×
W górę
×
Akademia Płodności / Blog / Bez kategorii / #030 – Akademia Płodności od kulis – challenge
16.03.2021
#030 – Akademia Płodności od kulis – challenge

Znów to robimy! Ponownie otwieramy przed Wami nasze serca. Po serii odcinków, w których poruszałyśmy wiele trudnych tematów, pora na coś luźniejszego. Tym razem zdradzamy kilka pikantnych szczegółów, sięgamy pamięcią do czasów, kiedy się jeszcze nie znałyśmy, a nawet wybiegamy w przyszłość. Dziś odpowiadamy na pytania. Możesz dołączyć do zabawy i też je sobie zadać. Akademia Płodności od kulis – zaczynamy!

Plan odcinka

1. Gdzie byłyśmy pięć lat temu?
2. Trochę o uważności
3. Jakie nawyki pielęgnujemy?
4. Pamiętna wyprawa i ludzie wokół nas
5. Co nam kradnie czas?
6. Podświetlane dróżki

Transkrypcja podcastu Akademii Płodności

Zosia: Brr! Zimno mi. Boże, zimno mi!
Ania: Podrzucić Ci grzejniczek?
Z: Już mam.
A: Tutaj można by trzymać ziemniaki, bo jest chłodno.
Z: Jest chłodno. Taka ekskluzywna ziemianka. Mieszkanie dla ziemniaczków, żeby im było miło.

Cześć, tu Ania i Zosia. Wspólnie tworzymy Akademię Płodności, w której towarzyszymy parom starającym się o dziecko.

Z: Uuu! Co za changes! Ania nie może mi patrzeć w oczy, jak to mówi, bo się rozprasza.
A: Wzrok na stopy, aby wyszło dobrze. I wyszło!
Z: Dzisiaj dowiecie się kolejnych pikantnych szczegółów o mojej starej.
A: Akademia Płodności od kulis po raz drugi! Zaczynamy, klaps!

Gdzie byłyśmy pięć lat temu?

Z: Dzisiaj będą pytania, na które musimy poodpowiadać. Już się cieszę. Dobrze, która pierwsza?
A: Mam naszykowane pytanie do Zosi. Chciałabym Cię bardziej poznać. Da się jeszcze bardziej?
Z: Da się!
A: Gdybyś spotkała Zosię sprzed pięciu lat, co byś jej powiedziała?
Z: Gdzie Zosia była pięć lat temu… Nie wdając się w jakieś rozkminy egzystencjonalne, tylko spotykam ją i mam jej jakąś szybką myśl do przekazania.
A: Możemy też pójść w tym kierunku. Może być na smutno, słodko, słono, kwaśno. Gdzie byłaś pięć lat temu?
Z: Nie przy Tobie – to jest najważniejsze.
A: Nie byłaś już ze mną w związku?
Z: Jeszcze nie. Wtedy się nawet nie znałyśmy. Co za czasy!

A: Co ty mówisz?!
Z: Pięć lat temu pracowałam w korpo.
A: To był dwa tysiące…
Z: Ania liczy, liczy.
A: …szesnasty. No nie, jeszcze się nie znałyśmy, ale poznałyśmy się jakieś dziesięć miesięcy później.
Z: Uhm.
A: Już może w którymś kościele biły dzwony. Tak, to było tak – pracowałaś w korpo.

Z: Zły czas w życiu. Ale gdybym mogła z tym Zosinem usiąść…
A: I się napić.
Z: …i powiedzieć mu, co go czeka i co tu zaraz się wydarzy i jak bardzo sobie napieprzy w życiu, to dużo bym mu powiedziała, nawet mogłoby dojść do rękoczynów. Gdyby miał to być taki dziesięciosekundowy przekaz myśli, to powiedziałabym, żeby Zosin w to uwierzył. Bo przecież to
zawsze był taki cwaniak, wiecznie przekonany, że najlepiej wie. To byłoby coś w stylu, żeby nie cudowała i brała miłość od ludzi, którzy ją kochają. No nie kombinuj, typiaro! Tak bym powiedziała.
A: A Zosinek uniósłby dłoń.
Z: „Aaa! Mam Cię w dupie! Nara!”.
A: Dokładnie tak!
Z: „Co Ty tam wiesz o życiu?! Chcesz mi tu zmieniać? To jest moje życie! Odwal się!”.

„Dobra robota, dziewczyno!”

Z: Dobrze, a Aniusia – co by sobie powiedziała sprzed pięciu lat?
A: To był dwa tysiące szesnasty… Hmm…
Z: Nie było jeszcze mnie! Jeszcze nie!
A: Powiem Ci szczerze, że to trudne pytanie. Nie wiem, czy jestem w stanie na nie odpowiedzieć. To był moment mojego uspokojenia psychicznego. Życie w pewien sposób się klarowało, aczkolwiek to był też czas zaraz po pewnym kryzysie niezwiązanym ze staraniami. Nie wdawajmy się w szczegóły. Jestem dumna z tego, jak to się wszystko potoczyło, więc nie miałabym chyba jakichś specjalnych rad. I jestem zadowolona, że tak to się ułożyło przez ostatnie pięć lat i że to dźwignęliśmy. Uważam, że jest to efekt tego, że wcześniej zostaliśmy przeczołgani przez starania o dziecko, więc z kolejny kryzysem sobie poradziliśmy, chociaż nie był lekki. Ale daliśmy radę, więc powiedziałabym po prostu: „Dobra robota, dziewczyno!”.
Z: To poklepałabym się po plecach: „Laska, trwaj w tym, udźwigniesz to, dasz radę”. A zaraz będzie Zosin!
A: Zaraz zobaczysz, co tu się odwali! Wbije Ci na chatę taka laska.
Z: Nagotuj szparagów!
A: I ty pójdziesz do tej Biedry, kupisz szparagi, ciasto jeszcze upieczesz i z tą laską zrobicie wspaniałe rzeczy. Powiedziałabym wtedy: „Co Ty mi tu pierdzielisz, człowieku? Aniusia, co ty mi tu za głupoty gadasz? O co Ci chodzi?”. Wtedy bym w to nie uwierzyła.
Z: A to wszystko prawda.
A: Szczera prawda, panie szanowny!

Trochę o uważności

Z: To teraz ja mam do Ciebie pytanie i Ty zaczynasz pierwsza odpowiadać. Gdybyś w takim razie spotkała siebie sprzed roku, to co byś sobie powiedziała?
A: Ania sprzed roku jest bardzo podobna do tej, której teraz słuchacie. Mocno bym jej kibicowała w zmianach związanych z balansem, w tym, aby dalej uczyła się robić wszystko tak, żeby nie zapomnieć o sobie. Przypomniałabym jej o tym, bo bardzo lubię o tym zapominać. I o tym, żeby podjęła próbę zatrzymania na chwilę swoich galopujących myśli, które uwielbiały skakać, gdzie tylko mogły, i skupiła się przez chwilę na tym, co jest w danym momencie. Nawiązuję tutaj do uważności. To bym powiedziała. W tym kierunku staram się rozwijać. A Ty? Co byś powiedziała Zosinkowi sprzed roku?
Z: Powiedziałabym: uważaj, dziewczynko, bo życie bardzo Cię niebawem zaskoczy. Coceniaj to, co teraz masz. To co uważasz za pewnik, zaraz nim nie będzie, więc ciesz się każdym kawałkiem ciasta zjedzonym z najbliższymi.

Celebrować chwile

A: A czy Zosia by w to uwierzyła?
Z: Pewnie bałabym się, o kogo chodzi, z kim mam ten sernik łapczywie jeść. Wiecie, z jednej strony chciałabym to wiedzieć, a z drugiej wolałabym nie. Zawsze ciężko się przygotować na trudne chwile. Z perspektywy czasu nastawiłabym się na uważność, aby celebrować momenty, które wydają się normalne, zwykłe i masz wrażenie, że tyle ich jeszcze będzie i zdążysz. A tu się okazuje, że to był właśnie ostatni sernik z tą osobą i już nie będziesz miała okazji upiec go jeszcze raz.

Jak sobie zdaję z tego sprawę, to już nie jest takim strachem na zasadzie: „O Boże, bo zaraz kogoś zabraknie”, chociaż często się tego boję, tylko bardzo chciałabym się cieszyć chwilą. I jakbym to wtedy zrozumiała, to byłoby super. Ładowałabym się w te relacje z najbliższymi w pełni. Takie 100% Zosi dla tych ludzi. A nie Zosia, która niby je ten sernik, ale głowa trochę w telefonie. To bym sobie na pewno powiedziała.
A: Jejku, to jest bardzo trudne. Dopiero teraz się uczę tej uważności.
Z: No jest, bardzo.
A: Taka życiowa uważność, że jesteśmy tu, a nie zewsząd atakują nas galopujące myśli. Gdzie na drugi dzień nawet nie pamiętasz, czego dotyczyły. A mogłaś tak naprawdę być z tą drugą osobą.

Jakie nawyki pielęgnujemy?

A: Dobra, kolejne pytanie. Ja zadaję Tobie?
Z: Tak.
A: To teraz sobie wybierzemy… Jakie dobre nawyki, mój kochany Zosinek, chciałby w sobie pielęgnować?
Z: O! Zosinek i dobre nawyki.
A: No jakie masz dobre nawyki?
Z: Wiesz, co sobie teraz myślę – przychodzi mi do głowy milion złych.
A: Zaraz, jakie dobre nawyki chciałbyś w sobie pielęgnować? No pochwal się, gdzie idziemy.
Z: Ale stara to jest dopiero rozmowa przyszłości. Boję się o tym powiedzieć, bo jak to się nie wydarzy, to co?
A: To będziemy świecić ryjem.

Z: Będziemy. I jeszcze ta cholerna pandemia. Zapisałyśmy się z Anią na ćwiczenia, ale bardzo prosimy o Wasze zaciśnięte kciuki, bo potrzeba ich wiele. To się dopiero wydarzy, więc nie mogę o tym powiedzieć, bo to jeszcze nie są moje dobre nawyki. Liczę na to, że będziemy mogły nagrać taki podcast, w którym powiem, że chodzę na gym, mam swoje leginsy, buty i paraduję w tym na pilatesie.
A: Ale już sobie przecież kupiłyśmy.
Z: Ty sobie kupiłaś, ja nie.
A: Kupiłam sobie leginsy u Grażyny.
Z: A dla Zosinka nic nie było. Ale jeszcze kupię albo wezmę te, które mam i leżą. Też tak może być, bo mam takie nówki sztuki nieśmigane. Ale z takich aktualnych rzeczy to np. powiedziałabym: „Zosin, nie żryj słodyczy”. Albo: „Zosin, dajesz radę bez słodzenia kawy i herbaty”.

Mindfulness

A: No! Pięknie Ci idzie.
Z: „Dajesz radę, Zosin. Dajesz radę nie jeść bułek od Żabczyńskich z makiem i migdałami”.
A: Zosinek ciśnie teraz bez słodyczy. I muszę Cię pochwalić, całkiem dobrze Ci idzie.
Z: Już się tu prawie rozpłakałam.
A: Świetnie sobie radzisz, dopingujemy Ci wszyscy. Brawa dla Ciebie.
Z: Razem siedzimy w tym gównie, ludzie. Dzięki, dzięki.
A: Dobrze Ci idzie, nie jesz słodyczy.
Z: Tak więc to bym pielęgnowała. A Ty?
A: Znowu przychodzi mi do głowy ta uważność. Intensywnie zgłębiam teraz temat stresu oraz działania układu przywspółczulnego i współczulnego, to jest bardzo ciekawa sprawa. Pielęgnuję i mocno siedzę w temacie mindfulness. I to są te dobre nawyki, które staram się wprowadzać.

Na przykład udało mi się to, aby podczas jazdy samochodem, nie rozkminiać czegoś i się nie nakręcać, bo wiem, jak stres wpływa na poszczególne układy i jak działają wszystkie mechanizmy. Pozwoliło mi to zrozumieć, co sobie przez to robię, a to nie jest takie oczywiste, że wyobrażam sobie złe rzeczy, cały czas o nich myślę i się stresuję. Staram się skupiać na drodze, na oddechu, na tym, co czuję. To jest bardzo trudne, ale wierzę, że pozwala to zachować dobrostan. Oto moje dobre nawyki, z którymi chciałabym działać w dalszych miesiącach. Zachęcam do poczytania sobie czegoś na ten temat.

Pamiętna wyprawa i ludzie wokół nas

Z: Czy teraz ja zadaję pytanie?
A: No, wymyśl coś.
Z: Wymień pięć osób, z którymi spędzasz najwięcej czasu.
A: Jak analizuję ostatnie dwa tygodnie, to mam wrażenie, że najpierw jest Zosin, później długo, długo nic, a potem mój stary i dzieci. Nie no, żartuję sobie oczywiście. Ale jeśli chodzi zachowanie balansu życiowo-rodzinnego, to wszyscy jesteście na równi.
Z: I jeszcze jedna osoba została do tych pięciu.
A: Twój stary.
Z: Bawi mnie to bardzo, bo moje osoby, z którymi spędzam najwięcej czasu, są prawie takie same jak Twoje. I to jest tylko pięć osób! Co za życie! (śmiech)

Ludzie wokół nas – co ich łączy?

A: Tak. Ostatnie tygodnie były bardzo intensywne. Pracujemy normalnie od ósmej do szesnastej, ale częściej spotykamy się w biurze, bo zazwyczaj korzystałyśmy z home office. Dlatego teraz mamy takie wrażenie.
Z: Przez pandemię to naprawdę mało się spotykałyśmy.
A: Po prostu częściej działamy w biurze. Rano jesz sama śniadanie i jest mi smutno, że na mnie nie poczekasz. Jecie ze starym śniadanie, a ja to co? Bawi mnie to bardzo. A później mamy przerwę rodzinno-normalną. Ty nadal jesteś ze swoim starym, czyli spędzacie razem dwadzieścia cztery godziny na dobę, a ja wracam do swojego męża i bąbelków – tak to ostatnio funkcjonuje. Wszyscy w jednym sosie. Dobra, kolejne pytanie. Co łączy Twoich przyjaciół?
Z: Matko, a czy ich coś w ogóle łączy?
A: A nie wiem.
Z: Mam wrażenie, że moi przyjaciele to jest taka mieszanka.
A: Nie dobierasz sobie podobnych ludzi.
Z: Czekaj, czekaj, myślę, myślę… Na pewno łączy ich poczucie humoru – nie mam wśród przyjaciół nikogo, kto nie wyróżniałby się tą cechą. Bardzo lubię dobrze się bawić z ludźmi i się z nimi śmiać.
A: To fajnie.
Z: Tak że myślę, że to jedyne, co ich łączy, a tak to totalny rozjazd. Serio, nawet wartości nas nie łączą. Nie, nie – poczucie humoru. A Twoich?
A: Hmm… Moi też są zupełnie różni. Jesteśmy z innych światów pod względem tego, co wyznajemy, w co wierzymy. Mam taką grupę przyjaciół, u których podoba mi się rodzinność – bardzo lubię tę cechę. Ona sprawa się, że bardziej te osoby pokochuję. Chciałabym wymyślić coś innego niż poczucie humoru, ale po prostu dobrze się bawię z tymi ludźmi. Śmiejemy się, wygłupiamy, lubimy te same żarty i to jest coś, co w nich uwielbiam. No i lubią prosecco.

Wycieczka

Z: Właśnie chciałam powiedzieć, że kocham ludzi, z którymi jem. Jak umawiamy się na jedzenie i rozmawiamy o tym, że pojedziemy na śniadanie do Krafta i każdy rozkminia, co weźmie, a jakie to dobre, czy dasz spróbować. Lubię ludzi, z którymi jem coś dobrego. Pamiętasz, jak byłyśmy na śniadaniu w Krafcie przed jakimś wyjazdem, chyba w Bieszczady? Boże, jaki to był piękny czas! Zero pandemii.
A: Stara, ósma rano…
Z: Spotkaliśmy się na głodzie…
A: Nie, jechaliśmy do Mosznej.
Z: A może do Mosznej. Tak! Wy z Misiem dojechaliście, a my już czekaliśmy…
A: Tak. Nie wiem, czy powiedziałyśmy im, dokąd jadą. Taki prezent zrobiłyśmy starym.
Z: To pamiętam.
A: Mój stary chyba nie wiedział.
Z: A mój się domyślał. Ale dopiero w drodze. To była konspiracja.
A: Ty kierowałaś?
Z: No raczej! A ty?!

A: No nie ja, ja nie umiałam jeździć.
Z: Tak, ja kierowałam. Ty siedziałaś z przodu, a oni z tyłu oglądali jakiś mecz.
A: Tak! I nie wiedzieli, gdzie te stare…
Z: Ale jak zgadywali, nie? Co dziesięć kilometrów nowy pomysł. A my tu gdzie indziej skręcamy.
A: Mój stary nie wiedział, nie znał rejonów. A zamek piękny. Wróciłabym tam.
Z: Ania o zamku, a ja o śniadaniu, które jedliśmy przed wyjazdem. Dobrze, dawaj dalej.
A: Czekaj, a jakie to było pytanie. To ja zadawałam.
Z: O tych przyjaciół. Masz rację, czyli teraz ja.

Co nam kradnie czas?

Z: To ja przewrotnie… Chociaż teraz znowu mi pociśniesz o tej uważności. Czy jest coś takiego, że w trakcie robienia tego czegoś tracisz poczucie czasu?
A: O, jest! I z tym walczę. Staram się nie przeglądać Instagrama.
Z: O Jezu, to jest też moja bolączka. Scrollowanie Instagrama to jest masakra.
A: Działamy, mamy akademiowy Instagram i jest czas, który chcę temu poświęcać, ale walka z tym przeglądaniem trwa u mnie bardzo długo. Jak sobie zliczyłam i podsumowałam w godzinach, ile czasu tam spędzam, to nie jestem z tego zadowolona. Staram się uczyć mądrze korzystać z tej aplikacji, ale bardzo często się tam gubię. Naprawdę mam z tym problem. Na razie jestem w fazie walki.
Z: Co w ogóle nie jest dziwne, bo nad tym, żeby nas łapać w różnorodne pułapki, pracuje mnóstwo ludzi. Włączasz Instagrama, a to jest tak rozplanowane, aby spędzić tam jak najwięcej sekund swojego życia.
A: Wiem. I tak się na to łapię.
Z: Oni wiedzą, co Cię kręci i Ci to podsuwają. Dajcie spokój, to jest jedna wielka pułapka. Jak tam wejdziesz i wyłączasz mózg, który ma Cię pilnować, to jesteś tam coraz dłużej.
A: Naprawdę mam wrażenie, że to scrollowanie więcej mi zabiera. Właściwie nie wiem, po co to robię. Owszem, są tam supertreści, ale jest też dużo takich, które wpadają jednym uchem, drugim wypadają, a czas zabierają i już mi go nigdy nie oddadzą. Jestem w fazie walki – jak wiecie, jak to zrobić, dajcie znać. Może są jakieś książki, tutoriale… Lubię rozumieć, jak coś działa, dzięki temu mam większą motywację. Może jest jakaś książka prezentująca dokładnie psychologów, którzy tworzyli tego Instagrama, i jak dowiem się, jak
nad tym pracowali, to będę świadoma, co ze mną robią.
Z: Czy może ktoś podesłać Ani case study tworzenia Instagrama? Dziękujemy bardzo. Będziemy
wdzięczne.

Podświetlane dróżki

Z: Po jednym pytaniu i koniec – tak zarządzam.
A: Dobrze, to ja mam z głowy, nie będę czytała z kartki.
Z: Dawaj, dawaj.
A: Chciałabym zapytać Zosinka, za co siebie kochasz? To jest w ogóle takie pytanie, nad którym warto się samemu zastanowić.

Z: Stara z dobrym kalibrem wyjechała na koniec, dzięki. Całe szczęście – za coraz więcej rzeczy, ale ciągle się tego uczę, bo raczej o wiele łatwiej jest mi zauważać swoje wady niż zalety i nad tym też trzeba stale pracować. Ale wydaje mi się, że super we mnie jest to, że jak już kogoś pokocham, to tak na całego. Jak mam miłość do ludzi, to tak jesteś już mój, cały człowieku. I naprawdę mnie obchodzi, co jest dla Ciebie ważne i dla mnie to też takim się automatycznie staje i staram się podążać za Twoim serduszkiem.
A: Dobry z Ciebie człowiek.
Z: Stara to odkryła właśnie teraz.
A: Ja to wiem, doświadczam tego bardzo często. A chcę, aby inni też wiedzieli.

Z: A co jest Twoim, misiaczku, kochaniem najbardziej?
A: Ciężka sprawa. Jak mówisz, trzeba się tego uczyć i ja dopiero uczę się skupiać na swoich zaletach, a niewątpliwie one są, zamiast rozgrzebywać swoje wady. Więc może to jest właśnie to – kocham siebie za to, że zaczęłam zauważać te pozytywy. Kocham siebie za to, że kocham. (śmiech)

Co chciałabyś wiedzieć?

Z: Pytanie ode mnie na koniec. Czy jest coś takiego z przeszłości i przyszłości, co chciałabyś dziś wiedzieć? Jakbyś mogła tak wybiec w przyszłość i nieważne, czy miałoby to być jutro, za pięć lat czy za dwadzieścia. Masz coś takiego, co dzisiaj chciałabyś wiedzieć?
A: Hmm… Trudne pytanie.
Z: A kto powiedział, że będzie łatwe?
A: Nie wiem, czy chciałabym wiedzieć, czy kogoś stracę, bo nie wiem, czy potrafiłabym wtedy żyć spokojnie i jednocześnie starać się czerpać jak najwięcej z tego, co tu i teraz. Słuchajcie, nie ma czegoś takiego. Nie chcę znać przyszłości. Koncentruję się na tym, co jest, uczę się okiełznać myśli i być tutaj, co nie zawsze wychodzi i jest dla mnie bardzo trudne. Ale staram się, nie chcę nic wiedzieć. A Ty, Zosinku?
Z: Już teraz nie, właśnie przez to, że boję się, że ta myśl mogłaby być bardzo ograniczająca. Na przykład dowiem się czegoś tragicznego, np. że mój mąż umrze i teraz całe moje życie będzie owiane strachem. Zamiast być tu i teraz, będzie przygotowywanie się na przyszłość.

Wolałabym tego nie wiedzieć, tylko codziennie starać się pielęgnować te relacje. Nie chciałabym poznać czegoś konkretnego z przyszłości, ale mam takie rozkminki egzystencjonalne, co robić ze swoim życiem, czy np. zakładać Akademię, czy iść do korporacji. Chciałabym, aby jedna z tych dróg podświetliła się na zielono. Nie wiem, co mnie tam czeka, ale wiem już, że to jest lepsza decyzja. Tam będzie właśnie ta bardziej zielona trawa. Tak bym chciała. Ale nie żaden konkret na zasadzie – wyniki totolotka zrozumiesz 16.12.2021, obstawię i będę milionerem. Chciałabym, aby mi się podświetlały drogi. Ta na czerwono, ta na zielono. Bez konkretów, to jest po prostu fajniejsze.

Akademia Płodności od kulis

A: Okej, rozumiem. Faktycznie, taka zielona dróżka byłaby spoko.
Z: A potem nią idziesz i okazuje się, że tam tyle fakapów. I sobie myślisz: „Co tam czekało na tej czerwonej? Jak to? Czy to na pewno działa? Nie ma tu jakiegoś błędu?”.
A: Maszynka pokazująca przyszłość za 9 zł z Aliexpress.
Z: Trzeba brać odpowiedzialność za swoje decyzje, więc nie ma co iść na łatwiznę, chociaż brzmi to cudownie utopijnie. Tyle miałam dzisiaj do Ciebie pytań.
A: Dziękuję Ci bardzo.
Z: Ja również. Dałyśmy Wam chyba odpocząć tym podcastem, bo ostatnie były bombami.

A: Wydaje nam się, że były trudne, więc dziś Akademia Płodności od kulis.
Z: I znowu wracamy z trudnymi, nie cieszcie się za długo. Zaraz ponownie zmusimy Was do myślenia.
A: Miłego dnia Wam życzymy i do zobaczenia.
Z: Hej!

____
Akademiowe diety i e-booki: https://sklep.akademiaplodnosci.pl/