×
W górę
×
Akademia Płodności / Blog / Bez kategorii / #032 – Niepłodność jako kara za…
30.03.2021
#032 – Niepłodność jako kara za…

Czy zdarzyło ci się kiedyś pomyśleć, że twoja niepłodność jest karą za jakieś przewinienia z przeszłości? Jeśli tak, nie jesteś z tym sama. Wiemy, co to znaczy i jak bardzo może to mącić w głowie. W tym odcinku próbujemy się z tym zmierzyć. Zastanawiamy się też, czy na świecie istnieje sprawiedliwość i dochodzimy do niekoniecznie pozytywnych wniosków. Przygotuj się na sporą dawkę pytań i egzystencjalnych rozważań.

Plan odcinka

  1. Dlaczego postrzegałyśmy niepłodność jako karę?
  2. Podróż w czasie
  3. Czy sprawiedliwość istnieje?

Transkrypcja podcastu Akademii Płodności

Ania: Być może jak się przeprowadzę na wieś, to tak zrobię. Podobają mi się takie rzeczy. Co ja będę robiła na tej wsi? Kury karmiła i świnię, którą chcę kupić.

Zosia: Garnki lepiła. Będziesz miała świnię? Ja nie.

Cześć, tu Ania i Zosia. Wspólnie tworzymy Akademię Płodności, w której towarzyszymy parom starającym się o dziecko.

A: Witamy was wszystkich serdecznie we wtorek – w samochodach, domach, a nawet ostatnio ktoś nam napisał, że lubi nas słuchać podczas sprzątania. Nie przeszkadza nam to.

Z: Fajnie tak wszędzie wam towarzyszyć. Czasami się zastanawiam, gdzie nas ludzie słuchają. Możecie dać cynk.

A: Może właśnie idziemy z kimś do pracy. To miłego dnia.

Z: Albo wracamy z niej z burczącym brzuchem.

A: Albo ktoś udaje na słuchawkach, że pracuje, a tak naprawdę słucha teraz podcastu. Oby się szef nie zorientował.

Dlaczego postrzegałyśmy niepłodność jako karę?

Z: O czym dzisiaj będziemy rozmawiać?

A: Dzisiaj porozmawiamy o temacie, który – jak się okazało – dotyczył nas dwoje, czyli również mojego męża. Nie wiem, jak u ciebie, Zosiu, zaraz się dowiemy. Będziemy mówić o tym, jak myślałyśmy, że niepłodność jest karą za to, co robiłyśmy w naszych życiach.

Z: Za to, co robiłyśmy źle albo za zrobienie czegoś, co jest dla nas wyrzutem sumienia i nas gryzie, choć na co dzień jest to głęboko zakopane i jakoś sobie z tym radzimy. Jednak później, jak przychodzi do rozliczeń z samym sobą, to myślimy, że może to jest przyczyną tych niepowodzeń. Nazwałyśmy to „niepłodność jako kara”. Za co? Zanim zaczęłyśmy rozmawiać o tym odcinku, zadałam Ani pytanie, czy nie sądzi, że to będzie związane z religią. Bo ja często miałam takie myśli. Wiecie – jest Bóg, który jak działasz dobrze, to obdarowuje cię różnymi darami, a jak jesteś złym człowiekiem, to nie korzystasz z tej łaski i nie dostajesz nic. Ale Anna mnie tu zbiła z pantałyku i powiedziała, że wcale nie musi tak być.

A: Bo ja z kolei miałam różne wzloty i upadki związane z wiarą, które wciąż trwają. Akurat w tamtym okresie byłam w takim dołku i tak samo myślałam, że jest to kara za pewne czyny i myśli z przeszłości. Niekoniecznie wiązałam to z religią, ale z jakimś losem, przeznaczeniem – zaraz sobie o tym porozmawiamy.

Z: Z jakąś karmą.

A: Kiedy pierwszy raz pojawiły się u ciebie takie myśli, że niepłodność jest karą i teraz odbędziesz taką wędrówkę po świecie, cierpiąc za to, co uważałaś, że zrobiłaś źle?

Wyrzuty sumienia

Z: Nie wiem, nie mam pojęcia, kiedy to było. Pamiętam, że te myśli były bardziej bądź mniej nasilone. Jedne z nich były racjonalne. Czyli przypominałam sobie sytuacje, kiedy rzeczywiście postąpiłam w życiu źle i mogłam skrzywdzić pewnych ludzi swoim zachowaniem albo tym, co powiedziałam czy zrobiłam. To były takie moje wyrzuty sumienia, które są z tyłu głowy. I niby na co dzień sobie z nimi radzisz, ale widocznie są niepoukładane, skoro wracają w takiej formie.

Ale miałam też zupełnie irracjonalne myśli. Nie wiem, czy wiecie… Chciałam teraz użyć określenia, że zawsze byłam wierząca, ale to nie jest prawdą. Nie mam na swoim koncie wielu upadków i zwątpień, ale jak już się one pojawią, to z przytupem. Jeden był taki, że w ogóle negowałam istnienie innego świata, ale to było dawno. Natomiast miałam takie mniej racjonalne myśli. One przyszły chyba po wysłuchaniu jakiejś konferencji z egzorcystą. Usłyszałam wtedy, że nie mam dzieci przez to, że zrobiłam sobie tatuaże. Jak tłumaczył ten ksiądz, znakowanie ciała czy niszczenie go to otwarta droga dla złych duchów, co różnorodnie się objawia, ale mi oczywiście najbardziej zapadła w pamięć niepłodność. Tam chodziło o różne symbole, ale także o sam fakt nakłuwania ciała i wprowadzania do niego barwnika na trwałe.

Myślałam, że to pewnie dlatego, zwłaszcza że mam kilka tatuaży i kolejne zrobiłam już po wysłuchaniu tej konferencji. Uznałam, że bez przesady, przecież nie tatuuję sobie żadnego symbolu szatana czy odwróconego krzyża, tylko co innego. Moja intencja była zupełnie inna. Starałam się to sobie tłumaczyć na milion sposobów. Przecież są księża z tatuażami, dajcie spokój! A później bardzo długo nie mogłam zajść w ciążę i wracało to do mnie, że jestem taka przekorna. „Wiedziałaś, a zrobiłaś i co ty teraz sobie myślisz? Z kim chciałaś wygrać? Kogo chciałaś przechytrzyć? Komu chciałaś zagrać na nosie?”.

Niepłodność a wiara

A: Doszukujemy się w życiu logiki i lepiej nam się żyje, jeśli rozumiemy pewne rzeczy i mamy wytłumaczenie, że coś wynika z czegoś. To daje w pewien sposób może nie tyle święty spokój, co zrozumienie tego, co się dzieje. Może daje to poczucie bezpieczeństwa i jeżeli wiemy, z czego wynika ta niepłodność, to jakoś lepiej jest nam ją przyjąć. Doszukujemy się, że skoro jestem osobą wierzącą, to być może moja niepłodność to skutek właśnie tego, że zrobiłam sobie tatuaże albo że jest to kara za coś. To teraz pokornie odprawię pokutę i wszystko się wyrówna, bo zawsze tak powinno być, że zło – złem, a dobro – dobrem.

Z: Na pewno łatwiej się tak żyje, bo to jest wtedy proste: dwa plus dwa to zawsze cztery i nie ma jak z tym dyskutować. Ale w temacie wiary, która stanowi ogromną część mojego życia, nie da się wszystkiego objąć rozumem. Jest wiele rzeczy, w które po prostu musisz uwierzyć i je przyjąć. Trochę mi zajęło czasu, żeby się z tym oswoić i się tego nauczyć. Paradoksalnie uważam za bardziej uwalniające i dające większą swobodę (nie wiem, jak to nazwać, szukanie określeń zawsze będzie za płytkie) podejście nie takie matematyczne, rozumowe. Lepiej mi się z tym żyje.

Aby mieć święty spokój…

Z: Ale jest tak, jak mówisz: jeśli wiem, z czego ta niepłodność wynika (nawet jeżeli zrobiłam tatuaż i właśnie dlatego się nie udaje), to wiem też, co jest moim wrogiem i w co mam celować. Jeżeli to jest tak proste, że jest to skutek tego, że kogoś skrzywdziłam, to teraz muszę postarać się to odpokutować i jakoś to temu człowiekowi wynagrodzić. Jeśli to jest clou problemu, to jak tak zrobię, to się uda. Wiesz, o co chodzi? Z drugiej strony, gdyby zawsze podchodzić do rozwiazywania spraw, w których zawiniłaś, w ten sposób, aby coś ci się udało… Dochodzi do sytuacji, w której nie możesz mieć dzieci przez to, że skrzywdziłaś jakąś tam Jasię Kowalską, więc idziesz ją przeprosić, ale robisz to nie dlatego, że twoje serce naprawdę tego chce, zrozumiałaś, że postąpiłaś bardzo źle i nie możesz sobie codziennie wybaczyć…

A: Tylko aby mieć święty spokój.

Z: Tak! Pewien proces wymaga tego, żeby Jasia Kowalska została przeproszona, więc pójdę do niej z czekoladą i ją przeproszę, ale gdyby nie to, że jestem niepłodna i nie mogę zajść w ciążę, to tak naprawdę nie przyszłoby mi to do głowy. Jak to w ogóle jest z tą sprawiedliwością na świecie? Czy ona jest?

Podróż w czasie

A: Chciałabym jeszcze powiedzieć, dlaczego podjęłyśmy ten temat. Zarówno Zosia, jak i ja miałyśmy takie myśli, że niepłodność jest karą. Zastanawiam się, skąd to w ogóle mogło się wziąć w naszej głowie, że coś nas pokarało i teraz musimy odbębnić pokutę.

Z: Dlatego zapytałam o tę wiarę. Tłumaczę to sobie tym, co było mi wpajane od małego.

A: Próbuję to sobie wytłumaczyć nie w kontekście wiary, bo wtedy w ogóle z nią tego nie wiązałam. Nie miałam pojęcia, dlaczego tak się dzieje. Aczkolwiek w momencie starań czułam całą sobą, że to jest za coś. Gdzie nie wydaje mi się, abym zrobiła coś złego i wyrządzała ludziom krzywdę. Może kogoś uraziłam? Nie mam pojęcia.

Pamiętam rozmowę z moim mężem. On był przekonany, że to za to, że tak drwiliśmy z nauk przedmałżeńskich. Odbębniliśmy je, chcieliśmy je zrobić jak najszybciej. W ogóle nie czuliśmy tego klimatu i nie zgadzaliśmy się z tymi ludźmi, pomimo że teraz myślę, że te nauki były świetne i w tym momencie naprawdę bym z nich czerpała. Potraktowaliśmy to lekceważąco, czym się podzieliliśmy z innymi.

I tak nam to później wróciło do naszych głów, pomimo że wcześniej o tym nie rozmawialiśmy. Myśleliśmy, że to właśnie za to, że podeszliśmy do tego z taką pychą, z przekonaniem, że wiemy najlepiej, jak powinno wyglądać życie. I co z tego, że przez poprzednie dwadzieścia lat przerobiliście pary przygotowujące się do małżeństwa? My wiemy najlepiej. My, młodzi. Masakra. Szczerze powiedziawszy, teraz to sobie wybaczam. Czasu nie wrócę, ale myślę, że właśnie ta pycha, duma i ten brak pokory w naszych sercach sprawiły, że ktoś tutaj – nawet trudno mi powiedzieć, czy to karma, czy los – sprowadzi nas na ziemię. „Teraz przed wami lekcja starań, nie wszystko jest w zasięgu waszej ręki, wchodzicie w dorosłość – proszę, życie wjeżdża”. Na grubo. Koniec.

Ania i Zosia sprzed lat

Z: Koniec sprawczości Ani i Michała.

A: Tak. Podczas starań uznałabym, że to najgorsze, co mi się przytrafiło, ale z perspektywy czasu widzę, że wiele nas to nauczyło. Jestem naprawdę wdzięczna za to, że borykaliśmy się z niepłodnością, bo wyciągnęliśmy z niej bardzo dużo. A jakie było pytanie?

Z: Ja pamiętam, bo dwadzieścia minut temu zadałam pytanie o sprawiedliwość, ale do tego jeszcze wrócimy. Zaświtała mi w głowie pewna myśl podczas twojego wywodu. Mówisz, że z perspektywy czasu widzisz, że z tych nauk wyniosłabyś o wiele więcej niż wtedy, kiedy z nich kpiłaś, i tak samo myślę o sobie. Mówimy o takiej Ani i Zosi sprzed lat. Ja teraz jestem zupełnie inna niż byłam. Jak patrzę na siebie z przeszłości, to w wielu sytuacjach nie rozumiem siebie, swojego zachowania i tego, co się działo w mojej głowie. To niby jestem ja, ale to jest dla mnie obca laska. Tak bardzo nie znam siebie z tamtego czasu.

Pomyślałam też o tej relacji z Bogiem. W tym momencie Bóg nie jest dla mnie kimś, kto będzie mnie karał za to, że zrobiłam sobie tatuaż czy coś, o czym teraz nie chce mówić. Mam na swoim koncie rzeczy, które są moim wielkim wyrzutem sumienia i pewnie będą nim do końca życia. Są też takie sprawy, z którymi ciągle staram się pogodzić, a którymi sama się bardzo poraniłam. Ale teraz mój Bóg nie jest kimś, kto pogłaszcze mnie po głowie i da mi jakąś nagrodę, np. dziecko, jak będę grzeczna. Uśmiecham się na to wspomnienie, jak jest inne w porównaniu z tym bezkresem Jego miłości, z tym jak bardzo ewoluowały nasze głowy, wiara – wszystko. Odnoszenie się do przeszłości to niezła podróż w czasie.

A: Dokładnie tak.

Czy sprawiedliwość istnieje?

A: Przechodząc do pytania o sprawiedliwość, które zadałaś. Bardzo się jej doszukiwałam podczas starań. Byłam zła, kiedy do mnie nie wracała. Byłam przekonana, że dobrzy ludzie mają dobrze w życiu i jak czynię dobro, to ono do mnie wraca. Dziewczyny bardzo często przedstawiają tę niesprawiedliwość świata na takim przykładzie, gdzie my się staramy i robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby się udało, a jest ktoś, kto zachodzi w ciążę ot tak.

Jako starająca się o dziecko nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. Gdzie jest ta sprawiedliwość? Dlaczego ktoś ma to podane na tacy, pomimo że się nie stara, np. pali papierosy podczas ciąży – jak można tak robić? Przecież ja tego dziecka tak mocno pragnę, a inni nie muszą się tak wysilać. To wydawało mi się niesprawiedliwe. Byłam wściekła, gdy czytałam jakieś artykuły o kobietach w ciąży palących przed szpitalami. Było to dla mnie bardzo frustrujące.

Nic nie jest czarno-białe

A: Pamiętam, że kiedyś usłyszałam takie zdanie, które utkwiło mi w pamięci, że życie nie jest czarno-białe. Nie możemy oczekiwać, że skoro jesteśmy dobrzy, to będzie nam w życiu dobrze. To sprawiło, że trochę inaczej na to spojrzałam. Kiedy zaczęłam rozumieć, że różnie może się dziać, nie powodowało to we mnie takiego gniewu. I czy my jesteśmy takie, czy takie, dobre, przyjazne, czy nie – to dobro dane drugiemu człowiekowi wraca. Wierzę w coś takiego, bo ta energia sprawia, że ta osoba jest dla ciebie dobra. Ale sprawiedliwość życiowa? Życie jest tak zaskakujące i nie da się go ujarzmić tak, jakbyśmy chcieli. Czy wybrzmiało to, co chciałam powiedzieć?

Z: Wydaje mi się, że tak. Ja to zrozumiałam, nie mam pojęcia, czy nasi odbiorcy również. Dla mnie zdanie sobie sprawy z tego, że nie zawsze wszystko jest sprawiedliwe, bo jest mierzone naszą ludzką, nieperfekcyjną miarą, nie było wcale kojące. Bo mówisz, że to w pewien sposób dało ci spokój, że już nie miałaś w sobie takiej frustracji. Bycie dobrym tu na ziemi wcale nie musi skutkować tym, że będzie mi się dobrze żyło. Tak nie jest, chociaż tego doświadczam. To nie jest tak, że jestem dobra dla ludzi, a wszyscy we mnie rzucają błotem – nie, tylko to się wyrówna dopiero gdzieś w innym świecie.

Ale to już są takie egzystencjalne rozkminki. W każdym razie rozpatrując to tylko na podstawie życia tu i teraz, jak myślę o tym, że mam zdać sobie sprawę, że nie wszystko jest sprawiedliwe i mam to pokornie przyjąć, a wyobrażam sobie dziewczynę, która pije alkohol, pali papierosy i nie zważa na to, czy jest w ciąży, czy nie, a być może to jest jej siódme, dziesiąte albo dwunaste dziecko – no to jak to jest? Nie godzę się na to!

Nie ma sprawiedliwości

A: Rozumiem to. Mówiłam wyłącznie ze swojej perspektywy i to nie zadziało się tak nagle, że pojawiła się ta myśl i od razu ją przyjęłam. Rozciągnęłabym to na lata dojrzewania tej myśli w głowie, co łączyło się z pewnymi sytuacjami niezwiązanymi ze staraniami, ale równie przykrymi, które się działy w moim życiu.

Być może jest tam gdzieś taka Ania, która tak jak ja zapamiętała jakieś słowa, wraca do nich i wie, że na przestrzeni wielu lat one pomogły. I tyle. Bo nic się nie zadzieje z dnia na dzień, z sekundy na sekundę. To są nasze przemyślenia, może ktoś powie: „Eee… Nie czuję tego”. A może powiedzieć za jakiś czas, że pamięta, że dziewczyny rozmawiały na taki temat, i do tego wróci. Może coś zasiejemy w głowie. Może sprawimy, że ktoś zada sobie pewne pytania. I to by było najpiękniejsze z tego podcastu.

Z: Dobijając do brzegu, skoro już doszłyśmy wspólnie do takich samych wniosków, że nie ma sprawiedliwości na świecie. Nie chcę tak zakończyć, bo to jest bardzo smutne i wcale nie musi być myślą uwalniającą na zasadzie: jak nie ma, to spoko, rozumiem, że nie musi być rozdane po równo. Jestem przekonana, że nieważne kim jesteś, co robisz w życiu i jakie masz przewinienia na swoim koncie – do każdego z nas wracają jakieś trupy z szafy, zakopane gdzieś głęboko sprawy, które na co dzień nie uwierają, ale pojawiają się jako wyrzut sumienia.

Po to, żeby żyło się lepiej

Z: Nie wiem, czy mogę was o to prosić, ale na pewno bardzo do tego zachęcam, aby uporządkować to na takim polu, na jakim się czujecie z tym komfortowo. Na zasadzie: jesteście wierzący – pójdźcie do spowiedzi, wywalcie to z siebie, zamknijcie ten temat raz na zawsze i miejcie odpuszczone. A jak nie jesteście wierzący, to nie musicie tego absolutnie robić po kościelnemu, ale postarajcie się zrobić z tym porządek. Ten pierwszy krok jest bardzo trudny, ale jak go wykonacie i spróbujecie się z tym zmierzyć, to będzie wam się lepiej żyło. Bez względu na to, jak będziecie to rozpatrywać.

A: Dziękujemy za wysłuchanie podcastu.

Z: Ania pokazała okejkę, palec w górę.

A: Nie wiedziałam, jak zakończyć. Musicie mi wybaczyć.

Z: Musimy popracować nad płynnością przejść.

A: „Taki piękny wstęp, więc siedzę, słucham tego odcinka i mam milion myśli” – mam nadzieję, że tak masz, drogi słuchaczu albo droga słuchaczko. Dajcie znać, co przyszło wam do głowy, słuchając naszych słów. Życzymy wam miłego dnia.

Z: Kropka. Chociaż taki kaliber przemyśleń level hard.

A: Ja sama będę myślała po tym podcaście.

Z: Jasne, mi też przyszły na myśl takie rzeczy, które mogłabym jeszcze ogarnąć. Najgorsze syfy mam ułożone, ale już przypomniały mi się dwa kolejne. Żyje się z dnia na dzień, mija kolejny miesiąc, ale tak naprawdę nie jestem z nimi do końca okej.

A: Czasami dobrze jest sobie zadać niektóre pytania. Bardzo się cieszę, że nagrałyśmy ten odcinek, chociaż wydaje mi się on naprawdę trudny.

Z: Ale na pewno niepłodność nie jest „karą za”, tylko po to, żeby żyło się lepiej.

A: Jasne. I niech tak się stanie.

Z: Do usłyszenia za tydzień.

A: Do usłyszenia.

___
Akademiowe diety i e-booki: https://sklep.akademiaplodnosci.pl/