×
W górę
×
Akademia Płodności / Blog / Podcasty / #013 – Jak przestać myśleć o staraniach?
17.11.2020
#013 – Jak przestać myśleć o staraniach?

Uwaga – to, co zaraz powiemy, nie będzie łatwe! Niepłodność wysysa z nas wszystkie siły. Zabiera radość codziennego życia, każe koncentrować się tylko na celu, który wydaje się być tuż za zakrętem. Jeśli nie za tym, to na pewno za następnym. I tak mija miesiąc, dwa, rok, drugi, trzeci… Ani się obejrzysz, a życie przeleci Ci przez palce. Możesz obudzić się bez przyjaciół, bez pracy, bez pasji, pusta w środku. Jak przestać myśleć o staraniach o dziecko? Czy to w ogóle możliwe?

Ostrzegałyśmy, że to nie będzie łatwe. A jednak pomożemy Ci to zmienić. Ogłaszamy start „projektu żyćko”! Co to takiego? Posłuchaj tego odcinka podcastu, a wkrótce się o tym przekonasz. Przygotowałyśmy też dla Ciebie niespodziankę, które ułatwi Ci afirmację codzienności i wejście całą sobą w „projekt żyćko”. Bo warto!

Plan odcinka

  1. Czym jest „projekt żyćko”?
  2. Jak przestać myśleć o staraniach o dziecko?
  3. Zrób mały krok
  4. Liczy się to, co jest tu i teraz
  5. „Projekt żyćko” w Twoim domu

Zobacz także

Transkrypcja podcastu Akademii Płodności

A: Ale ze wstępem?

Z: Spróbuj, może się uda.

A: Cześć, tu Ania i Zosia. Wspólnie tworzymy Akademię Płodności, miejsce, w którym… [śmiech] Starałam się dojechać do końca…

Cześć, tu Ania i Zosia. Wspólnie tworzymy Akademię Płodności, w której towarzyszymy parom starającym się o dziecko.

Z: Dzień dobry, witamy na łączach Akademii Płodności.

A: Dzień dobry, dzień dobry!

Z: Zawsze mam chwilę zawahania, kiedy mam zacząć i coś powiedzieć, bo nauczyłyśmy się z Anią wstępu – o tym, że zaczynamy ważne rzeczy i że będziemy mówić o ważnych rzeczach. I to jest prawda, chociaż dzisiaj oprócz tego, że te rzeczy będą ważne, to będą też skrajnie trudne. Jeśli się nie zniechęciliście tym wstępem, to wiedzcie, że w tym odcinku postaramy się podać Wam odpowiedź na pytanie „Jak odciążyć głowę i czy da się zrobić coś, żeby przestać myśleć o staraniach?”.

A: To jedno z najczęstszych pytań, które nam zadajecie w wiadomościach.

Z: I jedna z najczęstszych rzeczy, którą chcielibyśmy zrobić podczas starań – żeby przez chwilę odciążyć tę głowę, która czasami myśli o staraniach nawet podczas snu. Dać jej złapać więcej tlenu, więcej oddechu. Czy w ogóle da się coś z tym zrobić? Jak przestać myśleć o staraniach o dziecko? Czy jak jesteśmy w takim rozszalałym zagmatwaniu związanym z niepłodnością, to czy jest cień szansy, żeby się to udało? Postaramy się odpowiedzieć na to pytanie.

Czym jest „projekt żyćko”?

Z: Fraza „projekt żyćko” pojawia się w Akademii już od dłuższego czasu. Od zawsze, bazując na własnych doświadczeniach, ale też na doświadczeniach każdego z Was, wiemy, że to jest szalenie trudne, ale również potrzebne. Wprowadziłyśmy taką afirmację życia, żeby przypominać Wam o tym, że niepłodność jest zachłanna, że wchodzi w nasze życie z buciorami, często zabłoconymi. I nie pyta w ogóle „Dzień dobry, czy mogę?”. Często nawet nie ma „Dzień dobry”, po prostu wbija. I jak Wy nie będziecie stanowczy, tylko Was sparaliżuje i będziecie stać z otwartą buzią i patrzeć: „Co ona tu robi?”, to ona Wam zabierze wszystko, co może. W pewnym momencie trzeba jej powiedzieć: „Halo, basta, stop! Dalej nie wejdziesz i więcej mi nie zabierzesz”. Tylko często jak sobie to uświadamiamy, okazuje się, że już właściwie niewiele zostało.

A: I nie ma czego ratować albo trzeba dużej pracy, żeby odratować to, co zostało przez nią zabrane.

Z: Bo często zostają zgliszcza. Jesteśmy dziś takim drogowskazem – żeby się na chwilę zatrzymać i zastanowić: gdzie ona jest, gdzie ją wpuściliście, czy to jest jeszcze próg, przedsionek, czy ona już jest w całym Waszym domu i jak otwieracie lodówkę, to tam też znajdziecie niepłodność. Afirmacja życia, o której wspomniałyśmy na początku, czyli „projekt żyćko”, który został tak nazwany roboczo, ale nazwa już się przyjęła, to jest coś, co będziemy pielęgnować w Akademii na wszystkie sposoby, na jakie się da. Będzie to przypominanie Wam o tym, że nie wiadomo, ile ten stan potrwa. Wy musicie wyrwać się niepłodności tak samo zachłannie, jak ona wbija się w Wasze życie, zabierać jej z rąk to, co ona próbuje Wam zabrać.

Jak przestać myśleć o staraniach o dziecko?

Z: Anna, zadam Ci teraz bardzo trudne pytanie, ale postarajmy się na nie odpowiedzieć: jak przestać myśleć o staraniach o dziecko? Czy da się w ogóle nie myśleć o staraniach podczas starań?

A: Moim zdaniem – nie da się o tym nie myśleć, ale warto wyrywać swoje kawałki życia, żeby o tym przestać myśleć. To jest megaciężkie i wymaga bardzo dużej pracy. Nie jest łatwo w tym stanie stwierdzić: „Okej, zrobię coś dla siebie i postaram się tym cieszyć”. Bo na to nie ma siły. Mogę ze swojego doświadczenia powiedzieć, że myśli o staraniach towarzyszyły mi na początku od otworzenia oczu aż do ich zamknięcia. Nawet jak budziłam się w nocy, myślałam: „Okej, muszę iść spać, bo zaraz mierzę temperaturę, więc nie mogę mieć przerwy”. To było tak, jakbym nosiła jakieś cegły w głowie, tak mi ta głowa ciążyła. I naprawdę czasami miałam wrażenie: „Jeju, żeby się tak dało wyjąć mózg, położyć gdzieś obok i na chwilę o tym zapomnieć”.

Z: Odpocząć.

A: Moim zdaniem nie da się o tym nie myśleć. Ale nie chodzi o to, żeby przyjąć: „Okej, nie będę o tym myśleć cały czas, w ogóle nie będę o tym myśleć”, tylko żeby postarać się chociaż przez chwilę o tym nie myśleć i wprowadzić chociaż niektóre elementy „projektu żyćko”. One mogą nam pomóc skupić się na te 10–15 minut i chociaż na sekundę wprowadzić jakiś promyk w tym wszystkim, co się wokół nas dzieje.

Z: Niech wybrzmi to jeszcze bardzo dosadnie: po pierwsze to jest szalenie trudne! Niech to będzie jasne – to jedna z trudniejszych rzeczy, które przyjdzie Wam zrobić. Ale po to macie Akademię, żeby nawet jeśli jeszcze przed chwilą o tym nie myśleliście, zatrzymać się i zastanowić. Uprzedzamy – to będzie cholernie trudne. Ale warto to zrobić, bo być może dzięki temu ocalicie więcej. Nie zakładajcie nierealnego.

Czy da się w ogóle nie myśleć o staraniach?

Z: Od razu na wstępie odpowiadam na pytanie tytułowe: nie ma takiego zaklęcia czy sposobu, żeby po wysłuchaniu tego podcastu móc wyłączyć go i pomyśleć: „Ja pierdzielę, zarąbiście, już jest ekstra, udało mi się przestać o tym myśleć!”. Ktoś Wam mówi: „Nie myśl o różowym słoniu” i zostawia Was z tym. Ciekawe jesteśmy bardzo, co Wam z tego wyjdzie, bo jak nam kazano zrobić to ćwiczenie, to wszędzie był różowy słoń! I tak jest właśnie z niepłodnością – to jest fiksacja. Nie zakładajmy niemożliwego, skupmy się na tym, żeby niemyślenie o niej to były wyrywki, oddechy, wypłynięcia spod wody i zaczerpnięcie tlenu, żeby trochę pożyć. Chodzi o to, żeby nie być ciągle w dole. Bo dług tlenowy może trwać.

Zachłanna niepłodność

Z: Przepraszam, że to powiem, ale muszę być takim głosem rozsądku, chociaż moje serce każdemu z Was życzy, żeby koniec tej drogi był tuż za zakrętem i żeby się okazało, że to, gdzie teraz jesteście, to ostatni oddech, na którym osiągacie największy sukces. Ale może tak być, że tych zakrętów macie przed sobą do pokonania jeszcze kilka, kilkanaście. Bardzo nie chcę, żeby tak u Was było, ale musicie to założyć. Musicie sobie zdawać sprawę, że tak jest. Im dłużej będziecie cisnąć życie na długu tlenowym, tym bardziej się wyeksploatujecie. Wiecie, to te ostatnie oddechy. Wierzymy w to, że za chwilę koniec, bo kurczę, to miały być dwa tygodnie, jeszcze ten jeden cykl, no bo już podchodzimy do in vitro i ma zaraz wyjść, a nie wychodzi…

Budzimy się po czymś takim i okazuje się: „Matko kochana, gdzie są ostatnie dwa, trzy lata mojego życia? Co ja robiłam w życiu oprócz starań? Gdzie są moi przyjaciele? Kiedy ostatnio byłam u fryzjera? Kiedy pojechałam na wycieczkę, o której marzę od lat? Matko, chciałam zrobić kurs fotografii – a tu nie ma nic, tylko starania”. To jest właśnie zachłanność niepłodności. Trzeba jej to wyrwać. Chciałabym, żebyście to mieli koniecznie na uwadze. Koniecznie.

Zrób mały krok

A: „Projekt żyćko” super jest wprowadzać i zastanawiać się, co możecie w jego ramach zrobić. Wiemy, że może to być dla Was megaciężkie – podnieść się i powiedzieć, że nie macie ochoty myśleć o czymś innym niż starania o dziecko. Przynajmniej u mnie tak było, że na początku nie miałam ochoty na robienie niczego dla siebie. Cała moja uwaga, siła, energia, były związane ze staraniami. Inne rzeczy wprowadziłam dopiero później – uczyłam się angielskiego, prowadziłam swój sklep, chodziłam na różne studia.

Pomimo tego, że coś robiłam, niby dla siebie, to był taki moment, kiedy nawet to wszystko nie pozwalało mi zająć głowy. Totalnie nie pomyślałam wtedy o tym, że są jeszcze małe rzeczy, które mogą pomóc: kolacja z mężem na przykład. Na chwilę wrócę sobie do tych moich myśli i skupię się, wytężę swój umysł i z całych sił sprawię, żebyśmy coś zrobili razem! Albo może jest przyjaciółka, z którą super byłoby wyjść i zrobić coś dla niej, nawet porozmawiać o tym, co u mnie. Pamiętając, że w sercu jest miejsce dla ludzi, których się obok zapomina, a którzy są. Okazuje się, że w pędzie myśli swojego niepłodnościowego kołowrotka zapominamy o tym, co jest obok, a jest wiele pięknych rzeczy, wielu pięknych, wspaniałych ludzi, którzy pozostają za mgłą starań. Super jest zrobić do nich pierwszy krok.

Powrót do marzeń

Z: To jest jeden z elementów „projektu żyćko”. Mówimy o tym trochę tajemniczo, pada hasło „projekt żyćko”, afirmacja życia – o co w tym wszystkim chodzi? Jak Wam to wytłumaczyć najszybciej? Chodzi o to, że w momencie, kiedy jesteśmy w tym kołowrotku staraniowym, on zabiera większość naszego życia, czasami totalną większość, tak że wystarcza nam sił tylko na to, żeby iść spać i wstawać, i być w jakimś takim letargu. Nawet jeśli w międzyczasie pracujemy, to ciągle są gdzieś te starania.

Chodzi o to, żeby nie odkładać innych marzeń. Oczywiście marzenie o posiadaniu dziecka będzie tym głównym, największym i nie ma co go umniejszać sztucznie, wmawiając sobie, że tak naprawdę to nie chcę tego tak mocno i odpuszczam – bo to jest ściema. Chodzi o to, żeby największym marzeniem nie przyćmić innych, tych małych. Więc jeśli marzyłaś o tym, żeby pojechać w góry, to zrób pierwszy krok, który sprawi, że w najbliższym czasie znajdziesz się w górach. Jeśli marzyłaś o tym, żeby pójść na kurs – nie wiem czego – szydełkowania, malowania, ortografii, makijażu – zrób to. I bardzo Ci życzymy, żeby było tak, że nie będziesz w stanie go skończyć, bo będziesz za chwilę w ciąży. Ale może się też okazać, że nie będziesz w ciąży przez następne – jak na przykład ja – trzy lata. A w Twoim życiu nie wydarzy się nic oprócz tego, że się starasz.

Żeby żyć

Z: Takie rzeczy jak wycieczka czy kurs fotografii da się nadrobić, ale jak pouciekają Wam relacje i ludzie, których odsuniecie na bok przez ten kołowrotek, to może się zdarzyć, że powstaną takie wyrwy, które będzie później ciężko przeskoczyć. Wychodzimy z apelem: same straciłyśmy za dużo, totalnie za dużo. Jestem wściekła na tę niepłodność właśnie za to, że zanim się ocknęłam, to ona mi zabrała szalenie dużo. I gdyby ktoś przyszedł i mnie puknął w głowę: „Hej, dziewczynko, ja wiem, że jest bardzo trudno, widzę to i widzę, jak bardzo cierpisz i jak bardzo byś chciała… I bardzo Ci współczuję, że tak masz, ale zobacz, obejrzyj się na prawo i lewo. Zobacz, kogo masz koło siebie, kto koło Ciebie stoi. Zobacz – masz męża, który Cię bardzo kocha. Kiedy tak serio ostatni raz o niego zadbałaś, bez myśli o staraniach, kiedy zrobiłaś coś dla niego tak z miłości, prosto z serca?”.

A: A nie dlatego, że się staracie.

Z: Dokładnie tak. Wtedy bym miała takie „wow”. Dopóki nie dotarłam do tego sama – a nawet nie do końca sama, tylko na terapii – to leciałam w takim letargu życiowym.

Mamy być głosem dla Was. Na pewno są wokół Was miejsca, ludzie, którzy dadzą Wam złapać ten krótki oddech, o który trzeba zadbać. Cieszcie się, że oni są, cieszcie się każdym dniem, każdą chwilą z taką osobą i wyrwaniem z niepłodności, która – mamy nadzieję – skończy się tuż za rogiem. To by było wspaniałe. Ale pamiętajcie, żeby żyć. I tym jest „projekt żyćko”. Jest to bliżej niesformułowany projekt. Podsyłamy Wam rzeczy, o których się zapomina, ale to może być dla Was wszystko.

Co jest Twoim „projektem żyćko”?

A: „Projekt żyćko” jest w Was i w Waszych życiach, Waszych głowach.

Z: Macie to odnaleźć. Dla Ani to będzie coś innego, dla mnie to będzie coś innego. „Projektem żyćko” jest spaghetti neapolitańskie w Rzymie – i proszę to zrealizować. Dla innych to będzie kurs fotografii czy zapisanie się na kurs Phostoshopa i Lightrooma.

A: Dziewczyny wysyłały nam też nowe paznokcie. Pamiętam, jak wspominałyśmy o „projekcie żyćko”. Pisały, że zawsze odpuszczały dbanie o siebie, bo nie miały do tego głowy, a potem były tak mega z siebie dumne… Pamiętasz te fryzury?

Z: Pamiętam!

A: Blond włosy ładne… Nowa fryzura? Po co? Ja się nie liczę. Liczy się to, żeby się udało. A jednak jesteście Wy!

Z: Jak się uda, to sobie zrobię nową fryzurkę – tak było. Jak się uda, to wtedy.

A: Albo sobie coś kupię. Życie będzie dopiero wtedy, jak się uda.

Z: A przecież uda się na pewno za chwilę, po prostu chwilkę na tym długu potrwam – to będzie już zaraz.

A: Wtedy będziemy się dogadywać o takie rzeczy.

Z: Dokładnie tak.

Liczy się to, co jest tu i teraz

A: A ważne jest to, co tu i teraz. Zosiu, Ty chyba wspominałaś w którymś naszym podcaście, że to jest przysypane gruzem.

Z: Jasne.

A: Wszystko – te nasze przyjemności, które spychamy na dalszy plan, które są zakopywane głęboko, które zostają w tyle. Liczy się to, aby iść do przodu. Bardzo często zapominamy o tych naprawdę ważnych rzeczach. Zapominamy o tym, co pięknego mamy już tu i teraz.

Z: Bardzo często pada taki argument: nie mamy pieniędzy, bo przecież te starania pochłaniają mnóstwo naszych finansów. Nawet nie chodzi o to, że ja nie chcę, tylko wybieram coś innego. Decyduję się starać i wydawać pieniądze na stymulację, na leki, na in vitro – to jest mój świadomy wybór. Nie mam teraz kasy, żeby lecieć na Majorkę, o której również marzę. I to jest przykra rzeczywistość niepłodności, ale to nie tak…

Możesz rzeczywiście nie móc polecieć na Majorkę, ale przed czy za Twoim domem może być jezioro, piękny las na spacer, na który zabierasz kosz, koc i swojego męża, z którym spędzasz wspaniałe trzy godziny. To nie musi być Majorka – chodzi o to, żeby otworzyć oczy i zauważyć te możliwości. Jasne, często starania to jest życie na wszelakim długu – tlenowym, spaniowym, życiowym, finansowym. Ona [niepłodność] zabiera wszystko, ale trzeba wyrywać jej to tak samo zachłannymi pazurami, jak ona wyrywa nam. Trzeba wykorzystać każdą możliwość, i to się serio da zrobić.

Spróbuj

Z: Nie możesz wyjechać do zarąbistego, pięciogwiazdkowego SPA i poczuć się jak dama, bo tam Cię wymasują, zrobią Ci pazy i nową fryzurę – to kupujesz sobie butelkę wina…

A: No pięknie…

Z: …wypijasz z niej tylko jeden kieliszek, kupujesz maseczkę, ogórka i włączasz sobie supermuzę, i robisz sobie wieczór piękności z koleżanką. Malujecie sobie nawzajem paznokcie, gadacie tak, jak gadałyście za starych, dobrych czasów. Czujecie, że o siebie dbacie. Robicie sobie maseczki i inne bajerki. Spędzacie superczas. Naprawdę się da, tylko trzeba poszukać tych możliwości wokół siebie.

A: No i siły w sobie. Weźmy pod uwagę to, że tu potrzeba siły, bo to nie jest łatwe. Ale spróbujmy chociaż jedną rzecz malutką zrobić na początek.

Z: To jest trudne. Dokładnie sobie zdajemy sprawę z tego, że jakaś frywolność może się przebijać z tego, co Wam mówimy – każemy Wam myśleć o fryzurach, paznokciach, maseczkach. Co to w ogóle ma za znaczenie, przecież to jest taka nicość, taka małość, kiedy ja tu walczę o największe marzenie! Też tak myślałam, ale byłam w stanie to zrozumieć dopiero z perspektywy czasu, kiedy on, ten czas, spieprzył gdzieś nagle i już nie dało się go dogonić za żadne skarby świata. Potem zrozumiałam, że te rzeczy, które wydawały mi się małością, wcale nie były takie małe i trzeba było o nie zadbać, bo pod nimi kryło się o wiele więcej dla mojego zdrowia psychicznego i mojego stanu ducha. Po prostu zechciejcie spróbować, dać sobie szansę, żeby to zauważyć.

Często tak jest, że mamy jeden zryw: „Okej, umówię się na paznokcie albo pójdę do kina”, a później o tym zapominam, bo przecież już coś dla siebie zrobiłam. I przychodzi codzienność, przytłaczająca… Najłatwiej zatracić siebie. Nie wiem, czy macie takie przemyślenia o sobie – najłatwiej siebie zamieść gdzieś na bok. A to jest totalnie słabe.

„Projekt żyćko” w Twoim domu

Z: No i tutaj wchodzi Akademia, cała na biało! Jesteśmy – joł! – na biało ubrane i z wielką radością i przyjemnością mamy zaszczyt ogłosić Wam, że w Akademii pojawił się pierwszy produkt fizyczny!

A: Tam ta ta tam!

Z: Czyli taki, który można dotknąć, który wysyłamy do domu kurierem bądź paczkomatem, a nie mailem. Jest to coś związanego z „projektem żyćko”.

A: Ten produkt ma za zadanie przypominać Wam o tym, co jest trudne, co ciężko wprowadzić na początek. Te małe kroczki, o które warto walczyć pierwszego, drugiego, trzeciego dnia. Kiedy będzie źle, następny dzień będzie – mamy nadzieję – promienny właśnie dzięki temu. A tym produktem jest… Zosiu?… Buduję napięcie.

Z: Słuchajcie, ten produkt to kubek! To nie jest zwykły kubek. Pracujemy nad nim, kurczę, szukam w pamięci daty, już grubo ponad rok! Wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale spróbujcie zrobić taki kubek, jaki sobie wymarzyłyśmy. Na tym kubku, białym, narysowane są czarne plamy, czyli miejsca i przestrzenie w Waszym życiu, sercu, codzienności, które są zabrane przez niepłodność.

To są przeróżne rzeczy: kawa z koleżanką, maseczki, wyjazd, kurs, to jest spełnianie marzeń innych niż posiadanie dziecka. I dzieje się coś takiego, co – mamy nadzieję – udaje nam się robić lepiej bądź gorzej w Waszym życiu, czyli wlewanie w Wasze serca nadziei. Wchodzi Akademia, wlewa w Wasze serca nadzieję i plamka po plamce udaje się odsłonić te rzeczy, o których macie pamiętać. I to właśnie się dzieje na tym kubku – pewne elementy się na nim odsłaniają. Mamy nadzieję, że odsłonią się też w Waszym życiu, w Waszych sercach, w Waszych umysłach, że je zauważycie. Spojrzycie na kubek codziennie, na przykład przy porannej kawie, i stwierdzicie: „Ja cię… afirmuję to żyćko, lecę z tym!”. I dzisiaj „projektem żyćko” będzie to, że zadzwonię do Kaśki i powiem jej: „Słuchaj, stara…”.

A: „Stara, wychodzimy dzisiaj”.

Magiczny kubek

Z: Dokładnie tak. I okaże się, że wykonując ten telefon, będziecie myślały: „Ja pierdzielę, nie mam na to wcale ochoty…”. A potem, po spotkaniu z Kaśką, pomyślicie: „Boże, jak dobrze, że ja tam poszłam”.

A: „Jakie to było fajne”.

Z: „Jakie to było ekstra! Jak tego brakuje w moim życiu!” Na początku to wygląda tak: „Jezuuu… no dobra, zrobię to, bo one mówiły, że mi życie ucieknie…”. A potem zobaczycie – przyjdzie taka chwila, że powiecie: „Matko, jak dobrze”.

A: „Ale było fajnie, ale poznałam fajnych ludzi” albo chociaż na chwilę będziecie mogły odciąć myśli – to jest niesamowite: na chwilę poczuć się dobrze.

Z: Dokładnie tak! I to jest właśnie kwintesencja „projektu żyćko”! Ludzie, błagam Was, błagamy Was we dwie – pamiętajcie o tym, żeby żyć. To jest cholernie trudne, ale trzeba Wam o tym przypominać codziennie i mamy nadzieję, że ten kubek Wam to ułatwi i będziemy w Waszych domach codziennie dzięki temu. A jak macie ochotę zobaczyć, jak ten kubek wygląda, to możecie sobie zajrzeć na Fejsa, na Insta i zobaczyć, jak wygląda wlewanie nadziei w Was. „Projekt żyćko” odpalamy na pełnym turbo.

A: Jedziemy z tym.

Z: Tak jest!

A: Dziękujemy bardzo.

Z: Jedziemy też z wysyłaniem buziaczków i miłości w świat, ponieważ ten odcinek dobiega końca. Ślemy buziaczki w każde serduszko, które potrzebuje teraz utulenia. Miłego dzionka.

A: Miłego.

Zobacz także