×
W górę
×
Akademia Płodności / Blog / Podcasty / #079 – Co daje aktywność fizyczna?
czym jest Akademia Płodności
29.11.2022
#079 – Co daje aktywność fizyczna?

Piękna sylwetka, sprawność, siła – zwykle po to wyciska się siódme poty na treningu. A jak to wygląda w przypadku, gdy mamy insulinooporność, PCOS, zaburzenia hormonalne czy inne problemy, które skutecznie utrudniają zajście w ciążę? Co daje aktywność fizyczna, gdy nasz organizm na co dzień zmaga się z wieloma trudnościami? Posłuchaj, co możesz zyskać dzięki temu, że zaczniesz się ruszać.

Plan odcinka

  1. Co daje aktywność fizyczna?
  2. Od czego zacząć?
  3. Co robić, a czego lepiej unikać?

-> Zapraszamy na podcast z video. <-

Transkrypcja podcastu Akademii Płodności

Ania: W ogóle, Paweł, ja cię nie przedstawiłam, nie? Czy powiedziałam, że jest z nami Paweł i jest on poszukiwaczem?

Zosia: Długi był wstęp, halo.

Paweł: Był wstęp. 

Z.: Czy byłaś z nami wtedy? Czy byłaś obecna ciałem i duchem?

A.: Tak! Teraz już git.

Z.: Jest z nami Paweł, a ty jesteś tu z nami?

A.: Właśnie nie wiedziałam, czy powiedziałam wystarczająco. 

Z.: No to teraz ładnie powiedz.

Cześć, tu Ania i Zosia. Wspólnie tworzymy Akademię Płodności, w której towarzyszymy parom starającym się o dziecko.

Z.: Zapomniałaś, że to się nagrywa!

A.: Właśnie zapomniałam!

Z.: Aniusia zapomina, że jest wideo. Nagrywamy tak dopiero któryś odcinek, a tak to sobie siedziałyśmy w dresach. I mogłyśmy robić do siebie miny. 

Co daje aktywność fizyczna?

Z.: Dzień dobry! Przekażę Ani mikrofon, aby przedstawiła wam naszego gościa.

A.: W dzisiejszym odcinku po raz drugi mamy przyjemność gościć Pawła. Jak on sam siebie określił, jest on poszukiwaczem…

Z.: Skarbów. 

A.: Nie tylko skarbów. Paweł jest trenerem. Skromnym człowiekiem. Uważamy, że ma bardzo dużo ciekawych rzeczy do powiedzenia na temat tego, co daje aktywność fizyczna, dlatego jest w naszym podcaście.

Z.: Cześć, Paweł.

P.: Cześć, dziewczyny.

Z.: Nie tylko jesteś trenerem. Skończyłeś też dietetykę, więc możemy też sobie robić taką polemikę dietetyczno-wszelaką. Wiesz, że Pawcio skończył dietetykę?

A.: Dowiedziałam się w poprzednim podcaście. Dzisiaj porozmawiamy sobie o tym, co daje aktywność fizyczna i co dobrego może nam przynieść…

P.: Ruch.

A.: Tak, tak. Co daje aktywność fizyczna? Tego chciałybyśmy się dowiedzieć, np. w przypadku kobiet, które mają PCOS.

Aktywność fizyczna a PCOS lub insulinooporność

P.: Tak jak wspomniałem w pierwszym odcinku, jesteśmy całością: ciało, duch, umysł. Jesteśmy też stworzeni do ruchu. Nasze mięśnie, struktury są tak utworzone, aby chroniły nas, zabezpieczały, pozwalały nam metabolizować pewne rzeczy itd. Jeśli ktoś ma jakieś schorzenia, np. cukrzycę czy inne problemy zdrowotne, to ruch będzie zawsze korzystnie na to wpływał. Każda forma aktywności będzie niwelować dane schorzenie.

Jest taka fajna dziedzina nauki jak kinezjologia. Zajmuje się ona badaniem wpływu psychologicznego na fizjologiczne odczucie ciała i odwrotnie. Fizjoterapeuci, którzy są bardziej doświadczeni, mówią, że np. napięcie w odcinku piersiowym może być spowodowane przez stres. Czyli czynnik emocjonalny będzie wpływał na napięcie strukturalne obręczy barkowej, odcinka piersiowego itd. I to nie będzie spowodowane czynnikiem fizycznym czy zewnętrznym, tylko wewnętrznym. Jeśli ktoś ma PCOS bądź… Podpowiedzcie coś.

Z.: Wspomniałeś też o cukrzycy. Często jest ona związana z PCOS. Cukrzyca to już ostatni etap na drodze nietolerancji węglowodanów. Wcześniej mamy np. insulinooporność czy nietolerancję glukozy albo hiperinsulinemię, co jest często spotykane u kobiet z PCOS. To rozwija całą resztę – zespół metaboliczny, otyłość typu brzusznego…

P.: Ruch wpływa na to, że mitochondria inaczej pracują, inaczej metabolizujemy cukry itd. Każdy z nas jest oryginalny na swój sposób. Na każdego inaczej będzie wpływał cukier (mówiąc kolokwialnie), czyli węglowodany. Każdy inaczej będzie je tolerował, metabolizował itd. Ktoś inaczej będzie tolerował kwasy tłuszczowe itd. Ruch zawsze będzie wpływał pozytywnie na to, jak ciało zareaguje na dany makroskładnik. Jeśli ktoś ma insulinooporność, to mitochondria inaczej będą pracowały, będzie inne dokrwienie naszego ciała, będzie inna regulacja cukrów, inny wydatek energetyczny. Jeśli ktoś się rusza, to trzeba dostarczyć mu źródła energii. Czyli zużyjemy wtedy cukier (węglowodany). Jeśli dostarczymy go za dużo, insulina nie będzie w stanie go zredukować. To ruch będzie przy tym pomagał. Czyli będziemy mieli z tego taką korzyść, że nastąpi redukcja dostarczonych węglowodanów.

Zacznij powoli

P: Trzeba tylko pamiętać o tym, że to musi być kontrolowany ruch, żeby nie przesadzić i nie doprowadzić do spadku cukru. Warto być pod opieką, np. dietetyka czy trenera, który ma doświadczenie i wie, jak działa fizjologia, i zna daną osobę.

Z.: Wie, na co ona sobie może pozwolić.

P.: Tak. Wiem np. co u ciebie w środku gra. Wiem, jak trening albo dany ruch może na ciebie wpłynąć – negatywnie bądź pozytywnie. Trzeba też powiedzieć, że trening jest stresogenny. Mocne kardio może wpływać na to, że będzie rósł kortyzol.

Z.: Jasne, dokładnie tak. I trzeba sobie zdawać sprawę, co się dzieje w organizmie chwilę po takim wysiłku i np. dzień po. Po co np. pijemy wodę, po co przyjmujemy kwasy omega-3, że przez chwilę wywołujemy stan zapalny, dlaczego nabieramy wody po treningu. Nie?

P.: Trzeba zaczynać powoli, żeby zobaczyć, jak ciało się adaptuje, co się z nim dzieje, aby nie robić za mocnych treningów. Inaczej może to właśnie powodować stany zapalne, kortyzol będzie rósł, co może wpływać później na naszą glikemię, na to, że będzie nam się chciało coś słodkiego, bo cukier będzie spadał itd. Węglowodany najszybciej redukują kortyzol. To hormon wydzielany w czasie stresu. Może być taka huśtawka. Trening miał przynieść jakieś korzyści, a później może działać w drugą stronę. Ogólnie na plus będzie działał wyważony ruch. I jego powolne wdrażanie.

Trening a równowaga hormonalna

Z.: Chciałam tylko powiedzieć odnośnie do tej wody, aby zdawać sobie sprawę z tego, że trening, szczególnie taki turbo, wpływa również na równowagę hormonalną.

P.: Tak, tak.

Z.: Może nam się zdawać, że jak mocniej doładujemy, to o wiele bardziej spadnie nam ta insulina, uwrażliwimy tkanki obwodowe na jej działanie i będzie super. A zapominamy o tym, że jeszcze szereg innych hormonów hulających w naszym ciele bierze udział w tych wszystkich przemianach. I tym treningiem doprowadzamy np. do większego stanu zapalnego. Chwilowego, lecz jednak stanu zapalnego, którego chcemy unikać. Nie chcę powiedzieć, że np. nie możecie ćwiczyć siłowo. Możecie, ale najlepiej, aby ktoś miał na to oko.

Szczegółowy wywiad

Z.: Jak np. przyszłam do Pawła, to byłam zdziwiona, że na początku mieliśmy taki wywiad: „Hej, na co chorujesz? Co robisz? Jakie leki przyjmujesz?”. To jest super, że starasz się to spiąć w całość. I wiesz, że np. laska ma PCOS, insulinooporność. Jeszcze zrobiłam sobie wyniki badań przed tym, bo sama chciałam na to zerknąć. Byłam zresztą przerażona, bo pierwszy raz w życiu wyszła mi glukoza na czczo ponad stówę. Myślałam, że jeszcze z 15 lat mam na taki stan. To też było dla mnie mocnym motywatorem.

Chciałam Pawłowi pokazać: zobacz, z tym walczymy. Ale nie skupiajmy się tylko na wyniku, aby w laboratorium wyszło lepiej, bo nie o to mi chodzi. Chciałabym się poczuć lepiej, ale ewidentnie widać, że tutaj nie gra, tutaj nie gra, tutaj nie gra. A np. insulina może nie grać przez to, że tłuszczu w okolicy brzucha jest dużo, bo kompensuję jak typowa PCOS-ka. Więc to było super. I to jest fajna wskazówka, żeby poszukać kogoś, kto to zepnie. A zazwyczaj nie jest tak, że na trening trafia ktoś bez żadnych schorzeń. Ktoś, kto przychodzi i mówi: „Nie mam nic”.

P.: No, ciężko.

Z.: Wyobrażam sobie moich pacjentów. Bardzo rzadko jest wśród nich ktoś, kto nie ma żadnych schorzeń. Często kuleją nam tarczyca, nietolerancja węglowodanów, endometrioza.

À propos takich hormonów, które można sobie wywalić w górę wraz z ciężkim treningiem, to jest np. prolaktyna. Oprócz tego, że jest ona wydzielana w rytmie dobowym, to jeszcze przy ostrym treningu. Trzeba na to uważać.

Aniusia chciała przejąć mikrofon? Czegoś się dowiedzieć?

Od czego zacząć?

A.: Kolejne pytanie odnośnie do tego, co daje aktywność fizyczna. Myślę sobie, że jestem PCOS-ką, która chciałaby zacząć. Chcę coś robić. Jestem już na etapie, że wiem, że ten ruch mi pomoże. W poprzednim podcaście wspominaliśmy o tym, że super byłoby zacząć nawet chodzić na spacer, 10–15 minut. Chciałabym robić coś więcej, gdyż moja motywacja jest level wyżej. I co mogę zrobić? Mogę tylko iść do specjalisty czy mogę sama gdzieś iść?

P.: Ale co jest celem? Co chcesz uzyskać?

A.: Mam PCOS i insulinooporność.

P.: Czyli chcesz to zniwelować?

A.: Chcę sobie uwrażliwić tkanki na działanie insuliny, staram się o dziecko. Co robić? Od czego zacząć? Jakieś jedno ćwiczenie? Jest coś takiego czy nie?

P.: Na razie nic mi do głowy nie przychodzi. To zależy. Czy ktoś jest mobilny, czy nie. Czy nie ma kontuzji, czy nie jest po jakiejś operacji chirurgicznej. To trzeba wziąć pod uwagę. Jeśli ktoś ma jakieś problemy zdrowotne, kręgosłup go boli, to warto pójść do fizjoterapeuty, osteopaty, do kogoś, kto sprawdzi manualnie, jak zachowuje się jego aparat ruchu. Jeśli ktoś ma problemy, to fajnie od tego zacząć. Ja mam swoją bazę odnośnie do tego, co może się dziać z ciałem poprzez np. powięziową pracę czy strukturalno-napięciową itd., ale jeśli coś wychodzi poza mój zakres możliwości, to np. wysyłam kogoś do fizjoterapeuty.

Zosia, gdy zaczęliśmy współpracować, to już wiedziałem, bo twój aparat ruchu nie jest skomplikowany, więc to nie był dla mnie żaden problem. Dążę do tego, że na początku warto sprawdzić, co się dzieje, i dopiero później dobrać aktywność. Jeśli ktoś ma przeciążony odcinek lędźwiowy, mocno kumuluje stres, to zacząłbym bardziej od spokojnych treningów, może rozciągających, np. pilates. To może być dobry początek.

Ćwiczenia samodzielne czy z trenerem personalnym?

P.: Często jest tak, że człowiek nie potrafi ściągnąć łopatek albo puścić obręczy barkowej, bo tego nie czuje, albo cofnąć biodra czy kontrolować kolana. Trzeba być świadomym ciała, tego, co możemy z nim zrobić. Na przykład pilates czy joga tego uczą. Jak tego nie czujemy, to warto się zgłosić do trenera personalnego z doświadczeniem. Warto wybadać rynek.

Dobry trener powinien zrobić na początku wywiad, jakieś testy, przeprowadzić rozmowę też odnośnie do środowiska. Jeżeli ktoś pracuje po 12 godzin i jeszcze chce robić mocne treningi, a do tego ma stres, schorzenia – to jest to ważne. Muszę to wiedzieć. Jeśli ktoś chce robić klatę, a ma za słaby brzuch albo inne problemy, to trzeba słabe struktury wzmocnić. Trzeba od tego zacząć, a później dążyć do obranego celu. Jeśli ktoś wie, że ma PCOS albo insulinooporność, to też inaczej powinno być. Na początku trzeba wybadać osobę. Powiem jeszcze, żeby się nie zamykać i nie fiksować, że jeżeli ktoś ma insulinooporność, to nie może robić intensywnych treningów. Czasami te osoby mnie zaskakują. Chodzi o to, aby się nie zamykać. Po prostu trzeba zacząć na spokojnie. Skądś ta insulinooporność się wzięła, prawdopodobnie z nadmiaru węglowodanów. Może być ona też uwarunkowana genetycznie, środowiskowo albo może ktoś zajada stres.

A.: To wszystko może być powiązane.

Nie trzeba cisnąć!

P.: Tak. Moja praca się trochę przeplata: czasami jestem psychologiem, terapeutą – pełnię różne funkcje, że tak powiem. Widzę, że przychodzi ktoś, kto ma insulinooporność, otyłość brzuszną czy inne problemy i szukam czynnika. Ktoś jest zestresowany, to daję mu ćwiczenia à la wygłupy, aby ta osoba trochę się oderwała, była bardziej świadoma siebie, skupiła się na ćwiczeniach. Myślę, że to daje większe profity niż…

A.: Ciśnięcie: ciśnij, ciśnij, ciśnij.

P.: Tak. Kiedyś miałem na to zajawkę. Całe środowisko fitnessowe uważa, że aby robić formę, trzeba cisnąć.

A.: A teraz Paweł się zestarzał i teraz tak widzi…

P.: Tak, zmiękłem.

Z.: Chwała Bogu, bo bym nie chodziła do ciebie, gdybyś mi kazał cisnąć. Pewnie gdybym trafiła do Pawła, który był zaraz po studiach, to byś mi kazał cisnąć, a teraz robisz ze mną ćwiczenia polegające na zaufaniu. I to też jest ekstra.

P.: Te ćwiczenia odnośnie do zaufania budują was, to, jak czujecie później ćwiczenia. To też są etapy. Na razie zrobiłem wam pierwszy etap. Są inne, bardziej wymagające. Ale o to chodzi, że budujecie w ten sposób świadomość ciała. Mnie wtedy jest prościej jakoś ukierunkować Zosię, np. zrób tak, tutaj biodro tak, krok tak, bo już będziesz wiedziała, gdzie jest twoja noga. Czujesz siebie. Świadomość ciała.

Świadomość ciała

Z.: Wydaje mi się, że to jest też podejście indywidualne człowieka, który nad tobą panuje. To jest coś trudnego do osiągnięcia, jeśli np. decydujemy się sami tylko na treningi na świeżym powietrzu. Kiedy nie ma takiego ciebie, który mówi: „Hej, ściągnij łopatki”. Warto pójść chociaż na początek – jeśli ktoś nas słucha i nie chce w to tyle inwestować – np. na kilka zajęć z kimś takim. Niech ten ktoś pomoże ustawić się odpowiednio do ćwiczeń, żebyś nie ciągnęła kettle nadgarstkiem. (Nawiązywałam do kogoś konkretnie, ale nadgarstek chyba cały). Nie? Jest to jakieś rozwiązanie?

P.: Warto zobaczyć zajęcia grupowe, aby nie obciążyć się kosztowo.

Z.: Nie chcę, żeby ludzie się zniechęcili. Rozumiesz? Usłyszą nas mówiących, że tylko indywidualne podejście, najlepiej od razu trener. Tylko wyobrażam sobie, że bez ciebie świadomość ciała i to, że np. uciekam kolanem, to byłoby nie do osiągnięcia, bo nigdy bym na siebie w ten sposób nie spojrzała. Nie wiem, jaki jest wzorzec ruchu, do którego powinnam dążyć. Mam go totalnie zachwianego przez 30 lat błędnego życia. To jest chyba to, co jest superwartością z indywidualnej pracy z trenerem.

P.: Dlatego warto się wspomóc. Odnośnie do schorzeń itd. – warto pójść do dietetyka, który tym się stricte zajmuje i odnośnie do ruchu – to też lepiej udać się do kogoś, kto ma doświadczenie. Aby to nie był trener zafiksowany na siłowni i budowaniu pośladków, brzucha, tylko żeby zobaczył też co innego. Przy wprowadzaniu osób ze schorzeniami do ćwiczeń jest to bardzo ważne.

Z.: Fajną wskazówkę dałeś, że warto zwrócić uwagę na to, czy ktoś z nami przeprowadzi wywiad. To jest taki konkret. Idę do trenera i zwracam uwagę, czy on od razu mnie wsadza na bieżnię i każe mi cisnąć, czy właśnie się chwilę zastanowi, kim ja jestem i z czym przychodzę.

Trening po zabiegu

Z.: Dwie rzeczy chciałabym jeszcze na pewno poruszyć. Pierwszą jest to, żeby pamiętać, że mamy tutaj dużo dziewczyn, które nas słuchają, które są po różnych zabiegach. Dużo dziewczyn miało laparoskopię. Odsyłamy do odcinka z fizjoterapeutką Moniką. Ona opowiadała o tym, jak możemy np. kompensować błędną postawą ciała miejsce po bliźnie, które ciągnie. Czyli schylamy się bardziej, chodzimy podkulone i nawet tego nie zauważamy, bo to jest dla nas komfortowa pozycja, bo nic nas nie boli.

P.: Ciało się przyzwyczaiło.

Z.: Pamiętajmy o tym, że to też jest współpraca. Jeśli idziemy do fizjoterapeuty, to on część robi, ale część my jesteśmy w stanie zrobić właśnie ruchem. To jest to, co nam daje aktywność fizyczna.

P.: Tak, jasne. Jeśli ktoś ma doświadczenie w ruchu, wie, że jest wiele możliwości, to jest w stanie wyciągnąć różne rzeczy. Ciało może działać w różnych perspektywach, np. w podporze, w zwisie, w ruchu jednonożnym, w czworakowaniu… Nie wiem, Ania, czy też czworakowałaś.

Z.: Jak niedźwiadek.

P.: Po prostu są różne możliwości. Ciało jest bardzo elastyczne, gibkie, trzeba mu pozwolić działać w wielu przekrojach, żeby aparat ruchu się usprawniał. Tutaj też mówię, aby mieć głowę otwartą, aby nie pracować stricte w kilku płaszczyznach, jak na siłowni: jakieś wyciskanie, przysiady, wykroki, bo jest ich o wiele więcej. Mamy dużo zdolności motorycznych i warto z nich korzystać. Tak jak Zosia z Bartkiem rzucali piłką, aby oko, refleks, dłoń – to wszystko pracowało. Od tego służy aparat ruchu.

To nie jest taka prosta sprawa

Z.: To niesamowite, jakie są różnice, np. łapanie piłki przy mojej wadzie wzroku i do tego różne kombinacje.

P.: Mieliście stanie na jednej nodze, cyrkowe rzeczy. Tutaj też trzeba wyczulić zmysły. Odnośnie do słuchu… Jeszcze nie robiłem z wami tych elementów.

Z.: Czeka nas to?

P.: Tak, tak. Wzrok, słuch – aby one też w przestrzeni działały. Ćwiczenia, które np. robi się tyłem, aby ciało się odnajdowało w przestrzeni i analizowało, gdzie się znajduje. To taka trochę wyższa szkoła jazdy. Nie wiem, czy ktoś się z takim podejściem spotyka.

Z.: To brzmi super. Ja bym na taki trening poszła, wiesz? Jak opowiadasz o nim, to ktoś by sobie ze mną piłeczką porzucał, kazałby mi do tyłu chodzić – przecież to brzmi ekstra, nie? Ale są też trudne rzeczy. Ciągle jest takie ćwiczenie, że stoimy w podporze i nie wiem, czy ja to kiedyś zrobię. Paweł mi mówi ciągle: „Zosia, szukaj tego ruchu”. Są takie ruchy, których nie potrafię wykonać. Dudek to robi. Ja próbuję całą sobą i w ogóle nie mogę. Rusza mi się nie to, co trzeba. Nawet jeszcze nie wiem, jak ruszyć niektórą częścią ciała. Czaisz to? Patrzę na Dudka, on to robi dobrze. Proszę Pawła, żeby mi pokazał jeszcze raz, on mi to pokazuje. Jak patrzę na was, wydaje mi się to easy peasy, easy game. Po czym myślę: „Dobra, Zosin, skup się” – i nie potrafię tego wykonać. Nie panuję jeszcze nad swoim ciałem.

P.: To jest świadomość ruchu ciała.

Z.: Ja tego nie mam jeszcze. Żyłam sobie przez 30 lat bez świadomości tego, że nie umiem zrobić jakiegoś ruchu. Teraz przychodzę do ciebie i ty mi to uświadamiasz, że fajnie byłoby coś w tej głowie odblokować, żeby się tam ruszyło.

Przegląd u specjalisty

Z.: Chciałabym jeszcze powiedzieć, bo to jest superwiadomość dla osób, którym się wydaje, że… To znaczy nie chcę tego kwestionować, bo jeśli mamy jakieś kontuzje, np. w kolanie… Chcę opowiedzieć tę ciekawostkę, o której mówiłeś. Czyli przychodzi do ciebie Ania, która mówi: „Paweł, mam problem z kolanem, nie mogę ćwiczyć tego i tego”. I rzeczywiście nie wykonujecie tych ćwiczeń w takich seriach powtórzeń i… Dokończ, proszę, tę historię.

P.: I później wprowadzamy jakiś element gier, zabaw albo rywalizacji i raptownie się okazuje, że kolano jest w stanie wykonać dane ćwiczenie albo Ania zapomniała o swojej kontuzji. Na skrzynię wchodzi, gdzie wcześniej miała jakieś obawy i tego nie robiła. A potem nagle się okazuje, że zrobiła 200 wejść i pod koniec treningu mówię: „Ania, ale przecież ty miałaś problem z kolanem”. Głowa się odblokowała. Często to ona powoduje, że mamy jakieś napięcie. Uważamy, że czegoś nie zrobimy, a tak naprawdę ciało jest na to gotowe. Czasami proponuję takie ćwiczenia, przy których głowa totalnie odjeżdża, bo jest zabawa. Ktoś się rozgrzewa czy robi coś, czego by nie zrobił, gdyby o tym myślał. I jest taki flow, poddajemy się trochę ruchowi.

Odnośnie do ingerencji, operacji, blizn to ważne jest to, aby pójść do fizjoterapeuty i zrobić z tym porządek, bo później mogą być problemy.

A.: Czyli praca z ruchem to praca wielu specjalistów. Musimy zahaczyć często o tego fizjoterapeutę.

P.: Jeśli ktoś zaczyna przygodę z ruchem, to warto pójść do fizjoterapeuty czy osteopaty bądź osoby zajmującej się ruchem, aby zrobić taki przegląd. Tak jak co pół roku powinniśmy zrobić jakieś badania. Jeśli specjalista nie widzi przeciwwskazań, to można działać. Może on też coś zasugeruje? Może pojawi się jakaś iskierka, jakiś punkt zaczepny do tego, co można robić. Warto zrobić taki przegląd ciała.

Co robić, a czego lepiej unikać?

A.: Okej. Co można, a czego nie można? Ja sobie myślę, że się ruszam. Mówię to w imieniu osób, które to oglądają i tak myślą. Wstaję z krzesła, potrafię pójść do samochodu, zrobić zakupy – ruszam się. A może się okazać, że tego nie potrafię, że moje ciało nie jest tak wydolne, jak mi się wydawało. Że mój narząd ruchu działa nieprawidłowo, a przez to może sprawiać, że jestem zgarbiona, mam nieodpowiednie dokrwienie narządów. Może być tak, że moja macica nie jest w odpowiednim ułożeniu przez to właśnie, że jestem cały czas…

P.: Zamknięta, spięta.

Z.: I teraz sobie wyobraź: osoba, która stara się o dziecko, jest dojechana z każdej strony: emocjonalnie, finansowo, zdrowotnie. Ona jest w permanentnym stresie. W badaniach wyszło, że stres podczas starań o dziecko jest zbliżony do straty kogoś bardzo bliskiego. Jesteśmy zestresowani, sfokusowani na osiągnięciu jednego celu, zapominamy o sobie – jak ja mam być taka, jak Ania pokazuje? Kiedy taka jestem podczas starań? Never. Ten cud, o którym mówiłeś: ciało, umysł, duch. Jak wyobrażam sobie taką dziewczynkę podczas starań, która zaczyna, to nie wiem, która z tych rzeczy powinna jako pierwsza ciągnąć następną.

U mnie podczas starań ten mój cud kulał: ciało kulało, umysł kulał strasznie, duch – jeszcze gorzej. Więc to było takie, że coś by trzeba było ruszyć, żeby ten trójkąt trochę odbudowywać. Ale to nie było tak, że jeden z tych elementów był ekstra i tylko nad dwoma musiałam popracować. Ja byłam nieszczęśliwym kłębkiem czekającym na lepsze jutro. Trudne, nie? Bardzo.

Działanie bez dumania

Z.: Jak sobie wyobrażam odbiorcę tego podcastu, to może się okazać, że dla niego to będzie bardzo trudne. Coś łatwego bym chciała usłyszeć. Albo chociaż chcę usłyszeć, że to może być trudne na początku. 

P.: Teraz dosyć mocno podchodzę do tego tak, aby nie myśleć dużo o tym, co robimy. Mamy chyba nadmiar informacji o tym, co się dzieje wokół nas. Po prostu trzeba pójść się poruszać. Nie myśleć. Spróbować wyłączyć ten guzik „czy mi się opłaca”, „czy mam z tego profity, czy nie”, „co daje aktywność fizyczna”. Po prostu trzeba pójść coś zrobić, np. pójść na spacer. Pospacerować i tyle. Taki początek byłby dobry.

Jeśli ktoś się stara o dziecko, to prawdopodobnie tych informacji ma za dużo. Może warto zapisać się na zajęcia, nie myśleć o tym, odhaczyć to sobie. Zrobić sobie taki tydzień, aby tylko odhaczać, a nie dumać, czy to jest dobre, czy nie. Ogólnie dobre pytanie, bardzo złożone. Ale może po prostu warto pójść i robić, nie dumać. Żeby to było proste. I też szukać tego swojego ruchu, np. taniec czy coś innego, aby się wyluzować. Przy tańcu dużo mięśni pracuje, zależy też jaki taniec. Ale w nim zazwyczaj nie myślimy – tańczymy. Ruszamy się, tańczymy, nie myślimy.

Z.: Plus dochodzi kolejny zmysł – słuch.

P.: Taka odskocznia.

By machina ruszyła

Z.: Czyli w tym całym cudzie spróbujmy coś zrobić, jeśli umysł i duch bardzo kuleją, bo prawdopodobnie tak jest, że one mogą być w najczarniejszej dziurze ever. Ciężko jest mi sobie przypomnieć trudniejszy czas niż te starania o dziecko i to ja sama dolewałam oliwy do ognia i się podsycałam w tym smutku i tej mojej beznadziei. To może właśnie – zrobić coś tak bez myślenia. Wiem, że muszę, to może zapiszę się na te tańce na zasadzie: odhaczę. I może potem to ciało trochę pociągnie tego ducha i ten umysł. I może to zacznie kręcić tym kołem. Będzie ciężko, ale może zacznie, prawda?

P.: Ogólnie ruch to wyrażanie siebie. Jak ktoś idzie, to widzę po tym pewne rzeczy, np. czy ktoś jest zamknięty itd. To nas wyraża. Jeśli ktoś ma odcinek piersiowy zamknięty, łopatki pospinane, to dla mnie jest to informacja, że ktoś jest w stresie, albo chce się…

Z.: Schować.

P.: Czyli świadczy to o tym, że ta osoba musi coś wydobyć z siebie. To, co jest w środku. Jest taki prosty „test”. Czy krzyczałyście kiedyś w lesie? Wiem, że powinno się być tam cicho, ale wiecie: tak wykrzyczeć z siebie pewne rzeczy. Dużo osób ma z tym problem.

Z.: To prawda. Bo sam siebie hamujesz, że głupio jest tak krzyczeć.

P.: I ktoś czasami nie potrafi wyrzucić z siebie dźwięku. I to pokazuje, że ktoś jest zamknięty i trzeba to wyrzucić z siebie. I te ruchowe zajęcia powinny pomagać nam wyrzucać z siebie pewne rzeczy, aby ruszyć ten nasz cud.

Z.: No właśnie. Nawet jeśli na początku będzie się wydawało, że on jest nie do ruszenia.

Otwórz się!

P.: To jeszcze jedna rzecz. Sama postawa viktorii, gdy ramiona mamy nad głową, wpływa na to, że się otwieramy. Ogólnie rzecz biorąc, nasz aparat ruchowy się tak ukształcił, że chronimy np. serce, głowę.

Z.: Jak np. upadamy – podświadomie.

P.: Dlatego ta pozycja zamknięta jest po to, aby to wszystko chronić. Jeśli wyciągniemy ramiona i trzymamy je nad głową przez jakiś czas, 20 sekund dziennie, to wpływa to na naszą pewność siebie. Tak wynika z badań, kinezjologia też o tym mówi. Otwieramy się, otwieramy klatkę piersiową, więc jesteśmy pewniejsi, że nic nam się nie stanie. To jest tak proste. Tak samo taniec, ruch – to nas po prostu otwiera. Budujemy pewność siebie.

Z.: Niesamowite. Czyli nawet jeśli na początku będzie to dla mnie turboniekomfortowe, bo przecież to nie jest moja pozycja i siebie nie chronię, to i tak próbować, tak?

P.: Tak, 10–20 sekund dziennie. I zobaczyć, eksplorować to.

Smutek? Tylko w wyznaczonym czasie

Z.: Pamiętam, jak nagrywałyśmy kiedyś podcast z jedną staraczką Justyną, która jest już w ogóle mamą adopcyjną – super. Oni bardzo długo starali się z mężem o dziecko i po którymś nieudanym podejściu mówiła o takim przejściu przez mgłę. Wyobrażała sobie swoją niepłodność jako spacer przez las. Justyna pozwalała sobie na smutek tylko w momencie, w którym wyznaczała sobie na to przestrzeń, bo na początku za bardzo wchodziła w te smutne rejony. A potem wychodziła z tej mgły. Czyli mówiła: dobra, teraz się posmucę pół godziny, teraz mogę wyć, ryczeć, walić w podłogę, złościć się, ale później trzeba żyć.

Ja bym w życiu tak nie potrafiła. Bo ja właśnie chciałam siedzieć w necie i czytać smutne historie. Chciałam dalej się w tym kisić zamiast zrobić to przez pół godziny, a potem zrobić coś dla siebie i zapisać się na basen, taniec, jogę, pilates. To by mogło też wyzwolić tę iskrę. Chociaż wtedy, jak to usłyszałam od Dżasty, że mam teraz pół godziny na smucenie się, to miałam takie: Chryste Panie, nie! Ja mam teraz właśnie tydzień na smucenie się. Kupuję chipsy, wino, czekoladę i wjeżdżam w tę rozpacz. Ale zaraz się zbliżamy do owulacji, więc muszę bardzo przepraszać swój organizm i od nowa to wszystko odbudowywać i może wtedy właśnie pójdę na basen. I rozumiesz: suplementy, zero czekolady, smoothie z jagodami itd.

P.: Takie skrajności.

Z.: To jest moje drugie imię.

Majstersztyk

Z.: Czy coś byś chciała dodać na koniec?

A.: Potwierdzam – Zosin to jest skrajność. Chciałabym powiedzieć, że bardzo fajny podcast. W kontekście tego cudu – nie pomyślałam o siebie nigdy, że to jest tak…

P.: Ania, mogę wejść w słowo?

A.: Tak?

P.: Widzę u nas taki jeden problem. Zapominamy o tym, że jesteśmy supermachiną. To, co u nas się dzieje z głową, fizjologią, anatomią – to jest majstersztyk. Powinniśmy o tym pamiętać. Każdy z nas jest bardzo wyjątkowy, wartościowy, a zapominamy o tym. Po prostu trzeba o tym pamiętać. To tak odnośnie do tego cudu. Każdy z nas jest wartościowy i ma potencjał w sobie, jesteśmy utalentowani. Powinniśmy patrzeć na siebie tak, że jesteśmy superludźmi. Musimy o siebie walczyć i o siebie dbać.

A.: A czasami niepłodność potrafi nam to zabrać. Super, że to wspomniałeś, bo może bardziej przychylnie na to spojrzymy. Może osoby, które nas słuchają, pomimo tych doświadczanych wielkich trudów zauważą, że są wartościowymi ludźmi. Pomimo tego, że teraz rzucono im na barki tak ogromny ciężar.

W trosce o cuda

Z.: Ale ładnie to zakończyliście. To jest coś, co bardzo chciałabym usłyszeć właśnie wtedy – że jestem super. A myślałam o siebie tylko źle. W ogóle mamy taką tendencję do myślenia o sobie źle. Rzadko się komplementujemy. W ogóle jak ktoś coś powie źle, to to wyolbrzymiamy, a jak ktoś powie coś dobrego – to „A co ty!”.

P.: Nie przyjmujemy tego.

Z.: Na zasadzie: nie przesadzaj. Każdy, kto nas słucha, jest super. I pielęgnujmy swoje cudy wewnętrzne, aby zechciał w nas zamieszkać cudzik.

P.: Nim jesteśmy.

Z.: Tak, ale te cudy, które trzeba trochę podciągnąć: ciało, umysł, duch – żeby to było coraz lepsze. Mnie bardzo motywowało to, co Ania mi powiedziała. Mówiłyśmy o tym na jakimś webinarze i myślę, że warto tym zakończyć, że nasze ciało jest domem dla tego człowieka, którego chcemy zaprosić. I z takim przemyśleniem chciałabym was zostawić, czy wy same chciałybyście zamieszkać w takim domu, jaki w tym momencie tworzycie dla tego człowieka. Czy może właśnie trzeba tam trochę posprzątać, trochę się ruszyć. Trochę wygonić te stany zapalne i smutki. Trochę się otworzyć, żeby tam zamieszkał jeden promyczek radości, który może właśnie zwoła ten cudzik.

Pawle, dziękujemy bardzo.

P.: Proszę bardzo.

Z.: Dziękujemy za kolejne iskierki. Niech one goszczą w życiach dziewczyn i chłopaków.

A.: Dziękujemy bardzo i do usłyszenia w następnym podcaście.

DIETY https://sklep.akademiaplodnosci.pl/
NEWSLETTER https://akademiaplodnosci.pl/newsletter/