×
W górę
×
Akademia Płodności / Blog / Podcasty / #097 – W POCZEKALNI. Historia 38 letniej Staraczki.
11.03.2025
#097 – W POCZEKALNI. Historia 38 letniej Staraczki.

Wiemy, że w PODRÓŻY STARAŃ, w którą wysłało Was życie, bardzo trudno dostrzec stale oddalający się cel. Towarzyszący jej ból o szerokim spektrum obejmuje Wasze ciało, myśli i relacje. Spoglądając na swój rozkład i plan podróży widzicie opóźnienia, przesunięcia… odwołania, a gdy stoicie W POCZEKALNI, to widzicie jak inni łapią kolejny pociąg do macierzyństwa. Dławiący strach niepłodności podaje Wam pomocną dłoń, proponując złudne poczucie zaopiekowania i bilet w drugą stronę z napisem “poddaj się”…

Wiemy, że W POCZEKALNI ten strach bywa bezwzględny, ale wiemy też, że warto walczyć o swoją podróż. Bagaż w tej drodze uwiera i ciąży, ale jesteśmy tu po to, by pomóc Wam go dźwigać. Jesteśmy dla Was i z Wami, bo wierzymy, że W POCZEKALNI mimo, że ucieknie ostatni pociąg, lub ktoś inny wykupi płodny bilet przed Wami, to wciąż mogą wydarzyć się dobre rzeczy, o których nieustannie nam przypominacie, dając tym także nam siłę, by dalej budować Akademię Płodności.

[POWERPRESS]

W POCZEKALNI, nowy format podcastów w Akademii Płodności to Wasze miejsce, który będą tworzyć Wasze relacje z podróży Staraczy.

AKADEMIA PŁODNOŚCI – W POCZEKALNI

Wasza droga do rodzicielstwa spisana w listach do nas

Zosia: Dzisiaj przygotowałyśmy dla Was pierwszy odcinek z serii, która będzie nosiła nazwę “W POCZEKALNI”, i będziemy w nim odczytywać wiadomości od Was, więc ten podcast będziecie współtworzyć z nami, i to Wy będziecie narrację do niego tworzyć. 

Bardzo czekamy na Wasze historie i postanawiamy o tym wspomnieć już na samym początku, bo chcemy, żebyście wiedziały, że to Wy macie z nami tworzyć ten podcast, więc jeśli poczujecie po odsłuchaniu tego odcinka, że chciałbyście coś przekazać światu, to my czekamy na Wasze wiadomości. I jeśli będziecie je do nas słać, to tytułujcie je tylko – właśnie do podcastu “W POCZEKALNI”, i my bardzo chętnie będziemy wybierać, któreś z nich i publikować je tutaj do odsłuchania dla innych. 

Dzisiejszą historię tworzy jedna z Was, która chciałbyśmy żeby pozostała anonimowa, więc będziemy na potrzeby tego podcastu nazywać ją po prostu  STARACZKĄ. 

Więc Staraczka, 30 sierpnia w 2023 roku pisze do nas tak…

“Cześć dziewczyny. Piszę do Was nieco onieśmielona, że w ogóle podejmuję ten gest interakcji. Trafiłam na Wasze podcasty na początku sierpnia bieżącego roku, tuż po tym gdy odebrałam test beta – HCG o wartości 0, po drugim in vitro. 

Znowu szok. Znowu niedowierzanie i sto pytań: dlaczego!? 

Szukałam wtedy wspierających treści, aby ponownie dźwignąć siebie z podłogi, z tego bólu niepowodzeń i trafiłam na Wasz kanał.

 A były momenty gdy zastanawiałam się, czy jest sens w ogóle się podnosić. 

Wasze podcasty ocieplały moje serce. Powolutku rozjaśniały dni i zachęcały do małych kroczków. Przesłuchałam kilka najnowszych odcinków, po czym stwierdziłam, że muszę zacząć słuchać od początku – chronologicznie. I przede mną jeszcze sporo odcinków. Wraz ze zdobywaną nową wiedzą, po zakupie e-booka 28 dni do płodności, szybko zaczęłam wdrażać w swoją codzienność Wasze tipy dietowe. Zrobiłam płodną szafkę z przyprawami. Upiekłam swój pierwszy chleb. Zakupiłam dobrej jakości oleje z czarnuszki z kwasami Omega 3, i GL A, produkuję soki pomidorowe dla mojego partnera. Polubiłam szakszukę. Już od kilku lat mięso nie gości zbyt często na moim talerzu, więc ryby i tak były moją codziennością do której przyzwyczaja się też mój partner, ale przede wszystkim wraz ze zaznajomieniem z Waszymi treściami, poczułam się częścią tej zbiorowości staraczek. Poczułam, że przynależę, że nie jestem w tym sama. Poczułam, że wszystkie moje najskrytsze myśli w temacie historii starania okazują się być współdzielone. Jestem pod wrażeniem Waszego projektu – jak szeroko i otwarcie podchodzicie do tematu starań. Ile w tym czystej miłości i autentyczności, a przede wszystkim subtelności opartej na Waszych własnych doświadczeniach. I ten bezmiar wsparcia, który rozdmuchujecie z czystą intencją. Nie do końca rozgryzłam całą Waszą formułę. Często wspominacie o listach od staraczek, zakładam, że mój list zakwalifikuje się do tej kategorii. 

Mój status jest następujący: mam 38 lat, niepłodność idiopatyczą, niedoczynność tarczycy, hashimoto i podejrzenie endometriozy, drożne jajowody, histeroskopia wykazała liczne mikropolipy w jamie macicy i brak stanu zapalnego. Mikropolipy leczone były farmakologicznie. O dzieciątko staramy się z partnerem od ponad dwóch lat. W tym od ponad roku jesteśmy pod opieką specjalistycznej kliniki. Wartości nasienia mojego partnera zostały ocenione jako bardzo dobre. W klinice trzy razy dokonywaliśmy zmiany lekarza, co wynikało z braku zaufania do jakości ich pracy. Brakiem zainteresowania naszą historią i brakiem zaangażowania. 

Nasz rachunek starań to: liczne miesiące niepowodzeń, dwie nieudane inseminacje, trzy próby in vitro. Pierwsza zakończona poronieniem w około 6 tygodniu, druga brakiem zagnieżdżenia zarodka i trzecia utratą zarodka po rozmrożeniu. 

Nie mamy więcej zarodków. 

Musielibyśmy przejść procedury in vitro od początku. 

Wczoraj ponownie padłam na podłogę, bo to właśnie wczoraj gdy byłam w pełnej gotowości do trzeciego transferu otrzymałam telefon z kliniki, że niestety zarodek nie kwalifikuje się. A już myślałam, że tym razem, ta historia zakończy się inaczej. Czułam, że moje ciało i serce jest tak bardzo gotowe, że bardziej się nie da. Dbam o dietę i aktywność fizyczną. Mam zaopiekowaną sferę psychiczną, bo od 4 lat jestem w psychoterapii. Od niedawna korzystam z pomocy terapii uroginekologicznej. Odsunęłam na bok stresogenną pracę, ale zaraz muszę do niej wrócić. A przede wszystkim mam wspaniałego partnera z którym łączy nas niezwykła więź. Na taką relację czekałam całe życie i stąd tak późne starania o ciąże, bo zawsze zależało mi na świadomym macierzyństwie, gdyż pochodzę z dysfunkcyjnego domu. Myślałam, że to kwietniowe poronienie i lipcowe cierpienie, gdzie zarodek nie zagnieździł się przekształci się w sierpniowe happy-end. 

Od wczoraj znowu nie wiem, jak mam się podnieść. Znowu paraliżuje mnie strach, czy będzie dane mi zostać mamą. Stresuje mnie mój wiek. Jakbym ścigała się sama ze sobą. Nie rozumiem, dlaczego nie udaje mi się zajść w ciąże. Nie rozumiem tej całej idiotycznej niepłodności. Nie rozumiem dlaczego mnie to spotyka. Wciąż zastanawiam się, co powinnam jeszcze zrobić. Być może powinnam zbadać obszary, które często są u Was poruszane, czyli PCOS i insulinooporność. Jakie szanse daje nam kolejne in vitro? Czuję jakby mój ból przysłaniał mi wszystko. Z osoby bardzo empatycznej stałam się nieczuła na problemy innych. Gdy moja przyjaciółka dzieli się swoim cierpieniem, ja czuję jakbym była za szybą, jakbym słyszała ale nie słuchała innych. Czuję pustkę, która pochodzi z mojej pustej macicy.

 Mój list kończę tlącą się nadzieją, bo wciąż wierzę, że zostanę mamą. Nie wiem co zrobicie z moim listem i czy go w ogóle przeczytacie, ale samo zaadresowanie tych słów w miejsce, które mieści tyle zrozumienia dla tematu niepłodności, od tych mrocznych odsłon, po te cudne historie, daje mi dzisiaj ukojenie.

 Z pełnym wzruszeniem pozdrawiam. 

Staraczka”.

Ania: W międzyczasie wymieniłyśmy jeszcze kilka wiadomości. Dziękując jej między innymi z to, że zechciała podzielić się taką swoją intymną częścią swoich myśli najskrytszych, które zamieszkały w niej. 

5 kwietnia 2024 roku dostałyśmy od niej kolejnego maila, który brzmiał tak:

“Cześć dziewczyny.

Minęło trochę od mojego ostatniego listu do Was, w których dzieliłam się moimi smutkami, niepowodzeniami w drodze do macierzyństwa, a dzisiaj piszę z innego miejsca. 

Z miejsca pełnego szczęścia. Jestem mamą, bo noszę w swoim brzuszku 18 tygodniową cudowną dziewczynkę. Moją Córeczkę. I bardzo chciałam w końcu podzielić się z Wami tą wiadomością. Stosowałam Waszą dietę, słuchałam podcastów i wiem, że Wasze dobro również przyczyniło się do mojej szczęśliwej sytuacji. Bardzo Wam dziękuję za tamte odpowiedzi. Cieszę się ciążą dosłownie w każdej godzinie. Sprawia mi radość każdy objaw ciąży, nawet ten nie do końca przyjemny. Uwielbiam wizyty na których mogę zobaczyć moją córeczkę i usłyszeć jej serduszko. 

 

Jestem najszczęśliwsza. 

Życzę Wam samych pomyślności. 

Staraczka”.

A 5 grudnia otrzymałyśmy zdjęcie, bo ta malutka dziewczynka, we wrześniu urodziła się siłami natury. Pojawiła się na świecie i w życiu – już tak namacalnie – swoich rodziców. Dostałyśmy w grudniu (pytając się – jak się miewają) piękne zdjęcie, jej malutkiej córeczki, która uśmiecha się tutaj do nas ze zdjęcia – na które właśnie patrzę.

Z.: A jej mama napisała, że pisząc tę wiadomość do nas, tuli ją przy piersi. I to jest najpiękniejsze zwieńczenie tej historii. Dziękujemy bardzo, za pokazanie tej drogi, bo te maile dzieli aż i tylko po kilka miesięcy. Natomiast są to tak bardzo, bardzo różne osoby, mimo, że to dokładnie ta sama osoba i tak bardzo różne światy, że nawet jeśli dzisiaj znajdujecie się w tym pierwszym, i to ten pierwszy Was definiuje, to wiedzcie, że to WSZYSTKO MOŻE SIĘ ODMIENIĆ, ŻE JUTRO MOŻE TO BYĆ ZUPEŁNIE INNY ŚWIAT. Za co bardzo mocno trzymamy kciuki.

Ściskamy Was. 

Czekamy na Wasze historie i życzymy Wam dobrego tygodnia. 

Akademia Płodności – W POCZEKALNI