×
W górę
×
Akademia Płodności / Blog / Podcasty / #091 – Macierzyństwo po staraniach – jak może wyglądać?
czym jest Akademia Płodności
17.07.2024
#091 – Macierzyństwo po staraniach – jak może wyglądać?

Macierzyństwo po staraniach – jak może wyglądać?

Udało się. Jesteś w miejscu, o którym marzyłaś. Dlaczego więc jesteś przerażona? Skąd w tobie to rozczarowanie? Czy masz prawo narzekać? Dlaczego czujesz się fatalnie? Nie rozumiesz samej siebie, przecież w twoim życiu miały już dominować tylko pastelowe kolory. Obiecywałaś sobie, że przetrwasz wszystko, a tu pojawiają się kolejne trudności i jest inaczej, niż zakładałaś. Nie jesteś z tym sama. Macierzyństwo po staraniach może być pełne wyzwań, do czego często boimy się przyznać same przed sobą. Ten podcast to jeden z trudniejszych, jakie przyszło nam nagrać. Chcemy, aby cię przytulił, abyś znalazła tu ukojenie. Posłuchaj i daj znać, czy tak się stało.

Plan odcinka

  1. Dla kogo jest ten podcast?
  2. Dwie kreski na teście? Przerażenie zamiast radości
  3. Macierzyństwo po staraniach: wyobrażenia vs rzeczywistość
  4. Związek po staraniach
  5. Obietnice, jakie sobie składamy, jeśli tylko się uda…
  6. Miało być już przecież idealnie, a znów jest ciężko
  7. To wystarane dziecko, więc nie mogę narzekać

 

Transkrypcja podcastu Akademii Płodności

Ania: Cześć, tu Ania i Zosia.

Zosia: Wspólnie towarzyszymy wam… 

A.: Tworzymy.

Z.: Wspólnie?

A.: Tworzymy Akademię Płodności.

Z.: Powiedz mi całe, co ja mam powiedzieć. Wspólnie tworzymy Akademię…

A.: Miejsce…

A. i Z.: …w którym towarzyszymy wam podczas starań.

Z.: Za długa przerwa od podcastów.

A.: Zosia, nagrałaś 100 podcastów i zapomniałaś.

Z.: Ups! Muszę łyczka kawki chyba przygrzdędolić na mój mózg.

A.: Jeszcze raz.

Cześć, tu Ania i Zosia. Wspólnie tworzymy Akademię Płodności – miejsce, w którym towarzyszymy wam podczas starań.

Z.: To był chwilowy lack w moim mózgu. Bo już jestem troszkę myślami w temacie i tak zesmętniałam. Wybacz więc, że się nie skupiłam na pozytywnym nagraniu wstępiku.

Dla kogo jest ten podcast?

Z.: Dzisiaj mamy trudny temat do omówienia. Krąży nam on po głowach od dłuższego czasu, tylko nie wiedziałyśmy, jak się do niego zabrać, jak go ugryźć. Ale tworzymy tę Akademię już naprawdę wiele lat i widzimy z powtarzających się wiadomości, które wpadają na naszą skrzynkę, że ten temat, który będziemy dzisiaj omawiać, czyli spojrzymy sobie tak szeroko na macierzyństwo po staraniach, dziwi, czasami rozczarowuje. Jest inny niż sobie wyobrażałyście w życiach wielu z was.

W sumie fajnie by było pokazać wam tym podcastem, może tak trochę zaszczepić wam w głowach taką myśl, że nie zawsze jest tak, jak sobie to wcześniej wyobrażałyśmy w naszych myślach, marzeniach. I że warto być przygotowanym na różne scenariusze.

A.: Tak. Zastanawiałyśmy się też, kto może być odbiorcą naszego podcastu. Wierzymy, że to, co w nim padnie, może nie być odpowiednią treścią na obecnym etapie starań wielu z was, na obecnym etapie postrzegania niepłodności, odczuwania jej. Może to być po prostu trudne i nie do przyjęcia. Dlatego na wstępie chciałybyśmy zaznaczyć, że wydaje nam się, że to nie jest podcast skierowany do wszystkich. Ale jeżeli czujecie się na siłach na wysłuchanie go, to będziemy przytaczać wiele wiadomości z życia staraczek. To nie będą jakieś wymyślone historie, tylko takie, które dzieją się później. Więc niech każda z was też sobie oceni, czy ten podcast jest dla niej – już na samym początku.

Oceń sama, czy to podcast dla ciebie

Z.: Dobra, to ja dorzucę coś od siebie w takim razie. Ja jednak zachęcam was, żeby go przesłuchać. Nawet jeśli na jego końcu stwierdzicie, że ten odbiór jest trudny albo nie taki, jak się spodziewałyście. Wydaje mi się, że to macierzyństwo po staraniach dokładnie takie może być. Czyli nie takie, jak się spodziewałyście. I jeśli nawet teraz w waszym życiu to trafi na taki grunt, w którym nie zechcecie zasadzić tego ziarenka, które my dzisiaj wam rzucamy, to jest to okej.

Ale może kiedyś – czego wam bardzo życzymy – jak się uda wam znaleźć po tej drugiej stronie niepłodności i kiedy będziecie tulić już w ramionach swoje wyczekane dzieciaczki, to przypomnijcie sobie jakąś sentencję z tego, co padnie tutaj dzisiaj. Może stwierdzicie, że „O kurczę, ja jednak mogę to odbić lustrem też w swoim życiu, a się tego nie spodziewałam”. Po prostu dajcie sobie poczuć to, co macie poczuć. I tyle.

Jeśli was to wkurzy, to też może was wkurzyć, bo może założycie, że u was życie nie będzie tak wyglądało. I życzę wam tego, żeby tego nigdy nic nie zweryfikowało. Ale wiedzcie, że dużo historii dziewczyn, które będziemy dzisiaj opowiadać, też się nie zapowiadało tak, jak w efekcie wyglądało. Warto sobie dać pole na takie bycie dla siebie mniej surowym. Zobaczymy, jak nam się uda podsumować ten podcast. Ale takie jest moje przesłanie.

Gdy macierzyństwo po staraniach jest inne, niż oczekiwałyśmy…

Z.: Będziemy sobie mówić o macierzyństwie po staraniach. Przytoczymy dzisiaj historie dziewczyn, które są już po tej drugiej stronie. Mówią one językiem osób, których niepłodność dotyczyła, odcisnęła często w ich życiu ogromne piętno i – jak same o tym mówią – nie mija, bo to zostaje w głowie. Jednak wyobrażenia o tym, jak wygląda życie…

A.: …po.

Z.: Tak, po wygranej, jest inne niż oczekiwały, niż sobie wyobrażały, niż były pewne, że jest.

A.: I oczywiście wierzymy, że nie możemy tego odnieść do wszystkich osób. Pamiętajcie, że to nie jest tak, że my coś przytoczymy i zawsze to tak wygląda. Ale się często zdarza i często piszecie do nas wiadomości poruszające ten temat.

Dwie kreski na teście? Przerażenie zamiast radości

A.: Zaczniemy sobie od samego początku. Od momentu, w którym test pokazuje dwie kreski, a wy wcale nie czujecie radości.

Z.: Wręcz przerażenie i większe przytłoczenie. Tyle razy wyobrażałyście sobie ten moment i zawsze to była pełnia szczęścia. A kiedy naprawdę się to dzieje, to szczęście nie dominuje.

A.: Powiedziałabym, że kiedy nadchodzi ten etap, spotykają się w was różne emocje. Od bezgranicznego szczęścia i radości, i euforii po strach, smutek nawet, co może być niezrozumiałe. Bo przecież jeżeli ktoś o coś walczy wiele lat i nagle się udaje, nie odczuwa z tego powodu radości z wielu przyczyn. Raz, że nie dopuszcza tego, że to się dzieje naprawdę. Ta niepłodność tak mocno weszła w głąb umysłu danej staraczki, że ciężko jej odczuwać radość. To był taki mrok, że nie da się wyjść z niego z dnia na dzień. Bo jednego dnia test nie pokazuje dwóch kresek czy beta wskazuje zero, a za jakiś czas (może być to dzień po dniu) test jest pozytywny i beta pokazuje, że chyba się udało. I mając taką szybką zmianę, ciężko wam się niekiedy odnaleźć.

Z.: Zaadaptować do nowych warunków. Trochę tak. A z drugiej strony przeczytałam niedawno takie piękne zdanie i ono tutaj idealnie rezonuje, że jako ludzie jesteśmy w stanie w sobie pomieścić o wiele więcej niż jedną emocję. I to, że w tym momencie maksymalnie się cieszymy tak, że wręcz przerasta nas to szczęście, nie wyklucza tego, że możemy się też bać do szpiku kości. Albo że możemy przeżywać jakiś smutek za straconym życiem. Lub być przerażeni, w jaki moment w życiu to trafia. Robisz sobie szybki przegląd, jakie podróże masz zarezerwowane, jak to wygląda teraz z twoją pracą, jakie masz plany na najbliższą przyszłość, gdzie to wpada po prostu.

Ciąża po stracie

A.: Zmienia się ukierunkowanie myśli.

Z.: No tak. Teraz co innego zaczyna dominować w życiu. Plus od razu myślę o tych wiadomościach, których są setki, jak dziewczyny piszą o ciąży po stracie. Kiedy już były w tym miejscu wcześniej, widziały już dodatni test i pozytywną betę, to ciężko im się cieszyć, że widzą to kolejny raz, bo są przerażone, że za chwilę się to skończy. To bezgraniczne szczęście, bo znowu jestem w punkcie, w którym może się okazać, że może to będzie ta wygrana historia. Miesza się to z ogromną troską o to, że jutro może już się obudzimy w innej rzeczywistości.

A.: Historia, której doświadczacie, często determinuje to, jak odczuwacie ten stan po dwóch kreskach. Czasami niektóre z was nie dopuszczają tej myśli, że to się dzieje naprawdę, do momentu porodu. I mamy też wiele historii staraczek, które odzywają się dopiero gdy ich wymarzone dziecko pojawi się na świecie, bo nie wierzą, że nawet… Jakby poród, który przebiega prawidłowo, bez komplikacji będzie tym momentem, kiedy one będą mogły powiedzieć: udało się.

Z.: Tak. I piszą np. że „Dziewczyny, odzywam się teraz, bo bałam się wcześniej”. Bałam się cieszyć samej sobie. Pozwalałam sobie cieszyć się tym w głowie. Tak też może wyglądać macierzyństwo po staraniach. Chcemy was na to wyczulić, że może tak być, że więcej będzie strachu w oczekiwaniu na to wymarzone dzieciątko niż szczęścia. Tak czasami ta niepłodność nas programuje, co jest bardzo niefajne. Natomiast może to tak wyglądać i fajnie też sobie na to pozwolić.

A.: I wiedzieć, że też tak jest. Bo wiele z was też ma do siebie pretensje, że nie czuje się wystarczająco szczęśliwa w momencie, w którym się udaje.

Macierzyństwo po staraniach: wyobrażenia vs rzeczywistość

A.: Jakkolwiek to brzmi, to pamiętajmy, że kierujemy ten podcast do tego grona osób, które tego doświadczają i które tego nie rozumieją.

Z.: Tak, bo dla nich to też jest ogromne zaskoczenie. Przecież zupełnie inaczej sobie wyobrażałam ten moment. W moich wyobrażeniach w momencie, w którym robię test ciąży czy nawet już dochodzę chwilę dalej, to miało być tylko szczęśliwie. Jakby wszystkie moje problemy miały się wtedy skończyć. Ja wtedy miałam mieć wreszcie siłę i energię na to, co teraz przekuwam na czas starań i poświęcam, żeby się udało. Na te wszystkie odłożone na później marzenia, plany i swoje wyobrażenia odnośnie do przyszłości. 

To tak jest, że bardzo dużo rzeczy też sobie obiecujemy. Często tak jest. Teraz tak bardzo dużo czasu w naszym życiu zajmuje niepłodność i tak w nim dominuje, że jak w końcu się uda, to nagle ten czas, który teraz poświęcamy na starania, ta pula neuronów w mózgu, wszystko, co przejmuje każde pole w twoim życiu, nagle się tak bardzo zwolni, że będziesz miała czas na to, o czym dziewczyny piszą. Nagle, jak się spełni to marzenie, będą miały siłę skończyć studia, znaleźć jakąś nową pracę czy zacząć robić jakieś kursy, które odkładały, zacząć uczyć się języka. No na wszystko wtedy będzie czas, bo tyle się zwolni – te wizyty u lekarzy, ilość pieniędzy, jaką trzeba na to wydawać.

A.: Energia.

Z.: Wyobrażamy sobie ten czas, kiedy się uda i kiedy ta niepłodność przestanie tak bardzo dominować w życiu, że to będzie zupełnie inne życie. Będziemy w stanie w tym czasie, który zajmuje niepłodność, upchać tyle cudownych rzeczy, na które czekamy. A potem okazuje się, że wcale niekoniecznie to jest takie proste.

A.: Tak. Dziewczyny też walczą z tym, co czują.

Z.: I z rozczarowaniem po wyobrażeniach i tym, jak to życie naprawdę wygląda.

Paleta emocji

A.: Zastanawiałyśmy się z Zosią, jak dobierać słowa odpowiednio, żebyśmy były dobrze zrozumiane – one się często też nie przyznają przed samymi sobą, że to nie jest tak, jak oczekiwały, że super, że tu jestem. Ale gdzie jest to coś, to właśnie co… Nie wiem, czy nazwać to euforią. Ten wymarzony czas. I on jest wymarzony, bo jesteś w ciąży. Tylko do tego dochodzi jeszcze paleta emocji, których być może nie zakładałyśmy, że się pojawią. A kiedy się pojawiają, totalnie ich nie rozumiemy.

Z.: I panczujemy się za nie.

A.: Właśnie. Jest nam wstyd. Kurczę, gdzie ja mam to wywalić? Mam napisać, że radzę sobie z tym? Bo tak też jest! Często ta niepłodność nas wysysa do każdej kropli – emocjonalnie, finansowo, fizycznie, psychicznie. Ona z nas wysysa tyle, że ciężko jest później naładować zbiornik w momencie, w którym się udaje.

Z.: I gdzie okazuje się, że nagle zaczynają cię wysysać inne rzeczy, o których nie miałaś pojęcia, że mogą być dla ciebie wyczerpujące. W twoich wyobrażeniach wydawało ci się, że w tamtym innym świecie, na który tak bardzo czekasz, wszystko będzie tylko ładować twoje emocje. Więc kiedy zderzasz się w swojej głowie z tym, że twoje wyobrażenia i ten realny świat tak bardzo się od siebie różnią, to ta paleta kolorów jest dla ciebie też dziwna. Bo wydawało ci się, że ona będzie tylko pastelowa. A tam jest miejsce jeszcze na odcienie szarości i jakiegoś beżu, który nie cieszy tak bardzo jak jakiś pastelowy różowy czy niebieski.

Nie tylko pastelowe barwy…

A.: Oczywiście są też takie przypadki, kiedy jest tam tylko pastelowo.

Z.: Właśnie chciałam to powiedzieć. Fajnie by było – i życzę sobie i wam tego przede wszystkim – żeby jak najmniej dziewczyn było w stanie zrozumieć przekaz tego podcastu. Czyli kiedy będziecie tego słuchać, to będzie wam się wydawało, że „kurde, ja w sumie nie mam tak, nie rozumiem tych lasek i o czym one mówią, bo u mnie było tylko pastelowo”. Aniusia, super by było, gdyby większość dziewczyn tak miała. Więc życzmy sobie tego, żeby ten podcast był niezrozumiany przez większość, bo to będzie znaczyło, że jednak w waszych życiach dominuje pastel.

Ale wyobrażam też sobie tam jakąś zagubioną Aniusię, zagubionego Zosinka czy inną Kasię czy Basię, która siedzi i jest stłamszona, nie rozumie samej siebie. Niby jest w tym miejscu, na które tak bardzo czekała, a jednak czuje się w nim fatalnie. I ja bym chciała, żeby ten podcast ją przytulił. Więc może tak będziemy go sobie rozpatrywać.

A.: Okej.

Z.: Że w mniejszości, ale są tam osoby, które są rozczarowane, czują się nierozumiane, samych siebie nie rozumieją. Fajnie by było dać wam przestrzeń – tym właśnie skulonym dziewczynom, które boicie się przyznać przed sobą, że to nie wygląda tak, jak oczekiwałyście. Niech ten podcast was przytuli. Zrozumcie, że tych wiadomości jest więcej. Ale życzymy oczywiście, żeby pastel dominował w waszych życiach.

Związek po staraniach

Z.: Fajnie by było, Aniusiu, jakbyś opowiedziała nam historię. Bo bardzo często też pojawienie się dziecka albo nawet sam czas oczekiwania na nie weryfikuje dużo rzeczy w związkach, w których często przez niepłodność nie poświęcamy dużo czasu na relację. Ciągle sobie mówimy, że to zrobimy za chwilę, jak już będziemy we troje albo we czworo, bo często to też dotyczy niepłodności wtórnej. W każdym razie w oczekiwaniu na dziecko – czy to pierwsze, czy kolejne – zaniedbujemy siebie i relację. Musicie wiedzieć, że my mamy takie historie, w których relacje kończą się nawet rozwodem.

A.: Po długotrwałych staraniach, kiedy się udaje. Być może niezrozumiałe jest to dla nas, bo jak?

Z.: Biegliśmy w tym samym kierunku.

A.: Mieliśmy wydać na świat owoc naszej miłości. A w momencie, którym on się rodzi, okazuje się, że niepłodność nas tak przeorała, że nie byliśmy przygotowani na to, na kolejną próbę.

Z.: Jest to próba.

A.: Bo pojawienie się dziecka w przypadku osób spotykających się z niepłodnością, to jedna z cięższych prób w życiu. Pojawienie się pierwszego dziecka. W momencie, w którym ten związek przybiera nieco inną formę. A tutaj mamy niepłodność, która i tak wyssała z tego związku wszystko, co mogła, w różnoraki sposób. Czasami pary walczą razem, czasami dochodzą do tego, żeby walczyć razem, bo to jest ważne, a czasami podążą w zupełnie innych kierunkach, nadal się starając o dziecko.

Z.: Nadal chcą osiągnąć ten sam cel.

A.: Ale każdy idzie już swoją drogą. Udaje się i mamy koleją wielką próbę, gdzie tamta jeszcze poprzednia nie została odpowiednio zaopiekowana. Może być tak, że ten główny cel przysłania… Bo jeden jest cel. A związek, relacja? Będzie jeszcze czas, żeby się tym… Skupmy się na tym, co jest najważniejsze dla nas.

Z.: A poza tym może za tym kolejnym zakrętem się uda? 

Kolejne wyzwania 

Z.: Więc skoro obydwoje chcemy osiągnąć ten sam cel, to zagryźmy zęby jeszcze na chwilę. My to jeszcze jakoś przetrwamy, a potem, jak się uda, to będzie pastelowo. A nie zawsze tak jest.

A.: No i właśnie. Jeżeli się udaje, jeżeli jest stworzony dobry grunt relacyjny, to czas urodzenia już dziecka i opieki nad nim i wszelkich tych rzeczy, które są z tym związane, może być kolejną próbą dla związku i wielokrotnie jest. 

Jeśli mamy zaopiekowany grunt relacji – nie mówię, że tak będzie u wszystkich – ale lepiej przyjdzie nam przejść razem przez kolejne wyzwanie: pojawienie się dziecka i związane z tym trudności i radości ogromne. Przejdziemy to razem. Lepiej niż w momencie, w którym nie rozmawialiście tak naprawdę dawno temu o tym, co czujecie, o emocjach, o wszystkim i pali się pod nogami tej relacji. Później pojawia się tam jeszcze więcej tego ognia. I to nie jest ogień miłości, tylko właśnie wyzwań, gdzie już często nie macie siły na to, aby z tym walczyć.

Rozstanie po udanych staraniach

A.: Właśnie, jak to się dzieje, że wyczekane macierzyństwo po staraniach i rodzicielstwo kończy się rozejściem dwóch osób? Kiedy nie jest to przez nich do udźwignięcia i ja też to rozumiem. Jestem w stanie, w mojej głowie się to mieści, że jest to ciężkie do udźwignięcia. I być może jest to niezrozumiałe, bo staraliście się tyle, w końcu się udało i się rozstaliście? I to nie jest jedna historia, którą dostałyśmy na naszą skrzynkę. To wiele historii, które…

Z.: …się kończą w ten sposób.

A.: To nie jest jeden, odosobniony przypadek.

Z.: Jeśli miałaby z tego wybrzmieć jakaś rada (jeżeli w ogóle oczekujecie rad), coś, co możecie wyciągnąć dla siebie z tego podcastu – zastanówcie się teraz, czy ten człowiek, z którym kroczycie przez życie i przez niepłodność, to jest taki człowiek, którego lubicie, z którym mieliście o czym ostatnio pogadać, czy w waszym życiu nie dominuje powierzchowność. I jeśli coś zaniedbaliście i widzicie te zaniedbania, to to jest superczas na to, tu i teraz, żeby postarać się trochę zadbać o ten związek. Jakimiś chociaż małymi krokami. Żeby nie skupiać się na tej powierzchowności, licząc na to, że za rogiem, jeśli się uda, będzie inaczej. Bo tam również mogą czekać kolejne wyzwania.

Zadbaj o związek już teraz

Z.: Ja chciałabym to usłyszeć. Jeśli mam powiedzieć cokolwiek na swoim przykładzie, żeby odbiorcom naszego podcastu dać odczuć, że nie opowiadamy tylko o historiach jakichś dziewczyn, które do nas piszą i mogą pozostać jakimś tworem z daleka. To może być zarówno Ania (lat 31), jak i Kasia (lat 42).

Każde pojawienie się dziecka w naszym życiu było wielkim punktem zwrotnym. Pierwsze zrobiło największą rewolucję. Ale nawet jeśli ten grunt jest bardzo uładzony i wypracowany samotnie na tyle, ile było w naszych rękach, jak i na terapii, to może się okazać, że i tak jest ciężko. Bardzo. Bo dochodzi do tego masa zmęczenia, niezrozumienia, to, że odkładamy ciągle coś na jutro, bo może będziemy bardziej wyspani albo będziemy mieć więcej czasu. Warto mieć zadbaną relację, po prostu. Byłoby super. Bo na pewno będzie łatwiej to dźwignąć. Jeśli ona taka nie jest, to może się okazać, że po pojawieniu się tego, po co obydwoje dążymy przecież przez te góry i doliny, nie ma czego ratować. Bo niewiele nas już łączy.

A.: No tak. A powołując na świat nowe życie, odpowiedzialne jest stworzenie mu miejsca, w którym będzie widział dwójkę szanujących się rodziców, którzy tworzą bezpieczną przestrzeń, bezpieczny dom. I którzy potrafią się porozumiewać dla niego. Chociaż to jest trudne. Trudno jest przyjąć, Zosin, to, o czym mówimy.

Z.: Ja to wszystko rozumiem. W ogóle ten podcast jest trudny. Nie wychodź z założenia, że będziesz ludziom dostarczać tylko treści komfortowych i fajnych. Prawdziwa przyjaźń polega na tym, że w momencie, w którym robisz coś źle, to jestem po to, żeby ci to powiedzieć, a nie zawsze cię tylko kiziać po główce i mówić ci, że właściwie to robisz super.

Obietnice, jakie sobie składamy, jeśli tylko się uda…

A.: To, co mi przeszło przez myśl, chociaż ustaliłyśmy, do kogo kierujemy ten podcast, to… Zabłąkałam, słucham tego odcinka dalej i wiesz, co sobie myślę? Że na pewnym etapie starań nie mogłabym tego słuchać. Ja sobie nawet składałam obietnicę, żeby się tylko udało, a jak się uda, to w ogóle nie będę tą zmęczoną matką. Ja nie będę tą matką, która będzie na cokolwiek narzekająca i mówiąca o tym, że jest jej trudno. W ogóle o czym te dziewczyny mówią?

Ja mam trudno tu i teraz. To jest największy trud, z jakim przyszło mi się zmierzyć w życiu. Wtedy on się skończy. A kiedy on się skończy, nie spodziewałam się, że pojawi się inny trud, na który sobie też nie pozwalałam. Było mi wstyd przyznać przed samą sobą, kiedy składałam obietnicę, klęcząc u nas w katedrze, że obiecuję wszystko. A potem przyszedł inny trud, którego się nie spodziewałam. Który nie istniał w mojej głowie. Na który sobie również nie pozwoliłam. I myślę, że pozwolenie sobie na to też pozwoliłoby mi lepiej funkcjonować samej ze sobą i z tymi emocjami, które się pojawiły, które były niezrozumiałe dla mnie.

Być może są dziewczyny, które mają tylko pastelowo też w głowie. Znam osoby, które po wystaranych latach są takie, że to wszystko, co się dzieje, przemieniają w pastele. Ale nie każda z nas będzie to robiła. Tym bardziej, że okres ciąży też potrafi być zaskakujący. Nie są to tylko pluszowe rzeczy. To jest zmęczenie (niektóre dziewczyny są za nie wdzięczne), wymioty, które nie pozwalają wstać z łóżka, ale są też takie sytuacje, w których dziewczyny nie mogą funkcjonować. I ta moc z tego, że one powinny się cieszyć, jest niekiedy trudna do opanowania.

Masz prawo czuć się źle

A.: Nawet w większości naszych wiadomości, kiedy pada słowo, że nie mogę wstać z łóżka, bo mam wymioty, to zaraz pada kontra, że zniosę wszystko. Ale ty możesz czuć się źle. Dlaczego miałabyś wymiotować i się uśmiechać? Rozumiem, że to jest radość, te wymioty. Sama radość bycia w ciąży jest radością, ale możecie do nas napisać, że się po prostu źle czujecie. My to zrozumiemy. U nas znajdziecie przestrzeń w tych wiadomościach, my rozumiemy, że możecie czuć się źle, możecie czuć się zagubione. Mogą się pojawić inne rzeczy w waszych głowach i my to rozumiemy.

Macierzyństwo po staraniach – pozwól sobie na bycie sobą

Z.: Nie chciałam ci przerywać, bo bardzo ładnie prowadziłaś ten monolog. Fajnie, że sobie pozwoliłaś wybrnąć gdzieś dalej, mimo że o tym w ogóle nie gadałyśmy. Ja jestem bardzo wdzięczna temu, co się tutaj pojawiło. Z perspektywy tak sobie myślę, bo zaczęłaś taką sentencją, że gdyby ten podcast trafił w pewien moment twoich starań, to na pewno byś go nie zrozumiała. Liczę na to, że on trafi w miejsca dziewczyn, które pomyślą sobie: „O czym ty gadasz? U mnie na pewno będzie inaczej, bo…”. I tutaj może być milion argumentów, dlaczego będzie inaczej. 

Mimo wszystko chciałabym bardzo, żebyście wtedy przypomniały sobie słowa Ani, które padły przed chwilą, wypowiadane przez łezki, które miałam okazję zobaczyć. Może jak dacie sobie więcej przestrzeni w głowie na odczucia inne niż teraz w waszych wyobrażeniach, to będzie was to kosztowało mniej emocji. Żeby potem pozwolić sobie na to inne życie, na to, że czasami będziecie czuły się zmęczone do szpiku kości. Nie będziecie miały cierpliwości, będziecie podnosiły głos i będziecie się czuły rozczarowane samą sobą w wielu momentach, w których będziecie czuły zupełnie inaczej, niż zakładałyście, że na pewno będziecie czuć.

Bardzo bym chciała, żebyście wtedy przypomniały sobie ten podcast i miały do siebie więcej wyrozumiałości i zostawiały sobie trochę szersze pole do bycia sobą. A to bycie sobą jest bardzo różne i nie zawsze pastelowe. Tak, myślę, że tak bym to skwitowała. Super, że to powiedziałaś.

Macierzyństwo po staraniach? Może być inaczej i to jest okej

Z.: Bardzo wiele zakładamy, że kiedy będę mamą, to będę się czuła tak i tak. Widzę w tych wiadomościach nawet, jak dziewczyny piszą, że np. wymiotują. Nikt nie chce rzygać, jest to na maksa słabe uczucie, dlaczego mam się z tego cieszyć? Więc one jakby same się kontrują, bo czują się słabo, beznadziejnie, to się przeciąga tygodniami, schudły już tyle i tyle. Piszą nam o tym i ja czuję ten ból, że to nie tak miało wyglądać.

Super byłoby chodzić tylko oglądać się w lustrze, czy już powiększa mi się brzuszek, i robić sobie piękne zdjęcia, a tymczasem nie mam siły wstać z łóżka. Mam tłuste włosy, bo nie miałam siły umyć głowy, a na Instagramie oglądam laskę, która tydzień po tygodniu robi sobie zdjęcia w tych samych ciuchach, w tym samym make-upie, pięknie zrobionym, i ułożonych włosach i jestem rozczarowana tym, że moje wyczekane macierzyństwo, coś, co miało zmienić moje życie, nie wygląda tak pięknie. Bo sięgam ledwo co po migdały i szklankę soku czy wody, żeby one zostały ze mną dłużej niż 15 minut.

Więc chciałabym, żebyście sobie dały przestrzeń na to, że to macierzyństwo po staraniach może wyglądać naprawdę inaczej i jest to bardzo okej.

Miało być już przecież idealnie, a znów jest ciężko

A.: Ostatni podpunkt, który sobie tutaj wypisałyśmy. Idąc dalej – już nasze macierzyństwo trwa jakiś czas, minął okres ciąży, narodziło się dziecko i okazuje się, że pojawiają się kolejne przeciwności, z którymi musimy się mierzyć: czy to choroby, czy różne dysfunkcje. Czyli nasze założenia tego idealnego świata lecą jak domek z kart. Mówię tu z takiego bardzo bliskiego doświadczenia, kiedy pojawiają się kolejne trudności.

Często w tych historiach, które łapią za serce, o wystaranych wśród wystaranych dzieci okazuje się, że musimy się mierzyć jako rodzice z kolejnymi przeszkodami. Powołując na świat małego człowieka, wraz z nim pojawia się wiele radości. Natomiast znamy staraczki (często o tym do nas piszecie, chociaż nie tak często, jak w okresie ciąży, bo tutaj nasze drogi się rozchodzą), które mają dzieci, których rozwój jest zaburzony. Do tej puli możemy dodać różne choroby, z którymi się trzeba mierzyć. Nie chcę wymieniać tutaj przykładów, bo to jest ogrom. Chodzi o dzieci z pewnymi dysfunkcjami, które dla wielu z was mogą być ogromną przeszkodą.

Ugryzłabym to trochę z drugiej strony, że nie pozwalamy sobie czuć również tego, że jest nam ciężko. Że to macierzyństwo po staraniach może nas niekiedy przytłaczać. Przecież to jest wystarane dziecko, np. po ośmiu, sześciu, pięciu latach starań. A przychodzą kolejne trudności, które niekiedy – a to jest przykład z prawdziwego świata – powodują dokładnie to samo, co niepłodność. W sensie to jest taki kaliber emocjonalny. I mówię to nie tylko z doświadczenia osób, z którymi się spotykamy w realnym świecie czy internetowym, ale również z własnego doświadczenia.

Kolejne przeszkody

A.: Ocean cierpliwości i to, że nie pozwoliłam sobie przyznać, że chyba jest mi ciężko w niektórych momentach, że chyba jest coś nie tak. Zagryzałam zęby i parłam do przodu, m.in. dlatego że tworzymy Akademię Płodności i codziennie spotykamy się z ogromnym dążeniem do spełnienia swojego marzenia o posiadaniu dziecka. Sama się zapędziłam w ten róg. Przed samą sobą czułam, bo to się rozgrywało wyłącznie w mojej głowie, że pewne rzeczy u mojej córki powinny zapalić mi czerwone światło. Te rzeczy powodowały jakieś nielogiczne sytuacje w naszym życiu, które po prostu przemierzałam (każdy dzień to była przeprawa przez różne dysfunkcje) i tłumaczyłam to sobie: „Bądź wdzięczna za to, dźwigaj to”, zamiast prosić o pomoc. Ja nie mówię o pomocy psychologicznej, chociaż taka w tym przypadku również miała miejsce, ale o pomocy od strony medycznej.

Dopiero gdy otworzyłam najpierw furtkę przed samą sobą i naszym lekarzem, to lawinowo okazało się, że nie widziałam niektórych rzeczy. Dlatego właśnie zgubił mnie ocean cierpliwości. I tej właśnie takiej wdzięczności. Chociaż ja jestem nadal wdzięczna. Może to źle zabrzmiało. Ocean cierpliwości i tłumaczenie sobie wszystkiego tym, że może nie będziemy mieli więcej dzieci. Może gdybym wcześniej podzieliła się tym, czy tak powinno to wyglądać… Czy to, że nie możemy wyjść rano z domu, bo trwa dwugodzinny płacz na podłodze, to czy to jest coś, co… Ja po prostu zagryzałam zęby i czekałam, przytulałam i tłumaczyłam sobie: cierpliwości, cierpliwości. Tymczasem mogłam pomóc i zrobić coś wcześniej. Tylko że ta furtka nie została otworzona. Może gdybym z kimkolwiek porozmawiała o tym, ktoś by mnie nakierował na to: „Hej, ja też tak mam! Kurczę, ja cię rozumiem”.

To wystarane dziecko, więc nie mogę narzekać

A.: Natomiast kiedy po pewnym czasie podzieliłam się tymi dysfunkcjami, które nam towarzyszą, z innymi mamami, odezwało się do mnie bardzo dużo osób, również kobiet po staraniach, które mierzą się dokładnie z tym samym. I właśnie – co było w tych wiadomościach? Że jest im trudno, ale to jest wystarane dziecko. Nie potrafią się w tym połapać, że ciężko im jako człowiekowi. To gama zachowań, ale one nie wiedzą, czy właśnie nie chcą przeoczyć tego momentu. Niektóre są zagubione w tych swoich myślach, bo – kurczę – nie ogarniają tego, co się w ogóle dzieje. I dużo mam też jest takich, które przez pryzmat niepłodności – i ja je doskonale rozumiem – gubi je to, gubi przyznawanie się do tego. Kurczę, czy ja jestem przewrażliwiona? 

To działa w dwie strony: chuchanie, dmuchanie. Nie oceniam tego – ja to tak nazwałam, ale nie czujcie się, proszę, urażeni. A z drugiej strony: przełknę wszystko, całą trudność, dlatego że jakim prawem… Ja sobie odbieram prawo do czucia czegokolwiek oprócz tej palety pastelowej, pomimo że za nią zaraz jest ta paleta szarości, którą przyćmiewam. I czy czegoś nie tracę przez to? Do zastanowienia.

Do przemyślenia

Z.: Bardzo dużo rzeczy po tym podcaście jest do zastanowienia. Sama w sobie mam takie poczucie, że to jeden z trudniejszych odcinków, jakie nagrałyśmy, przez to też, że musiałyśmy nazwać swoje emocje i doświadczenia i że czujemy, że ten podcast może być różnie odebrany. Natomiast mam też takie przeogromne przeświadczenie, że jest bardzo potrzebny. Żeby jak najmniej osób cierpiało w przyszłości i dało sobie pozwolenie na różne odczucia. Albo chociaż nie zakładało tak wiele i potem nie wymagało od siebie sprostania temu planowi, który tworzyły w głowie podczas starań, kiedy dałybyśmy zrobić ze sobą wszystko, żeby tylko się udało.

Z tym przemyśleniem was zostawiamy dzisiaj. Będzie nam oczywiście przemiło, jeśli zechcecie do nas napisać i podzielić się tym, co ten podcast w was wywołał teraz albo po jakimś czasie. Bo może tak być, że on w was zarezonuje za jakiś czas.

A.: Dziękujemy za wysłuchanie. Mam nadzieję, że się dobrze zrozumieliśmy, bo nie chciałybyśmy was tutaj dotknąć słowami. Nie taki był cel. Być może kiedyś przyjdzie czas na ten podcast.