×
W górę
×
Akademia Płodności / Blog / Podcasty / #078 – Jak zacząć się ruszać? Gościnnie Paweł Ciężki
czym jest Akademia Płodności
08.11.2022
#078 – Jak zacząć się ruszać? Gościnnie Paweł Ciężki

Niby wiesz, że trzeba dbać o ruch, bo to dobrze wpływa na płodność, ale nie potrafisz się do tego zmotywować. Na samą myśl o bieganiu czy chodzeniu na siłownię dopada cię zniechęcenie. Nasz dzisiejszy gość przekonuje, że można inaczej podejść do tego tematu. Posłuchaj, jak zacząć się ruszać bez robienia czegoś wbrew sobie.

Plan odcinka

  1. Poznaj Pawła
  2. Ustal priorytety
  3. Jak zacząć się ruszać? Daj sobie czas
  4. Motywacja? Myśl o sobie

-> Zapraszamy na podcast z video. <- 

Transkrypcja podcastu Akademii Płodności

Zosia: Hejka! Jesteśmy tutaj tylko na chwilę we dwie i zaraz będziemy rozmawiać z Pawłem, ale najpierw musimy wam przypomnieć o czymś bardzo ważnym.

Ania: Diety dla zapracowanych są już dostępne. Jeżeli jesteście zapracowani, nie macie czasu, to nowa edycja diet jest do czwartku w promocyjnej cenie.

Z.: Zapraszamy do sklepu i za moment do podcastu!

Cześć, tu Ania i Zosia. Wspólnie tworzymy Akademię Płodności, w której towarzyszymy parom starającym się o dziecko.

Poznaj Pawła

Z.: Dzień dobry! Mamy dzisiaj gościa.

A.: Dzień dobry, dzień dobry.

Paweł: Dzień dobry.

Z.: Naszym gościem jest Paweł, który jest… Właśnie rozmawialiśmy, co mamy o tym Pawle powiedzieć… Zapytałyśmy się, jak chciałby, aby go przedstawić. Paweł jest dietetykiem, trenerem i osobą, która ma… open mind? Mogę tak powiedzieć? Czyli taki gość, który ciągle szuka i pomaga ludziom, tak?

P.: Tak.

Z.: Trochę poprzez dietę, trochę poprzez zmianę stylu życia, trochę poprzez ruszenie tyłka, aby zawalczyli o lepsze jutro. To może być lepsze jutro z mniejszą masą ciała, z lepszymi wynikami badań albo w walce o dziecko. A ty skąd znasz Pawła, powiedz jeszcze, Aniusiu. Jakie było twoje pierwsze spotkanie z nim? (śmiech) Opowiedz o tym planku.

A.: Paweł był naszym gościem na warsztatach. Zosia, która znała Pawła wcześniej, zarekomendowała go jako człowieka, który może i powinien się znaleźć na naszych warsztatach wspierających płodność dla kobiet, które starały się o dziecko, i poprowadził tam cudne zajęcia. I tak naprawdę wtedy zobaczyłam, że ten sport nie jest taki straszny, jak go malują.

Z.: Tak? Wtedy?

A.: Tak. „Jeju, fajny człowiek!”, który mam nadzieję, że zachęcił też dziewczyny, które tam były, do tego, aby rozpoczęły wspieranie swojej płodności poprzez sport. I o tym będziemy chyba mówić.

Z.: Śmieszne jest to przekładanie mikrofonu, bo już chciałam wtrącić coś trzy razy, ale muszę o nim pamiętać. Będziemy o tym mówić, bo Pawcio się na tym zna, prawda?

P.: No prawda, prawda.

Z.: Paweł jest bardzo skromny. Będziemy go musiały tutaj trochę podkręcać, bo on tak tylko mówi, a w rzeczywistości ma dużo sukcesów na koncie. 

Ustal priorytety

Z.: Mamy pomysł na dwa odcinki i teraz pytanie: od którego zaczynamy? Bo pierwszy będzie taki: „Jak zacząć się ruszać, jeśli chcesz?”, bo mam nadzieję, że chcesz. Wyobrażam sobie, że gdzieś tam może być taki Zosinek, który jeszcze nie chce, ale wie, że musi. A drugi pomysł dotyczy tego, co możemy zrobić sportem w naszym życiu. Tak że dajcie znać, od czego zaczynamy.

P.: Jak zacząć się ruszać – od początku.

Z.: To jest trudne bardzo.

P.: Trudny temat.

Z.: Jak zacząć się ruszać, kiedy nam się chce, bo to jest pierwsza rzecz. Wyobrażam sobie takiego człowieka zmotywowanego, który wie, że chce to zrobić, tylko nie wie jak. A druga rzecz jest taka, że jest teoretycznie taka Zosia, która wie, że musi, ale jej się totalnie nie chce. I teraz pytanie: czy jesteśmy w stanie coś zrobić, gdy zaczynamy, albo czego właśnie nie powinniśmy robić? Czy możemy sobie czymś strzelić w kolano w trakcie takich początków? Jak rozmawiałam z Anią, to powiedziała, że potrzebowałaby takiego przewodnika. Oddaję mikrofon.

A.: Tak, co mogę zrobić i jak zacząć się ruszać, od czego zacząć. Może wyobraźmy sobie taką osobę, która bardzo by chciała uprawiać sport, bo gdzieś słyszała, że on może pomóc. I co? Internet? Gdzie ma iść taka osoba?

Jak zacząć się ruszać?

P.: Od początku. Nie mówiłbym tutaj o sporcie, lecz o ogólnym ruchu. Nie będę mówił stricte o siłowni czy o jakichś ćwiczeniach, bo potrzebny jest nam ogólny ruch, który pozwoli nam siebie odnaleźć i wyrażać. Traktuję to, co robimy z ciałem, jako wyrażanie siebie. Bo jeśli ktoś pracuje nad wyglądem, to też pokazuje tym samym, co ma w głowie, jakie ma oczekiwania itd. Ogólnie rzecz biorąc są trzy punkty: ciało, umysł, duch. One muszą ze sobą działać i być w równowadze. Jeśli umysł nie jest gotowy, aby ciało przyjęło jakiś bodziec, np. ruch, to on tego nie przyjmie, bo będzie sabotował swoje podejście do aktywności. Jeżeli jesteśmy gotowi umysłowo, duchowo na jakieś zmiany fizyczne, to wtedy to do siebie dopuścimy.

Moje doświadczenie pokazuje, że jeśli ktoś przychodzi do mnie z przymusu albo mąż kogoś wysłał lub ktoś musi zrzucić brzuch, bo zaraz wesele itd., to jest to czynnik, który mobilizuje na krótką metę. Później człowiek wraca do swoich nawyków, które wynikają z tego, jak podchodzimy do tego mentalnie, czy chcemy tej zmiany, czy nie.

Priorytety

P.: Teraz tak: priorytety. Co jest dla nas ważne? Każdy biegnie, nie mamy dla siebie czasu, nie widzimy i nie czujemy siebie. Powinniśmy być dla siebie najważniejsi – to pierwsza sprawa. Mówi się, że rodzina jest ważna itd., ale jeśli sami dla siebie nie jesteśmy ważni i odkładamy siebie na bok, to w innych sferach też będziemy kuleć. Priorytet to my – nasze ciało, nasz umysł, nasz duch, aby mentalnie odpocząć. Druga kwestia: natura tak nas ukształtowała, po to mamy kończyny górne i dolne, po to stawy się zginają w odpowiednią stronę, po to kręgosłup jest tak elastyczny, abyśmy byli stworzeni do ruchu. Musimy sobie zdać sprawę, że trzeba zacząć się ruszać, żeby być zdrowym.

Widzę też w social mediach taki trend, że zamazuje się charakter ruchu. Aniu, wspomniałaś o sporcie. Sport zazwyczaj nie idzie w parze ze zdrowiem. Nie ma co patrzeć na to, że zrobienie trzech–czterech intensywnych treningów w tygodniu jest dla nas dobre. Trzeba znaleźć formę ruchu dla siebie. Może być to taniec, tenis, sztuki walki, joga i można z tego ułożyć fajną układankę na tydzień. Codziennie powinniśmy się ruszać. Musimy mieć w głowie priorytet, że nasze ciało musi być cały czas w ruchu. Ono jest do tego stworzone. Bez aktywności nie będzie dobrze. To wpływa też na naszą mentalność, a ona na nasz ruch. Te trzy wspomniane punkty są ze sobą powiązane.

Spójrz na to inaczej

P.: Jak zacząć się ruszać? Musimy zacząć od priorytetów i zmienić postrzeganie aktywności fizycznej. To nie jest kara, nie trzeba się pocić, ciągle czuć zakwasów, bo nie o to w tym wszystkim chodzi. To tylko czynniki, które występują po danym bodźcu. Specyfika treningu siłowego jest taka, aby bodźcować. Mamy cel, np. zrzucenie wagi czy zwiększenie masy mięśniowej, i musimy narzucić ciału bodziec, aby ono mogło się rozwijać, czyli np. zwiększać tkankę mięśniową. Wtedy występują mikrourazy itd., tylko to jest związane z tym, że ktoś chce mieć większe pośladki czy większego bicepsa. To forma dążąca do tego, aby poprawić wygląd. A ruch sam w sobie ma inne cele. Ma wyrażać nas, ma wyrzucać emocje, otwierać głowę. Zauważacie też, że wokół jest bardzo dużo budynków, co zamyka przestrzeń dla naszego oka. To też powoduje stres. Przez jakieś 20 tysięcy lat nie byliśmy w takim zamknięciu.

Musimy gdzieś wyjść na spacer, coś porobić, wtedy głowa pracuje inaczej, zmniejsza się poziom stresu. Jeśli ktoś się stara o dziecko, to jestem święcie przekonany, że to wpłynie na niego pozytywnie. Zobaczyłem i doświadczyłem tego, że to wpływa na ludzi. To nie jest ważne, aby wycisnąć coś w minutę. Jeśli ktoś to czuje, lubi, potrzebuje takiej petardy, spocenia się, hardkoru, to niech się wyraża w ten sposób, niech sobie w ten sposób działa. Ale w ruchu ważne jest to, aby się ruszać. Mówię o tym, aby zmienić do niego podejście.

Nie musisz iść na siłownię

P.: Czasami ktoś twierdzi, że aby zacząć się ruszać, trzeba iść na siłownię, biegać na bieżni, podnosić ciężary itd., ale to jest tylko jedna z tysiąca form aktywności. Ja się np. cały czas ruszam. Jak pracowałem z podopiecznymi czy prowadziłem zajęcia, to np. pomagałem odłożyć ciężary, pokazywałem ćwiczenia. Na co dzień też jestem aktywny.

Miłosz, mój dwulatek, jest bardzo aktywny. Skaczę z nim po domu, wygłupiamy się. Do tego dochodzą zajęcia, na których pokazuję ćwiczenia. To jest wydatek – ruchowy, energetyczny i później czuję to pod koniec dnia, więc trochę ograniczyłem aktywność, bo było jej za dużo. Ale warto zrobić tak, że np. w poniedziałek spacerujemy, we wtorek mamy gimnastykę (nawet 10–15 minut), w środę – siłownię, jeśli ktoś ją lubi, w czwartek – basen, w piątek – coś tam, w sobotę – tańce, imprezę, w niedzielę – coś tam. Chodzi po prostu o to, aby zacząć się ruszać. Najlepsza metoda to zacząć. A później, jak coś poczujemy mocniej, np. podoba nam się tango, to przez pół roku będziemy chodzić na tango, a za pół roku np. spodoba nam się crossfit. Wiecie, o co chodzi?

Z.: Próbować.

P.: Próbować! Tyle jest możliwości. Jeśli ktoś po 30. roku życia się ocknął, aby zacząć się ruszać, to zazwyczaj trzeba to robić powoli.

Z.: Jezu, tak. Ja to potwierdzam. Można umrzeć.

Jak zacząć się ruszać? Daj sobie czas

Z.: Dorwę się do mikrofonu, bo mam milion pytań. Bardzo ważne jest to, co powiedział Paweł, aby być priorytetem dla samego siebie. To pierwsze, co trzeba zrobić. Jak o tym gadamy, to brzmi to jak coś turbołatwego, na zasadzie: bądź teraz dla siebie najważniejsza/najważniejszy. A tak naprawdę może się okazać, że nad tym trzeba będzie popracować.

Od razu mi się przypomniało, jak podczas mojej indywidualnej terapii rozmawiałam z terapeutką (bo jedną z rzeczy, którą jej zgłaszałam, było to, że ciągle nie znajduję dla siebie czasu), aby pójść na basen. Rozmawiałyśmy o sporcie, o tym, że mam z tym problem, że wiem, że powinnam go uprawiać, ale nigdy nie mam na to czasu. Kiedyś zapytała mnie, jak mi poszło z basenem, a ja oczywiście miałam milion wymówek, zaczęłam wymieniać litanię rzeczy, które były ważniejsze ode mnie. I ona właśnie wtedy zapytała dokładnie tak: „Pani Zosiu, co jest ważniejsze od pani zdrowia w tym momencie? Czy ta dieta dla pani Kowalskiej była ważniejsza? Czy milion pań Kowalskich, które czekają na konsultację, bardziej z niej skorzystają, kiedy będzie pani zdrowa i w pełni sił, czy kiedy będzie się pani borykała z jakąś kolejną jednostką chorobową? Co pani przełożyła nad ten basen?”.

Pamiętam, że głupio mi było przed samą sobą. Szkoda mi się zrobiło tego Zosinka, że tak nie potrafi o siebie zadbać. Milion rzeczy, trochę wymówek, bo przecież nie chciało mi się iść na ten basen. Ale to kolejne układanie diet i ślęczenie przed kompem nie dbało o moje zdrowie.

Praca nad sobą

Z.: I pamiętam, że praca nad samą sobą wcale nie była taka łatwa. Bo pomalować sobie pazura i zrobić maseczkę – to coś, co lubię, bardzo chętnie mogę to robić siedem dni w tygodniu. Ale to nie jest jedyna rzecz, poprzez którą dbam o siebie i poprzez którą pokazuję sobie, że jestem ważna. Więc myślę, że to jest superwskazówka, ale gdyby się okazało, że to jest trudniejsze do wdrożenia, bo całe życie o siebie nie dbaliście i nie byliście dla siebie priorytetem, bo zawsze ktoś inny był ważniejszy, to musicie dać sobie czas na wprowadzenie tego i na zrozumienie, że jesteście ważni. To pierwsza taka myśl. Wydawało mi się, że przecież się sobą opiekuję, ale tak naprawdę nie byłam dla siebie priorytetem.

Jak ciebie słucham, to mam wrażenie, że ten gościu, który teraz do mnie mówi, też przeszedł dużą przemianę. Bo to, żebym szukała ruchu, który da mi frajdę, a później ewentualnie się rozwijała, to jest ten Paweł z dzisiaj. Bo w ogóle, słuchacie, Paweł to mój personal trainer. (śmiech) Grubo powiedziane, bo w sumie tych treningów mieliśmy ze sobą ile… Drugi miesiąc idzie, nie? W moim przypadku to jest i tak jedna z dłuższych przygód. Zdradzę też później, jak zacząć się ruszać od takiego turbolenia, który nienawidzi aktywności fizycznej (nienawidził – chyba mogę to już powiedzieć w czasie przeszłym).

Nie szukaj narwańca

Z.: Ale chcę wrócić do tego, że mam wrażenie, że nie gadasz już jak taki Paweł po AWF-ie, tylko jak taki, który czai bazę. Jak sobie wyobrażam siebie przychodzącą do ciebie na trening X lat temu i siebie z teraz, to widzę tę przemianę. Wiesz już, że jak przychodzi do ciebie taki Zosin, to nie możesz jej zajechać, bo już nie wróci. Albo jak widzisz, że dochodzę do ściany, to powiesz: „Dobra, Zosia, zrobisz jeszcze dwa razy”, ale już mnie nie ciśniesz, że mam zrobić 15 powtórzeń.

P.: Tak, tak. Śmieję się do mojej żony, że mam jakieś skoki, jak niemowlaki…

Z.: Skoki rozwojowe.

P.: Czasami budzę się rano i myślę, że to jest bez sensu, co robiłem. Człowiek się cały czas rozwija. Jak pytałyście się, jak mnie przedstawić, to mówiłem, że bardziej jako poszukiwacza.

Z.: Może to jest wskazówka dla osób, które będą nas słuchać i zechcą coś zrobić, żeby poszukać przewodnika sportowego. Ale nie takiego narwańca, który będzie mówił: „Ania, dasz radę!”, tylko takiego, który zobaczy: „Hmmm, Zosiu, widzę, że to dla ciebie problem, więc spróbujemy inaczej”. Zdradzę wam, że czasami Paweł każe nam robić takie turbodziwne rzeczy, np. ćwiczenia, które budują zaufanie. Jak Ania dołączyła do nas na trening (bo był taki piękny dzień w naszym życiu, który potem długo odchorowała bólem nadgarstka, ale początki są trudne), to Paweł zaproponował nam takie ćwiczenie w parach, abyśmy luźno puszczali swoje ciało i druga osoba miała je chwycić. I to właśnie miało budować zaufanie. Czyli to było coś takiego, o czym w życiu bym nie pomyślała, że będę robić na treningu. A to nie było do końca takie proste, aby się puścić w przepaść i wierzyć, że mój stary mnie złapie, a np. zupa była wczoraj za słona. Może to jest też wskazówka. Nie szukaj narwańca.

Można się nakręcić

Z.: No bo wiecie, wstajecie z kanapy po X czasu. Tak sobie wyobrażam ludzi, że są taką mną, która ciągle tylko powtarza, że nienawidzi się ruszać, więc od razu jest negatywnie nastawiona. Może trzeba poszukać kogoś, kto cię tak tylko trochę ruszy, a i tak będzie wiedział, że odchorujesz to zakwasami, bo przecież jak się nie ruszałaś w ogóle, to minimalna aktywność je wywoła. Poszukaj w tym jakieś fajniejszej zabawy.

A.: Tak. Odnoszę to też do siebie, kiedy powtarzałeś wielokrotnie, że muszę to poczuć w głowie. To jest w ogóle megaciężkie, aby ustawić siebie jako priorytet w życiu, tak jak Zosiu mówiłaś, kiedy nigdy dotąd nim nie byłaś. Super, że to wybrzmiało, że fajnie jest zacząć się ruszać. Myślę, że nasi słuchacze mogą podjąć tę rękawicę, nawet nie obciążając się tym, że trzeba dokądś iść i się z kimś skonfrontować, ale może się ruszą chociaż przez te 15 minut.

Nawiązując do tego, aby znaleźć swoje miejsce – super jest to, aby odkrywać, czy będzie to spacer w lesie, czy taniec, czy będą to zajęcia płatne, czy darmowe, czy grupowe. Teraz mamy tyle możliwości, że naprawdę wierzę, że można znaleźć dla siebie coś miłego, sympatycznego, nieobciążającego. Spacer przez 15 minut na sam początek jest supersprawą. 15 minut to nie jest dużo. To scrollowanie Insta. Czy nawet 10 minut. Od tego zaczynasz, a później może to samo się nakręci. „No dobra, dałam radę 15 minut dziennie, to może pójdę gdzieś dalej”. To jest też zarażające. Wprowadzisz te 10 minut i niby nic się nie dzieje przez tydzień, dwa tygodnie, a później tak wchodzi ci ten nawyk w krew, że tego pragniesz.

Nie zrażaj się

A.: Oczywiście bardzo łatwo jest to odkręcić, minie tydzień i zapominasz o tych dziesięciominutówkach. Warto wiedzieć, że przychodzi taki moment: stop, nie chce mi się już wracać tam, gdzie byłam. I super jest sobie zdawać sprawę, że aby to odkręcić, to trzeba zrobić większy krok. O, tyle chciałam dodać.

Z.: Sportowa Anka. Boże, co nam się zadziało! Chciałam powiedzieć wam jeszcze anegdotkę z warsztatów. Pamiętacie, jak Paweł nam kazał ćwiczyć i zrobić na tobie planka?

A.: Kazał?

Z.: No wtedy to było kazanie ewidentnie. Anka tam prawie ducha wyzionęła. Życie tam straciła na tym planku! Wiecie co jeszcze? Muszę im to powiedzieć, bo wydaje mi się, że jest dużo takich Zoś jak ja. Jeśli pierwsze zajęcia was nie zajarają albo nawet drugie czy trzecie, to nie zaniechajcie poszukiwań. Mój mąż, sportowy świr, gdy wracał spocony po treningu, czerwony jak cegła, to miał wspaniały humor. To był też mój sposób na niego: stary sobie poszedł na trening i był do rany przyłóż. Na przykład szedł zestresowany, bo była spina w pracy, i wracał jak inny człowiek.

I ja tak strasznie chciałam być w tym samym miejscu co on. Chciałam znaleźć coś takiego, gdzie też mogłabym to wszystko rozładować, zostawić. Dlaczego nie mogę żyć tak, jak on? Przecież to jest wspaniałe! Pójść, mija godzina i jesteś innym człowiekiem. W ogóle à propos sportu mieliśmy też podcast z psychologiem i on powiedział, że to jest must have, aby rozładować swoje emocje. Możemy gadać o tym, co robić, jak oddychać i jak medytować, ale jak nie ruszymy tyłka, to tego nie rozładujemy. Więc ja tym bardziej się kisiłam w tym wszystkim i patrzyłam na mojego Dudka, który wracał jak na skrzydłach, w euforii. I próbowałam łapać się różnych rzeczy, które wcale mnie nie cieszyły, żeby tylko poczuć się tak, jak on.

Daj sobie czas

Z.: I dopiero kiedy naprawdę czujesz się komfortowo, wtedy możesz to poczuć. To wam chcę powiedzieć, żeby się nie zrażać po pierwszych zajęciach, po drugich czy po trzecich. Bo to wcale nie musi tak być, że od razu pojawi się zajawka à la mój stary, który wraca i mówi: „Jezu, jest wspaniale, jestem innym człowiekiem. Zosin, cudownie, dziękuję, że mogłem pójść na trening” – on tak mi mówił. Trzeba szukać. Tak? Aniusia moja np. szuka.

P.: Zgadza się. Mogę dorzucić jeszcze od siebie, że jeśli raz czegoś spróbujecie, to warto dać sobie czas. Jeśli ktoś przychodzi do mnie, to czasami może sobie myśleć: „Co oni tu robią? Jakieś wygłupy”, bo robimy różne rzeczy. Ja wiem, po co to jest, i tłumaczę to grupie. Niektóre zabawy, zadania są po to, aby rozgrzać daną część ciała. Nie trzeba robić jakichś monotonnych ruchów czy biegać na bieżni, tylko można zrobić to w innej formie. Na pierwszy rzut oka może się to wydawać dziwne, jak zabawy z przedszkola. Trzeba po prostu dać sobie czas. Niekiedy ktoś jest zamknięty, ma swoją strefę komfortu, z której trudno jest mu wyjść. A pewne rzeczy tego wymagają, aby otworzyć nowe ścieżki do zdrowia.

Wzloty i upadki

A.: A jest to bardzo ciężkie. Ja mam takie sportowe wzloty i upadki…

P.: Ruchowe.

A.: Tak, tak, wzloty i upadki ruchowe i bardzo trudno jest wyjść z tej strefy. Robiłam to wielokrotnie i znów tam wracałam. I pewnie nieraz będę tak robić.

P.: Nastawienie.

A.: Naprawdę się staram. Myślę, że na pewno będą tu osoby, które będą się motać. Chwilę chodziły, później przestawały. I zastanawiam się, czy istnieje złoty środek – czy to ustalenie priorytetu, czy może jest coś więcej? Jak możemy się zmotywować do tego, aby coś zrobić? W ogóle czy istnieje coś takiego? Czy zaczynamy od tego, co jest dla nas ważne, po co to robimy i od jasnego określenia celu, wypowiedzenia go na głos, czy tylko my mamy być tym celem? Skąd brać do tego motywację?

Motywacja? Myśl o sobie

P.: Motywacja. Nie lubię tego słowa. Lepiej się skupić nad tym, co mam zrobić w danym dniu. W coachingu, bo trochę śledziłem to środowisko, jest taka formuła: ustalić sobie cel, później rozłożyć sobie kroki itd. Okej, wyznaczenie jakichś punktów jest nam potrzebne, ale często zapominamy, żeby zrobić coś dla siebie tu i teraz. Nie potrzeba jakiejś motywacji, aby np. pójść na spacer. Nie trzeba się fiksować na czymś długoterminowym, lecz na tym, żeby zrobić coś dzisiaj. Na przykład mam właśnie 10 minut, więc pójdę się przejść albo nie pojadę gdzieś samochodem, tylko się przespaceruję. Albo dzisiaj mam jakąś lukę, wolną godzinę, to wybiorę się na jakieś zajęcia. Jeśli ktoś mieszka w większym mieście, to ma więcej możliwości. Ważne, żeby po prostu coś porobić. Najprostszy jest spacer.

Czy jest jakaś motywacja? Motywacją jest priorytet, to, że powinniśmy dbać o zdrowie. Często powtarza się ten schemat, że jak lecimy samolotem, to najpierw my zakładamy maseczkę. Taka jest zasada bezpieczeństwa, że najpierw pomagamy sobie. Musimy być zdrowi, aby pomagać komuś czy troszczyć się o rodzinę. Gdybym zachorował, nie pracował, to moja żona i moje dzieciaki też by to odczuli. Moje zdrowie jest ważne i ono warunkuje to, co się będzie działo wokół. Nie nazywam tego motywacją. To moja rutyna. Trzeba myśleć o sobie.

A.: A prawda jest taka, że podczas starań bardzo często o sobie zapominamy. Tak ważne jest to, żeby jeździć do lekarza, pilnować owulacji, cyklu, że nie patrzymy na siebie, tylko na to, aby działać dalej. Bardzo trudno jest się zatrzymać.

P.: Już widzi się ten punkt, tzn. zajście w ciążę.

A.: To jest właśnie moim celem, a nie ja sama. Rozumiecie, o co chodzi? Ja nie patrzyłam na siebie podczas starań. Zanim pojawiła się u mnie refleksja, że ja w ogóle jestem, to naprawdę sporo mnie to kosztowało.

Codzienne wybory mają znaczenie

P.: My siebie nie widzimy. Głowa już gdzieś pędzi, już żyjemy jutrem, nie jesteśmy tu i teraz. Musimy siebie dostrzegać w danym dniu, w danej sytuacji. I nasze wybory. Jeśli coś kupujemy do jedzenia, to musimy wiedzieć, czy to nam nie zaszkodzi, a nie emocjonalnie łapać coś niezdrowego. To jest spowodowane tym, że nie jesteśmy obecni w danej sytuacji, nie kontrolujemy się. Nie jesteśmy tu i teraz.

A.: No nie jesteśmy.

P.: Prawdopodobnie podejmowałyście decyzje, które w ogóle nie były logiczne, nie służyły zdrowiu, bo już byłyście dalej. A ważne jest dzisiaj – to, co zrobimy, co zjemy. Na przykład dzisiaj wiedziałem, że będę z wami rozmawiał, więc zjadłem lżejsze śniadanie, żeby nie mieć ciężko na żołądku. Znam swoją fizjologię, wiem, że inaczej krew spłynie mi do żołądka, więc mój mózg będzie mniej dokrwiony, dotleniony i jakieś pomysły czy rozwiązania trudniej mi się nasuną. Takie mam podejście. Przygotowuję się do pewnych rzeczy.

Z.: Ooo!

P.: To moja rutyna. Kiedy idę ćwiczyć, to więcej jem tego, a tamtego nie jem. Czy jak np. będę miał nieprzespaną noc, bo idę na imprezę, gdzie będzie to na mnie negatywnie wpływało, to śpię w dzień czy robię coś, co…

Z.: Zrekompensuje mi to trochę.

P.: Tak, zabezpieczy mnie. I odnośnie do motywacji do ruchu to też musimy myśleć o tym w danym dniu. 

Każdy ma inną motywację

Z.: Motywację chyba każdy z nas będzie miał inną – nie uważacie? Paweł w sobie znajduje motywację, Ania w sobie, a ja w sobie. Nie będą nas motywować te same rzeczy, bo jesteśmy totalnie różnymi ludźmi.

P.: Dlatego mówię, że nie lubię tego, że ktoś musi mnie zmotywować, bo…

Z.: Sam w sobie musisz to znaleźć.

P.: Tak, tak.

Z.: Ale chodzi o taką wędkę, aby im ją rzucić. Fajnie byłoby mieć złoty środek. Od razu wytężyłam słuch, co nim będzie, jak go zastosuję – nie ma czegoś takiego, sorry. No nie wierzę, że jest taki uniwersalny złoty środek dla każdego człowieka na ziemi. I ty mi teraz wygłosisz intencję, a ja ją sobie wygraweruję w mózgu i będę za nią podążać i już nigdy się nie załamię, bo mam motywację.

P.: Może osoby, które nas teraz słuchają, myślą, że damy im taki punkt zapalny, zmienimy im perspektywę. Wy też miałyście swoje doświadczenia, dzielicie się tym, więc dla kogoś może to być bodźcem, iskrą, aby na przykład…

Z.: Ruszyć.

P.: Nie promuję tutaj siłowni, fitnessu, bo to tylko jedna możliwość, którą trzeba czuć, a jest wiele innych form ruchu, które warto wykorzystać. I to może być takim punktem: „Aha, przecież nie trzeba chodzić na siłownię”.

Iskra, która zapala do działania

Z.: No właśnie to jest super. Właśnie to bym chciała, aby zrobił ten podcast. Rozniecamy taką iskrę na zasadzie: można inaczej. Nie rzucajcie się na głęboką wodę. Szukajcie i nie zniechęcajcie się. I nie trzeba się zarzynać na siłowni, bo nie tylko taki trening da efekt, tylko trzeba się ruszać. Pamiętam, jak poszłam do fizjoterapeutki, bo bolały mnie plecy, więc chciałam, aby mi je rozmasowała, a ona mi powiedziała, że fajnie by było zacząć się ruszać. Ja powiedziałam: „Wiem, no, muszę zacząć biegać”. A ona tak popatrzyła na mnie i odpowiedziała: „Hej, wiesz co? Myślę, że najpierw musisz zacząć chodzić”, z takim uśmieszkiem. I pomyślałam sobie, że ona ma rację. Przecież moje bieganie skończyłoby się tym, że po 10 minutach wróciłabym z jęzorem na brodzie.

P.: Kontuzja, zniechęcenie itd.

Z.: Dokładnie tak. Zacznijcie chodzić – to wam radzę, jeżeli jesteście takimi „zastańcami” jak ja. I niech to będzie taka iskra poszukiwawcza. Dziękujemy bardzo, panie Pawle.

P.: Proszę bardzo.

A.: Dziękujemy bardzo, że przyjąłeś zaproszenie do naszego podcastu. Mam nadzieję, że rozniecimy te iskry wspólnie.

P.: A ja wam dziękuję za zaproszenie, bo to dla mnie też jest dodatkowa iskra do tego, co robię.

Z.: Super, dzięki. Trzymamy kciuki, tak? Powiedz, że trzymamy kciuki za ekipę.

A.: Trzymamy za każdą iskrę! Za każde 10–15 minut. To jest w ogóle szacun na dzielni – tyle chcę powiedzieć. Do zobaczenia w następnym podcaście.

DIETY https://sklep.akademiaplodnosci.pl/
NEWSLETTER https://akademiaplodnosci.pl/newsletter/