×
W górę
×
Akademia Płodności / Blog / Podcasty / #081 – Co daje siłę podczas starań?
czym jest Akademia Płodności
03.01.2023
#081 – Co daje siłę podczas starań?

Co daje siłę podczas starań? Skąd ją brać, skoro lecisz na oparach? Jak na nowo wzniecić w sobie ogień do walki? Na te pytania odpowiadamy dziś wspólnie z innymi staraczkami. Ten odcinek stworzyłyśmy razem z wami. Posłuchaj, co mamy do przekazania.

Plan odcinka

  1. Co daje siłę podczas starań?
  2. Wsparcie Akademii
  3. Wizualizacje i terapia
  4. Bukiet stokrotek
  5. Plan działania i „projekt żyćko”
  6. Dać coś sobie
  7. Co powiedziałabyś innej staraczce?
  8. Na ostatnim oddechu

Transkrypcja podcastu Akademii Płodności

Cześć, tu Ania i Zosia. Wspólnie tworzymy Akademię Płodności, w której towarzyszymy parom

starającym się o dziecko.

Ania: Dzień dobry, dzień dobry w kolejnym podcaście.

Zosia: Czekałam na to „dzień dobry, dzień dobry”. To jest taki twój firmowy start. Bardzo mi się podoba, nie chciałam tego obśmiać. Tylko po prostu nigdy nie ma tam „dzień dobry” i koniec, tylko zawsze „dzień dobry, dzień dobry!”.

A.: Całkiem naturalnie.

Z.: To jest takie twoje na maksa.

A.: Takie moje.

Z.: Jak Aniusia zaczyna, to jest zawsze „dzień dobry, dzień dobry”. Już wiadomo, że to ona.

Co daje siłę podczas starań?

Z.: Dzień dobry. Witamy w kolejnym podcaście.

A.: Tym razem porozmawiamy sobie… Właściwie – od początku. Jakiś czas temu zadałyśmy wam pytanie, co daje siłę podczas starań i co powiedziałybyście drugiej staraczce, aby dodać jej skrzydeł w tej walce. I o tym będziemy rozmawiać. Przeanalizujemy sobie, co odpowiadałyście, co padało najczęściej. I zaczynajmy.

Z.: Ja jeszcze bym tylko dodała, że jakbyście chcieli współtworzyć te podcasty, bo to wy pomogłyście nam stworzyć ten odcinek, to warto być na naszym Instagramie. Tam zostawiamy te okienka z pytaniami. Jeśli jeszcze was tam z nami nie ma, to bardzo zachęcamy. To jest chyba takie najbardziej interaktywne miejsce. Tam najwięcej ze sobą rozmawiamy. A z kolei najwięcej treści od nas pojawia się w newsletterze, więc jeżeli nie jesteście tam zapisani, to mam takie dwa zaproszenia. Instagram i newsletter to są dwa miejsca, do których bardzo proszę dołączyć. Zapraszamy z otwartymi ramionami.

A.: Zapraszamy i bardzo dziękujemy za wypełnienie tego okienka i za to, że zechciałyście poświęcić chwilę, aby podzielić się swoimi myślami.

Z.: Dużo w ogóle odpowiedzi było, jestem bardzo zaskoczona.

A.: Bardzo dużo.

Z.: Mamy tutaj ich wszystkie screeny i będziemy się z wami nimi dzielić, ale jest ich dużo. To super, że możecie coś usłyszeć od innych staraczek.

Chyba chciałabym uczulić na wstępie, że nie każda z tych rzeczy, która tu padnie, będzie rezonować z wami. Dajcie sobie na to przestrzeń, bo jesteśmy różnymi osobami. Zupełnie inne rzeczy są dla nas istotne i inne dają nam siłę. Prawdopodobnie nie każda z tych odpowiedzi będzie taką, która wam pomoże. Ale wierzymy, że chociaż kilka znajdziecie dla siebie takich, które mogą być pomocne.

Partner jako największe wsparcie

A.: Dobrze. Zaczniemy sobie od tego, że większość z was odpisała, że siłę podczas starań dają wam wasi partnerzy, mężowie. Czy tak było, Zosiu, w twoim przypadku?

Z.: Tak, teraz mogę odpowiedzieć, że tak. Ale mogę to zrobić z perspektywy czasu. Nie zawsze miałam takie poczucie, że mój mąż jest dla mnie największym wsparciem podczas starań. Teraz to widzę z lotu ptaka, kiedy jestem w stanie z wieloletnim dystansem spojrzeć na swoje życie. Ale wtedy, z perspektywy tamtej Zosi-staraczki nie zawsze postrzegałam go jako gościa, który kroczy ze mną. Albo sobie wyobrażałam, że będzie kroczył innym tempem, że mi nie dotrzymuje kroku, że idzie za wolno lub w pewnych momentach mnie wyprzedza.

Nigdy nie miałam tak, że zwątpiłam. Zawsze graliśmy do jednej bramki. Ale nie było tak, że w trakcie starań mogłam być jedną z autorek tych odpowiedzi, które mówią, że mój stary to mnie zawsze zrozumie, uniesie na swoich skrzydłach, kiedy moje są poranione i ja już nie mam siły nimi poruszać. Raczej to nie ja byłabym autorką takiego okienka, w którym mogłabym powiedzieć, że mój mąż. On zawsze był, wiedziałam, że mogę na nim polegać, ale on był taki… Boże, no nie wiem… Niewystraczający? Mieliśmy też bardzo trudny czas podczas starań, więc nie mogłabym wtedy powiedzieć, że mój mąż to moja siła. Teraz z perspektywy czasu widzę, że nikogo nie było przy mnie tak mocno jak on, ale wtedy tego nie dostrzegałam.

A.: Czułaś, że to było niewystarczające.

Z.: Tak. Albo właśnie takie nie moje. Że ja bym to widziała inaczej. Tak jak rozmawiałyśmy, że kiedy ty chciałaś płakać, to on nie robił tego, tylko postrzegał to działanie inaczej, co dla ciebie nie było wspierające. Trochę się mijaliśmy.

Mąż jako jedyna osoba wtajemniczona

Z.: A u ciebie?

A.: Na początku w ogóle nie przyszłoby mi do głowy, że mój mąż jest wspierający. Nie mogłabym również być autorką tego zdania w okienku. Ja nie czułam jego wsparcia. Inaczej je sobie wyobrażałam. Ale po pewnym czasie mogłabym śmiało napisać, że stał się główną wspierającą mnie osobą. I tak naprawdę, analizując to wszystko, to w jego ramionach znajdowałam pocieszenie, a nie w ramionach kogoś innego. To nie była koleżanka, mama, przyjaciółka, tylko co by się nie działo, to płakałam jemu.

Z.: Tylko on był jedyną osobą wtajemniczoną w historię waszych starań.

A.: Na początku tak.

Z.: Ewentualnie forum i internet.

A.: Ewentualnie przyjaciele, ale to był taki moment, w którym oni pomimo najszczerszych chęci nie byli w stanie mnie zrozumieć. Byliśmy trochę na innym etapie życia. Żeby wam to nakreślić: ja się starałam o dziecko bardzo wcześnie. Bardzo młodo wyszłam za mąż, jako dwudziestolatka. I ci moi znajomi może nie do końca rozumieli, co się dzieje w mojej głowie. Część z nich jeszcze po prostu imprezowała. To byli ludzie na studiach. Nasze życia były totalnie inne w pewnym momencie.

Z.: Skrajnie różne, no.

A.: Nie spotkała mnie żadna nieprzyjemność z ich strony. Oni mi towarzyszyli, ale nie na tyle, na ile… Nawet nie miałam wobec nich oczekiwań. Oni byli o tym poinformowani, ale też nie mogłabym powiedzieć, że byli taką siłą napędową. Oczywiście mogliśmy sobie wyjść, spędzić miło czas, mogłam im to powiedzieć. To było wystarczające.

Powrót do czasów młodości

Z.: Ale zobacz. Mam takie przemyślenie. Moje starania o dziecko były dekadę później niż twoje pierwsze. I mimo wszystko mam w sumie podobne odczucia. Bo było już sporo znajomych z dziećmi, natomiast ci moi najbliżsi wciąż mieli inne plany na życie. Inne priorytety. I dopiero teraz mogę im towarzyszyć. I dopiero teraz oni rozumieją te moje potrzeby z wtedy. Bo moi znajomi teraz się starają, więc dopiero zaczynają smakować niepłodności. A wtedy to było takie, że wspieramy, ale tak nie do końca podzielamy te marzenia, więc nie jesteśmy w stanie wczuć się w twoją sytuację. Rozumiemy, że możesz nam opowiadać o swoich pragnieniach, tylko one nie są nasze, więc mogę tylko sobie to wyobrazić i być, a nie rozumieć to doszczętnie całą sobą.

A.: Czyli to rozumienie pogłębia się wraz z wiekiem. Bardziej się rozumiemy. A wtedy, jak byliśmy młodzi, to było takie: aha. Uczenie się emocji, tego jak się ze sobą rozmawia – to nie były tematy. Bardziej się rozmawiało o tym, dokąd idziemy albo czy zamówimy sobie pizzę, a nie o tym, że Ania z Misiem mają ciche dni. Dziewczyny dopiero wtedy poznają swoich partnerów…

Z.: I to nie tych ostatnich prawdopodobnie.

A.: Więc to była taka młodość. W młodości zderzyłam się z niepłodnością. A teraz to pewnie wyglądałoby inaczej. Moi znajomi są też na innym poziomie mentalnym.

Z.: Ale nie wiemy tego, to jest tylko gdybanie.

A.: No nie wiemy, aczkolwiek problemy, które nam towarzyszą różnorakie, niezwiązane z niepłodnością, a po prostu z życiem…

Z.: Są dla dorosłych ludzi.

A.: I wspieramy się w nich nawzajem. No, to tak, tyle.

Wsparcie Akademii

Z.: Patrzę sobie w okienka, aby wam przeczytać jakąś następną rzecz, która dawała wsparcie. Dużo jest o nas, bardzo mi miło. Wszędzie widzę, że my, nasza dieta, historie osób, którym się udało. I cieszę się, to jest jeden z głównych powodów zaistnienia Akademii. To jest to, co nam daje siłę, ale wam przede wszystkim. To jest takie perpetuum mobile, napędzamy się nawzajem. Wiemy, że to jest po coś, to się naprawdę przydaje. To super móc wam towarzyszyć. Czasami to będzie dieta, czasami czytanie historii, czasami właśnie odsłuchanie podcastu i dowiedzenie się, że masz prawo czuć to, co czujesz. Fajnie wiedzieć, że możemy kroczyć z wami. I chociaż troszeczkę przez chwilę ponieść za was te ciężary, które potem i tak na metę musicie donieść sami.

Trochę też tak jest, że jak czytamy o tych udanych historiach, to bardzo wiele jest braku sprawczości przy tej niepłodności i takiego poczucia bezsilności, że co byś nie zrobiła, to nie masz na to wpływu. Jak zaczynasz nagle panować nad dietą i ogarniać swój talerz i higienę życia, to jest to coś, co jesteś w stanie zrobić. Na inne rzeczy nie masz wpływu, więc nie możesz się na nich fiksować. To jest cholernie trudne. Spośród rzeczy, na które jesteś w stanie zadziałać i które dają ci minimalne poczucie kontroli i sprawczości, że cokolwiek możesz zrobić, aby przesunąć szalę na swoją stronę, to fajnie, że można np. wdrożyć dietę.

Wizualizacje i terapia

A.: Co daje siłę podczas starań? Wiele z was pisało również, że wyobrażenie sobie, że trzymacie to maleństwo w ramionach i jak ono mówi do was „mamo”. Jedna z was napisała, że walczy dla tego jednego słowa. Takich odpowiedzi również wpadło kilkanaście. Ta wiara w to, że kiedyś ta historia się skończy.

Tutaj zaraz mam kolejną odpowiedź w nawiązaniu do tego, co już wspominałyśmy, że daną staraczkę wspiera mąż oraz myśli, że pomimo wszystkiego będą szczęśliwi.

Z.: Wizualizacja to jest w ogóle bardzo silne narzędzie. Jak nie wiecie, jak się do tego zabrać, bo czasami jest to bardzo kanciaste, aby wyobrazić sobie coś, co jest takie nierealne, a tak bardzo o to walczymy, to czasami pomaga w tym terapia. Bo w ogóle odpowiedzi, że terapia, było sporo, więc możemy to już przytoczyć. Ale fajnie też to wyważyć, aby nie żyć tylko w świecie marzeń, bo to może być bardzo bolesne, gdy nie udaje się ich długo spełnić. Ale można wizualizować sobie różne rzeczy. Najfajniej jest chyba połączyć terapię z wizualizacją. Starać się wyobrażać sobie, ale żyć jednak w realnym świecie, a nie w świecie marzeń.

A.: Bo tak naprawdę w tracie starań często oddajemy się wizualizacjom.

Z.: Głównie – powiedziałabym.

A.: My nie żyjemy…

Z.: Tu i teraz.

A.: Tylko że te wizualizacje są negatywne. Nasze myśli kierujemy ku przyszłości, ku temu, co będzie, jeśli się nie uda. Co będzie moim następnym krokiem. Więc może warto zmienić ten tor myślenia pod opieką terapeuty i sprawdzić, czy w naszym przypadku poprawi to odrobinę komfort naszego życia.

Tak jak, Zosiu, mówiłaś – terapia się przewijała. Tutaj pada też słowo „afirmacja”. Kto wie, może właśnie dla osób, które jeszcze tego nie próbowały, to może być tym, co pomoże im przetrwać ten czas.

Bukiet stokrotek

A.: Niektórym z was pomaga joga. To też padało kilka razy, że joga pozwala wam uspokoić myśli, na chwilę się wyciszyć, odciąć od natłoku wszystkiego, co się dzieje.

Z.: W ogóle aktywność fizyczna – warto tutaj wspomnieć. Można się zakochać w jodze, a może to być dla kogoś np. basen.

Widzę tutaj taką odpowiedź, że wyobrażam sobie, że jakaś istota mówi do mnie „mamo”. „I dla tego jednego słowa walczę”.

A.: Powiedziałam to wcześniej.

Z.: Ale przeczytałaś to? Wspaniale. Pewnie dlatego nie usłyszałam tego, bo już byłam na granicy wzruszenia i wyobrażenia sobie siebie i tego, co ja widziałam w takich momentach. Bo od razu widzę tam bukiet stokrotek, który się starałam sobie zawsze wyobrazić. Przychodziła wiosna, zakwitały stokrotki i ktoś, kto sobie idzie, nawet o niczym nie pomyśli, a ja za każdym razem, do dzisiaj, widzę w tym symbol mojej walki z niepłodnością. O niczym tak nie marzyłam, jak o bukiecie, takim najbardziej krzywym, z wystającą trawą, z urwanym kwiatkiem tak, że jeden ma centymetr, a drugi 12 centymetrów. I dostajesz taki bukiet niesiony przez człowieka, który w sumie to ledwo jeszcze kroczy. To była moja afirmacja. Te stokrotki, o których marzyłam.

A.: Bukiet stokrotek przeszedł…

Z.: …do świata staraczkowego.

A.: Bardzo często, gdy pojawiają się stokrotki, dziewczyny wysyłają nam albo bukiety, albo kwiatki z adnotacją, że to też stało się ich symbolem walki.

Z.: No, bardzo. I pewnie te stokrotki już do końca świata ze mną zostaną. I bardzo wam tego życzę. Bardzo proszę, możecie sobie wziąć tę afirmację ode mnie i się nią napędzać.

Plan działania i „projekt żyćko”

A.: Jedna z was napisała: „25 lat żyłam bez dziecka, to jeszcze trochę też dam radę”. Część z was pisze, że takim kołem napędowym jest lekarz, który ustala plan działania. Kiedy go macie, to daje wam on siłę podczas starań i spokój w głowie przez pewien czas.

Z.: Dużo osób pisze o modlitwie i oddaniu tego Bogu, o takich medytacjach. Zdaję sobie sprawę, że to nie w każdym z was zagra, ale gros z tego, co widzę w tych odpowiedziach, przynosi to jakieś ukojenie, jakąś siłę i nadzieję, wiarę w to, że ktoś ma na to jakiś plan i to wszystko jest po coś. Więc może akurat to dla was?

A.: Niektóre z was oddają się hobby i wprowadzają nowe aktywności. To jest trochę połączone z „projektem żyćko”, do którego was bardzo zachęcamy. To jest projekt, który zapoczątkowała Zosia, która chciała wyrwać niepłodności małe momenty. Zdajemy sobie sprawę, że nie da się oderwać jej od swojego życia, które zostało zabrane zachłannie i bardzo szybko. To jest po to, aby na chwilę odpocząć od starań. Jest to bardzo ciężkie, ale warte każdej minuty. I można powiedzieć, że wiele z was wprowadza „projekt żyćko”. I on może być wszystkim. Może być spotkaniem z koleżanką, powrotem do czytania książek, oddawaniem się spacerom. I to może być tylko 30 minut tego spaceru, gdzie łączę sobie elementy aktywności fizycznej ze słuchaniem podcastów, które mnie czegoś uczą. I to jest tylko pół godziny, kiedy staram się myśleć o przyjemnościach.

Bez wyrzutów

Z.: Fajnie, że to powiedziałaś, bo moją ostatnią rzeczą z tego okienka były właśnie małe przyjemności. I to może być kawa z przyjaciółką na mieście. To w ogóle pod „projekt żyćko” wpisuje się idealnie. Bardziej się nie da. Dla każdego to będzie coś innego, wiadomo. Mam nadzieję, że to tylko nie będzie bardzo odbiegać od tematu diety i że to nie zawsze będzie jakaś nielegalna wuzetka z kawą z dużą ilością mleka i cukru. Ale takie pielęgnowanie relacji i czas dla samej siebie bez wyrzutów, że coś źle zrobiłam, to jest super.

W ogóle tak mi się podoba to, co napisałaś w mailingu do ludzi, bo to jest jedna z zasad self-care. Ania napisała sentencję, że najlepszym prezentem, jaki możesz zrobić dla siebie samej, jest brak wyrzutów. To było w kontekście świąt, że np. zjadłaś kawałek ciasta za dużo. Coś wspaniałego. Już samą siebie ty nie dojeżdżaj. Kochaj siebie. Przytul siebie. Ty jesteś dla siebie najważniejsza. To ty masz o siebie zadbać. To jest w ogóle piękne, Aniusia. Tak mi się to podoba.

To mnie tak uderzyło teraz. Ja tego nigdy nie robiłam. Zawsze sobie dokopywałam. Moja głowa zawsze tworzyła czarne wizje, że jestem najgorszą synową, żoną. Nie miałam dla siebie dużo miłości. A to by było naprawdę najlepszym prezentem, gdybym potrafiła to dla siebie zrobić, gdybym potrafiła wykrzesać z siebie trochę empatii. Żeby stanąć przed sobą i tego małego Zosinka przytulić w sobie. Ja nigdy siebie nie widziałam. Zawsze taki nadąsany, nieszczęśliwy, zraniony Zosin, który w ogóle sobie nie dawał zrozumienia. A takie danie sobie braku wyrzutów i dojeżdżania siebie dalej – piękne, no. Bardzo mi się to podoba. Może dlatego, że ze mną to jakoś wyjątkowo zarezonowało.

Dać coś sobie

A.: Prawdą jest to, że my siebie nie widzimy podczas starań. Jest cel, a my same siebie spychamy. Więc fajnie, że też to powiedziałaś. Może bardziej przychylnie spojrzymy też na samych siebie. Ja na pewno nie patrzyłam na siebie w ten sposób, ale też nikt mi nie powiedział, że mogę na siebie patrzeć z czułością. Nikt nigdy mi nie podpowiedział: „Hej, ale spójrz na siebie. Jakie samej sobie dasz wsparcie?”. Najpewniej jest tak, że dajecie wsparcie całemu światu pomimo tego, że się staracie. Są wasze przyjaciółki, koleżanki…

Z.: …rodzice, mąż…

A.: Jestem pewna, że oddajecie część siebie innym, a nie dajecie nic samej sobie. Bardzo często tak jest, że dziewczyny zapominają o tym. Nawet pamiętam, że jedna z dziewczyn oddawała swoje życie innej osobie. Nie będę przytaczać komu, ale poświęcała sporą część czasu na opiekę nad kimś i uświadomiła sobie, że to nie jest jeden dzień, to nie są dwa dni. Tylko to trwa bardzo długo. I ona oprócz starań oddaje całą swoją energię tej drugiej osobie, a nie ma tam jej w tym wszystkim. To jest ciągłe kopanie siebie.

Odciąć się od niektórych osób

Z.: Ciekawa jestem, czy wiem, o kim mówisz. Coś sobie takiego przypominam. Ona też długo tego nie widziała, no nie? W każdym razie to pewnie jest niejedna historia. Czasami tkwiąc w czymś takim, nie widzimy tego. Dopiero po pewnym czasie, kiedy zdajemy sobie z tego sprawę, okazuje się, że przez ostatnie dwa–trzy lata ktoś był wampirem energetycznym, nie dając mi od siebie nic. A ja, mimo że jadę na długu tlenowym i już ledwo co tego powietrza mi starcza, już chcę wypłynąć na powierzchnię, to jeszcze ciągle tobie daję to powietrze ze mnie, aby ciebie wyciągnąć. I czasami jak zauważymy to, aby coś takiego ograniczyć albo odciąć, albo spróbować przebudować na coś bardziej sprawiedliwego, to mija trochę czasu, zanim się kapniemy, że tam coś…

A.: Bo jak się uwikłasz w jakieś zależności…

Z.: Tkwisz pajęczynkami przywiązany i nawet tego nie widzisz. I to tak trwa od lat i to jest tak normalne, że gdyby ktoś na to spojrzał z perspektywy, to by powiedział: „Hello, laska, widzisz, co tu się w ogóle wyprawia? Jaki tu jest bałagan?”.

A.: Mało tego – możesz być zła na to, że ktoś ci mówi takie rzeczy, bo to jest nieprawda.

Z.: W różnych uwiązaniach żyjemy, więc fajnie byłoby je zauważyć.

Co powiedziałabyś innej staraczce?

Z.: Przejdziemy do następnego okienka, bo nam się bardzo rozciąga ten podcast, a jeszcze bardzo dużo fajnych rzeczy wam chcemy przekazać o tym, co staraczki powiedziałyby innej staraczce. Przejdźmy do tego, bo to takie też dające siłę, prawda?

A.: Bardzo. Tak że super, że zechciałyście się podzielić swoimi różnymi przemyśleniami. Tym bardziej one są wartościowe, bo są to słowa od innych staraczek.

Jedna z was napisała, że rozumie wszystkie twoje emocje, te trudne, i że po każdej burzy zawsze wychodzi słońce. Druga z was napisała, że każda porażka zbliża do sukcesu. „To najlepszy czas, żeby zrobić w życiu to, na co się czeka. Poza »planem dziecko« jest jeszcze wiele innych rzeczy, które oddalają się przez starania”. To jest bardzo fajne, bo to jest podsumowaniem tego, co powiedziałyśmy. „Bądź zawsze blisko siebie i stawaj po swojej stronie. Nie biczuj się i nie dokładaj sobie”.

Powrót do swoich marzeń

Z.: Myślę też o tym, co przeczytałaś przed chwilą, że to jest najlepszy czas, żeby zrobić w życiu to, na co się czeka, poza planowaniem dziecka. Ja tego nie widziałam. Uważałam, że moje życie będzie miało sens tylko wtedy, gdy dziecko się pojawi. I ja już wtedy będę tak szczęśliwa i będę miała tak kompletne to życie, że znajdę czas, chęci, by pielęgnować jakieś inne jego sfery. Mogę wam powiedzieć, że to tak nie wygląda. I że oczywiście widzę to dopiero z perspektywy czasu. Więc jeśli jesteście w stanie mi uwierzyć, że tak jest, i coś wyciągnąć z tego dla siebie, to ja was bardzo proszę, zastanówcie się.

Są takie marzenia, które mamy od zawsze. Lubimy robić zdjęcia albo chcemy się nauczyć szyć, chcemy nie wiem co… To może być wszystko! Chcemy sobie zrobić kurs decoupage albo nauczyć się robić piękny makijaż. I ciągle to odkładamy, bo jesteśmy tak przygnieceni tą niepłodnością, że nawet nam się za to nie chce zabrać. Bo może za chwilę się uda, trzeba się skupić na tym, że to może być ten cykl. Te marzenia się nie przedawniają. Jak chciałyście robić zdjęcia i to było waszą prawdziwą pasją, to będziecie chciały je robić później.

Wykorzystaj ten czas

Z.: Bardzo was proszę o to, żebyście zadbały o te marzenia. Życzę wam tego, żeby się udało, a później naprawdę będzie trudniej. Więc będziecie sobie wdzięczne, że chociaż takie pozytywne wspomnienie pozostanie wam z czasu tych starań. Że zadbałyście właśnie o tę Anię, Zosię, która wtedy też miała taką potrzebę, tylko ciągle ją umniejszała, bo coś innego było ważne. Spróbujcie to wprowadzić dwutorowo teraz, kiedy jest na to paradoksalnie superczas, mimo że nie jesteście w stanie tego zauważyć. To jest świetny moment, aby zadbać o swoje pasje. Każde. I o swoje małe hobby.

A.: Co, jak wspominałyśmy, jest bardzo trudne. Bo może wam się nie chcieć i może wam się wydawać, że to nie ma sensu.

Z.: Zrobiłam właśnie ten przydługi wstęp, tłumacząc, że to jest bardzo trudne. I że na pewno tak będzie. Wręcz nie chciało się tego robić, nie widziało się w tym sensu. Wydawało się, że za chwilę życie nabierze sensu, jak będę w ciąży. Już wtedy wszystko będzie mi się chciało robić.

A.: Podsumowując jeszcze to, co dziewczyny piszą o tym „projekcie żyćko”. One są bardzo wdzięczne za to, że to się stało. Do tej pory nie napisała do nas żadna osoba, która wprowadziłaby ten projekt, zrobiła coś dla siebie i… no nie bardzo.

Z.: No tak, dokładnie tak.

A.: Nikt nigdy nie napisał czegoś takiego. Wręcz przeciwnie – dostawałyśmy bardzo wiele wiadomości od dziewczyn, które dziękowały za to, bo to była ich chwila. Czasami zwlekały z nią rok, dwa lata, ale kiedy to wprowadziły, to później były za to bardzo wdzięczne.

Jesteś wartościowa!

A.: Kolejną bardzo ważną rzeczą, którą napisała jedna z was, jest zdanie: „Jesteś wartościowym człowiekiem, mimo że nie masz dziecka”. I to jest bardzo, bardzo ważne.

Z.: Cały podcast w ogóle poświęciłyśmy temu tematowi.

A.: Tak, odsyłamy do niego. Żeby uwierzyć w to, że…

Z.: Że czułyśmy się wartościowe, nie mając dzieci.

A.: Tak, jesteście wartościowymi ludźmi. Macie do zaoferowania światu tak wiele. Ta droga, na której właśnie się znajdujecie, nie sprawia, że nie jesteście wartościowymi ludźmi.

Z.: Mimo że tak bardzo często się widzimy. Nie spełnia się nasze największe marzenie – jestem do kitu. Ale nie można tak o sobie myśleć. I w ogóle za długi jest ten temat, aby go rozwijać w tym podpunkcie, bo nagrałyśmy na ten temat naprawdę cały podcast. Byłyśmy tam. I obydwie się uważałyśmy za niewystarczające i niewartościowe, więc wpadnijcie tam, żeby posłuchać.

Wpuść kogoś do swojego świata

Z.: Ja wam przeczytam teraz coś, co napisała jedna z was: „Nie zostawaj sama ze swoim bólem. Czasem chcemy to dźwignąć same. Zamknąć się w swojej jaskini smutku i nikogo tam nie wpuszczać. A ty wpuść tam kogoś”. I życzę wam tego, aby ten ktoś, kogo wpuścicie w ten najgłębszy swój zakamarek, czasami zamykany przed całym światem, aby to był ktoś, kto wam tam przyklei plaster i zrobi opatrunek na tym złamanym serduszku. Aby to była taka empatyczna osoba, która tam nie wejdzie i nie zrobi bałaganu, tylko was po prostu utuli i pomoże przepchnąć to żyćko dalej.

Co jeszcze wam daje siłę podczas starań? Jest bardzo wiele osób, które rozumieją ten ból, bo same go doświadczyły. To też mi się wydaje, że tutaj Akademia robi dobrą robotę, bo zrzesza jednak ogromną grupę ludzi niepłodnych. Widzicie, ile was jest, i wiecie, że np. zostawiając komentarz pod jednym z postów, spotka się on z reakcją ludzi, którzy codziennie mierzą się z tym samym co wy. I że jeśli nie zrozumiał was przed chwilą ktoś, kto w ogóle nie ma pojęcia, co przeżywacie, i kto nie dzieli z wami tych emocji, to tutaj go znajdziecie. W sensie odbiorcę tych wiadomości i kogoś, kto was utuli.

Jesteś bohaterką

A.: Jedna z was napisała: „Najważniejsze: nie zatracić szczęścia w swojej rozpaczy. Doceniaj małe cuda”.

Z.: „Nie można skreślać innych rzeczy w swoim życiu, jeżeli jedna się nie udaje. Postaraj się po prostu żyć”.

„Nauczcie się rozmawiać o staraniach. Przeżywając to razem, jest łatwiej ułożyć wszystko w głowach”. A jedna z was chciałaby wam powiedzieć, że jesteście bohaterkami. I to jest święta prawda. Jesteś bohaterką.

„Przykro mi, że musisz iść tą drogą”. „Pozwól sobie na złe emocje. Nie musisz cały czas robić dobrej miny i udawać, że cię to nie boli”.

A.: „Uwolnij emocje, płacz, kiedy jest ci smutno. Ale następnego dnia wstań”.

Z.: „Pamiętaj, że już dziś są ludzie, którzy potrzebują twojej miłości. Nie zapominaj o nich”.

A.: O, to bardzo ładne. To bardzo ładne. To jest w ogóle to, co utkwiło mi na samym początku, jak czytałam te rzeczy.

Z.: Oni byli cały czas, ja ich nie widziałam. A oni potrzebowali mojej miłości bardzo.

A.: Ja też miałam tych ludzi. I nie dostawali ode mnie nic. Nic nie dostali. Nawet ich nie widziałam.

Z.: „Widzę, jak silna jesteś. Kiedyś sobie za to podziękujesz”.
A.: „Idź na terapię, nawet jeśli myślisz, że to bez sensu”.

Z.: „Zatroszcz się o siebie. Jesteś ważna. Nigdy nie kochałam siebie tak, jak teraz”.

Na ostatnim oddechu

Z.: W tamto okienko nie wiedziałabym, co mam wpisać. Trudno byłoby mi znaleźć coś, co daje siłę podczas starań, zwłaszcza że nie było wtedy Akademii i nie mogłabym wtedy powiedzieć, że ona mi pomaga. Ale chyba to jest bardzo dobry moment, aby przytoczyć sentencję mojego dziadka, która mi bardzo dawała siłę podczas starań. Mój dziadek ma takie powodzenie, ono funkcjonuje w naszej rodzinie od lat, a bardzo ze mną wtedy rezonowało, czyli to, że największe sukcesy osiąga się na ostatnim oddechu. I w momencie, w którym ja już naprawdę nie miałam siły i ten dług tlenowy był taki, że już prawie mnie odcinało z braku tego tlenu, to myślałam sobie, że może to jest właśnie ten mój ostatni oddech. Że to będzie ten ostatni, największy sukces. Największe sukcesy osiąga się na ostatnim oddechu. To jest jedna z moich mantr staraniowych. I chcę nią zakończyć.

Na zakończenie

A.: Bardzo ładna. Chciałam powiedzieć, że wypowiedziano już kiedyś ten tekst twojego dziadka. On też do nas wraca bardzo często. Dziewczyny też co jakiś czas używają tego powiedzenia jako coś, co daje siłę podczas starań.

Z.: Super jest w ogóle tworzyć te podcasty z wami. Fajnie, że możecie się podzielić swoimi odczuciami. 

A.: Możemy też dzięki temu zajrzeć w głowy innych staraczek. Możecie sobie wyciągnąć coś z tego bądź nie. Czasami może być tak, że wrócicie do tego podcastu za jakiś czas. Może to nie jest dziś, może to nie jest jutro, może to jest za miesiąc, za pół roku, za rok. I znajdziecie tutaj coś, co otworzy wam oczy. Bo może jeszcze tego nie widzicie.

Z.: A jeśli zauważyliście chociaż jedną rzecz, którą możecie się zająć i zaopiekować od teraz, to proszę was – zróbcie to już. Nie odkładajcie tego na jutro. Że jutro pójdziecie na kawę albo do fryzjera, że jutro zaczniecie dbać o swoje pasje albo zobaczycie wokół siebie ludzi, którzy potrzebują tej miłości. Te osoby już są, tylko my ich nie widzimy. Zróbcie to już, teraz. Od teraz.

A.: Dziękujemy wam za stworzenie tego podcastu i wysłuchanie go do końca. Do usłyszenia.

Z.: Miłego tygodnia. Do usłyszenia w następnym podcaście.

DIETY https://sklep.akademiaplodnosci.pl/
NEWSLETTER https://akademiaplodnosci.pl/newsletter/