×
W górę
×
Akademia Płodności / Blog / Podcasty / #037 – Akademia po męsku. Czym denerwowały nas nasze żony podczas starań?
11.05.2021
#037 – Akademia po męsku. Czym denerwowały nas nasze żony podczas starań?

Dziś ponownie spojrzymy na niepłodność męską głową. Kolejny raz oddałyśmy głos naszym mężom: Bartkowi i Michałowi. Opowiadają o tym, czym denerwowałyśmy ich podczas starań. Kochana Staraczko, podrzuć link Twojemu partnerowi. Oboje odsłuchajcie to nagranie. Akademia po męsku – zaczynamy!

Plan odcinka

  1. Akademia po męsku
  2. Monotematyczne rozmowy
  3. Płacz
  4. Unikanie spotkań
  5. Szukanie informacji w Internecie

Transkrypcja Podcastu Akademii Płodności

Cześć, tu Michał i Bartek, mężowie Zosi i Ani, które tworzą Akademię Płodności, miejsce, w którym towarzyszą Wam podczas starań.

Akademia po męsku

Michał: Może być.
Bartek: Inaczej niż ostatnio.
M: Zawsze będzie inaczej.
B: Mniej przygotowań. Zawsze będzie inaczej. Dokładnie. To będzie naszym wstępem, że zawsze będzie inne powitanie.

M: Bardzo nam miło, że nasze pierwsze gościnne występy spodobały się. Tak naprawdę mieliśmy bardzo dużo feedbacku, żeby nagrywać dalej, tworzyć nowe tematy, więc jesteśmy tutaj. Dzisiaj postaramy się odpowiedzieć na zagadnienie, które brzmi…
B: …czym nas denerwowały dziewczyny podczas starań?

M: Zastanawialiśmy się, który z tematów zaproponowanych przez Was wziąć dzisiaj na tapet. Razem stwierdziliśmy, że jednak najpierw zajmiemy się tymi cięższymi rzeczami. Postaramy się powiedzieć z naszej perspektywy, jak to wyglądało, co nas denerwowało, co nas wkurzało, żeby nie powiedzieć mocniej… Zacznijmy może od tej monotematyczności, która od razu tutaj Ci się skojarzyła z tym tematem. To może zaczniesz Barti?

Monotematyczne rozmowy

B: Tak oczywiście. Bardzo chętnie przedstawię swój punkt widzenia, swoje doświadczenia w tym temacie. Na pierwszym miejscu przypominają mi się rozmawiamy podczas starań, które najczęściej rozpoczynała Zosia. Inicjowane były przez nią właśnie. Ja natomiast chętnie podejmowałem się tych rozmów. Jednak bardzo rzadko ja rozpoczynałem te rozmowy. Zawsze wydawało mi się, że nie wynikało to z tego, że chciałem ich unikać. Wynikało to z tego, że nie chciałem, żeby to przejmowało całą naszą relację, żeby wszystkie nasze rozmowy skupiały się wokół tematu niepłodności. Wiedziałem, że to poniekąd może obciążać, bo zazwyczaj nie były to rozmowy, którym towarzyszył śmiech i żarty, gdzie wszyscy świetnie się bawiliśmy. Najczęściej były to poważne rozmowy, którym towarzyszył poniekąd smutek, dyskusje na temat przyszłości, tego, co będzie, co jest, jak to wszystko widzimy.

Często obrywałem, dlaczego ja nie zaczynam tego tematu, dlaczego to zawsze Zosia musi inicjować takie rozmowy. Ja myślałem, że tyle ile rozmawiamy na ten temat, poprzez same wizyty u lekarzy, specjalistów, których było bardzo dużo, że to jest wystarczające. Wokół tego się obracamy i tak naprawdę to jest naszą rzeczywistością. Tego jest bardzo dużo w naszym życiu, że tak naprawdę więcej rozmów może nie potrzeba. Chciałem uwolnić głowę Zosi i moją od tego, że wokół tego tak naprawdę się obracamy, żeby chociaż na chwilę od tego uciec, zapomnieć o tym i zająć się czymś innym.

Dwa żywioły

M: Tutaj dochodzimy do tego, jak to u nas wyglądało. Porównałbym to do dwóch żywiołów: ogień i woda. Ania właśnie była tym ogniem, ja byłem wodą. Tak jak Ty mówiłeś, że kiedy te rozmowy zaczynały się, kiedy rozmawialiśmy i wszystko kojarzyło się z naszymi staraniami i każda rozmowa do tego zmierzała, ja starałem się wyciszyć tę rozmowę i zmienić temat, żeby o tym nie myśleć. Aby cokolwiek innego było w naszych głowach, a nie tylko starania. Myślę, że to wynika z tego, że naszym kobietom wydaje się, że jeżeli my tej rozmowy nie zainicjujemy, to nam nie zależy na tym. Myślę, że tutaj jest ten największy dysonans. Tak nie jest, dlatego że tak jak wspomniałeś Ty nie chciałeś rozmawiać dlatego, żeby rozmawiać o czymś innym, żeby to życie jakoś urozmaicić.

U mnie wyglądało to tak samo. Też nie zaczynałam tych rozmów. Wiedziałem, że zaraz będzie płacz, zaraz będziemy wałkowali te same tematy, które wałkowaliśmy dwa dni temu, trzy dni temu czy tydzień temu. Nie miałem na to ochoty, ale nie dlatego, że mi nie zależało, tylko dlatego, żeby nasze zdrowie psychiczne można było podreperować jakimś tematem zastępczym. Myślę, że tutaj na pewno każdy ma indywidualne podejście, ale myślę, że w wielu przypadkach, wiele par ma podobny problem. Kobieta uważa, że jeżeli my nie zaczynamy tej rozmowy, to nam nie zależy.

Myślę, że jakaś tam równowaga jest potrzebna, żeby ten temat nie zawładnął naszej głowy. Wiem też, że łatwo się mówi, że my jesteśmy teraz w trochę innej sytuacji. Aczkolwiek zaufajcie nam, że czasami warto wyczilować i zająć głowę czymś innym. Starania są ważne. Oczywiście jest to temat numer jeden w naszym życiu w tym czasie. Aczkolwiek nie dajmy się zwariować. Dajmy sobie szansę na jakieś inne rzeczy, tematy.

Konkret – bez gdybania

B: Czy nie uważasz, Michał, też tutaj, bo nie wiem do końca jak było u Ciebie i czy tak jest wszędzie, ale wydaje mi się, że wśród naszych znajomych nawet, jeżeli by wziąć ich pod uwagę… Czy to nie jest tak często, że kobiety właśnie tego potrzebują. One muszą rozkminiać, mówić, dyskutować, wybiegać w przyszłość, co będzie, jeśli… I jeżeli jest jakiś temat, tu akurat niepłodność mega istotny, mega ważny (o nim rozmawiamy)… Nie wiem.

Mnie się wydaje, że z facetem często jest tak, że nie potrzebuje. On jest zadaniowcem, ma jakieś zadanie po prostu. To jest w jego głowie. On wie, że w tej chwili ma się tym zajmować, to jest dla niego ważne, żeby robić wszystko, aby wesprzeć partnerkę, żonę, ale nie ma potrzeby, żeby o tym dużo mówić, dyskutować, rozkminiać. Po prostu mamy zadanie do wykonania i będziemy to robić. Kobiety chyba bardziej potrzebują, nie chyba tylko na pewno, rozmawiać, dyskutować, rozkminiać, po prostu prowadzić bardzo długie rozmowy. My, jeżeli ta dyskusja powiedzmy nic nie wnosi, tylko to jest gdybanie, wybieganie w przyszłość, a nie wnosi jakiegoś konkretnego planu działania… Na przykład słuchaj: robimy to i to, robimy to i to – to my takich wydaje mi się nie potrzebujemy, jako mężczyźni. Chciałbym poznać Twoje zdanie.

Monotematyczność

M: Moim zdaniem jest tak, że kobiety potrzebują dużo o tym mówić, gdyż może mają nadzieję, że im więcej będziemy o tym mówić, tym bardziej rozwiążemy ten problem lub może bardziej oswoimy się. Właśnie teraz też zacząłem się zastanawiać czy w tej pierwszej fazie, jeżeli będziemy dużo rozmawiać o tym i faktycznie ta monotematyczność zakradnie się w nasze życie, czy na początku to też nie jest taki sposób na oswojenie się z tym tematem. Ale musimy dać sobie czas, kiedy ustalimy wszystko.

Tak jak Ty powiedziałeś, że ustalimy zadania, ustalimy sobie nazwijmy to jakąś mapę drogową, gdzie będziemy mieli punkty, co robimy po kolei. My nie potrzebujemy tyle o tym mówić. Mamy zadania. Idziemy od kropki do kropki, od punktu do punktu i dla nas to wystarczy. Myślę, że moja żona tak miała, że właśnie bardzo chciała o tym dużo mówić. Być może to był taki sposób na oswojenie się z tym.

Na pewno ciężko jest znaleźć złoty środek, ale tak jak mówię, zwróćcie na to uwagę. Nie mówimy, żeby w ogóle o tym nie rozmawiać, żeby zmieniać temat za każdym razem, czy żeby panowie nie podejmowali tego tematu. Jak najbardziej róbcie to. Być może my popełniliśmy gdzieś błędy. Być może gdybyśmy raz na jakiś czas zaczęli taką rozmowę, to byłoby lżej i może nasze partnerki wtedy też mniej by nam ten temat podsuwały, myśląc, że nam nie zależy. Tutaj sprawa jest bardzo indywidualna. Zależy od Waszych charakterów, od Waszego sposobu życia. Aczkolwiek to, co dla nas jest najważniejsze, żeby wam przekazać, to to, żeby ta monotematyczność nie zakradła się, nie zawładnęła 100% waszego życia. Inaczej będzie bardzo ciężko.

Płacz

M: Kolejny punkt, który wynotowaliśmy, a tak naprawdę to chyba był mój pomysł. Uważałem, że to musi się znaleźć. Dla mnie było to mega problemem, nie ukrywam tego. Był to płacz.

Może skoro już wywołałem ten temat to krótki komentarz z mojej strony. Ja z moją żoną różnimy się bardzo charakterami. Żona jest bardziej wrażliwa. Ja jestem bardziej racjonalny i potrafię, gdzieś tam sobie te emocje zmagazynować. Bywają momenty, kiedy wybucham i kiedy to wszystko gdzieś tam wypłynie w sposób mniej lub bardziej kontrolowany. Aczkolwiek Ania jest bardziej wrażliwa i Ani ten płacz towarzyszył podczas starań, gdzie dla mnie te momenty płaczu były bardzo destrukcyjne. Nie mogłem zrozumieć, co ten płacz zmieni. Wiedziałem, że on oprócz tego, że te emocje mają swoje ujście podczas tego płaczu, to nic nie wnosi. Miało to dosyć destruktywny wpływ na nasz związek i na nasze starania. Strasznie się denerwowałem wtedy i bardzo tego nie lubiłem.

Być może nie potrafiłem tego zrozumieć. Mnie to nie było potrzebne i za każdym razem bardzo się denerwowałam. Być może teraz z perspektywy czasu jak na to patrzę, ale wiadomo jesteśmy w danej sytuacji tu i teraz i mówię, nie, co byśmy zrobili teraz obecnie, to, co było kilka lat temu jest to bez sensu. Aczkolwiek może bardziej bym się postarał zrozumieć ten płacz i troszkę może bardziej współczuć. Aczkolwiek wtedy tego nie zrobiłem. Wtedy tego nie potrzebowałem i ten płacz był. To było coś, co bardzo mnie stresowało przy tym wszystkim. Nie wiem jak to było u Ciebie. Może masz jakieś swoje przemyślenia.

Zrozumieć te emocje

B: Gdy próbuję sobie przypomnieć płacz, zastanawiałem się właśnie przed chwilą, gdy mówiłeś dlaczego jest mi trudno… Wydaje mi się, że dlatego że było to tak trudne przeżycie też dla mnie, że ja to wyparłem. W ogóle nie chciałem o tym pamiętać. Przypominam sobie też, że często obwiniałem się za ten płacz. Wiadomo, jeżeli ktoś płacze, sprawa dotyczy nie tylko jednej strony, ale jakby Was, bo niepłodność dotyczy obojga. Bardzo mocno się czułem odpowiedzialny za ten płacz i często próbowałem Zosię powstrzymać, pomóc jej, żeby przestała płakać. Sporo czasu mi zajęło zrozumienie, że ten płacz czasami jest potrzebny i trzeba na to pozwolić, po prostu być, przytulić, absolutnie nie próbować tego powstrzymać. Oczywiście rozumiemy to poprzez pocieszanie, a nie przez mówienie „nie płacz”, tylko poprzez pewne działania, które mają na celu jakby odsunięcie tego płaczu, tych emocji, wzruszenia, bezsilności, które powodują ten płacz.

Empatia

M: Ja na przykład starałem się podczas takich właśnie „sesji płaczu” racjonalizować to, co się dzieje. Mówiłem wtedy słuchaj no nie płacz, dlatego, że za dwa tygodnie jest szansa na kolejne podejście. Nie płacz, bo byliśmy u lekarza i powiedział, że jest szansa, bo zmieniamy leczenie. Nie płacz, bo to nic nie da. Zawsze ten płacz starałem się jakoś wytłumaczyć. Myślę, że może zabrakło troszkę empatii z mojej strony. Faktycznie dajmy się tej drugiej osobie wypłakać, ale to też zależy chyba od intensywności tego płaczu. Jeżeli jest to raz na jakiś czas, no to okej.

Być może mój charakter, moja osobowość tak reagowała na płacz. Do tej pory tak jest, że powoduje on u mnie podwyższenie ciśnienia, szybsze bicie serca i taką wewnętrzną złość. Lub właśnie tak jak Ty powiedziałeś, że może wtedy czułem się bezsilny, że nie mogę z tym nic zrobić. Też nie przyjmowałem do siebie, że ten płacz jest właśnie przeze mnie. Nie jest to takie jednowymiarowe, że płaczemy tylko dlatego, że jest nam smutno, tylko właśnie dlatego, że ten płacz mógł sygnalizować inne rzeczy. Wspominamy o tym, żebyście Wy mogli sobie przemyśleć jak wygląda to u Was. Może posłucha tego Wasz mąż, partner czy Wy staraczki i zrozumiecie na naszych przykładach, co się dzieje w Waszym związku. Być może chociażby jedna rzecz, o której tutaj powiedzieliśmy, spowoduje, że ktoś zrozumie kogoś bardziej. Nie mówię tutaj, kto kogo, aczkolwiek są to nasze przemyślenia.

Nie mów, że będzie dobrze

B: Przypomniała mi się jeszcze jedna kwestia a propos płaczu – pocieszania. Ile czasu mi to zajęło i nadal nad tym pracuję, bo miałem manierę pocieszania poprzez mówienie „będzie dobrze”. W pewnym momencie ktoś powiedział mi, że tak naprawdę nie jest to do końca dobre mówić komuś, że będzie dobrze. Tak naprawdę nie wiemy czy będzie dobrze, czy będzie źle. Nie możemy nikomu tego obiecać. Bardzo dużo czasu mi zajęło i nadal nad tym pracuję, bo to jest gdzieś tam wypracowane przez całe życie, że mówi się tak komuś. Pamiętam, że w momentach płaczu i większych smutków to, co Michał powiedział, lepszym pocieszeniem było powiedzenie, że zrobię, co w mojej mocy, lekarz powiedział, że jest szansa, byliśmy na wizycie, masz dobre wyniki badań, ja mam też całkiem dobre wyniki badań. Myślę, że lepszym w takim momencie jest właśnie racjonalne podejście i powiedzenie, że zrobimy, co w naszej mocy, postaramy się.

M: Dokładnie.

B: To tak mi się przypomniało a propos tego płaczu, bo tutaj dużo pracy wykonałem, wykonuje nadal, żeby zrozumieć, że to co płynie głęboko z mojego serca i wydaje mi się być dobre i pocieszające, nie zawsze takie jest. Jest bardzo ciężko zrozumieć, bo pewne słowa padające z naszych ust, prosto z serca, wydają nam się być ukojeniem. Czymś, co to powinno na przykład spowodować, że nasza partnerka przestanie płakać, a tak naprawdę takie nie jest. To jest bardzo trudne, żeby zrozumieć, dlaczego to nie podziałało. Przecież ja ją kocham i to płynie prosto z mojego serca. Jednak to może nie zadziałać, bo lepsze będzie powiedzenie na przykład, że postaramy się, zrobię, co w mojej mocy. To tak a propos płaczu. Myślę, że całkiem na temat.

Unikanie spotkań

M: Myślę, że to, co teraz powiedziałeś wyczerpuje temat płaczu. Bardzo fajnie to podsumowałeś i w 100% zgadzam się z Tobą. Kolejny podpunkcik na naszej pomiętej karteluszce. Tak naprawdę chyba te wszystkie podpunkty wiążą się ze sobą, gdyż ta złość i te problemy podczas starań gdzieś tam mają to samo podłoże. Zapisaliśmy sobie tutaj – unikanie spotkań. To też wiąże się z płaczem. Chcielibyśmy poruszyć ten temat, dlatego że może nie dla wszystkich oczywiście, bo nie ma, co generalizować, ale dla większości te spotkania z rodziną, ze znajomymi podczas starań są trudne. I są one tym bardziej trudne, jeżeli w tych rodzinach są małe dzieci. Wtedy zaczyna się problem. Czy u Was też tak było?

B: Nie było tak dużego problemu w spotkaniach ze znajomymi. Zawsze jakiś problem był mniejszy lub większy. Nie mieliśmy dużego problemu spotykać się ze znajomymi, którzy byli w ciąży lub mieli małe dziecko i że tak to nazwę postąpili z nami w porządku. Nie traktowali nas jak zgniłego jaja, jeśli chodzi o informowanie i kontakt wtedy, gdy im się udało. Największy problem mieliśmy z osobami, o których ciąży dowiadywaliśmy się z drugiej ręki, jako ostatni. To bardzo mocno w nas godziło, bo czuliśmy się z tym gorzej. Dlaczego mając z kimś bliższą relacje niż ktoś inny, dowiadujemy się właśnie od tej osoby dalszej, że jest w ciąży ktoś z bardzo bliskiego naszego otoczenia. Bardzo szybko odechciewało nam się spotkań i kontaktu z takimi parami, które lekceważymy nas i pomijały w poinformowaniu o ciąży. To chyba było najgorsze. Głównie unikaliśmy spotkań z takimi osobami.

Jak rozmawiać ze starającą się parą?

M: Poruszyłeś bardzo ciekawą sprawę. Chwilę myślę się nad tym zatrzymamy. Z jednej strony czułem podobnie, aczkolwiek w moim przypadku nie było to aż tak powszechne. Tak naprawdę nie miałem znajomych, którzy w tamtym czasie byli w ciąży, więc może miałem mniej takich przypadków. Aczkolwiek zastanowiłem się teraz na tym, co powiedziałeś, i najgorsze jest to, że oni ranili Was nie mówiąc o tym, jaka jest u nich sytuacja, a z drugiej strony myślę, że oni robili to dlatego, żeby Wam nie sprawić przykrości. Nie robili tego specjalnie. Może nie chcieli Was traktować jak zgniłego jaja, nie było to ich intencją. To jest w ogóle fajny temat na kolejny podcast. Tak naprawdę ludzie nie są przygotowani, jak rozmawiać z osobami starającymi się.

Tobie zależało na tym, żeby ktoś powiedział prosto z mostu, a nie kręcił, ukrywał. Z jednej strony oni nie chcieli Wam robić przykrości, a jednak robili ją tym, że nie mówili. Gdyby te osoby wiedziały jak rozmawiać z osobami starającymi się o dziecko. Gdyby wiedziały, że to życie tak naprawdę dalej płynie, żeby nie traktować ich inaczej. To chyba często powtarzają też osoby niepełnosprawne, które mówią, że chcą być traktowane jak normalni ludzie. To, że ktoś od razu przyjmuje sobie do wiadomości, że oni są osobą niepełnosprawną, ma pewne ograniczenia i o tym się mówi, że te osoby wtedy czują się lepiej. Myślę, że tak samo jest w kwestii starań. Jesteśmy normalnymi ludźmi, którzy się starają o dziecko, którzy nie mogą mieć dzieci. Jest nam z tego powodu przykro, ale traktujcie nas normalnie.

Myślę, że to jest temat na dłuższy podcast, żeby można było go pokazać mamie, tacie, wujkowi, cioci, siostrze ciotecznej. Jak rozmawiać z takimi osobami, jakie są nasze potrzeby, oczekiwania. Może kiedyś o tym porozmawiamy dłużej. Coś jeszcze dodajemy do tego tematu?

Obawy

B: Chyba wyczerpaliśmy temat. Może można by było jeszcze powiedzieć o tym szerzej. Zaczęliśmy wchodzić w unikanie spotkań, a weszliśmy na temat mówienie o tym, że jesteśmy w ciąży lub nie. To jest bardzo ściśle powiązane. Myślę, że obawialiśmy się tego, że na takim spotkaniu na przykład możemy się dowiedzieć czegoś takiego. Na przykład te osoby, do których idziemy, zapraszają nas, żeby nam powiedzieć, że są w ciąży.

M: Albo było tak jak u nas, że były małe dzieci na świętach, na imprezach, gdzie było nam też trochę przykro. To nie była zazdrość. Każdy z nas się cieszył, że drugiej parze się udało. Absolutnie ani przez moment nikt nie miał nikomu za złe, że ktoś zaszedł w ciążę. Nawet nam do głowy nie przyszło, że my nie możemy mieć dzieci, więc oczekujemy od innych, że inne pary nie będą się starały. Każdy żyje swoim życiem, każdy ma prawo do szczęścia i do dzieci. Absolutnie nigdy tak nie pomyśleliśmy. Jednak ten smutek i takie rozgoryczenie troszkę było, że innym się udaje, a nam nie. No i tutaj myślę, że można wrócić do punktu pierwszego. Ta monotematyczność właśnie, która zagarnia nasze głowy, też towarzyszy nam właśnie w każdej sferze życia. Tak jak właśnie przy tych spotkaniach.

Nie unikajcie spotkań

M: Czy są jakieś rady? Nie wiem. Ile par, tyle pomysłów. Ja bym zachęcał jednak do tego, żeby być może przemóc się, może porozmawiać z tymi osobami i powiedzieć: słuchajcie staramy się, jesteśmy na takim etapie, na razie nam się nie udało, ale rozmawiacie z nami normalnie. Kiedy ich poinformujemy, być może będzie łatwiej dla rodziny, dla znajomych, że nie mamy z tym problemu, że ktoś inny zajdzie w ciążę. Na spokojnie. Troszkę luzu i tych spotkań nie można ograniczać. Spotkania są ważne. Nie możemy zamykać się w czterech ścianach ze swoimi problemami. Zachęcam do tego, żeby jednak w tych spotkaniach na ile możemy, na ile nam głowa pozwala, na ile nam emocje pozwalają, uczestniczyć. Nie uciekać wcześniej, nie obrażać się na to wszystko, tylko próbować, walczyć.

B: Zgadzam się. Nie powinno się unikać spotkań. Wydaje mi się, że jest istotne, aby poinformować znajomych, jaka jest nasza sytuacja. Dzięki temu możliwe jest, że unikniemy na przykład nieprzyjemnych tekstów, bo ktoś się dwa razy zastanowi. Tak jak Michał wspomniał, każdy inaczej myśli.

Ktoś w towarzystwie może w ogóle nawet nie mieć w głowie myśli takich, że jest wśród nich para niepłodna. W ogóle może to wypierać, bo aktualnie jest w szczęśliwym związku, ma dzieci i myśli o zakupie nowego samochodu. To jest temat, który zajmuje jego głowę i chciałby o tym mówić. Tak naprawdę temat niepłodności wydaje mu się poboczny, nieobecny. Jeżeli kogoś nie poinformujemy o tym to wydaje mi się, że głowa tego człowieka nadal będzie pełna opcji auta nowego, a nie tego, że ktoś ma jakiś problem. Myślę, że z góry ludzie najczęściej unikają rozmów na temat problemów, tym bardziej jeśli o nich nie wiedzą. Nie wiedzą czy tego unikać, czy ta druga strona może chce o tym rozmawiać. Niektóre pary chcą o tym porozmawiać.

Temat rzeka

M: Żyjemy w czasach, kiedy też niektóre pary świadomie decydują się, że nie będą miały dzieci. Taka jest ich decyzja. Wtedy też my domyślamy się czy coś jest nie tak, czy możemy o tym mówić, czy nie możemy. A może ta para faktycznie się stara, ale nam nie powiedzieli o tym i tworzy się taka przestrzeń do spekulacji. Nasi znajomi, rodzina nie wie czy o tym może rozmawiać. Myślę, że tutaj najlepszym lekarstwem na to jest po prostu komunikacja.

Jeżeli powiemy na rodzinnym spotkaniu (oczywiście, jeżeli mamy dobry kontakt z tymi ludźmi). Też wyobrażam sobie sytuację, jesteśmy w dużym gronie wtedy to może nie sprzyja. Jeżeli jesteśmy w swoim gronie rodzinnym typowo myślę, że to jest bardzo dobry sposób, żeby powiedzieć, porozmawiać z nimi i wytłumaczyć im. My kiedyś przygotujemy taki podcast właśnie jak rozmawiać z osobami, które się starają i co Wy wtedy możecie im odpowiedzieć, jak ta komunikacja powinna przebiegać. To jest temat rzeka.

Szukanie informacji w Internecie

M: To jest temat, który chcieliśmy poruszyć. Jest to temat Internetu, który polega na tym, żeby się nie zatracić w poszukiwaniach, żeby zwrócić uwagę, skąd pozyskuje się informacje, przez kogo są tworzone, na ile  są autentyczne, na ile one są potwierdzone naukowo. Pamiętam ze swoich doświadczeń, że na początku Ania bardzo dużo czytała. Mamy też znajomych, rodzinę. Tutaj nie mówimy tylko o niepłodności tak naprawdę, o staraniach, ale o wielu naprawdę tematach medycznych. Gdzie ten Internet i te poszukiwania prowadzą do bardzo złych rzeczy, bo dopasowujemy nasze objawy do czegoś co w ogóle może nie być związane z naszymi jednostkami chorobowymi. Zaczynamy się martwić. Nakręcamy się, a tak naprawdę jedna wizyta u lekarza i proste badanie nasienia może wykluczyć 10 godzin spędzonych w Internecie i szukanie, co jest przyczyną tego, że staramy się po raz kolejny i nie wychodzi.

Dlatego ja tutaj ciekawy jestem czy Ty masz jakieś wspomnienia Barti z tym związane? Właśnie z takim natrętnym przesiadywaniem w Internecie w tej pierwszej fazie starań, co może być nie tak, dlaczego jest tak jak jest?

B: Tak mam takie doświadczenia. Bardziej tutaj właśnie prym wiedzie Zosia. Ja mam większe zaufanie do lekarzy i specjalistów, których wolę spytać o zdanie niż szukać w Internecie. Wydaje mi się, że osoby, którym głowę zajmuje powiedzmy w 100% niepłodność, które bardzo dużo o tym myślą, praktycznie cały czas. Nawet biorąc tu pod uwagę Zosię, która nienawidzi tak zwanych urban legends i kieruje się wyłącznie właściwymi badaniami medycznymi, to wielu przypadkach myślę, że to jest bardzo powszechne tak zwane studium przypadku.

Nakręcanie się

B: Wiadomo, że badania wykazują pewną statystykę. Większość grupy na przykład wykazała tak i tak i te badania są jakby właściwe, są już potwierdzone, bo większość grupy wykazała jakąś zależność. Ale są jednostki, przypadki, które nie wykazały jakiejś zależności i one często właśnie są opisywane w Internecie. Miałam takie i takie wyniki, co się stało, co nastąpiło, co mogę zrobić. Wydaje mi się, że to jest właśnie poszukiwanie też poniekąd tożsamego przypadku, czy ktoś tak miał i czy się udało, czy się nie udało, czy ktoś tak miał. Znamy badania, że na przykład będzie dobrze, bo po przyjęciu tego leku, po stosowaniu takiej diety nastąpiła poprawa. Ale może były jakieś przypadki, którym mając takie wyniki nie udało się.

I w drugą stronę. Na przykład badania wykazały, że było źle, ale może mając takie wyniki komuś się udało, a ja chcę spróbować. I to jest właśnie takie poszukiwanie, nakręcanie się najczęściej jeszcze przed wizytą u specjalisty. Najczęściej nabieramy wątpliwości, bo szukamy, docieramy do różnych informacji, różnych historii. Dziewczyny bardzo chętnie opisują mnóstwo historii w Internecie, jakie miały wyniki badań, co zastosowały, co się wydarzyło, więc tutaj jak najbardziej wydaje mi się, że to jest bardzo powszechne.

Nie chcę, żeby mnie odebrano, jako, że przypisuje kobietom, że chcą więcej rozmawiać, więcej szukać w Internecie. Z mojego doświadczenia, z mojego punktu widzenia, za każdym razem to zaznaczam, nie mam żadnych wyników badań, że tak faktycznie tak jest. Ja przestawiam tutaj swój punkt widzenia. Michał też przedstawia swój punkt widzenia. Nam się tak wydaje. To są nasze obserwacje, że też tutaj prym wiodą kobiety w poszukiwaniu tych informacji w Internecie, szukaniu, rozwiewaniu wątpliwości, bądź nabywaniu tych wątpliwości. Ja uważam osobiście, że to jest bardzo złe.

Sprawdź źródło

M: Zgadzam się. Chciałem dodać jeszcze jedną rzecz. Fajnie jest zapoznać się z pewnymi rzeczami, które są dostępne w Internecie i owszem można czytać, można szukać, tylko zwracam Waszą uwagę na to, żeby na początku zainteresować się, jakie jest tego źródło. Kto to stworzył i na podstawie czego. Jest mnóstwo ludzi, którzy nie mają kompetencji do tego, żeby pisać takie rzeczy, piszą głupoty. Myślę, że nawet ja będąc w tym całym amoku nie myślałem do końca racjonalnie.

Tak jak powiedziałeś pewne rzeczy mogą nam umknąć. Na przykład jednak to, że wyczytamy, że tak robiło się w dalekiej Rosji 100 lat temu, co powodowało, że kobiety szybko zachodziły w ciążę, może być dla nas tak naprawdę szkodliwe. Starajcie się proszę zwracać uwagę na źródło i na to, co czytacie, gdzie czytacie, żeby nie zrobić sobie też krzywdy i nie pogarszać swoich stanów podczas starań. Znam ludzi, którzy po przeczytaniu, przewertowaniu Internetu popadali w stany depresyjne, bo zamiast pójść do lekarza…

B: Na wszystko byli chorzy.

M: Na wszystko byli chorzy, a poza tym wykrywali u siebie takie schorzenia, które zdarzają się jednej osobie na milion. Jednak zalecamy konsultacje z lekarzem, z ludźmi, którzy mają kompetencje.

Aby nie zrobić sobie krzywdy…

B: Podsumuję ten temat Internetu, bo wpadłem na dobrą wydaje mi się myśl, a później podsumujemy cały ten podcast. Chciałbym zaznaczyć, że ilość lajków, polubień, subskrypcji nie zawsze świadczy o wiarygodności źródła. Na to naprawdę trzeba zwrócić ogromną uwagę, ponieważ coraz częściej zdarza się, że celebryci, osoby znane propagują, polecają rzeczy, które tak naprawdę nie mają poparcia żadnymi badaniami ani żadnymi teściami naukowymi.

Tutaj naprawdę zawsze warto zbadać wiarygodność źródła, osoby, która mówi jakąś rzecz, której chcemy zaufać, czy ma odpowiednie wykształcenie, żeby mówić o takich rzeczach, czy pisząc o jakichś konkretnych wynikach działania suplementów, leków, ćwiczeń, czegokolwiek czy jest ku temu podane źródło jakiś badań. Czy po prostu tak jak Michał powiedział ktoś gdzieś powiedział, bo na kogoś zadziałało i to już ktoś poleca albo wie, że wiele osób to przeczyta, złapie się na to. Starajmy się na takie coś nie łapać, badać wiarygodność źródła, z którego czerpiemy, bo to jest naprawdę bardzo ważne. Możemy sobie zrobić bardzo dużo krzywdy.

Rzetelna Akademia

M: Chciałem tutaj taką troszkę prywatę wtrącić, ale powiem Ci Barti, że byłem pod dużym wrażeniem, kiedy nasze żony zaczęły tworzyć Akademię Płodności, ile czasu spędzały na poszukiwaniu badań i na potwierdzenie tego, co zamieszczają e-bookach, dietach. To nie jest tak, że Zosia z Anią wymyśliły sobie coś tam i będą to propagowały. Nie, wręcz przeciwnie. Szukały w źródłach naukowych, w badaniach czy faktycznie na przykład ta kurkuma, którą polecają w dietach, ma faktycznie takie właściwości, jakie ma. Tak naprawdę przy wszystkim tak to wygląda. Ja wiem, że tutaj teraz możecie pomyśleć, że zachwalamy. Każdy chwali swoich bliskich. Powiem szczerze dla mnie to było wielkie wow, kiedy zobaczyłem, że te wszystkie rzeczy są poparte bardzo rzetelnym researchem. Ukłony dla dziewczyn, że tak do tego podchodzą.

B: Pamiętam rozmowę, gdzie Zosia do Ani albo Ania do Zosi mówi: słuchaj, ale to naprawdę pomaga, tyle osób napisało, że to im pomaga. Zauważyły, że spożywając dany składnik pomaga. Pamiętam, któraś z nich odpowiada: słuchaj, ale nie ma na to badań. Chciałbym podkreślić to co mówi Michał. Mówimy tu o wiarygodności źródeł. Dziewczyny każdą jedną informację, każde jedno słowo, które może zaważyć nad jakąś decyzją zjedzenia czegoś, co jest naturalną koleją rzeczy, że jemy, nie używają, jeżeli nie mają na to konkretnego badania medycznego. W trosce o wasze zdrowie.

M: Dokładnie. Patrzymy, co czytamy, gdzie czytamy i nie dajmy się ponieść w wyszukiwarce. Doktor Google nie zawsze jest najlepszym lekarzem, wręcz przeciwnie, zazwyczaj nie jest.

Akademia po męsku – podsumowanie

M: Podsumowując nasz dzisiejszy podcast. Wkurzały nas te rzeczy podczas starań. Myślę, że tych rzeczy, które wkurzały nas było jeszcze mnóstwo, ale to chyba były takie najważniejsze, o których chcieliśmy powiedzieć. Jeżeli macie jakieś swoje rzeczy, które Was wkurzają, piszcie w komentarzach pod tym podcastem. Może Wasza rzecz, która Was denerwowała, która Was denerwuje będzie ze mną radą dla innych staraczy/staraczek. Może z Waszych doświadczeń wyciągniemy jakieś wnioski tutaj razem.

B: Wszystkie te problemy opisaliśmy, właśnie tak jak Michał mówi, żeby Wam pomóc. To są nasze przemyślenia, nasze spojrzenia. Nie uważamy, że tak ma mieć większość. Wszystko to poruszamy, żeby trafić. Zakładamy, że trafiamy w sytuacje, które spotykają też Was i żeby ułatwić Wam rozwiązanie tych problemów, być może wyprzedzić pewne przykre zdarzenia z życia, nawet coś nas denerwuje to jest przykre, powoduje w kolejnych krokach jakieś kłótnie niepotrzebne i przemyślenia, gdzie można było się skupić na czymś przyjemniejszym. Korzystajcie z tego.

M: Dziękujemy bardzo za dzisiejsze spotkanie i mamy nadzieję, że będą kolejne jeżeli Wam się spodoba.

B: Liczymy na pozytywny odbiór. Wszystkie pomysły na nowe podcasty są mile widziane. Przysyłajcie, piszcie o nich.

M: Zawsze, jeżeli jest parę pozytywnych komentarzy to dziewczyny nam pozwolą przyjść do studia i nagrać kolejną rzecz, więc to tak naprawdę od Was zależy.
B: Powiedziały minimum 15 komentarzy jak będzie to możecie coś nagrać dalej. Jeśli nie, zapomnijcie.
M: Dziękujemy bardzo i do usłyszenia.
B: Dzięki.

Akademiowe diety i e-booki: https://sklep.akademiaplodnosci.pl/