×
W górę
×
Akademia Płodności / Blog / Bez kategorii / Pusta huśtawka w ogrodzie – 5 lat starań
31.10.2023
Pusta huśtawka w ogrodzie – 5 lat starań

To historia o 5 letniej walce o dziecko, stracie Synka tuż przed porodem, braku nadziei na lepsze jutro i walce, aby to jutro było odrobinę lepsze. Wzloty, upadki, nadzieja przeplatana z poczuciem, że została jej ostatnia kropla. Pusta huśtawka w ogrodzie, zgliszcza i szukanie w nich swojego szczęścia… Aby wreszcie z poharatanym sercem zobaczyć dwie kreski na teście ciążowym, a we wrześniu móc trzymać w ramionach swojego Synka.

Dziękujemy za Waszą historię.

Styczeń 2022
Drogie Aniu i Zosiu!

Witajcie, na Akademię trafiłam przez przypadek pod koniec roku, kiedy już pogodziłam się z myślą, że wraz z nadejściem wiosny zawitamy na dłuższy czas do kliniki leczenia niepłodności… Ale po kolei.

Jesteśmy z Mężem 5 lat po ślubie. Oczywistym było, że chcemy mieć dzieci i nie czekaliśmy ze staraniami. Udało się dość szybko, ciąża przebiegała bez większych dolegliwości. Synek. Przez zaniedbania lekarza prowadzącego urodziłam Go martwego dwa tygodnie przed terminem porodu. Zaburzone przepływy. Trauma jakiej doznaliśmy jest nie do opisania i wciąż borykamy się z jej skutkami. Odpuściliśmy wszystko przez rok, ale myśl, że chcemy zostać rodzicami wciąż nam towarzyszyła. Po roku zaczęliśmy starania i… nic przez kolejny rok. Przez to co się stało znalazłam lekarza, który zajmuje się takimi przypadkami jak mój. To on skierował mnie i męża na badania specjalistyczne. Moje wyniki były w normie. Mąż, mimo dobrej liczby plemników, morfologia 1%. No to załamka, ale szukamy dalej… Jeden urolog, drugi, witaminy, zdrowy tryb życia i starać się, jechać na wakacje bo przecież „możecie mieć dzieci”.

W październiku 2020 udało mi się zajść w ciążę, niestety na drugiej wizycie okazało się, że jajo płodowe jest puste…. Pobyt w szpitalu, wywoływanie poronienia.

 

Po wyjściu wizyta u „mojego” lekarza, badania  – fizycznie okej, dla pewności zlecił wykonanie pakietu na trombofilię. Strzał w 10! MTHFR układ heterozygotyczny nieprawidłowy i PAI-1 nieprawidłowy. No to wiadomo, że jak witaminki to metyle, a w ciąży heparyna. Myślę sobie „dobra, wszystko zniosę, nie jest ze mną tak źle”. Żeby dmuchać na zimne, dostałam zalecenie brania zastrzyków z heparyną w niewielkiej ilości już na czas starań. Ale znowu nic…

Umówiliśmy się na konsultację w klinice leczenia niepłodności – z takimi wynikami starać się naturalnie, jak nie pójdzie przez pół roku to zgłosić się ponownie w celu rozważenia inseminacji. Przez lekceważące podejście Pani doktor stwierdziłam, że tam nie wrócę….

Po 7 miesiącach starań monitoring cyklu u mojego lekarza – jest owulacja, cykle regularne, starać się. Mąż, biorąc wszystko na siebie („to na pewno moja wina, bo mam słabe nasienie”) znalazł jeszcze jednego specjalistę chcąc dowiedzieć się co dalej mamy robić. I co tym razem? Starać się….. Przez pół roku, a jeśli nic z tego nie wyjdzie mamy przyjechać ponownie, wtedy mąż będzie kierowany na specjalistyczne badania i zobaczymy co dalej. Ja mogę zgłosić się do immunologa…

I tak oto dochodzimy do końca 2021 roku, kiedy trafiam na WAS 🙂 Z płaczem czytałam historie ludzi takich jak My i małych cudów, które są już na świecie dzięki Waszym wskazówkom i dietom…

Z racji tego, że nowy rok to najlepszy czas na zmiany, u nas wjechał płodobook, 28 dni do płodności, e-book smoothies i jedziemy z tym! Dajemy sobie czas do maja. W tym czasie korzystamy z Waszych porad, odpuszczamy wszystkie badania i myślenie. Na spacerach towarzyszycie mi w podcastach, zakupy to teraz przyjemność, bo mam listę produktów których potrzebuję, szejkusie wchodzą jak złoto, czarnuszka to nasza przyjaciółka, a chleb gryczany to sztos. Choć to dopiero drugi tydzień ja nie zjadłam NIC słodkiego a jestem zdecydowanie Team Zosia, jeśli chodzi o słodycze 🙂 Słodyczobook już czeka na wykorzystanie, myślę, że w weekend coś wyczaruję. Mąż nie narzeka, zjada wszystko ze smakiem – uwielbia sok pomidorowy, więc jest wniebowzięty, że może go pić codziennie.

Nasze podejście? Jeśli to nie pomoże, trudno, wylądujemy w klinice, ale na pewno nam nie zaszkodzi, a przynajmniej zaczęliśmy się zdrowo odżywiać.
Dziękuję Dziewczyny za to co robicie, za Wasze podcasty których słucham i myślę „to tak bardzo ja…” Wlałyście ogrom nadziei w serce moje i mojego Męża… Kto wie, może będziemy kolejnym dowodem na to, że to działa!

Pozdrawiam Was serdecznie.

Kiełki z mikrokorzonkami załączone do maila 

Marzec 2022
Witajcie dziewczyny!

Minęły trzy miesiące od kiedy zaczęliśmy przygodę z Akademią. Dietka zimowa za nami ( dla par), co prawda nie w pełni wykorzystana ale mamy już topowe potrawy, które z nami zostają na kolejny sezon. Poza tym czarnuszka, kiełki i sporo wskazówek z plodnobooka i 28 dni, które towarzyszą nam na co dzień. Ja na minusie 3 kg  i to bez katorżniczych ćwiczeń czy „głodówek”.  Mąż nie potrzebuje chudnąć (wręcz przeciwnie), ale dania bardzo mu smakują i z chęcią zajada. Dlatego mam pytanko – czy mogę go jakoś „podtuczyć”, żeby nie stracił na wadze, ale mógł korzystać z płodnych dań?

Od jutra ruszamy z wiosenną, ale chcemy już tak na prawdę na 100%.  Czasem obowiązki zawodowe i brak czasu, a potem zmęczenie nie pozwalają wszystkiego ogarnąć, ale motywacja jest spora! No i wprowadzamy projekt żyćko, majówka zaplanowana, huśtawka do ogrodu zamówiona. Myślenie wciąż jest, ale już z większym dystansem. No i wiarą, że to musi się udać 🙂 Mąż na koniec kwietnia powtarza badanie nasienia – trzymajcie kciuki!

Śledzimy Was, w chwilach zwątpienia dajecie nam ogrom wsparcia i motywujecie do dalszej walki… Dziękujemy za to …

Maj 2022
Hej Dziewczyny!

Jak miło, że napisałyście. Powiem tak: ten majowy weekend to był najlepszy czas od kilku dobrych miesięcy. Na koniec kwietnia udało się mężowi wykonać zlecone badania – wyniki, które otrzymał do tej pory nie wskazują na nic niepokojącego (żadnych bakterii, odchyleń od norm). Czekamy jeszcze tylko na wyniki parametrów nasienia, ale jakoś szczególnie się na tym nie skupiamy, jak już będą, to z nimi udamy się do lekarza zlecającego te badania. On też wtedy powie, czy ja mam coś jeszcze przebadać. Mój ginekolog z kolei cały czas mi powtarza, że mam się nie poddawać, bo w końcu zaskoczy. Udało mi się też zapisać na wizytę do immunologa, co prawda dopiero w sierpniu, ale jest. Sprawdzimy czy immunologicznie jest okej. Tyle z tematów zdrowotnych.

Wracając do majówki – wzieliśmy z mężem urlop, żeby wszystko przygotować. Dom pełen ludzi (kuzynostwo przyjechało w odwiedziny), kupa śmiechu, grill, karaoke, do tego moje urodziny. To wszystko sprawiło, że zapomniałam o staraniach, dniach owulacji, liczeniu i myśleniu. Może nie było odżywczo i zdrowotnie (nie oparłam się urokowi karkówki z grilla i dwom drinkom), ale głowa super się oczyściła…  Teraz podchodzimy zadaniowo – wyniki, lekarz i będzie wiadomo co dalej. Albo nie będzie trzeba już nigdzie jechać?

Myślę, że chyba dopiero teraz odpuszczamy tak na poważnie, nie tworzymy scenariuszy, nie rozpatrujemy wersji co może się wydarzyć. Wyłączyliśmy myślenie. Jeśli pojawią się dwie kreski będzie cudownie, a jeśli nie, to przecież po to robimy teraz badania, żeby dalej pokierowali nas lekarze, skoro natura potrzebuje pomocy. Fakt, że momentami przychodzi myśl że starania liczymy już w latach, ale wiemy na co czekamy i musimy wierzyć że się uda. Nie pozwolimy niepłodności zapanować nad naszym życiem – jeśli chodzi o majówkę to My 1- niepłodność 0 .

Wracamy do pysznego jedzonka, kiełek, pomidorów i czarnuszki – czekamy też na ebook z przekąskami! Poza tym teraz sporo czasu będziemy spędzać na świeżym powietrzu, bo leżaki i zestaw ogrodowy już rozłożone. Baterie naładowane, myślenie pozbawione ciężaru i po prostu będziemy żyć. Ślemy moc uścisków i ciepełka ze słonecznego tarasu.

Czerwiec 2022

Hej Dziewczyny,

po radości z ostatniej wiadomości zostało niewiele… Najpierw okres (żadna niespodzianka, chociaż test oczywiście był zrobiony przed terminem, bo objawy miesiączki były znikome więc nadzieja się obudziła). Podniosłyście mnie wtedy z podłogi (dosłownie) Waszym mailem, tym nietypowym, z opisem TEGO dnia… Pierwszym co zrobiłam, było napisanie do moich dwóch przyjaciółek (tworzymy takie trio od 13 roku życia i większość rzeczy przeżywamy razem) i opisanie im tego co przeżywam i na jakim etapie starań jesteśmy. Nie wiem czemu tak mnie naszło. Polało się morze łez, ale teraz wiedzą i wspierają podczas badań i kolejnych wizyt. Zawsze ten temat był trochę tabu, bo obie zaszły w ciążę krótko po naszej stracie, więc ja się odcięłam, kiedy dzieciaczki się urodziły. Ale teraz, dzięki temu, że się otwarłam, zrozumiałam i doceniłam jak ważne jest mieć się z kim podzielić tym trudem niepłodności …. kolejna bariera przełamana.

Jeśli maj to wiadomo, że Dzień Matki… Od czterech lat spędzany na cmentarzu. Pytań bez odpowiedzi nie było końca… Czy zostanę mamą dziecka tu na ziemi? Czy na pytanie o dzieci będę mogła odpowiedzieć twierdząco, żeby nie wprawiać ludzi w zakłopotanie? Czy za rok odwiedzę synka z jego siostrą albo bratem w wózku?….. Co roku to samo…

W sobotę byliśmy na wizycie w klinice niepłodności. Wyniki badań w normie, żadnych nieprawidłowości. Co więcej – w badaniu nasienia 6 mln plemników więcej niż ostatnim razem! A MSOME w normie, lekarz nie ma żadnych zastrzeżeń. Czarnuszka i likopen,  jesteśmy tego pewni… Diagnoza? Niepłodność idiopatyczna… Nie powiem, że się tego nie spodziewałam, ale jak wybrzmiało to głośno, to trochę mnie ścięło z nóg… Kolejny krok to wizyta u immunologa. Po niej badania do inseminacji i sama inseminacja…

Jeszcze rok temu, kiedy tam byliśmy na konsultacji wmawiałam sobie, że nie będzie nam to potrzebne, bo na pewno się uda naturalnie, teraz wiem, że jednak się nie da…. Totalnie mnie to rozwaliło, w drodze powrotnej łykam łzy, żeby nie martwić męża … Sam nie potrafił opisać swoich uczuć, wcześniej miał pretekst, że pewnie nasienie jest słabe, a teraz chyba do niego dotarło, że tak naprawdę nie ma przyczyny tego, że wciąż jesteśmy sami….

Wczoraj emocje wzięły górę… Nie wytrzymałam, popłakałam się przy mężu. On, jak zawsze, przytulał, wspierał, wierzy, że musi się udać, mamy plan, itp. Tyle, że ja tracę już siły…

Huśtawka z projektu żyćko już stoi w ogrodzie, trzyosobowa…. Ale wiecie, niepłodność nie lubi radości, bardzo szybko nadrobiła straty i w starciu z tego miesiąca wychodzi na prowadzenie…


Luty 2023

Witajcie ponownie Dziewczyny!

Druga połowa 2022 roku to był maraton… Lekarzy, wizyt, badań, rozbudzonych nadziei i gorzkich rozczarowań. Intensywność i zmienność emocji, które się pojawiały zadziwiały mnie samą. Ale pozwoliłam sobie na płacz, wręcz rozpacz, dałam im wszystkim upust, żeby od nowego roku ruszyć z lżejszą głową do walki.W badaniach immunologicznych wyszło kilka nieprawidłowości, ale nie było tragedii – w razie ciąży wspomaganie lekami.

W październiku podeszliśmy do pierwszej inseminacji, nie powiem że nie było nadziei… ale starałam się żyć normalnie. Jednak jedna kreska na teście zwaliła mnie z nóg, kolejna iskierka zgasła. W listopadzie postanowiliśmy podejść raz jeszcze, niestety za bardzo zareagowałam na stymulację (choć w ogóle nie musiałam brać leków, bo moje cykle były bez zarzutu). No ale taki wymóg w klinice i z racji trzech dojrzałych pęcherzyków lekarz odradził zabieg (bo co jak będą trojaczki). No cóż, wyszłam wściekła na cały świat z myślą, że skoro jestem taka „super płodna” to czemu tego dziecka nie ma od lat…

I znów mąż sprowadzał mnie na ziemię. Grudzień postanowiliśmy odpuścić od starań, badań, lekarzy. Byłam jeszcze na kontroli u mojego ginekologa, żeby zrobić cytologię i przekazać co sie działo i co zmierzamy dalej. Na usg piękny pęcherzyk… Hmmm, z tym nigdy nie było problemów. W styczniu chcieliśmy umówić się na wizytę do immunologa, niestety męża dopadła infekcja więc znowu jakaś przeszkoda. Cały czas śledziłam Akademię. Wraz z nowym rokiem mieliśmy wrócić do diety i znów zacząć wszystko od nowa. W sumie cały czas towarzyszyła nam czarnuszka i wasze wskazówki, potrawy z diet też sie pojawiały, ale idealnie nie było. Wraz z nowym rokiem zamknęłam to co było. Powiedziałam sobie, że wizyta u immunologa to ostatnia rzecz którą zrobię i po prostu się poddaje, bo nie mam więcej siły….

Ale nowy rok miał dla mnie inny plan.

6 stycznia byłam już 3 dni po terminie miesiączki, gdzie nigdy mi się nie spóźniała. Dzień później postanowiłam zrobić test, a tak, dla świetego spokoju. Jak zobaczyłam dwie grube krechy to zbladłam. Dziewczyny!! Mamy to, ciąża naturalna, jutro zaczynamy 10 tydzień  wczoraj na usg pięknie fikające dzieciątko, bijące serduszko i wszystko wyglada dobrze. Boję się każdej wizyty u ginekologa, boję się mówić głośno, że jestem w ciąży…obstawiona lekami staram się oczyszczać głowę z czarnych myśli…

W rodzinie nikt jeszcze nie wie. Tylko ja i mąż. Teraz jeszcze Wy, ale to słowo pisane więc nie muszę mówić głośno  Strach jaki nam towarzyszy jest nie do opisania… Niech ten Cud trwa i skończy się dobrze  choć wydaje się, że to sen, mimo, że w ręku trzymam zdjęcia usg …

Bardzo Wam dziękuję za każde ciepłe słowo i wsparcie jakie dajecie. Zostaję z Wami, teraz wjeżdża dieta ciążowa. Trzymajcie proszę kciuki za naszą kruszynę.
Pozdrawiam Was serdecznie!

 


Maj 2023

Witamy w maju

WitaMY – w liczbie mnogiej, bo jesteśmy po badaniach połówkowych (już!) i meldujemy, że Bejbiś ma się dobrze, rośnie i rozwija się prawidłowo 🙂 a w brzuchu tańce i hulańce, już bardzo odczuwalne 🙂 Nie znamy płci bo chcemy mieć niespodziankę, ale najważniejsze i tak jest dla Nas zdrowie maluszka. Nerwy trochę odpuściły, chociaż każda wizyta przyspiesza mój puls powyżej 100 … na szczęście lekarz potrafi skutecznie rozładować atmosferę żartami z życia ginekologa  na drugą połowę ciąży planujemy tylko odpoczynek i dobre jedzonko z nadzieją patrzymy w stronę września, kiedy będziemy mogli przytulić nasz mały CUD… Przesyłamy słoneczne uściski.


Wrzesień 2023
Witajcie Dziewczyny!

Jesień w tym roku nabrała jeszcze piękniejszych barw. 12 miesięcy temu, mimo złoto czerwonych liści i słonecznych dni w sercach nie było radości, a nadzieja powoli umierała. Z myślą „jak będzie wyglądało nasze życie we wrześniu 2023 roku? Czy będziemy już we trójkę?” pozwalałam sobie na marzenia, żeby nie spaść na dno rozpaczy… Nie widziałam jeszcze, że w tegorocznym wrześniu będę tulić do siebie Nasz Cud, wąchać jedyny w swoim rodzaju zapach, a moje życie odmieni się o 180 stopni.

Kochane dziewczyny, poznajcie naszego Synka, który pojawił się na tym świecie również dzięki Waszemu wsparciu i temu co robicie dla par starających się o dziecko diety, smoothie, legalne słodycze, projekt żyćko, Wasze podcasty, to wszystko pomagało walczyć dalej i wstać do walki po kolejnym teście z jedną kreską.

Długoletni okres starań wycisnął ostatnie zapasy energii, motywacji i pozytywnego myślenia. Elementów, które utrudniały  zajście w ciążę przybywało, ale jednak się udało… Nie ma rzeczy niemożliwych i niech ta iskra nadziei motywuje pary, które wciąż czekają. Choć czas ciąży nie był czasem beztroski, jestem za niego wdzięczna, a teraz już nie mam nawet słów by opisać co czuję, trzymając syna na rękach (tak, jest nie do odłożenia)…

Trzyosobowa huśtawka w ogrodzie ma już wszystkie miejsca zajęte.

Serdecznie Was pozdrawiamy, działajcie dalej!! Jest w tym moc, która uzdrawia poranione serducha.

Akademiowe diety i ebooki  https://sklep.akademiaplodnosci.pl/

NEWSLETTER https://akademiaplodnosci.pl/newsletter/