Nie chodziłam na nie, gdy byłam mała.

Z.: Mała!

A.: Duża i taka nastoletnia. Nie lubiłam tam się pocić. 

Z.: Grill, impreza rodzinna…

A.: O! To już bardziej! Grilla sobie rozpalić, nad Wisłą posiedzieć, browar wypić.

Z.: Nad Wisłą – nie mam tutaj takiej atrakcji! Nad Białką może być?

A.: Może być Białka. Parczewska?

Z.: Rzeka Białka, przez Radzyń płynie.

A.: Aaa! Nie wiedziałam, że macie rzekę.

Cześć, tu Ania i Zosia. Wspólnie tworzymy Akademię Płodności, w której towarzyszymy parom starającym się o dziecko.

A.: Witamy was w kolejnym podcaście. Wita was Ania.

Z.: Wita was Zosin. Muszę sobie odsłuchać nasze podcasty, ale chyba zawsze jest tak: „Witamy was w kolejnym podcaście”.

A.: Tak? Dobrze, to muszę to zmienić. Od następnego odcinka.

Z.: Albo to jest po prostu takie nasze, podobnie jak „Cześć, tu Ania i Zosia…”. To też pada 49 raz w eterze.

A.: O czym dzisiaj porozmawiamy?

Z.: Dzisiaj wymyśliłyśmy temat, który nazwałyśmy „Niepłodność zaskoczyła mnie tym, że…”. Powiemy wam o rzeczach, które przyszły nam do głowy, a o których wcale nie myślałyśmy, gdy zaczynałyśmy tę drogę. Nie zakładałyśmy w ogóle, że może być problem konkretnie z tym, o czym będziemy mówić.

Ból nie tylko psychiczny

A.: Zaczynasz pierwsza od tego, czym zaskoczyła cię niepłodność?

Z.: Jasne. Dużo mam tych podpunktów, ale postaram się streścić. Zaskoczyła mnie ona np. tym, że boli. Już nawet nie mam na myśli tego, że boli mnie dusza i serce, bo jest to dla mnie zupełnie oczywiste, że co miesiąc umieram na nowo, ale zaskoczyło mnie to, że to cholernie bolesne, jeśli chodzi np. o cały proces diagnostyczny, badania, które musisz zrobić. To jest po prostu nieprzyjemne fizycznie. To nie jest tak, że idziesz na wizytę, bo na coś chorujesz i pan doktor zagląda ci do gardła, ogląda je i coś stwierdza. W życiu nie zakładałam, że leczenie niepłodności może boleć, że trzeba będzie się poddawać takim zabiegom, jak drożność jajowodów czy te wszystkie laparoskopie. Nie sądziłam, że niepłodność boli również fizycznie.

A.: Mogę się pod tym podpisać. Również byłam zaskoczona tym, że aby zostać mamą, będę skazana na takie cierpienie i ogromny, comiesięczny ból wraz z pojawiającą się jedną kreską na teście ciążowym. Nie spodziewałam się, że potrafi to wywołać taką lawinę emocji we mnie, taki smutek i żal. Na początku w ogóle nie mogłam sobie z tym poradzić. Ten ból również zaliczam do tego, czym zaskoczyła mnie niepłodność.

Kolejną rzeczą, która to zrobiła, było to, że życie potrafi być takie ciężkie. Ten ciężar rzucony na młodego człowieka jest zbyt wielki. Przyszło nam się mierzyć z moim mężem z ogromną niesprawiedliwością. Traktowałam to w ten sposób, że to jest nie fair, że musimy to dźwigać. Miało być takie piękne życie, mieliśmy wziąć ślub. Było fajnie, była beztroska, radość, pracowaliśmy – high life. I nagle: „Gdzie jest moje kolorowe życie?”. Wszystko się pozmieniało. Nie sądziłam, że w tak młodym wieku przyjdzie nam się mierzyć się z jednym z większych problemów, jaki nas dotknął.

Koszty nie tylko emocjonalne

Z.: Mnie niepłodność zaskoczyła tym, że jest zajebiście droga. Podkreślam tutaj, że i tak nie wykonywaliśmy najdroższych procedur, np. nie podchodziliśmy do in vitro, które potrafi kosztować kilkadziesiąt tysięcy. Bardziej chodziło o to, że masz cykl, w którym jesteś w stanie zrobić wszystko, i on zazwyczaj koreluje też z twoim cyklem wypłaty. Jesteś młodym człowiekiem, teoretycznie pracujesz ty i twój mąż – u nas tak było, ale to nie dawało jakichś kokosów. A okazuje się, że leki na stymulację są horrendalnie drogie. Jak zaczynałam stymulację gonadotropinami, to pamiętam, że jeździłam do takich aptek w Lublinie, które były tańsze, bo ceny różniły się o kilkaset złotych. Moja pani doktor też mi polecała te miejsca.

Oczywiście zero refundacji. Same wizyty, których masz multum, też kosztują. Niektóre elementy diagnostyki również są bardzo drogie, bo nie dość, że płacisz dużo za badania krwi, które wykonujesz co chwilę, to jeszcze np. dochodzi do tego drożność jajowodów. Zdarzało się, że ten konkretny cykl, w którym trzeba było poświęcić określoną sumę, nas rujnował. Może to wynikało właśnie z tego, że wtedy nie mieliśmy dużej rezerwy finansowej, a byliśmy bardzo zmobilizowani i wszystko szło na to. Pamiętam, że to mnie dodatkowo stresowało. Nie tylko to, czy się uda, tylko czy po prostu wystarczy nam na to kasy. A gdyby na coś trzeba było wyłożyć więcej pieniędzy, to pewnie wchodziłyby w grę jakieś pożyczki.

Nie mieliśmy oszczędności, które mogłyby pozwolić nam na to, aby na luzie podejść do in vitro. Więc to też mnie zaskoczyło i ten brak komfortu był dodatkowo ogromnie stresujący. Gdzie jest mój NFZ? Dlaczego muszę za to wszystko płacić? Jestem chora, płacę składki, Panie – ratuj! A tu nie ma, no nie ma! To było rozżalenie, rozgoryczenie i wielkie zaskoczenie, że to jest takie drogie i że jak nie masz, to idź sobie płakać w kąciku.

Horrendalne sumy

A.: To prawda. Gdy u nas w pewnym momencie wchodziły gonadotropiny, to też łapałam się za głowę. Gdy przyszło mi do płacenia za nie plus za wizyty, monitoringi, inseminacje… Horrendalne sumy.

Z.: Trasa do lekarza. To, że musisz wziąć wolne w pracy – to wszystko sprawiało, że nie zarabiasz i jeszcze musisz dodatkowo za coś płacić.

A.: No tak. Prowadziliśmy wtedy z moim mężem sklepik i musiałam go zamykać. Tak sobie planowałam wizyty, aby o 8.00 być w Warszawie i wejść jako pierwsza, żeby wrócić później do Siedlec (trasa zajmowała 1,5 godziny) właśnie po to, aby cokolwiek zarobić i nie zatrudniać pracownika, bo na początku to wiadomo, że jest się samemu. Również się podpisuję pod tą kropeczką.

Samotność, wstyd i zmiana postrzegania siebie

A.: Mnie zaskoczyło również to, że człowiek jest samotny w tej niepłodności. Nie miałam osób starających się o dziecko wśród swoich bliskich. Jako pierwsza zaczęłam proces starań. Jako pierwsza młodo wyszłam za mąż. Oczywistością były te starania w międzyczasie. Mam na myśli również samotność jako zamknięcie się w domu, izolowanie się od ludzi, potrzeba tego i niechęć do spotkań. I to, że w pewnym momencie byłam sama, nawet bez mojego męża. Rozmawialiśmy już o tym w podcastach małżeńskich i w tych, w których mój mąż uczestniczył jako gość. W końcu zostałam sama z tym wszystkim.

Nie rozumiałam, co się ze mną dzieje, i nie potrafiłam usłyszeć od kogoś innego, że on też to czuje. Byłam sama ze swoimi myślami, z tym ogromnym żalem, smutkiem, bólem. Ta samotność bardzo mi doskwierała i to mnie zaskoczyło. Pomimo że nie mam problemów z nawiązywaniem relacji, byłam z tym wszystkim sama. Samotny człowiek z jedną kreską, z tym wielkim cierpieniem, z tym, czy się uda. Osoby, które mnie otaczały, nie bardzo rozumiały, co się ze mną dzieje. One były na innym etapie życia. „O co ci chodzi, Aniu? Jakie starania? Przecież to jest takie proste”. No właśnie nie było takie. Więc zaskoczyła mnie samotność.

Zmiana postrzegania siebie

Z.: A ja byłam bardzo zaskoczona tym, że z takiej Zosi, która trzymała ze sobą sztamę i uważała się za swoją kumpelę, coraz częściej zmieniałam się w tą, która siebie nie lubiła. Miałam do siebie żal za swoje reakcje, których wcześniej nie znałam. „Kim ty jesteś, laska? Czy ja naprawdę z tobą żyję te dwadzieścia kilka lat na świecie, skoro tak bardzo odbiegasz od tej osoby, którą się dałaś poznać przez ten czas? Mam na myśli też to, że nie spełniałam swoich oczekiwań wobec siebie. Jeżeli zakładałaś, że zawsze będziesz mamą, to jak bardzo ułomna jesteś, skoro nie jesteś w stanie dać tego sobie i swojemu mężowi?

Coraz częściej zdarzało mi się uciekać w takie rejony nielubienia Zosi, których wcześniej nie było. Do tej pory były one małe, naturalne, związane z kompleksami, które miewa każda z nas. A wtedy naprawdę nie lubiłam tej mojej wewnętrznej Zosi. Żadna inna sytuacja nie wygenerowała we mnie takich myśli w stosunku do samej siebie. To było dziwne.

Wstyd

A.: Ja pod twoje zaskoczenie niepłodnością podpinam jeszcze podpunkcik o poczuciu wstydu. Było mi wstyd, właściwie nawet nie wiem przed kim, bo teraz wydaje mi się to irracjonalne. Wymyśliłam sobie wstyd przed światem i bliskimi, dlatego że nie mamy dziecka. Obwiniałam się, że to przeze mnie, bo nie mam owulacji. Wiązało się to oczywiście z niskim poczuciem własnej wartości. Zaskoczyło mnie to, że można się wstydzić tego, że mamy problem, i że nie potrafimy rozmawiać o tym otwarcie z innymi ludźmi.

Z.: Mój kolejny punkt jest taki, że się wstydziłam. To było dla mnie zaskakujące. Gdybym chorowała na coś innego, to prawdopodobnie nie miałabym oporu, aby opowiadać o tym np. sąsiadce, teściowej, koleżance babci spotkanej na ulicy. Miałam taki etap, że traktowałam to jak śmierdzące jajo, o którym wolałabym nie mówić. To później minęło. Dopiero jak się ujawniłam, to było mi z tym okej, ale wcześniej było to dla mnie bardzo wstydliwe. To był tak bardzo intymny rejon mojego życia i ta niepłodność była tak specyficzna, że się wstydziłam.

Czarna dolina

A.: Zaskoczyło mnie również to, że seks może się stać tak mechaniczny, odarty z uczuć. W pewnym momencie zatraciliśmy się w staraniach, przynajmniej ja, bo nie chcę tutaj mówić za mojego męża. Nie wiedziałam już, czy uprawiamy seks w dni okołoowulacyjne dlatego, że ma być owulacja i może plemniki przetrwają te pięć dni, czy dlatego, że po prostu się kochamy. W pewnej chwili tak się zatarła ta granica, że nawet nie pamiętałam, jak było normalnie, jak było kiedyś, jak to jest czerpać z tego radość i nie mieć z tyłu głowy, że są starania, więc trzeba. Zawsze było to tym podyktowane, trzeba było wycyrklować, aby tylko nie robić dłuższych przerw, bo przecież po to się staramy, po to wydajemy te horrendalne sumy, aby wykorzystać szansę.

Zdziwiło mnie, że można z takiego romantycznego życia z moim mężem przejść w tryb mechaniczny. To było bardzo obciążające.

Z.: Skoro jesteśmy w temacie relacji i nawiązujemy do mężów, to mnie zaskoczyło wtedy coś, co nadal to robi, mimo że minęło tyle czasu. Dziwne jest dla mnie, że niepłodność tak bardzo zachwiała filarami mojego życia, że byłam w stanie podważyć przez nią uczucie, które jest między mną a moim mężem. Zakładałam, że ta sytuacja tak nami wstrząśnie, że pod znakiem zapytania stanie i to małżeństwo, i ta miłość do tego człowieka, którego przecież kocham tak, że nie ma drugiej takiej osoby na świecie. Mam teraz flashback, że naprawdę było ciężko. To jest dla mnie bardzo zaskakujące, że to była tak czarna dolina.

Z perspektywy czasu nie wiem, jak do tego doszło, ale pamiętam dokładnie emocje, jakie mi wtedy towarzyszyły. To nie było chwilowe, to były długie miesiące, do których była potrzebna intensywna terapia. To musiało zawisnąć na włosku, żeby znów wrócić do stanu lepszego niż przed, ale mimo wszystko to jest bardzo zaskakujące.

Obsesja

A.: Kolejne, czym zaskoczyła mnie niepłodność, jest to, że potrafiłam oddać jej życie. Poświęcałam bardzo wiele czasu na zgłębianie tematu. Właściwie powiedziałabym, że na początku głównie czytałam o niepłodności i PCOS oraz przebywałam na forach. Oddawałam temu całe życie, a do tego nieustannie o tym myślałam. Zasypiałam z myślą o staraniach. Wstawałam, mierzyłam temperaturę. Miałam wrażenie, że każda moja aktywność w życiu była podporządkowana niepłodności. Wracałam do domu albo z niego wychodziłam, bo było coś związanego ze staraniami. Zamykałam sklep, brałam wolne, umawiałam się z moim mężem, bo są starania.

Całe życie oddane niepłodności. Tam nie było mnie na początku. Nie sądziłam, że może się to tak zmienić, że zarówno wszystkie moje aktywności, jak i myśli będą podporządkowane staraniom.

Życie pod dyktando niepłodności

Z.: To w sumie się pokrywa z moim podpunktem, który sobie wypisałam. Napisałam, że zaskoczyło mnie to, że mam jej obsesję. Czyli oprócz tego, że ta niepłodność bardzo wiele ode mnie wymagała – kontrolowania mojego życia z kalendarzem, tylu wizyt, brania leków (niektórych rano, innych wieczorem i to bardzo ważne, żeby odstępny między nimi były zachowane), to jeszcze nakładała na mnie kaganiec, sztywno mnie trzymała. Gdy były momenty oddechu, kiedy mogłam robić coś swojego, to i tak siedziałam na forum i czytałam o niepłodności.

Byłam w jej szponach, ona mnie przejęła. Z jednej strony zdawałam sobie z tego sprawę, a z drugiej tylko bycie w tych miejscach dawało mi poczucie bezpieczeństwa i tego, że coś robię, nie jestem bierna. Wiedziałam, że to osiągnęło poziom obsesji, ale niczego nie chciałam z tym zrobić, bo było mi z tym dobrze. Często łapię zajawki w moim życiu na różne rzeczy i wtedy poświęcam im więcej czasu. Jestem w stanie nawet nie spać, żeby coś robić. Jednak ta obsesja trwała zdecydowania dłużej niż każda inna w moim życiu.

A.: Doskonale to rozumiem. Wolałam siedzieć w internecie niż rozmawiać z moim mężem, więc dwie osoby się od siebie oddalały. Tak to u mnie funkcjonowało, że wybierałam zupełnie coś innego, a mojego męża w pewien sposób kopnęłam w tyłek i z nim nie rozmawiałam. Ale to były początki i być może u wielu z was również tak to wygląda.

Jak przenosić góry?

Z.: Mam jeszcze dwa punkty i powiem o nich, bo wydaje mi się, że są dość istotne. Przede wszystkim zaskoczyła mnie mnogość porad lekarskich. Gdy udawałam się z prośbą o pomoc do różnych specjalistów z całej Polski, to każdy z nich miał na to jakiś pomysł. Chciałam chyba zestawić opinię dwóch czy trzech lekarzy, a tymczasem każdy z nich mówił co innego. I miałam takie: „What the fuck?!”. Chcę to zrobić, jestem gotowa, powiedzcie mi tylko, którą drogą i ja nią pójdę. Zapłacę te pieniądze, które trzeba, pokonam te wszystkie góry, tylko dlaczego są trzy różne ścieżki? I którą wybrać? Jestem za mała na to, żeby zdecydować, a muszę to zrobić. Dlaczego nie mam takiego poczucia, że mam jasny cel i wiem, jak do niego dążyć? To było moim ogromnym zaskoczeniem.

I ostatnia rzecz to jest to, że zaskoczyło mnie bardzo niezrozumienie w społeczeństwie. Chodzi o ten moment, w którym decydujesz się o tym powiedzieć. Nie zdawałam sobie sprawy, że tak wiele osób będzie to umniejszać albo próbować dawać rady na takiej zasadzie, że w ogóle nie znam życia i ono dopiero mnie dojedzie. Wiesz, o co chodzi. Mówisz wreszcie o tym, co cię boli, jesteś na to gotowa, liczysz na to, że po drugiej stronie znajdziesz krztę empatii, a często…

A.: Dostajesz plaskacza.

Z.: Tak. „Co to? Boże, to są problemy? Naprawdę, nie umierasz na raka”.

Niesłabnąca siła pomimo wyczerpania

A.: Przeoczyłam jedną kropeczkę. Jednak mam jeszcze jedną rzecz, którą chciałabym się z wami podzielić. Bardzo zaskoczyło mnie to, że pomimo braku siły, miałam siłę walczyć. Czułam każdą komórką swojego ciała, że jestem wyeksploatowana myśleniem, działaniem, skupianiem się na tym, co musimy zrobić, ile kasy musimy zarobić, aby zrealizować plan. Byłam tym wyczerpana. W pewnym momencie miałam już dość tego wszystkiego. A pomimo tego miałam siłę wstawać, jeździć na te monitoringi, działać, wprowadzić na sam koniec dietę, która była ostatnią deską ratunku.

Pomimo że nie miałam siły, miałam siłę przenosić góry, które były cały czas w tym samym miejscu. Tak to wszystko odbierałam, że mimo mojego ogromnego wysiłku, którym wiem, że mogę zrobić wszystko –wstawać rano, nie spać, stawać na głowie – nie działo się nic. Moje zmagania poszły na marne. Wcześniej moja ogromna siła zawsze dawała efekty. Jeśli musieliśmy coś zrobić, to ta wielka moc, to niespanie, ta ciężka praca – to zawsze dawało jakiś rezultat. A tutaj zaskoczyło mnie to, że te góry nadal były w tym samym miejscu.

Z.: A was – czym zaskoczyła niepłodność albo czym zaskakuje nadal? Co jest takiego, co was dziwi? Czego w ogóle się nie spodziewaliście i co jest nowe? Będzie super, jeśli zechcecie się z nami tym podzielić, bo – jak widzicie – tych zdziwień może być mnóstwo na różnych polach. Pewnie są takie rzeczy, których się nie spodziewaliście na początku tej drogi, kiedy już wiedzieliście, że niepłodność was dotyczy, ale zupełnie nie mieliście pojęcia, jak to dalej będzie. Czym były te tygodnie, miesiące, a może lata pełne zaskoczenia?

A.: Dziękujemy za wysłuchanie tego podcastu. Czekamy na wiadomości od was. Będzie nam szalenie miło, jeśli zechcecie się podzielić waszymi myślami i tym, co w waszych sercach. Do usłyszenia.

Akademiowe diety i e-booki: www.sklep.akademiaplodnosci.pl