×
W górę
×
Akademia Płodności / Blog / Podcasty / #019 – Wyniki badania nasienia z 0% do 3% – Adrian
29.12.2020
#019 – Wyniki badania nasienia z 0% do 3% – Adrian

Czy można zgubić 40 kg, przebiec dyszkę bez zadyszki i poprawić morfologię z 0% do 3%? Adrian udowodnił, że złe wyniki badania nasienia i otyłość można pokonać! Posłuchajcie naszej rozmowy. Gwarantujemy, że poczujecie się zmotywowani i zainspirowani do zmian.

Plan odcinka

  1. Zaczynamy starania
  2. Postanawiam wziąć się za siebie
  3. Złe wyniki badania nasienia
  4. „Bez zadyszki przebiegnę dyszkę!”
  5. Znajdź motywację i aktywność dla siebie
  6. Dziewczyny z Akademii wiedzą, co robią – dieta działa, i to nie tylko na wyniki badania nasienia!
  7. Moja żona zawsze była i jest przy mnie
  8. Na początku podchodziłem do Was sceptycznie
  9. Adrian radzi: jak się przełamać i sprawdzić wyniki badania nasienia

Transkrypcja podcastu Akademii Płodności

Cześć, tu Ania i Zosia. Wspólnie tworzymy Akademię Płodności, miejsce, w którym towarzyszymy Wam podczas starań.

Ania: Cudownie.

Zosia: Dogrywałyśmy tę końcówkę kilkukrotnie. Adrian siedzi i nie dowierza, że to się dzieje na żywo. To dokładnie tak wygląda, czyli jak jesteśmy przed pierwszą kawą, to ewidentnie jesteście w stanie po początku samym, stwierdzić w jakim jesteśmy stanie. A jak się śmiejemy, to też to słychać. Dzisiaj było raczej na śmiesznie, bo jesteśmy bardzo podekscytowane i śmiejemy się jak takie trzpiotki. Mamy dziś wyjątkowego gościa w Akademii.

Ania: Jest nim Adrian. Jest to pierwszy mężczyzna, który zechciał podzielić się swoją historią. Jesteśmy bardzo ciekawe, bo brakuje mam takiego męskiego głosu w naszych podcastach. Jesteśmy zaszczycone, że jesteś z nami. Może na początku przedstawisz się nam wszystkim.

Adrian: Cześć. Jestem Adrian. Mam 25 lat. Przygodę z Akademią rozpocząłem rok temu, a same starania 2 lata temu. Mam nadzieję, że dziewczyny mi pomogą rozwinąć moją historię tak, że będzie ona dla Was ciekawa.

Ania: Pomożemy, pomożemy. Wspólnymi siłami mam nadzieję, że to się uda, bo Twoja historia jest niesamowita. To w takim razie może zaczniemy od samego początku. Zaczynacie starania ze swoją partnerką i co tam się dzieje na początku. Może skupimy się na razie na przeszkodach, które zauważyliście, czy one pojawiły się od razu czy doszliście do nich po jakimś czasie.

Zaczynamy starania

Adrian: Myślę, że u nas było tak jak jest u wszystkich par, które rozpoczynają starania. Pierwszy miesiąc i wszystko będzie okej. U nas było tak, że my rozpoczęliśmy starania po tym, jak kupiliśmy sobie swój własny kącik w naszym rodzinnym mieście. Przeszliśmy do działania chociaż ja na samym początku… jakoś tak jeszcze nie byłem przekonany, że może to jest odpowiedni moment. Przeszliśmy do tych działań i jeden miesiąc, drugi miesiąc, trzeci miesiąc… Nie dawało to żadnych konkretnych rezultatów.

Zawsze wiedzieliśmy, że moja żona, wtedy jeszcze narzeczona, ma problemy natury hormonalnej przez tarczycę z tego, co pamiętam. Nie wchodziliśmy nigdy w to głębiej, bo nigdy nam to nie było potrzebne. Wiedzieliśmy, że Natalia potrzebuje stałej kontroli endokrynologa. Raz na rok chodziła do tego endokrynologa na USG tarczycy i w sumie na tym się kończyło. Rozpoczęliśmy chyba starania w grudniu. Przebrnęliśmy przez cały styczeń, luty, marzec, kwiecień, maj… Przez cały w sumie rok. Przebrnęliśmy przez cały 2019 rok z myślą, że w końcu się uda. Wszystkie internetowe poradniki wskazywały na to, że te 12 miesięcy trzeba to robić.

Przetrwaliśmy ten rok 2019 i pod koniec poznaliśmy Akademię przez naszą przyjaciółkę, która też Was zaczęła obserwować. Nie wiem z jakiego powodu, ale nam powiedziała, że są takie dwie dziewczyny dietetyczki, które pomagają. My w sumie przed zrobieniem tych wszystkich naszych badań, które do dzisiaj zrobiliśmy, kupiliśmy sobie e-book „28 dni do płodności” w listopadzie. Przeczytaliśmy go całego. W listopadzie już zaczęliśmy stosować te Wasze tipy. W styczniu 2020 roku wzięliśmy się z grubiej do działania. Nie dość, że przebadaliśmy moją żonę, to przebadaliśmy też mnie. U nas wyszło, że to jest problem pary. Ja jestem czynnikiem tego, że się nie udaje i moja żona jest czynnikiem tego, że jeszcze nam się nie udało spłodzić potomka.

Początki diety

Adrian: Ja miałem zerową morfologię plemników w lutym. Jeszcze w 100% nie stosowałem diety. Jestem na diecie od stycznia, więc ona w sumie jeszcze jakiś wymiernych rezultatów nie dawała. Moja żona ma stwierdzone Hashimoto. Te dwa elementy tutaj ze sobą nie grały. Jeszcze nam się nie udało.

Zosia: Jasne, bo wiesz co Adrian, to wszystko się trzyma kupy, ale wciąż nie padło to, co ja bardzo bym chciała usłyszeć, czyli ten moment, w którym… Wiesz, teraz widzę Ciebie, mogę opisać naszym odbiorcom, że siedzi przede mną – odważyłabym się nawet użyć określenia atletyczny mężczyzna – zwłaszcza jak przechadzałeś się po domu i szukałeś mikrofonu i my mogłyśmy sobie na Ciebie popatrzeć. Ja wiem, że ten Adrian sprzed kilku miesięcy wcale tak nie wyglądał, więc jestem bardzo ciekawa, jakie kroki trzeba było postawić na tej drodze, żeby się zmieniło tyle.

Postanawiam wziąć się za siebie

Adrian: Zawsze sądziłem, że jestem zdrowy, że ze mną nie ma żadnego problemu. Moja rodzina jest płodna. Mam bardzo dużo kuzynostwa. Rodzeństwo też mam (dwójkę braci). Rodzina zarówno po stronie mamy, jak i po stronie taty zawsze była płodna. Dla mnie to było logiczne, że ze mną jest wszystko okej. Wszyscy kuzynowie już mają dzieci, więc dla mnie to będzie formalność. Dla mnie przeszkodą było też to, że byłem gruby. Nie! Byłem otyły – bez ogródek, przecież byłem gruby jak nie wiem. Byłem otyły i to w sumie też było takim zapalnikiem do tego, żeby zacząć działać. Wszystkie internetowe poradniki, e-book „28 dni do płodności” coś tam o tej otyłości wspomniał. W sumie ja też zacząłem już się w tym swoim ciele źle czuć ze sobą.

Jednak dźwigać 111 kg codziennie do roboty i wszędzie nie było miłym doświadczeniem. Zaczęliśmy działać. Nowym postanowieniem noworocznym było to, żeby nie tylko dojść do tego rezultatu, czyli dziecko. W międzyczasie jeszcze mieliśmy wesele i parę różnych zaplanowanych rzeczy na 2020 rok, które w sumie mogę powiedzieć mocno do tego popędzały. Może nie popędzały, ale motywowały.

Główną motywacją było to, żebym się dobrze czuł w swoim ciele i był zdrowy. Wiadomo, że otyłość powoduje wiele chorób. Ja na szczęście nie spotkałem się z żadną z nich. Miałem to szczęście. Oprócz lekkiego nadciśnienia. Mogło się to różnie potoczyć. Pamiętam jeszcze 1 stycznia wypaliłem ostatniego papierosa i mówię: nie, to jest ostatni papieros. Pierwszego stycznia jeszcze sobie coś zjedliśmy. Chyba do Maca pojechaliśmy po Sylwestrze. Trzeba było jakoś celebrować ten ostatni dzień beztroskiego życia. Drugiego stycznia zaczęliśmy działać z petardą. Rozpocząłem nową pracę. Było naprawdę full czynników do tego, żeby coś poszło nie tak. Zawsze była jakaś wymówka, ale jakoś tak się zawziąłem w sobie, żeby dążyć do tego celu, żeby schudnąć.

Ostatni papieros

Adrian: Drugiego stycznia został spalony ostatni papieros. I poszliśmy sobie dalej w świat. Ja sobie kupiłem Desmoxan. Wykupiliśmy sobie dietę, chyba wtedy zimową. I to było w sumie pod koniec zimy, więc za miesiąc kupowaliśmy wiosenną. Pamiętam, że krótko dosyć byliśmy na tej diecie. Zaczęliśmy działać. Diety mi o tyle w tym pomogły, że te diety są skonstruowane tak, że człowiek nie jest głodny. Miałem cztery posiłki. Jadłem sobie o czterech różnych porach i w sumie wiedziałem, że rezultatem stosowania Waszej diety, takim głównym rezultatem, miało być właśnie wspomaganie płodności, a odchudzanie miało być efektem ubocznym. Z tego, co kojarzę, gdzieś tam kiedyś sobie przeczytałem. Tych kilogramów zaczęło ubywać.

Przy każdej diecie zawsze było fajnie napisane, żeby chociaż pół godziny się poruszać w ciągu dnia, więc te pół godziny w ciągu dnia na samym początku przez styczeń z żoną i z pieskiem sobie chodziliśmy na spacery i robiliśmy około 5 do 7 km. Było znacznie dłużej niż godzina, bo czasem po dwie chodziliśmy sobie na tych spacerach. To też była forma spędzania wspólnie czasu i jakaś forma aktywności. Jakoś trzeba wystartować.

Złe wyniki badania nasienia

Adrian: Przebrnęliśmy przez cały styczeń. Nie pamiętam, ile mi kilogramów zniknęło. Fajnie by było, gdyby ludzie, którzy chcą skorzystać z diet i słuchają nas teraz… Trzeba pić dużo wody, to znaczy nie opijać się tą wodą, tylko naprawdę trzeba mieć małą buteleczkę wody i ona naprawdę pomaga w stosowaniu diety. Ja codziennie 30-40 minut przed pierwszym posiłkiem piję kubeł wody z cytryną, żeby jakoś tam to trawienie sobie pobudzić. Przebrnęliśmy przez ten styczeń.

W lutym już było nieco lepiej. Już troszeczkę schudłem, było po mnie widać. Przez ten pierwszy miesiąc wiadomo, że się najwięcej schudnie, bo najwięcej tej wody schodzi z organizmu. W lutym już było o wiele lepiej, ale w sumie tam bez zmian tylko, że w lutym bardzo istotną zmianą było to, że się zbadałem.

To było po miesiącu stosowania diety, więc w sumie nie było jeszcze takiego obrazu na to jak dieta wpływa, bo to w sumie, że tak powiem zbadałem sobie plemniki, które od listopada pewnie były. Tak że wszystkie te zanieczyszczenia jedzeniowe i papierosowe mogły wpływać na te wyniki. Te wyniki badania nasienia były miażdżące, bo ja zawsze myślący, że jak to ja będę miał jakieś problemy. Spojrzałem na te wyniki badania nasienia i zamarłem, bo tam mi wyszła zerowa morfologia, ale wszystkie inne parametry były okej. Ja się wtedy jeszcze nie znałem na wynikach. Przeczytałem w Google, co to jest zerowa morfologia. Ludzie mi nie dawali szans w ogóle na nic.

Po pierwsze umówiłem się do androloga. Przed wizytą zrobiłem badanie hormonów, żeby nie jechać do lekarza 60 km, żeby on mi powiedział, że mam sobie zrobić hormony i umówić się na następny dzień.

Wizyta u androloga i kolejne wyniki badania nasienia

Adrian: Zrobiłem sobie hormony i te hormony mi wszystkie naprawdę wyszły w normie. Byłem zdziwiony. Pojechałem do tego androloga i polecił mi suplement diety. Oprócz tego jeszcze biorę suplementy wspierające płodność: omega z odpowiednim dha i w ogóle, selen, cynk (Wy to polecałyście). Pojechałem do tego androloga.

Androlog powiedział, że w sumie teraz nic nie zrobimy. Przypisał mi jakieś suplementy takie typowo męskie i powiedział, że za 3 miesiące trzeba powtórzyć badanie. Jeszcze w międzyczasie mi zlecił posiew. W tym posiewie też coś wyszło, jakieś bakterie miałem. W sumie to zostawiliśmy w marcu, bo już te przygotowania do ślubu były coraz bardziej intensywne. Cały czas byliśmy na diecie obydwoje. My zawsze stosujemy dietę dla par. Chociaż teraz to się zmieniło, później do tego dojdę.

Przygodę z Akademią rozpoczęliśmy razem. Cały czas się stosujemy razem i w sumie marzec, kwiecień, maj zleciał bardzo szybko. W międzyczasie moja żona znalazła bardzo dobrą panią ginekolog-endokrynolog, która w sumie przejęła tam sprawy hormonalne Natalii i też spojrzała na moje wyniki badania nasienia. Był marzec, kwiecień, maj i ja w maju powtórzyłem wyniki badania nasienia, czyli równo po trzech miesiącach. W sumie miałem pogląd na to, jak te nasze tutaj starania wspólne i Wasze, dzięki Waszej inwencji twórczej do tworzenia diet i wiedzy, i dzięki mojej i mojej żony determinacji. w maju już mieliśmy poprawione wyniki badania nasienia na 3% morfologii z tego, co pamiętam, więc już to był ogromny sukces.

Chociaż przez te przygotowania do ślubu, bo to na koniec maja, czerwiec wiadomo miesiąc przed ślubem było najbardziej intensywnie, więc już naprawdę odpuściliśmy androloga i jakiekolwiek inne badania. Ale mieliśmy, że tak powiem te 3% morfologii, więc widzieliśmy po co idziemy, widzieliśmy, że ten cel powoli się realizuje. To był naprawdę mały kroczek, ale jednak był kroczek, więc już byliśmy naprawdę full zadowoleni.

Bieganie

Adrian: W międzyczasie jeszcze, o tym zapomniałem powiedzieć, zacząłem w lutym biegać. Jakby dzięki Wam w sumie też, to były też nasze wspólne działania. Dez zadyszki przebiegnę teraz dyszkę.

Ania: Zatkało mnie. Ja też bym chciała przebiec 10 km bez zadyszki.

„Bez zadyszki przebiegnę dyszkę”

Adrian: Bez zadyszki przebiegnę dyszkę. Więcej też bym przebiegł w sumie tylko nie chcę się katować i ja tego nie robię dla jakiś zawodów. Wychodzę na godzinę tutaj na nasze pobliskie jeziorko fajnie zrobione. To jest taka godzina resetu dla mnie, słuchawki na uszy, biegam. Jak miałem stres w pracy albo jest jakiś stresujący okres przede mną, idę, biegam i naprawdę wybiegam to. Wracam do domu i jestem o wiele szczęśliwszy. Czasem może jakieś tam rozwiązanie danego problemu przyjdzie podczas biegania. Nawet jak nie mam problemów to idę, biegam i naprawdę jest takie odstresowanie.

Zosia: To jest dość niesamowite. To już któryś facet mówi o tym takim zadaniowym działaniu sportu. Zauważyłaś to Anna? Wiesz Adrian to już któryś raz pada. W sensie pójdę sobie na siłownię, na trening wybiegam się właśnie. Jakby faceci mają taką potrzebę, żeby gdzieś na tej macie z tym potem, na tej bieżni zostawić te emocje albo właśnie poszukać rozwiązań. Coś w tym jest. To tylko taką wkrętkę robię, ale coś w tym musi być.

Adrian: Tak. Może tak jest. Nie wiem, ale ja tak mam. Nie wiem jak inni faceci, bo ja zazwyczaj jak biegam to sam. Mam bardzo super kolegę maratończyka, z którym też miałem często przyjemność biegać. Fajnie się z nim biega, ale wiadomo, że lepiej zawsze jest biegać w swoim tempie. Nie wiem jak to inni, że tak powiem te całe wypocenie się w cudzysłowie biorą, ja biorę to wypocenie się właśnie jako taki resecik dla mnie, odejście trochę od rzeczywistości. Kryzys u mnie po siódmym kilometrze jest jakiś, ale po tym kryzysie zawsze już się biegnie do tej dyszki z motywacją, że zrobiłeś dobrą robotę.

Przełomowy moment

Anna: Tak się zastanawiam, przejście od osoby, która nie biega do osoby, która biega, to rozumiem, że to jakiś proces. Że na początku się przygotowywałeś, były rozmowy z Twoim znajomym, który mówił: okej na początek rób sobie rozgrzewki, nie śmigaj nie wiadomo ile, kup sobie odpowiednie buty, bo zaraz Cię będą bolały stawy… Jak to wyglądało na początku?

Adrian: Na początku to tak wyglądało, że jeszcze w grudniu przed rozpoczęciem diety nikt o tym nie wiedział, że zacznę biegać i ja sam o tym nie wiedziałem. Po prostu widziałem, że na następny rok mam cel noworoczny – schudnij chłopaku i dążcie do tego, żeby mieć dziecko. W sylwestra jeszcze z narzeczoną powiedzieliśmy, że ten 2020 rok musi być przełomowy, że musi się pojawić się dziecko. Obrałem sobie cel – schudnij, rób wszystko, żeby dążyć do tego Waszego wspólnego celu.

Początek nowej pasji

Adrian: W przerwie między świętami a nowym rokiem (w zeszłym roku) w tajemnicy przed wszystkimi wykupiłem sobie pakiet startowy na bieg. Nie pamiętam, ile wydałem, ale wiedziałem, że wydałem kasę i mówię: muszę zacząć coś robić. Wiedziała o tym tylko moja żona i zaczęliśmy. Nie miałem konsultacji z nikim, jak zacząć biegać czy coś takiego. Pewnie tak jak Wy miałem przed tym jak zacząłem biegać milion prób. Zacznę biegać. Idę biegać. Katuje się, katuje i potem już nie biegałem przez następne 10 lat. Każdy tak miał.

Sam zdroworozsądkowo do tego podszedłem i po pierwsze w tej przerwie między świętami jeszcze pojechaliśmy sobie do sklepu sportowego i kupiłem sobie wszystkie gadżety potrzebne do biegania: legginsy sportowe (żeby nie było, że w leginsach chodzę), cały strój sportowy, buty odpowiednie, czapkę. Cały się obkupiłem. Był okres zimowy więc trzeba było jakoś nie dość, że wyglądać, to jeszcze dobrze czuć w tym. Najgorszym błędem początkującego biegacza – wiem to teraz z perspektywy czasu – jest to, że nie ma się odpowiedniego sprzętu. Zawsze jak wychodziłem biegać miałem stare buty z siłowni, obcierały mnie, to bolało, miałem stare dresy, które też w tym nie pomagały. Jeśli ktoś chce zacząć biegać to polecam wydać trochę pieniędzy w jednym z największych polskich sklepów sportowych. Naprawdę można się tanio obkupić i jest to duże ułatwienie.

Pierwsze kilometry

Adrian: Moja żona nie może biegać, bo oprócz swoich problemów hormonalnych ma jeszcze arytmie i jest pod stałą opieką kardiologa. Ona nie może na taki wysiłek sobie pozwalać. Przez ten pierwszy miesiąc przygotowań w sumie, nie dość, że się przygotowywałem mentalnie, to jeszcze troszeczkę fizycznie. Robiliśmy sobie po te 5-7 km spaceru, co było już dla mnie taką rozgrzewką przed bieganiem. W lutym zacząłem biegać. To nie było tak, że robiłem od razu 10 km. Nie można tak. Pierwszy bieg pamiętam, że kilometr zrobiłem w osiem i pół minuty, co jest naprawdę tragicznym czasem. Teraz dla mnie to jest taki marszobieg, w sumie się przekłada z nogi na nogę, rusza się ramionkami i biegnę. Jest super.

Także ten pierwszy bieg pamiętam chyba miałem 3,5 km i to był taki marszobieg. W lutym takie marszobiegi sobie robiłem. W marcu już zacząłem biegać i pod koniec marca z tego, co pamiętam już pierwszą dychę przebiegłem. Może nie w jakimś tam super czasie, ale to do tego też stopniowo trzeba dochodzić. Ułożyłem sobie sam w sumie na podstawie jakieś tam notatek w Internecie, grup na Facebooku dla biegaczy początkujących. Porozpisywaniem sobie to tak, że trzeba było stopniowo dochodzić do tego momentu, w którym jestem. Pierwszy tydzień biegniesz 3 km. Potem dajesz sobie 1,5 km więcej, czyli biegniesz 4,5 km, aż dobiegniesz do tej swojej pierwszej piątki, jak dobiegniesz do tej swojej pierwszej piątki, to już masz taką motywację, żeby biec dalej.

Motywacja

Adrian: Pamiętam, że miałem w planie treningowym… W planie treningowym, co ja mówię… W swoim planie tak, że biegnę piątkę, ale nagle patrzę na telefon, mówię piątka, nie jestem zmęczony, pobiegnę do tej szóstki. Tak się motywowałem nawet w trakcie biegu. Cały marzec miałem taki, że motywowałem się cały czas. Pamiętamy chyba ostatniego dnia marca jak poszedłem sobie biegać to tak się zmotywowałem, żeby to tej dyszki. To już był sukces. Teraz tak sobie dyszkę przebiegnę.

Po 11 miesiącach mogę sobie wyjść przebiec tę dyszkę bez zadyszki, ale teraz z braku czasu najczęściej biegnę sobie tę piątkę. Biegnę sobie tę piątkę pół godzinki czy 25 minut, jestem w domu, szybki prysznic i już mogę dalej wrócić do obowiązków. Z Waszymi dietami to trochę tych obowiązków jest, bo spędzaliśmy w kuchni mało czasu, bo zazwyczaj jedliśmy szybko i niezdrowo. Teraz szczególnie jak wchodzi nowa dieta, to jest przynajmniej dwie godziny w kuchni, więc tych obowiązków doszło, ale chcesz być piękny, to trzeba się trochę poświęcić.

Ania: Mam nadzieję, że zmotywujemy te osoby do spróbowania.

Znajdź motywację i aktywność dla siebie

Adrian: Motywuję również do innych form aktywności. Ja sobie biegałem, ale nie zwracałem uwagi na inne partie ciała. Teraz muszę troszeczkę się dobudować w ramionach, w rękach. Polecam inne formy aktywności. Od czerwca wprowadziłem, żeby jakaś aktywność była jak nic nie robię: pompki, brzuszki, inne domowe ćwiczenia. Nie każdy chce iść na siłownię i nie każdy ma wokół siebie jakąś siłownię, więc w domu też można ćwiczyć. Ja robię taki trening bardzo prosty, czyli 100 pompek, 50 brzuszków, 25 perpipsów (brzuszki z obciążeniem). Mam butelkę po Lenorze 2 litrową i te brzuszki trzeba robić z obciążeniem, wtedy to ma jakieś przełożenie.

Znalazłem trening wzmacniający brzuch, żeby te mięśnie na brzuchu nie zwiotczały i żeby się ta skóra troszeczkę bardziej mi regenerowała. To jest taki fajny też trening ABS. Także w domu też można ćwiczyć. Jeśli ktoś chce biegać i lubi. Ja nie lubiłem biegać i jak ktoś nie chce to niech nie biega. Naprawdę zmuszać się do biegania to nic dobrego. Człowiek się zniechęci jeszcze bardziej. Do tego trzeba dojrzeć.

W domu można ćwiczyć domowymi sposobami. Ja robię sobie jakieś tam obciążenia do tej brzuszków z Lenora zwykłego. Można iść do jakiegoś sklepu sportowego i kupić sobie obciążniki, matę przede wszystkim do ćwiczeń, bo na dywanie wiem, że robiąc pompki się ślizgam i to też zniechęca. Także dwie dyszki i naprawdę komfort ćwiczeń w domu jest. Myślę, że ćwicząc w domu chociaż 20 minut plus jakiś spacer. A na spacer można wyciągnąć, jak się ma drugą połowę, a jeżeli jest jakiś kryzys to wyciągnąć psa, mamę, tatę czy znajomego.

Zosia: Jeżeli jest kryzys, to tym bardziej się wyciąga.

Adrian: Ćwiczenie 15-20 min w domu plus jakiś spacerek to daje równie wymierne korzyści.

Co pchało Adriana do działania?

Zosia: Dobra teraz muszę coś powiedzieć, bo to, co Ty mówisz to w ogóle wzbudza moją ogromną dumę. Uśmiechamy się do siebie z Anią tutaj pod nosem, bo to, co Ty mówisz, brzmi jakbym słuchała jakiegoś takiego ultrasa sportowego. Był sobie Adrian, 111 kilosków i teraz Adrian mi mówi: przebiegam sobie dyszkę bez zadyszki. Już jestem wbita w fotel i myślę sobie, że na tym się kończy, ale Ty za chwilę wyjmujesz asa z rękawa i mówisz: robię sobie 100 pompek i brzuszki z obciążeniem. Sorry, zejdźmy na ziemię, bo ja bym chciała dowiedzieć się, co się zadziewa w głowie takiego Adriana, 111 plus, który (sam użyłeś takiego określenia) mówi: ja nie robiłem biegać.

Co się zadziało, że w końcu robisz ten krok. Pytam po to, żeby mieć trochę odpowiedź dla tych wszystkich, którzy nas słuchają po drugiej i są w tym miejscu, w którym był ten Adrian, 111 plus, którzy nie lubią biegać i z jednej strony wiedzą, że trzeba, a z drugiej strony tak ciężko się do tego zabrać.

Adrian: Po pierwsze, żeby się do tego zebrać o czym mówisz, to trzeba mieć motywację. Ja miałem takie trzy czynniki. Po pierwsze wesele w lipcu, a na weselu swoim trzeba jakoś wyglądać. Nie chciałbym się zobaczyć za 20 lat na zdjęciu czy na filmie ślubnym, myśląc, jak ja wyglądałem, tragedia. Nie chciałem, żeby to tego doszło. Po drugie dziecko, do którego wspólnie z żoną dążyliśmy. Po trzecie chciałem czuć się lepiej swoim ciele. Trzeba mieć do tego motywację mając te 111 kg, słuchajcie bardzo często jest tak jak ktoś już tam widzi, że ma ten brzuszek większy, niektórzy coś tam mówią, że no znowu przytyłeś, nawiązują do tego Twojego brzucha, one też Cię motywują.

Motywacyjny kopniak

Adrian: Przez cały rok ten 2019, kiedy ja mam takie kuriozum tego mojego naprawdę ciała, bardzo często wypierałem to z siebie, mówiąc, że nie mam żadnego problemu, w sumie pasuje mi to życie jakie mam, picka, maczek, niezdrowe jedzenie (najczęściej to był spaghetti). Pasuje mi to życie, jesteśmy w tym szczęśliwi. Trzeba dostać takiego kopniaka. Ja go dostałem po roku starań w sumie. Trzeba coś z tym zrobić. Miałem trzy składniki, które mnie do tego pchnęły i myślę, że trzeba znaleźć cel, trzeba wiedzieć, do czego się dąży i systematycznie do tego dążyć.

Dziewczyny z Akademii wiedzą, co robią – dieta działa, i to nie tylko na wyniki badania nasienia!

Adrian: Przez ten prawie rok, jak stosuje waszą dietę, kolejny rok, w którym z żoną się staramy o dziecko, ja nie mówię, że ten rok jest pełen porażek, ale one też były. Między innymi to, że nie mamy tego dziecka nadal. Jakieś tam porażki jeszcze w międzyczasie się pojawiły. Ale pojawiły się też drobne sukcesy, czyli na przykład te 3% morfologii, czy poprawa wyników mojej żony.

W zeszłym roku w styczniu żona miała przeciwciała anty-TPO i anty-TG na bardzo wysokim poziomie, a dzięki Waszej diecie… To znaczy, jeśli jesteś pod opieką lekarza to i dzięki Waszej diecie i pewnie dzięki tym dobrze dobranym lekom i dobremu lekarzowi, moja żona ma teraz na bardzo niskim poziomie te przeciwciała. To jest taki przełomowy rok, w którym my się odkrywamy pod względem zdrowotnym. Obydwoje działamy w kierunku takim, żeby te przeciwwskazania zdrowotne, które się pojawiły, eliminować. Zarówno ja w tym, że podwyższyłem sobie tę morfologię.

Jestem przekonany, że dzięki Waszej diecie, bo orzechy, kiełki. Kiełki ostatnio w sumie zrobiłem. Bardzo dobre wyszły, bo sobie kupię kiełkownice, do czego również zachęcam.

Zosia: Ekstra!

Adrian: Orzechy, jakieś tam inne składniki plus dieta. Wiecie, co robicie, co z czym ma współgrać, żeby trafić.

40 kg mniej

Zosia: Wiemy w sumie, co robimy. Gościu schudłeś 40 kg. Miałeś zadyszkę jak wychodziłeś biegać pierwsze 3 km i teraz robisz to prostu jakby to było just like that. Biegniesz 10 i ciągle musisz sobie przypisywać więcej zasług. My ułożyłyśmy dietę, ale gdyby ona została jako załącznik pdf w Twoim e-mailu i nic byś z nim nie zrobił, to by było wiesz… To jest głównie Twoja robota. My coś tam wiemy, co my robimy z tą dietą jasne, ale głównie to jest Wasza ciężka praca.

Adrian: Najważniejsze jest, jeśli któryś z panów czy może któraś pani, bo też się może taka zdarzyć, będzie chciała schudnąć, to najważniejsza jest motywacja. Z drugiej strony ja najwięcej zawdzięczam mojej żonie, która mimo tego, że teraz już mówi: już nie chudnij. Ja już nie chudnę w sumie, bo już nie chcę chudnąć. Już doszedłem do tego pułapu, w którym te 40 kg pokonałem. Żona mówi już nie chudnij, dajmy sobie spokój z chudnięciem. Jesteśmy 9 lat razem. Przez ten rok bycia na diecie, dążenia właśnie do tego, żeby poprawić tą dietą nasze względy zdrowotne i dojść do tego, że będziemy się spodziewać dziecka, ona zawsze jest przy mnie i myślę, że inna kobieta, by ze mną nie wytrzymała.

Najczęściej ja gotuję. Jestem dwie godziny w kuchni, bo naprawdę jak wchodzi nowa dieta, bo później to się nauczysz tych przepisów, wiesz, ile czego dać, kładziesz nie wiem 5 pięć łyżek płatków owsianych, zalewasz to wodą, dajesz owoce i już wiesz, co robisz. Już się nauczysz tego, ale po trzech miesiącach wjeżdża Ci nowa dieta, dwie godziny jesteś w kuchni i często inna kobieta, by ze mną nie wytrzymam.

Zosia: Natalko ściskamy Cię z tego miejsca wszyscy mocno.

Ania: Jesteś wspaniałym aniołem.

Moja żona zawsze była przy mnie

Adrian: Najwięcej zawdzięczam mojej żonie. Ona zawsze jest przy mnie. Ważyłem 111 kg i podejrzewam, że ciekawie to ja nie wyglądałem. Teraz doszedłem tego pułapu, gdzie jak na siebie patrzę, to mówię: no kurczę, nawet ktoś z Ciebie jest. Była przy mnie jak byłem otyły i jak jestem teraz i w tej drodze, gdzie ta droga naprawdę nie jest łatwa, bo to jest ciężka droga. Trzeba poczynić wiele wyrzeczeń, żeby dojść do tego momentu, w którym jestem. Nie mówię, że czasem sobie nie zgrzeszę, żeby nie było. Gdyby człowiek nie grzeszył w jedzeniu, to by zwariował.

Z żoną sobie lubimy na przykład w każdy piątek, ale to też jest taki tip właśnie z e-booka „28 dni do płodności”, żeby coś się zadziało wspólnie. My na przykład szczególnie w czasie pandemii, gdzie te wszystkie knajpy są zamknięte, celebrujemy piątek w ten sposób, że sobie zamówimy coś do jedzenia. To jest taka forma wspólnego spędzania czasu. Taki też cheat meal dla nas, bo obydwoje cały czas jesteśmy na diecie. Na przykład tam pickę w piątek po całym tygodniu zmagań z dietą.

W sumie jak już jesteś na tej diecie 11 miesięcy, to postrzegasz to wszystko jako normalne jedzenie. Czasem zboczymy z tego. Na przykład zrobimy sobie, nie pamiętam w jakiej to diecie było, pomidorówkę i mamy ją na 2 dni. To wiadomo, że tam zboczymy z tego co tam jest w poniedziałek i wtorek na obiad, bo mamy tę pomidorówkę. To też jest dieta, bo to jest, jak pamiętam likopenowa zupa pomidorowa.  Nie pamiętam z jakiej diety to było.

Ania: To chyba zimowa, rozgrzeje Cię pomidorowa z tamtego roku.

Adrian: Albo wiosenna nie pamiętam.

Ania: Chyba w zimowej była pomidorowa.

Dać sobie czas

Adrian: Nieco modyfikujemy ten przepis. Każdy rosół robi inaczej. Wiadomo, żeby był na kurczaku i byle nie kostka rosołowa, bo to dużo soli, więc trochę modyfikujemy ten przepis. Ale najważniejsze jest to, żeby tam się pojawiło mnóstwo pomidorów i czarnuszka oczywiście. To później dodajemy, bo moja żona akurat czarnuszki nie znosi. Nie zaszczepię nigdy w niej miłości do czarnuszki. Ja lubię czarnuszkę, codziennie łycha oleju z czarnuszki do śniadania słonego. Także czarnuszka pojawiła się w moim świecie na stałe. Tak samo kiełki, orzechy. Chociaż orzechy trochę rzadziej, ale używam je do słodkich śniadania najczęściej.

Zosia: Idealny przykład bym powiedziała. Gościu wziął się za siebie, schudł 40 kilo, biega, rzucił fajki. Po prostu czad. Ale zanim się zrobi ten pierwszy krok to Ty mi się wydajesz taki nieosiągalny. Wiesz ja chcę być w tym miejscu, w którym Ty jesteś, ale to jest tak trudne i Ty zrobiłeś taką pracę, 11 miesięcy. Boże jak to brzmi.

Uderzające też było to, co Adrian powiedział, że musisz znaleźć w sobie mobilizację. Dla Ciebie będzie to tym, dla mnie tym. Musisz jednak wstawać i zakładać te buty, żeby biegać. Powiedziałeś, że to przyszło po roku. Usłyszałaś to Anna, że ta motywacja przyszła po roku starań. To też jest super, żeby sobie dać czas. Często mamy też takie sytuacje, że kobiety strasznie chciałbym się już wziąć za tę dietę, zmobilizować swojego partnera, męża, żeby on się ruszył, a on jeszcze może nie jest w tym punkcie. Może ja właśnie nie mam w sobie tyle siły, żeby ruszyć do Decathlonu, kupić całą wyprawkę i biegać, bo właśnie może to bieganie kojarzy mi się z czymś fatalnym. Może za 6 miesięcy kolejnych bezowocnych starań stwierdzi, że pójdę kupię kąpielówki i będę chodził na basen, bo to już będzie ten mój moment. To było takie ważne bardzo.

Na początku podchodziłem do Was sceptycznie…

Adrian: Trzeba znaleźć wzajemną motywację. Czytając Was, śledząc Was, bo w sumie codziennie te Wasze instastory mi się wyświetla na Instagramie czy na Facebooku. Do Was też bardzo sceptycznie podchodziłem na samym początku. To nie było tak, że wow żono, ale super laski, dobra, w 100% je popieram. Wiadomo mężczyzna troszeczkę inaczej działa i ja też, że tak powiem musiałem się do tego przekonać. Przeglądając Waszego Facebooka pojawiały mi się, co chwilę happy endy, więc sobie je czytałem i czytałem. Potem żona powiedziała kupmy te „28 dni do płodności”, więc sobie to przeczytałem. W sumie wjechało w 2 dni chyba, bo ogólnie bardzo fajnie się czyta Wasze książki. Są fajnie napisane, ciekawie.

Zosia: Dzięki.

Adrian: Fajnie się czyta, bardzo szybko, bardzo szybko się czyta. Przeczytaliśmy te „28 dni do płodności” i wtedy się w sumie przekonałem i ja się w pewnym momencie bardziej w Was wkręciłem niż moja żona, bo ja naprawdę jak sobie zadam jakiś tam cel i jestem zdeterminowany, żeby go zrealizować to naprawdę się bardziej wkręciłem niż żonę. Ja pamiętam, że ja do Was zacząłem chyba pisać w lutym jakieś tam pierwsze wiadomości. Później trochę sobie tam popisaliśmy na tym akademiowym profilu.

Zosia: Później już byliśmy ziomeczkami.

Ania: Później już mówiłam Adrian napisał i już było wiadomo, o co chodzi.

Zosia: Który… tak.

Adrian: Więc ja byłem bardziej wkręcony niż ona przez chwilę. Ale w sumie teraz to jest taki dla nas chleb powszedni. Chociaż tego chleba nie pieczemy. Na samym początku piekliśmy chleb z Waszego przepisu z kaszy gryczanej białej niepalonej. Ale jak się codziennie tak chleb jadło, to już kupujemy żytni na zakwasie. Też jest super, polecam i mam dobre źródło bardzo blisko domu.

Zosia: Zostawisz nam do siebie namiary.

Adrian: Zapraszam.

Czarnuszka

Zosia: Zaraz do tego wrócimy. Chciałabym dać taki jeden tip, bo jestem ewidentnie w teamie Twojej żony. Czarnuszka, którą pochłania mój mąż, to w ogóle nie jest moja grupa krwi. Nie jem tego z przyjemnością, ale również jako posiadaczka Hashimoto czuję się w obowiązku poinformować Was tutaj słuchających, że olej z czarnuszki ma bardzo pozytywny wpływ na całą chorobę Hashimoto. Ja na przykład to robię tak, że zatykam nos, nalewam ten olej na łyżeczkę i to tak piję, jak coś nie wiem okropnie niedobrego. Za chwilę to przepijam za ojczyznę jak to my z Anią mówimy. Zatykamy nos, oczy zamykamy, łycha do buzi za ojczyznę. Spadają przeciwciała i TSH się poprawia. Także hashimotki, czy lubicie czy nie lubicie, bardzo proszę szamać olej. Wam się skończył, więc proszę zrobić zapasy.

Adrian: W pobliżu domu też mamy bardzo fajny sklep. Kobieta, która jest jego właścicielką, ma ogromną wiedzę. Ja olej z czarnuszki sumie przyjmuje w większości, żeby poprawić swoje parametry. Ale olej z czarnuszki to przede wszystkim działa też na odporność, a w tym trudnym czasie pandemiczny warto w tę odporność się uzbrajać. Także olej z czarnuszki ma wpływ nie tylko na wyniki badania nasienia, lecz także na obniżanie przeciwciał, ale jak ktoś nie ma motywacji w dążeniu do starań o dziecko, ale chcą się za to wziąć, wiedzą, że coś jest nie tak… To warto kupić sobie dobry olej z czarnuszki. Nie kupujcie jakiegoś tam marketowego, tylko znajdźcie jakieś lokalne źródła. Są naprawdę w każdym rejonie Polski źródła oleju z czarnuszki i chociaż od tego zacząć, bo naprawdę łyżka oleju z czarnuszki może zdziałać cuda.

Ania: Jasne.

Zosia: Jakiś etat tutaj czeka na Adriana w Akademii, jakieś zielarskie porady. Coś czuję przez 11 miesięcy już widzę, że jesteś dobrze obcykany w różnych dodatkach.

Adrian radzi: jak się przełamać i sprawdzić wyniki badania nasienia

Zosia: Słuchajcie, musimy powoli dobijać do brzegu. Tak czułam, że będzie nam się dobrze gadać, ale słuchajcie dobijamy do godzinki. Bardzo bym Ci chciała zadać na koniec trudne pytanie. Tak rozlubowałyśmy się w tej Akademii w trudnych pytaniach, a może ono mi się po prostu zdaje trudne, a Ty masz jakąś super odpowiedź na to.

Chciałabym być głosem tych wszystkich osób, które nieważne czy są kobietą czy mężczyzną, ale wyniki badania nasienia budzą w nich obawę. To się zdarza bardzo często. Często faceci od nich uciekają, bojąc się tego, co ujrzą na wynikach, więc twierdzą, że… Właśnie może tak jak Ty, że właściwie przecież w mojej rodzinie nigdy nie było z tym problemów, ani od strony mamy, ani taty, ja mam dużo kuzynów i oni też mają dzieci, to nie we mnie problem. A może to jest właśnie ukrywany gdzieś głęboko wielki strach przed tym, co się tam ujrzy. Pytam Ciebie o to nie bez powodu, bo Ty byłeś osobą, która dokładnie tak myślała, a ujrzała chyba ten najgorszy scenariusz. Bo pierwsze 0%, które się widzi to jest takie wiesz wow to nawet nie 1 tylko 0.

Jak się przełamać? Jak się nastawiać? Co mamy poradzić tym dziewczynom, które do nas piszą i mówią: Dziewczyny, co ja mam zrobić? Mój facet nie chce iść na badania i właściwy stoimy w miejscu, bo nie wiemy, co dalej.

Złe wyniki badania nasienia – jak wziąć to na klatę?

Adrian: Słuchajcie samo badanie pierwsze jest stresujące. Pamiętam, jak ja wszedłem do kliniki, byłem bardzo zawstydzony i myślę, że to jest problemem wielu mężczyzn, że są zawstydzeni, że muszą iść. Wiadomo, że to jest bardzo intymna sprawa, którą się tam robi, ale to nie jest nie jest sumie straszne.

Zosia: To też warto podkreślić, że każdy ma z tym problem.

Adrian: Jeżeli chodzi o wstyd, bo tych problemów jest wiele. Jeżeli chodzi o sam wstyd to sobie pomyślcie, że w takiej klinice leczenia niepłodności są osoby, które codziennie z tym pracują. Słuchajcie one tych facetów z podobnymi problemami do Waszych i udającymi się do tego właśnie pokoju pobrań, w tygodniu to jest dla nich chleb powszedni. Myślę, że to jest największy problem wśród mężczyzn, że to jest taki wstyd, że idziesz tam kurczę i musisz powiedzieć o tym, że przyszedłeś zrobić wyniki badania nasienia, ale to jest to jest w sumie do przejścia, bo pracujący tam ludzie codziennie spotykają się z takimi samymi ludźmi jak Wy. W sumie z takimi samymi ludźmi jak my wszyscy. Nie możemy tutaj dzielić ludzi na gorszych i lepszych, bo jedni mają dzieci a drudzy nie.

Osoby pracujące w klinikach mają codziennie kontakt z ludźmi, niektórzy mają większe problemy, niektórzy gorsze, niektórzy przychodzą na wizytę do lekarza, a niektórzy przychodzą oddać nasienie. Nie wstydźcie się tego, bo tam wchodzisz do kliniki i to jest dla nich chleb powszedni, że ktoś przychodzi i bada sobie nasienie. Słuchajcie to jest tak samo jakbyś oddał krew. Są tam specjaliści, którzy się tym zajmują na co dzień. Nikt Cię tam nie wyśmieje z tego powodu, że przyszedłeś zbadać nasienie.

Zosia: Jak wziąć na klatę złe wyniki badania nasienia? Co zrobić, kiedy tam będzie to 0% i ja będę musiał się z tym zmierzyć?

Mężczyzna też musi się zbadać

Adrian: Należę do grupy osób, które wolą zapobiegać niż leczyć. Jak mnie niektórzy pytają, czy wolałbym się zbadać, czy mam nowotwór, to ja wolę się zbadać i wiedzieć, że go mam i działać w tym kierunku, żeby go zwalczyć. Tak samo postępowałem w tym przypadku. Wiedziałem, że muszę iść na to badanie. Niepłodność to jest choroba pary. Nie mogę pozwolić na to, że Natalia będzie przebadana w 100%, od czubka głowy do palca u stopy, tylko ja też musiałem się przebadać. Polecam wszystkim, którzy się boją, żeby tak myśleli.

Najczęściej to kobieta się bada, jak są problemy płodnościowe. Mężczyzna też się musi zbadać. Byłem przekonany, że u mnie się uda. Ja mam takich znajomych, którzy tak twierdzą. W końcu się udało po 2-3 latach. Ja jestem taki, że ja wolę wiedzieć. Dlatego udałem się na badania. Było to dla mnie stresujące. Wiedziałem, że muszę tam jechać.

Wszedłem do kliniki. Czułem troszeczkę wycofanie, ale za drugim, trzecim razem (bo badania trzeba powtarzać, jeżeli wyniki badania nasienia się nie zgadzają) jest już okej. Nikt Cię tam nie zna, nikt Cię nie kojarzy, bo w sumie jeździsz (to też jest motywacja) co 3 miesiące na te badania. W 3 miesiące tam się przewija tyle ludzi, że nie są w stanie Cię zapamiętać (może po kartotece). Trzeba wstać tak jak do sportu tak i na badania. Trzeba się zbadać. Ja nie rozumiem ludzi, którzy się nie badają, szczególnie po roku starań. Tak samo, żeby dać porównanie, nie rozumiem ludzi, którzy się nie badają jak mają objawy.

Masz wpływ na wyniki badania nasienia

Adrian: Nie rozumiem ludzi, którzy nie robią sobie badań diagnostycznych. Ja mam to we krwi, że wolę zapobiegać niż leczyć. W tym przypadku każdy mężczyzna wśród naszej społeczności Akademii Płodności powinien dostać takiego kopa od swojej kobiety bądź sam sobie zadać takiego kopa. Trzeba się zbadać. Co ma być to będzie. Wyników nie zmienisz. To znaczy możesz je zmienić tak jak w moim przypadku – 3% morfologii – to nie jest norma morfologii, ale w moim przypadku było 5 milionów plemników, a 5 milionów plemników to już jest norma.

Pokonać lęk

Adrian: Trzeba dać sobie kopniaka, przełamać jakikolwiek lęk. Chociaż ja nie wiem jaki to może być lęk przed badaniem. Ja miałem przed tym moim procesem diety miałem bardzo dużą obawę przed igłami i przed tym, żeby iść na pobranie krwi. Jak teraz sobie wszystko ustabilizowałem, bo miałem lekkie nadciśnienie i to mnie zawsze dyskwalifikowało z oddawania krwi, to teraz regularnie chodzę oddawać krew. Przełamałem swoją barierę. Szczególnie w czasach pandemii trzeba przełamywać bariery do tego chciałem dojść.

Ania: Fajny, fajny podcast. Bardzo mi się podoba Adrianie to, co tutaj usłyszeliśmy wszyscy. Super ludźmi jesteście. Mamy nadzieję, że naprawdę dodamy kopniaka tym, którzy są takim Adrianem 111 i tym paniom, które też mają takiego swojego partnera, który jeszcze, gdzieś się broni rękami i nogami. Bardzo byśmy chcieli wszyscy, żebyście podrzuciły ten podcast również mu.

Adrian: Polecam.

Ania: Adrian poleca.

Zosia: Polecam. Znak jakości „Adrian”. Dziękujemy Ci bardzo za Twój czas. Dziękujemy Wam w ogóle. Super poznać Waszą historię i to jak się wspieracie. Użyłeś takiego określenia, że Twoja żona była przy Tobie zawsze i że to jest najważniejsze, że ona Cię zawsze wspiera bez względu na to, jak Ty wyglądasz. Mam takie wrażenie, że ona nie patrzy na Ciebie oczami tylko patrzy na Ciebie serduszkiem. I oby tak zawsze pozostało. Oczywiście nasze akademiowe kciuki pozostają zaciśnięte najmocniej i całodobowo. Oczywiście będziemy w kontakcie, bo my jesteśmy insta psiapsi.

Adrian: Ja również bardzo dziękuję za zaproszenie. Było miło. Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy.

Ania: Dzięki.

Zosia: Dzięki, dzięki. Wszystkich słuchających po drugiej stronie pozdrawiamy. Życzymy Wam dobrego początku tygodnia…właściwie wtorek jest to początek.

Ania: Paa.

Zosia: Do usłyszenia za tydzień. Pa pa.

Diety i ebooki dostępne tutaj: https://sklep.akademiaplodnosci.pl/