×
W górę
×
Akademia Płodności / Blog / Podcasty / #028 – Badanie drożności jajowodów (HyCoSy) – czy jest się czego bać?
02.03.2021
#028 – Badanie drożności jajowodów (HyCoSy) – czy jest się czego bać?

To badanie budzi postrach. Krążą o nim różne historie. Zanim je wykonamy, zwykle przekopujemy internet w poszukiwaniu informacji na jego temat. My też tak robiłyśmy. Obie zastanawiałyśmy się, jak będzie wyglądać badanie drożności jajowodów i czy będzie ono boleć. Równocześnie wiedziałyśmy, że może ono pomóc wykryć ewentualne nieprawidłowości i przybliżyć nas do upragnionego celu. Jak wiele jesteśmy w stanie zrobić, aby go osiągnąć, pewnie same doskonale wiecie.

W tym odcinku opowiadamy, jak przeszłyśmy przez badanie drożności jajowodów (HyCoSy), które jest jednym z ważniejszych elementów diagnostyki niepłodności. Kierujemy ten podcast głównie do dziewczyn, które mają to przed sobą. Pamiętajcie przy tym, że co kobieta, to inna historia. Nasze doświadczenia też się bardzo różnią. Jesteśmy jednak dalekie od tego, aby kogokolwiek straszyć. Mamy nadzieję, że nasze słowa będą dla ciebie wsparciem.

Plan odcinka

  1. Czy badanie drożności jajowodów (HyCoSy) boli?
  2. Jak wspominamy to badanie?
  3. Zalecenia mogą być różne
  4. Nie nakręcaj się!

Transkrypcja podcastu Akademii Płodności

A: Nie spodziewałam się, że te pączki będą tak alkoholowe, że aż trzeba będzie je popijać.

Z: Anka dzisiaj wgryza się w pączka i normalnie jest zawiana. Śpiewa mi tu od rana! Tłusty czwartek ze śpiewającą Gajową.

Cześć, tu Ania i Zosia. Wspólnie tworzymy Akademię Płodności, w której towarzyszymy parom starającym się o dziecko.

Czy badanie drożności jajowodów (HyCoSy) boli?

A: Hejo, ludzie.

Z: Hejo, ludzie. Witamy się z wami w kolejny wtorek. Dzisiaj jesteśmy we dwie, nie mamy niespodzianek, żaden stary ani nikt inny nie czyha za rogiem. Wracamy na stare tory. Dziś mamy taki totalnie babski temat. Będziemy rozmawiać o czymś, co z elementów diagnostycznych dotyczy tylko nas. A jako że badanie drożności jajowodów budzi bardzo wiele emocji i zwykle googlujemy na jego temat, bo się go boimy, gdyż bywa bolesne (już pewnie się domyślacie, o czym będziemy mówić), to postanowiłyśmy to nagrać we dwie. Będziemy dzisiaj opowiadać o badaniu drożności jajowodów.

A: Czyli tzw. HSG, a skrót ten oznacza histerosalpingografia Mowa o badaniu HyCoSy – czyli Hystero Contrast Sonography.

 Z: Ania, wow.

A: Trudny zlepek liter.

Z: Obydwie miałyśmy tę…

A: Przyjemność? Tak byś to nazwała?

Z: No właśnie nie, absolutnie. Miałyśmy okazję przechodzić badanie drożności jajowodów.

A: Może jesteście przed nim albo już po. Postanowiłyśmy skierować ten podcast raczej do dziewczyn, które czekają na to z niecierpliwością, abyście zobaczyły, jak to badanie przebiegało u nas, jak się do niego przygotować, co możemy zrobić.

Z: Zwłaszcza że tak jak wspomniałam na wstępie, na początku obydwie googlowałyśmy na temat HyCoSy, tzn. mówię w liczbie mnogiej, bo kiedyś już o tym rozmawiałyśmy. Ja na pewno tak robiłam.

Czy jest się czego bać?

Z: Pamiętam, że zanim badanie drożności jajowodów doszło do skutku, to obczaiłam większość forów, przeczytałam wszystkie wątki o tym, jak bardzo jest to bolesne i jak duże jest prawdopodobieństwo, że dla mnie też takie będzie. Jak to jest w ogóle możliwe, że jest taki rozstrzał – niektóre dziewczyny pisały, że bolało trochę jak okres, inne, że w ogóle nie bolało, jeszcze inne miały to badanie w znieczuleniu ogólnym albo na głupim jasiu. Jest tyle opcji i tak bardzo nasze osobnicze uwarunkowania determinują to, jak to przeżywamy…

A: …że nie ma jednej reguły.

Z: Tak, dokładnie. Wiele zależy od tego, co się dzieje w brzuchu. Jak np. są niedrożne jajowody, to może być to bardzo bolesne, a jak kontrast przepływa swobodnie, to wcale tak być nie musi. Ale to jest takie dywagowanie, a dzisiaj będziemy opowiadać tylko o tym, jak to wyglądało u nas.

A: Podsumowując wywód Zosi, chciałybyśmy, żebyście wiedziały – i panowie również, jeśli nas słuchają – że trudno jest tak naprawdę przewidzieć, jak zareagujemy na to badanie. Myślę, że trzeba przyjąć je takim, jakim będzie. Pamiętam, że byłam bardziej przerażona tym, czego się naczytałam na ten temat na wszystkich forach internetowych, niż tym, co się okazało w realu. Jeżeli musicie zrobić, to mamy nadzieję, że przybliży was to do upragnionego celu i dacie radę, laski!

Z: Na pewno można powiedzieć, że badanie drożności jajowodów trwa chwilę. Ono może boleć, nie będziemy ściemniać, natomiast jest krótkie i to jest superpocieszające. Trzeba po prostu zagryźć na moment zęby.

Jak wspominamy to badanie?

Z: Ania jako pierwsza miała ten zabieg, bo pierwsza przechodziła cały etap starań i diagnostyki. Zanim ja miałam robione HyCoSy, pamiętam, że pytałam też ciebie, jak to było, i czy mam się bać, czy nie.

A: Trzeba to po prostu przejść i starać się za dużo nie rozkminiać na ten temat, aby się nie nakręcać. Nie chciałabym też straszyć tym podcastem, wolałabym, abyśmy cię uspokoiły, nasza droga słuchaczko. Badanie drożności jajowodów zaskoczyło mnie w ten sposób, że mnie nie bolało. Aczkolwiek byłam wtedy osobą, która pozjadała wszystkie rozumy. Samo HyCoSy było niebolesne, ale po nim trzeba chwilę odczekać. Wiem, że niektóre ośrodki podają leki przeciwbólowe, a ja nie chciałam ich brać, bo uznałam, że wszystko jest okej, nic mnie nie boli, nie będę leżeć i odpoczywać 15 minut po zabiegu, tylko jedziemy ze starym, który czekał pod drzwiami, do domu. A później… Za chwilę do tego wrócimy. A u ciebie, Zosiu, jak to wyglądało?

Doświadczenia Zosi

Z: Nasze historie trochę się różnią, bo Ania mocno traumatycznie przeżyła czas po badaniu, a ja z kolei pamiętam je jako bolesne, a późniejszy czas jako bezbolesny. U mnie nie było czegoś takiego, że miałam odczekać po zabiegu albo że ktoś proponował mi leki. Rodzajów HyCoSy jest dużo, więc niekoniecznie musiałyśmy mieć ten sam. Ja miałam badanie w gabinecie u lekarza, nie w szpitalu ani klinice. Chociaż ten facet się specjalizuje w leczeniu niepłodności i ma taką miniklinikę. Nevermind.

Dla mnie było to bolesne, nie będę ściemniać, chociaż nie chcę was straszyć. Jeśli jesteście typem Zosinka, to może tak być, że będzie was to bolało, ale będę podkreślać, że trwało to naprawdę chwilę. Pierwszym nieprzyjemnym momentem było otwarcie takiego jakby balonika w jamie macicy, żeby się nie wysuwał wziernik. U mnie lekarz zaczął to robić za wcześnie – za co mnie później mocno przepraszał – czyli działo się to jeszcze w szyjce macicy, co bardzo bolało, bo zaczął ją rozwierać na siłę. A później rzeczywiście było boleśnie, jak wpuszczał kontrast. Pamiętam, jak spociły mi się ręce i stopy, a jeszcze trzeba było leżeć w miarę spokojnie, bo lekarz wszystko obserwował na USG, a nie byłam w stanie, bo samo mnie wywijało. Później bolało jeszcze przez chwilę. Jak wracaliśmy do domu, to emocje zeszły. Mogłam sobie poryczeć i już wtedy nie cierpiałam tak jak na fotelu w gabinecie.

A: Czy widziałaś na USG swoje jajowody?

Z: Tak, byłam szczęśliwa, że mogę je obserwować, ale gdy zaczęło mnie boleć, miałam to już w dupie i w ogóle nie patrzyłam na monitor. Na początku byłam podekscytowana, że będę wiedziała, gdzie to jest, czy się skończy, czy wypływa tam, gdzie powinno, a potem zupełnie na nic nie patrzyłam. Pamiętam jakieś tablice informacyjne. Próbowałam się na nich skupić, przygryzać zęby. Serio, nie wspominam tego miło.

Doświadczenia Ani

A: Ja natomiast z ciekawością patrzyłam na to, co tam wyjdzie. Nawet po cichu miałam nadzieję, że może w końcu odkryjemy, dlaczego nam się nie udaje i że wszystko będzie czarno na białym. Jajowody były drożne, ładnie to było widać na USG, pan doktor mi to pokazywał. Jeden jajowód okazał się bardzo kręty, co mnie zdziwiło, bo nie słyszałam o tym do tamtej pory. Ale nie czułam niczego niekomfortowego.

A co się działo później? Tak jak wcześniej wspominałam, nie chciałam leżeć. Do tej pory nie wiem, co mi strzeliło do pustego łba, że pomyślałam, że skoro mnie nie boli, to jedziemy do domu, wyjeżdżamy z Warszawy, aby ominąć korki, bo była godzina 17.00. Okazało się, że po 15 minutach odjechania od kliniki stanęliśmy w ogromnym korku odgrodzonym pasem zieleni, bez możliwości zawrócenia. W pewnym momencie tak okropnie zaczął mnie boleć brzuch, że myślałam, że wyjdę z siebie.

Nie wzięłam leków przeciwbólowych, a dziewczyny na forach internetowych mówiły, aby to zrobić. Nie posłuchałam też osoby, która się mną opiekowała po zabiegu. Zrezygnowałam z środków przeciwbólowych, ale na szczęście miałam je ze sobą. Wzięłam je, ale zanim zadziałały, ten okropny, ciągły ból sprawił, że wiłam się na tylnym siedzeniu. Przeczołgałam się tam z przedniego fotela i położyłam się skulona. Mój mąż w ogóle nie wiedział, co się dzieje, więc zaczął się bardzo denerwować i wyraził dezaprobatę, że nie wzięłam leków – bardzo mądrze zresztą – i że nie poczekaliśmy w klinice, bo stałoby się to tam, a nie w korku. Ból minął po 15 minutach od wzięcia tabletki. Nie spodziewaliśmy się, że dorwie mnie tak mocno już po badaniu.

Z: I jak już minął, to nie wrócił, tak?

A: Stary tam schodził na zawał.

Z: Stary na zawał, a stara się prawie przekręciła.

Różne scenariusze

A: Wcale się nie dziwię, bo człowiek nie wiedział, co robić, a byliśmy w pułapce. Oczywiście zawrócilibyśmy, gdyby się dało, ale naprawdę nie było jak. Docelowo chcieliśmy to zrobić, ale byliśmy w potrzasku. I tak to właśnie wyglądało.

Z: To ty jesteś czasami taka zosia samosia.

A: Nie, już taka nie jestem. Nie wiem, co to było. Takie: udowodnię światu, że dam radę. A po co?

Z: Zobacz, omawiamy wspomnienia tylko dwóch dziewczyn i one są tak skrajnie różne, więc gdyby dopuścić do głosu 10 innych osób, to byłoby 10 różnych historii.

A: Pewnie! I o takich nam piszecie. Mamy nadzieję, że przeczytamy również wasze historie i będziemy mogły je pokazać innym dziewczynom, które właśnie googlują na temat HyCoSy lub będą to robić.

Z: Ale wiecie co, dostajemy też takie wiadomości, że to nic nie bolało – ani w trakcie, ani później. Naprawdę są dziewczyny, które nie cierpią, więc jest nadzieja, że to akurat ty będziesz tą szczęściarą.

A: Zosinku, powiedz też, co się działo po twoim badaniu. Wyszłaś z gabinetu, tak?

Po badaniu

Z: Wyszłam stamtąd zgięta w pół, ale szczęśliwa, że jajowody są drożne, chociaż jeden tak niechętnie przepuszczał kontrast i może dlatego tak to bolało. Trzeba było go poprosić, żeby zechciał to zrobić. Po badaniu poszłam na chwilę do łazienki i pamiętam, że trochę podkrwawiałam. Pojechaliśmy do domu. W samochodzie faktycznie bolał mnie jeszcze brzuch, ale to już nie był taki ból jak na fotelu. Nie brałam już później leków przeciwbólowych.

A: A czy przed badaniem je wzięłaś?

Z: Nie pamiętam, ale jestem raczej cykorem, więc bardzo prawdopodobne, że to zrobiłam. Mam teraz świadomość, że można przyjąć leki przeciwbólowe i nie wiem, czy wtedy też ją miałam, ale jeśli tak, to na bank je wzięłam – jeśli Zosin dostał wiadomość, że to może pomóc, to nałykałam się, czego mogłam. Jestem pewna. Jestem z teamu „raczej ma nie boleć” niż „nie bierzmy leków”. Ale nie chcę powiedzieć na 100%, bo nie pamiętam.

Jako ciekawostkę dodam, że znalazłam sobie gabinet w mieście o średniej wielkości, a pan doktor powiedział, że zrobi badanie drożności jajowodów, tylko najpierw musi zamówić potrzebny do niego zestaw, bo go nie miał. A jeszcze trzeba było się wpasować w konkretne dni cyklu. Niewiele później była jakaś afera z tym lekarzem, zawinęli go za jakieś nielegalne rzeczy, był w to zaangażowany Rutkowski. I tak sobie pomyślałam, że znajduję zajebiste miejscówki na przeprowadzanie diagnostyki.

A: Ale w tym gabinecie były okna? Czy to było w jakiejś piwnicy?

Z: Stara, były! Nie wiem, oni to chyba ciągle wyjaśniają.

A: A wiesz, że teraz każdy lekarz będzie… Z takiej miejscowości…

Z: Nie padła nazwa miejscowości. Tylko tyle, że średnia. Ale wiesz, jak Rutkowski w czymś macza palce, to jest to raczej mocno medialne.

Zalecenia mogą być różne

A: Pamiętam, że pomimo że to badanie miało nas przybliżyć do celu i bardzo się na nie cieszyłam, to towarzyszyła mi myśl, że jest to stracony cykl. Trochę rozpaczałam, że musimy poczekać. Mocno zapadło mi to w pamięć, że właściwie wszystko jest w porządku, a przez to HyCoSy musimy odczekać i nie będzie żadnych stymulacji. Ale jak kazali, to grzecznie czekałam.

Z: Kurczę, to musiałyśmy mieć różne HyCoSy. Co prawda ja wtedy nie byłam stymulowana, ale nie dostaliśmy czerwonej kartki na starania. Nikt nam nie powiedział, aby nie współżyć w tym cyklu. Nie.

A: Niestety, to już odsyłam do lekarza.

Z: A wy mieliście taki zupełny zakaz?

A: Pamiętam, że nie było żadnej stymulacji, inseminacji, a podchodziliśmy do niej co miesiąc. I być może przez to ten cykl był stracony. Ale to było dobrych kilka lat temu, a wszystko się tak zmienia, że być może teraz są inne zalecenia. Zresztą tak jak słyszymy – co klinika, co lekarz, to inne postępowanie.

[cisza]

A: Ale długa pauza!

Z: Bo się zastanawiam, ciągle krążę w mojej głowie wokół myśli, czy nie można się wtedy starać. Pamiętam, że zanim podeszliśmy do tego konkretnego HyCoSy, byłam jeszcze na konsultacji u jednego profesora. On wykonywał inne badania, takie wręcz z udrażnianiem na konkretnej wysokości jajowodu i pamiętam, że użył takiego określenia, które bardzo mnie wtedy ruszyło, że dają ileś tam miesięcy gwarancji na to, że jajowody pozostaną drożne i że trzy–cztery miesiące po tym badaniu jest największa szansa na zajście w ciążę. Wtedy pomyślałam, że choćby nie wiem, jak to bolało, to i tak idę na HyCoSy. Lekarz przepchnie, przeczyści te jajowody (bo myślałam, że tu jest problem) i nastaną takie cztery miesiące NAJWIĘKSZEJ SZANSY.

Nie nakręcaj się!

A: Podsumowując ten odcinek od strony kobiet, które przez to przeszły, chciałabym, żebyście się nie nakręcały. Wiem, że to bardzo trudne, bo historii zapewne jest mnóstwo i z wieloma już się spotkałyście. Niemniej zachęcam, aby nie dać się tym negatywnym myślom. Jestem pewna, że to udźwigniecie. Te niedogodności, które prawdopodobnie będą podczas badania, nie będą trwały cały czas – to jest tak, jak Zosin mówi – chwila i koniec. I macie pewniaka, czy jest okej, czy nie.

Z: HyCoSy wnosi bardzo dużo do diagnostyki. To jest niezwykle ważne, więc jeśli starania trwają już długo, to to badanie jest naprawdę do rozważenia. Jeśli okazałoby się, że jest jakaś przeszkoda mechaniczna, to po pierwsze tracimy czas, po drugie – pieniądze, po trzecie – emocje, nadzieje, siły, wszystko po drodze. Wartość diagnostyczna jest przeogromna. Trzeba zacisnąć zęby i to przeżyć.

A: Zachęcamy was do podzielenia się swoimi doświadczeniami. Ochoczo je udostępnimy na Instastories na naszym Instagramie, aby inne dziewczyny mogły poczytać coś na ten temat.

Z: Tak sobie myślę, aby dzielić się szczególnie tymi pozytywnymi doświadczeniami.

A: O, na takie czekamy najbardziej. Pozytywne, pozytywne! Albo jak negatywne, to proszę tak ładnie to ubrać w słowa, aby nie straszyć. Nie straszymy, wspieramy te dziewczyny, które są przed badaniem.

Z: Bo one i tak będą musiały to zrobić. Możemy im dodać otuchy, a możemy je jeszcze bardziej zestresować.

A: Tak że dodajemy otuchy.

Z: Serio, są takie laski, które nie cierpią. I super, cieszę się. Szkoda, że to nie ja. Jaka szkoda, że to nie ja! Ale wiem, że tak się zdarza.

Na zakończenie

A: To co, kończymy?

Z: Tak, jakiś turbokrótki ten odcinek.

A: Krótki, ale myślę, że dotyka wielu. Do zobaczenia w kolejnym podcaście.

Z: Ale to jest głupie, że mówimy do zobaczenia, a nikt nas nie widzi.

A: A, do usłyszenia.

Z: Do usłyszenia! Możemy się zobaczyć na Instastories, więc jak nie śledzicie naszego Instagrama, to zapraszamy, ewentualnie na nasz Facebook – tam też się możemy zobaczyć.

A: Ale bardziej na Instagramie. Tam jest fajniej. Do zobaczenia.

Z: Pa, pa!

Akademiowe diety i e-booki:https: sklep.akademiaplodnosci.pl